Bernard-Henri LÉVY: "Dlaczego bronię Angeli Merkel?"

"Dlaczego bronię Angeli Merkel?"

Photo of Bernard-Henri LÉVY

Bernard-Henri LÉVY

Czołowy francuski filozof i pisarz, jeden z założycieli ruchu Nowej Filozofii. autor m.in. „Left in Dark Times: A Stand Against the New Barbarism”.

zobacz inne teksty Autora

.Niedawna okładka „Spiegla” z niemiecką kanclerz Angelą Merkel stojącą przed Akropolem w otoczeniu nazistowskich oficerów służy ważnemu celowi: wreszcie jednoznacznie podniosła kwestię germanofobii w Europie.

original_big

.Obrażanie Niemców trwa od dłuższego czasu. Na demonstracjach na Cyprze w marcu 2013 r. niesiono transparenty z karykaturami Merkel na podobieństwo Adolfa Hitlera. Mniej więcej w tym samym czasie w Walencji, na dorocznym Święcie Ognia, pokazano Merkel jako złą dyrektorkę wbijającą do głów hiszpańskiemu rządowi „Dziesięć przykazań Angeli eksterminatorki”. Na koniec kukłę spalono na cześć św. Józefa.

Dwa miesiące później w Portugalii na podobnych paradach pojawiły się takie same „hitleropodobne” karykatury Merkel niesione przez jęczących demonstrantów odzianych w żałobne szaty, lamentujących nad „polityką masakrowania biednych” prowadzoną przez szefową rządu Niemiec.

Naturalnie była też Grecja, gdzie owo zjawisko sięgnęło apogeum w czasie zamieszek w październiku 2012 roku. Świat mógł wtedy obserwować spektakl, podczas którego flagi hitlerowską i niemiecką spalono przed Akropolem, jakby zwiastując okładkę „Spiegla”.

.We Włoszech prawicowy dziennik „Il Giornale” nie miał skrupułów, by 3 kwietnia 2012 r. obwieścić w nagłówku pojawienie się „Czwartej Rzeszy”. Internetowe strony tropicieli spisków z północy Europy również twierdzą, że gotowość Niemiec do poparcia ukraińskiego prezydenta Petra Poroszenki w sporze z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem to powtórka z podporządkowania sobie Ukrainy przez Hitlera.

Jest też Francja, gdzie gra idzie o to, kto wykaże się większym populistą w krytykowaniu nowego i znienawidzonego „niemieckiego imperium”. Na skrajnej prawicy przywódczyni Frontu Narodowego Marine Le Pen atakuje Merkel za „cierpienia”, jakie kanclerz funduje narodom Europy. Po przeciwnej stronie sceny politycznej znajduje się lewica i jej lider Jean-Luc Mélenchon, który grzmi przeciw polityce zaciskania pasa narzucanej przez Merkel i każe jej zamilknąć.

Problem w tym, że germanofobia to nie tylko objaw głupoty czy kolejnej fazy rozpadu szlachetnego projektu europejskiej integracji, jakiej jesteśmy świadkami.

.Problem z dzisiejszą germanofobią polega na tym, że wbrew temu, co każą nam myśleć uczniowie czarnoksiężników siejący strach, nie jest to oznaka sprzeciwu wobec prawdziwego faszyzmu, który czai się za horyzontem, lecz objaw jego tolerowania, a nawet wspomagania. Dlaczego?

Z kilku powodów. Przede wszystkim, sprzeciw wobec polityki społecznej, gospodarczej i zagranicznej Niemiec poprzez zrównywanie Merkel z Hitlerem to banalizowanie Hitlera.

Niezależnie od tego, jak uzasadnione może być niezadowolenie z owej polityki, to Niemcy należą do najbardziej sumiennych i wzorowych demokracji na kontynencie. Twierdzenie, że w jakikolwiek sposób przypominają nazistowski reżim – który w Europie wciąż jest symbolem zniszczenia demokracji (oraz samej cywilizacji) – to oczyszczanie owego reżimu i świadoma lub niewiadoma zachęta dla dzisiejszych neofaszystów, by powrócili do debaty publicznej.

Co więcej (i to kluczowa sprawa), ci, którzy najchętniej dyskredytują Merkel, to akurat ci sami, którzy nie wahają się opowiadać się po stronie wiedeńskich neonazistów czy utworzyć sojusz z przywódcami naprawdę ekstremistycznej partii (jak ma to miejsce w Atenach). W całym tym zgiełku wokół Niemiec, które rzekomo „połączyły się ze swymi demonami”, tonie głos prawdziwych partii faszystowskich – takich jak grecki Złoty Świt, węgierski Jobbik, słowacka SNS, belgijska Vlaams Beland czy bułgarska Ataka – które umacniają się w Europie.

.Należy także zauważyć, że Merkel jest kobietą, a nienawiść wobec kobiet – które obok Żydów były traktowane z góry przez rasistowskich teoretyków z lat 20. i 30. – to ważny wymiar każdej formy faszyzmu. Także hasła rzucane w Walencji w październiku 2012 r. – demonstranci skandowali do kukły pani kanclerz: „Kochasz kasę ponad wszystko” i „Lubisz banki, na bank pójdziesz z dymem” – przypominały odrażający kult „złotego cielca” i czasy „kosmopolitycznej plutokracji”.

Ludzie w końcu zrozumieli, że antyamerykanizm zrodzony na skrajnej prawicy i podsycany np. w Niemczech filozofią Martina Heideggera i jego akolitów to kręgosłup faszyzmu.

Czas, byśmy zrozumieli, że to samo dotyczy germanofobii. We Francji pojawiła się wraz z francuskim antysemickim pisarzem i działaczem Maurice’em Barrès, który uznał, że filozofia Immanuela Kanta to narzędzie „zażydzenia” europejskich umysłów. Zatriumfowała wraz z Action Française Charles’a Maurrasa i jego wojną z „żydowskimi i germańskimi abstrakcjami”. Kulminacją były czerwono-brunatne komórki, które nawet dzisiaj w serwisach, których wolałbym nie wymieniać, oferują „żarcie” i „wyro” dla osób gotowych „sprzątnąć szefów z listy płac” pani kanclerz.

.Historia idei ma swą logikę, przyczyny i otoczkę szaleństwa, swą nieświadomość i trajektorię. Nie ma sensu z nimi walczyć, bo to wręcz niebezpieczne.

Dlatego właśnie tak ważne jest, by w obliczu mrocznej siły, która coraz bardziej przenika Europę, bronić Angeli Merkel.

Bernard-Henri Lévy

Tlogo sindicateekst pochodzi z portalu Project Syndicate Polska, www.project-syndicate.pl publikującego opinie i analizy, których autorami są najbardziej wpływowi międzynarodowi intelektualiści, ekonomiści, mężowie stanu, naukowcy i liderzy biznesu.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 9 kwietnia 2015
Fot.Shutterstock