Antonio SPADARO SJ: Braterstwo ocala czas polityki

Braterstwo ocala czas polityki

Photo of Antonio SPADARO SJ

Antonio SPADARO SJ

Jezuita. Konsultor Papieskiej Rady ds. Kultury. Redaktor naczelny „La Civiltà Cattolica”. Członek Rady Georgetown University.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

„Braterstwo” znalazło się w dewizie Rewolucji Francuskiej. Porewolucyjny porządek z niego zrezygnował, by ostatecznie usunąć je z politycznego i ekonomicznego leksykonu. Dziś konieczne jest ponowne odkrycie tego potężnego ewangelicznego słowa – pisze Antonio SPADARO SJ

Osiem lat po wyborze, papież Franciszek pisze nową encyklikę, która stanowi punkt zbieżny dużej części jego nauczania. Braterstwo było pierwszym tematem, do którego Franciszek nawiązał, rozpoczynając swój pontyfikat, kiedy skłonił głowę przed tłumem zgromadzonym na placu św. Piotra. Tam zdefiniował relację biskup – wierni jako „drogę braterstwa” i wyraził pragnienie: „Módlmy się zawsze za siebie nawzajem. Módlmy się za cały świat, aby było w nim wielkie braterstwo”.

Fratelli tutti zestawia ze sobą braterstwo i przyjaźń społeczną. Stanowią rdzeń tekstu i są jego przesłaniem. Realizm, obecny na kartach dokumentu, rozwiewa wszelki pusty romantyzm, nieustannie czający się, gdy mowa o braterstwie. Braterstwo jest dla Franciszka nie tylko emocją, uczuciem czy ideą – nieważne, jak szlachetną – ale faktem, który zakłada również wyjście, działanie (i wolność): „Czyim bratem siebie czynię?”.

Tak rozumiane braterstwo obala logikę panującej dziś apokalipsy; logikę, która walczy ze światem, ponieważ wierzy, że jest on przeciwieństwem Boga, czyli bożkiem, a zatem ma być jak najszybciej zniszczony, aby przyspieszyć koniec czasu. W obliczu otchłani apokalipsy nie ma już braci: są jedynie odstępcy lub „męczennicy” podążający „przeciwko” czasowi. Tymczasem nie jesteśmy wojownikami ani odstępcami, lecz wszyscy jesteśmy braćmi.

Braterstwo nie marnuje czasu ani nie zaślepia oczu i umysłów. Raczej zajmuje czas, wymaga czasu, czasu zarówno na kłótnię, jak i na pojednanie. Braterstwo „traci” czas; apokalipsa go marnuje. Braterstwo wymaga czasu nudy; nienawiść to czyste pobudzenie, ekscytacja. Braterstwo jest tym, co pozwala ludziom równym być różnymi; nienawiść eliminuje to, co odmienne. Braterstwo ocala czas polityki, mediacji, spotkań, budowania społeczeństwa obywatelskiego, troski; fundamentalizm zaprzepaszcza je w grze wideo. Konieczne jest ponowne odkrycie tego potężnego ewangelicznego słowa, podjętego w dewizie Wielkiej Rewolucji Francuskiej, z którego porewolucyjny porządek następnie zrezygnował, by ostatecznie usunąć je z politycznego i ekonomicznego leksykonu.

Uznanie braterstwa zmienia perspektywę, wywraca ją do góry nogami i staje się mocnym przesłaniem o wartości politycznej: wszyscy jesteśmy braćmi, a zatem wszyscy jesteśmy obywatelami mającymi równe prawa i obowiązki, w cieniu których wszyscy cieszą się sprawiedliwością.

Braterstwo bez granic

Fratelli tutti rozpoczyna zaproszenie do otwartego braterstwa, które pozwala rozpoznać, docenić i miłować każdą osobę niezależnie od bliskości fizycznej, niezależnie od miejsca na świecie, w którym się urodziła lub w którym mieszka. Wierność Panu jest zawsze proporcjonalna do miłości względem braci. I ta zależność jest podstawowym kryterium tej encykliki: nie można powiedzieć, że kocha się Boga, jeśli nie kocha się swojego brata. „Albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4,20). Należy też zwrócić uwagę na to, jak św. Franciszek z Asyżu rozszerzył braterstwo nie tylko na ludzi – a zwłaszcza na opuszczonych, chorych, odrzuconych, ostatnich, wykraczając poza dystanse wynikające z pochodzenia, narodowości, koloru skóry czy religii – ale i na słońce, morze i wiatr. Jest to zatem spojrzenie globalne, uniwersalne. Takie jest też tchnienie kart encykliki papieża Franciszka.

Rozłam między jednostką a wspólnotą

Papież obserwuje świat i odnosi wrażenie, że między jednostką a wspólnotą ludzką dokonuje się prawdziwy rozłam. Świat, który nie nauczył się niczego z tragedii XX wieku, któremu brakuje zmysłu historycznego. Wydaje się, że następuje regres: konflikty, nacjonalizmy, zatracony zmysł społeczny (por. nr 11), a dobro wspólne wydaje się najmniej powszechnym z dóbr. Jesteśmy osamotnieni w tym zmasowanym świecie, który daje pierwszeństwo interesom indywidualnym ponad wymiarem wspólnotowym istnienia. Ludzie odgrywają rolę konsumentów lub widzów, a faworyzowani są najsilniejsi.

Papież nie ogranicza się do opisu rzeczywistości i dramatu naszych czasów. Jest to lektura zanurzona w duchu uczestnictwa i wiary. Wizja papieża, choć uwzględnia wymiar społeczno-polityczny i kulturowy, jest jednak zdecydowanie teologiczna. Ograniczenie do indywidualizmu, które się tu pojawia, jest wynikiem grzechu.

Próbując szukać światła, przed wskazaniem pewnych kierunków działania Franciszek proponuje poświęcić jeden z rozdziałów przypowieści o dobrym Samarytaninie. Słuchanie Słowa Bożego jest podstawowym krokiem w ewangelicznej ocenie dramatu naszych czasów i poszukiwaniu dróg wyjścia. Tak oto Dobry Samarytanin staje się modelem społecznym i obywatelskim. Integracja lub wykluczenie cierpiących podczas drogi określa wszystkie projekty gospodarcze, polityczne, społeczne i religijne. W istocie Ojciec Święty nie zatrzymuje się na poziomie indywidualnych wyborów, ale przedstawia te dwie opcje na poziomie prowadzonej przez państwa polityki, zawsze wraca jednak do poziomu indywidualnego w obawie, że moglibyśmy poczuć, iż zdjęto z nas odpowiedzialność.

Papież wzywa do radykalnej zmiany perspektywy nie tylko na poziomie interpersonalnym czy krajowym, ale także w stosunkach międzynarodowych: zmiany dotyczącej przekonania o wspólnym przeznaczeniu dóbr ziemi. Ta perspektywa zmienia ogląd sytuacji i „możemy powiedzieć, że każdy kraj jest także krajem cudzoziemca, ponieważ nie można odmówić potrzebującym, pochodzącym z innego miejsca dóbr z danego terytorium” (nr 124). Oznacza to również – kontynuuje Ojciec Święty – inny sposób rozumienia relacji i wymiany handlowej między krajami. Bardzo wyraźne jest więc odwołanie się do znaczenia wielostronności, z prawdziwym potępieniem podejścia dwustronnego, w którym potężne kraje i duże przedsiębiorstwa wolą mieć do czynienia z mniejszymi lub biedniejszymi krajami, aby czerpać w ten sposób większe zyski. Kluczem jest „świadomość, że jesteśmy odpowiedzialni za słabość innych, dążąc do wspólnego przeznaczenia” (nr 115). Troska o słabość jest kluczowym punktem niniejszej encykliki.

Franciszek mówi o wyzwaniach, którym należy stawić czoło, aby wspólnota braterska nie pozostała tylko abstrakcją, ale ucieleśniła się.

Pierwszym z nich jest migracja, którą należy rozpatrywać w odniesieniu do czterech czasowników: przyjmować, chronić, promować i integrować. Nie chodzi bowiem o to, „by z góry narzucać programy pomocy, lecz razem iść drogą tych czterech działań”(nr 129). Kryterium przewodnie dyskusji jest zawsze takie samo: budzić świadomość, że albo wszyscy się ocalimy, albo nikt się nie ocali. Każda postawa „sterylizacji” i izolacjonizmu stoi na drodze ubogacenia wynikającego ze spotkania.

Czymże jest polityka?

Franciszek skupia się na instytucjach międzynarodowych, dzisiaj osłabionych, przede wszystkim dlatego, że wymiar ekonomiczno-finansowy, o cechach ponadnarodowych, ma tendencję do dominacji nad polityką. Dotyczy to między innymi Organizacji Narodów Zjednoczonych, która musi zostać zreformowana, aby nie dopuścić do jej delegitymizacji i „aby pojęcie rodziny narodów nabrało konkretnego kształtu” (nr 173). Jej zadaniem jest promowanie suwerenności prawa, ponieważ sprawiedliwość jest „niezbędnym warunkiem osiągnięcia ideału powszechnego braterstwa” (tamże).

Franciszek na dłużej zatrzymuje się przy temacie polityki.Papież wielokrotnie skarżył się na to, że jest ona podporządkowana gospodarce, a ta z kolei skutecznościowemu paradygmatowi technokracji. Przeciwnie, to polityka musi mieć szeroką wizję, tak aby gospodarka była zintegrowana w ramach projektu politycznego, społecznego, kulturalnego i ludowego, dążącego do dobra wspólnego.

Braterstwo i przyjaźń społeczna nie są abstrakcyjną utopią. Wymagają determinacji i umiejętności znalezienia skutecznych sposobów, które zapewniłyby jej urealnienie, w tym poprzez zaangażowanie nauk społecznych. To jest „wzniosłe wypełnianie miłości” (nr 180). Miłość wyraża się zatem nie tylko w relacjach jeden do jednego, ale także w relacjach społecznych, gospodarczych i politycznych, dążąc do budowania wspólnoty na różnych poziomach życia społecznego. Mowa o tym, co Franciszek nazywa miłością społeczną. Ta polityczna miłość zakłada dojrzewanie zmysłu społecznego, na mocy którego „każdy jest w pełni osobą, gdy przynależy do ludu, a jednocześnie nie ma prawdziwego ludu bez szacunku dla oblicza każdej osoby” (nr 182). Innymi słowy, lud i osoba są pojęciami współzależnymi.

Otwartość na dialog otwierający dusze i serce

Miłość społeczna i miłość polityczna wyrażają się również w pełnej otwartości na konfrontację i dialog ze wszystkimi, nawet z przeciwnikami politycznymi, dla wspólnego dobra, aby umożliwić zbliżenie przynajmniej w pewnych kwestiach. Nie należy obawiać się konfliktu generowanego przez różnice, między innymi dlatego, że „jednolitość rodzi duszność i powoduje kulturowy knebel” (nr 191). I jest możliwe, aby tak żyć, jeśli polityk nie przestanie uważać się za człowieka powołanego do życia miłością w swoich codziennych relacjach międzyludzkich (por. nr 193) i jeśli wie, jak przeżywać czułość. Ten związek między polityką a czułością wydaje się bezprecedensowy, ale jest naprawdę skuteczny, ponieważ czułość to „miłość, która staje się bliska i konkretna” (nr 194). W działalności politycznej najsłabsi muszą budzić w nas czułość i mieć »prawo« poruszyć naszą duszę i nasze serce” (tamże).

Franciszek apeluje o stworzenie solidnych podstaw dla spotkania i o zainicjowanie procesu uzdrawiania. Spotkanie nie może opierać się na pustej dyplomacji, podwójnych standardach, tuszowaniu, manierach… Tylko z prawdy o faktach może zrodzić się wysiłek zrozumienia siebie nawzajem i znalezienia syntezy dla dobra wszystkich.

Papież stwierdza, że prawdziwe pojednanie nie ucieka od konfliktu, ale jest osiągane w konflikcie, pokonując go poprzez dialog i przejrzyste, szczere i cierpliwe negocjacje. Z drugiej strony przebaczenie nie ma nic wspólnego z rezygnacją z własnych praw na rzecz skorumpowanej władzy, przestępcy lub kogoś, kto narusza naszą godność. Należy zdecydowanie bronić swoich praw i chronić swoją godność.

Przede wszystkim nie wolno tracić pamięci o wielkich przewinieniach historii: „Łatwo jest dziś popadać w pokusę pójścia naprzód, mówiąc, że minęło sporo czasu i że musimy patrzeć w przyszłość. Nie, na miłość Boga! Bez pamięci nigdy nie można iść naprzód” (nr 249).

Religie w służbie braterstwa na świecie

Ostatnia część encykliki poświęcona jest religiom i ich roli w służbie braterstwu. Religie gromadzą wielowiekowe doświadczenia i mądrość, dlatego też muszą uczestniczyć w debacie publicznej w taki sam sposób jak polityka czy nauka (por. nr 275). Z tego powodu Kościół nie przenosi swojej misji do sfery prywatnej. „Prawdą jest, że duchowni różnych religii nie mogą angażować się w politykę partyjną, właściwą świeckim, ale nie mogą też wyrzec się politycznego wymiaru egzystencji” – precyzuje Ojciec Święty (nr 276). Kościół więc pełni rolę publiczną, która działa w służbie powszechnego braterstwa.

Źródłem godności ludzkiej i braterstwa dla chrześcijan jest w szczególności Ewangelia Jezusa Chrystusa, z której wypływa, zarówno dla myśli, jak i dla działania duszpasterskiego, fundamentalne znaczenie relacji, spotkania, powszechnej komunii z całą ludzkością. Kościół „mocą Zmartwychwstałego pragnie zrodzić nowy świat, w którym wszyscy bylibyśmy braćmi, w którym byłoby miejsce dla każdego odrzuconego z naszych społeczeństw, w którym jaśniałyby sprawiedliwość i pokój” (nr 278).

„…tak oto zapanuje Filadelfia, miasto braci”

Po zapoznaniu się z encykliką, starając się podkreślić jej podstawowe tematy, chciałbym zakończyć cytatem z argentyńskiego pisarza, Leopolda Marechala, bardzo cenionego przez papieża Franciszka, o którym mówił mi, gdy przeprowadzałem z nim wywiad w 2013 roku.

Jak wśród kwiatów róża, tak będzie królować Filadelfia, „miasto braci”, wśród metropolii świata, pisze Marechal. A Franciszek tą encykliką wskazuje bezpośrednio na przyjście „Królestwa Bożego”, tak jak my modlimy się w Ojcze nasz, w modlitwie, które czyni nas wszystkich braćmi, bowiem dziećmi jednego Ojca. Sensem Królestwa Bożego jest zdolność chrześcijan do niesienia dobrej nowiny Ewangelii całej ludzkości, wszystkim mężczyznom i kobietom bez różnicy, jako źródła zbawienia i pełni. W tym przypadku Ewangelii braterstwa.

Antonio Spadaro SJ
Tekst ukazał się w nr 24 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 8 stycznia 2022