"Putin pomoże w walce z Państwem Islamskim, w zamian dostanie Europę Wschodnią. To tragiczna pomyłka Ameryki"
.Najeżdżając w 2014 r. na Ukrainę, Rosja Władimira Putina zaczęła stanowić fundamentalne zagrożenie dla wartości i zasad będących podstawą Unii Europejskiej oraz dla systemu reguł, dzięki któremu od 1945 r. w Europie trwa pokój. Ani przywódcy Starego Kontynentu, ani jego obywatele nie mają pełnej świadomości skali zagrożenia, nie mówiąc o pomysłach, jak mu zapobiec.
.Reżim Putina opiera się na rządach siły, które w kraju objawiają się represjami, a poza granicami – agresją. Zdołał on jednak osiągnąć – przynajmniej na krótką metę – taktyczną przewagę nad UE i Stanami Zjednoczonymi, które za wszelką cenę chcą uniknąć bezpośredniej konfrontacji wojskowej.
Naruszając zobowiązania traktatowe, Rosja zajęła Krym i założyła separatystyczne enklawy we wschodnim regionie Donbasu.
Kiedy latem zeszłego roku okazało się, że ukraiński rząd może wygrać tam wojnę, Putin zlecił inwazję regularnych rosyjskich sił zbrojnych. Przygotowania do drugiej fali działań wojskowych zaczęły się w listopadzie, kiedy zapewnił separatystom nowy zastrzyk opancerzonych kolumn i personelu.
Zachód dostarcza Ukrainie, niestety, jedynie fasadowego wsparcia. Równie niepokojąca jest ciągła opieszałość międzynarodowych przywódców w zapewnianiu temu krajowi pomocy finansowej, choć jego rezerwy walutowe topnieją i wisi nad nim ryzyko pełnego załamania finansowego. W efekcie wystarczy samo zagrożenie działaniami wojskowymi, by doprowadzić do zapaści gospodarczej Ukrainy.
.Putin najwyraźniej obiecuje dobicie wielkiego targu: Rosja pomoże w walce z Państwem Islamskim – na przykład nie dostarczając Syrii rakiet S300 (dzięki czemu amerykańskie lotnictwo będzie nadal dominować) – w zamian za to USA pozwolą Rosji odzyskać kontrolę nad tak zwaną bliską zagranicą. Jeśli prezydent USA Barack Obama wyrazi na to zgodę, cała struktura stosunków międzynarodowych zmieni się niebezpiecznie w stronę rozwiązań siłowych. Byłaby to tragiczna pomyłka o dalekosiężnych skutkach geopolitycznych.
Upadek Ukrainy oznaczałby potężną stratę dla NATO i pośrednio dla UE oraz USA. Zwycięska Rosja stanowiłaby zagrożenie dla krajów nadbałtyckich, gdzie mieszka duża mniejszość rosyjska. Zamiast wspierać Ukrainę, NATO musiałoby bronić się na własnym terenie, narażając zarówno Unię, jak i Stany Zjednoczone na niebezpieczeństwo, którego tak bardzo chce uniknąć: bezpośrednie starcie wojskowe z Rosją.
Zagrożenie dla unijnej spójności politycznej jest nawet większe niż ryzyko militarne. Kryzys w strefie euro zmienił coraz ściślejszą unię niezależnych państw dobrowolnie poświęcających część niepodległości dla wspólnego dobra w stowarzyszenie krajów-dłużników i krajów-wierzycieli, w którym dłużnicy ledwie zipiąc, starają się spełniać warunki wierzycieli.
Ta nowa wspólnota nie jest ani równa, ani dobrowolna. Wielu młodym ludziom z zadłużonych krajów Unia Europejska wydaje się obcym ciemiężycielem. Z kolei po ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego dostało się około 30 proc. deputowanych z ugrupowań antyeuropejskich.
To właśnie ta wewnętrzna słabość pozwala Rosji Putina – która sama w sobie nie jest w ogóle atrakcyjna – przedstawiać się jako potencjalny rywal UE. Węgierski premier Viktor Orbán posunął się nawet do nazwania Putin wzorem do naśladowania – i nie jest w tym wcale odosobniony.
.Ani unijni przywódcy, ani jej obywatele najwyraźniej nie mają świadomości, że atak Rosji na Ukrainę jest pośrednio atakiem na Unię Europejską i jej zasady zarządzania. Powinno być jasne, że kraj czy związek państw toczących wojnę nie może realizować polityki oszczędności budżetowych, jak czyni to UE.
Wszelkie dostępne środki winny zostać zmobilizowane do działań wojennych, nawet jeśli wymaga to zwiększenia deficytów budżetowych.
Kanclerz Angela Merkel jest wprawdzie jednym z głównych zwolenników zaostrzania sankcji wobec Rosji (w razie łamania ustaleń w Mińska o zawieszeniu broni na wschodzie Ukrainy), ale Niemcy twardo opowiadają się też za oszczędnościami budżetowymi i Merkel musi zrozumieć sprzeczność między tymi dwoma stanowiskami.
Sankcje przeciwko Rosji są konieczne, ale mają one swoje reperkusje. Europejskie gospodarki, także niemiecka, odczuwają problemy, bo szkodliwy wpływ obostrzeń wzmaga siłę recesji i już widoczne tendencje deflacyjne. Dla odmiany decyzja o tym, by pomóc Ukrainie bronić się przed rosyjską agresją, miałaby mobilizujący wpływ zarówno dla niej samej, jak i dla całej Europy.
.Członkowie Unii Europejskiej toczą wojnę – i muszą zacząć zachowywać się odpowiednio do sytuacji. Oznacza to zmianę przywiązania do oszczędności budżetowych – przywódcy muszą sobie uświadomić, że lepiej pomóc Ukrainie się bronić, niż liczyć, że sami nie będą musieli stawać w obronie Unii Europejskiej.
Na Ukrainie na korzyść UE działa jeszcze jeden czynnik. Nowe przywództwo nie chce powtarzać błędów poprzednich rządów: korupcji, złego zarządzania i nadużyć. Władze już stworzyły nawet szczegółową strategię, jak obciąć zużycie gazu w gospodarstwach domowych o ponad połowę. Celem jest rozproszenie skorumpowanego monopolu Naftogazu i zerwanie z uzależnieniem energetycznym Ukrainy od Rosji.
„Nowa Ukraina” jest wyraźnie proeuropejska i gotowa bronić Europy, walcząc o swą suwerenność. Wrogowie – nie tylko Rosja Putina, ale również jej własna biurokracja i finansowa oligarchia – są groźni i Ukraina nie pokona ich w pojedynkę.
.Wsparcie dla nowej Ukrainy to najbardziej opłacalna inwestycja dla Unii Europejskiej. Mogłaby nawet pomóc odrodzić ducha jedności i wspólnego dobrobytu, które legły u podstaw UE. Krótko mówiąc, ocalając Ukrainę, Unia mogłaby też ocalić samą siebie.
George Soros
Tekst pochodzi z portalu Project Syndicate Polska, www.project-syndicate.pl publikującego opinie i analizy, których autorami są najbardziej wpływowi międzynarodowi intelektualiści, ekonomiści, mężowie stanu, naukowcy i liderzy biznesu.