Ewa K. CZACZKOWSKA: Mistyczki. Historie kobiet wybranych. Wanda Boniszewska

Mistyczki. Historie kobiet wybranych. Wanda Boniszewska

Photo of Ewa K. CZACZKOWSKA

Ewa K. CZACZKOWSKA

Dziennikarka, historyk. Przez wiele lat pracowała w „Rzeczpospolitej”. Adiunkt w Instytucie Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa UKSW. Autorka książek m.in. „Kardynał Wyszyński. Biografia”, „Siostra Faustyna. Biografia Świętej”, „Cuda Świętej Faustyny”. Laureatka nagrody dziennikarskiej im. Biskupa Chrapka „Ślad” oraz czterech Feniksów - nagrody Wydawców Katolickich.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autorki

Wanda Boniszewska – stygmatyczka, na własnym ciele przeżywała mękę Chrystusa. W sowieckim łagrze poznała piekło. Kaci pod jej wpływem nawracali się.

Alicja Lenczewska – nauczycielka, nawróciła się jako pięćdziesięciolatka. Przez ponad 20 lat prowadziła z Jezusem dialogi, które zapisała.

Wanda Malczewska – ciotka malarza Jacka Malczewskiego, społecznica – uczyła wiejskie dzieci, otwierała szpitale, pomagała powstańcom styczniowym. Widziała drogę krzyżową i śmierć Chrystusa. Zapowiedziała odzyskanie przez Polskę niepodległości i jej dalszą przyszłość.

Maria Franciszka Kozłowska – miała objawienia, które doprowadziły do schizmy. Założycielka Kościoła mariawitów. Watykan obłożył ją klątwą.

Zadziwiające historie czterech polskich mistyczek. Niezwykłych kobiet, które nie mieściły się w schematach , często szokowały swoje otoczenie. Spotykały się z niedowierzaniem, podejrzeniami i odrzuceniem. Fragment najnowszej książki Ewy K. CZACZKOWSKIEJ.


– Wanda to był bardzo porządny, uczciwy człowiek, ale oryginał – mówi s. Irena Barwicka. – Był z niej oryginał – powtarza.
– Co to znaczy?
– Była inna – odpowiada z namysłem.
– Czym się różniła?

Siostra Irena zamyśla się na chwilę. – Jadła inaczej. Jej opiekunka, Rózia gotowała dla niej specjalnie. Wanda nie wszystko mogła czy chciała jeść. To jedno. – Wylicza powoli, z jakimś zdziwieniem, że choć Wanda była inna, to trudno tę inność uchwycić. – Wanda modliła się dużo. Ale nie zawsze podporządkowywała się regule, by być na wspólnych modlitwach, tylko sobie inaczej czas modlitwy urządzała. To dwa – siostra zawiesza głos. – Wanda musiała korzystać z różnych dyspens – wszystkie miałyśmy jakieś prace, zajęcia, a ona nie mogła, bo chorowała. I dodaje: – Wanda była trudna dla zgromadzenia.

Wszyscy mistycy są trudni dla zgromadzenia. Do czasu.

Jezus Wandę uprzedzał nie raz, że będzie przez najbliższych niezrozumiana, a nawet prześladowana. Już u początku drogi zakonnej, w 1926 r. mówił: „Będziesz całe życie za nic mianą, niezrozumiałą, będą cię usuwać, będziesz napastowaną przez szatanów i złych ludzi, ogarną cię ciemności wewnętrzne, te same co już doznawałaś i jeszcze większe, ale ja cię wspomogę”[1]. Inny razem, w 1937 r., gdy już kilka lat była po ślubach wieczystych, zapowiadał: „Będziesz prześladowana i zwątpią najbliżsi”[2].

W dzienniku duszy Wanda zanotowała to, co w zgromadzeniu słyszała na swój temat: „«Wandzia jest podwójnie szkodliwą dla otoczenia, bo jest zgorszeniem, histeryczką, opętaną, dziwaczką, głupią, półgłówkiem itp.»”. A i to nie było wszystko. „Młode siostry dodawały, że jest tak brzydką jak poczwara: czoło jak cholewa w bucie, nos jak fajka, usta szerokie od ucha do ucha, oczy jak krokodyla, a włosy czarne jak chochlika”[3]. A jak wyglądała naprawdę? Pokazują to zdjęcia Wandy z okresu pryciuńskiego i później – była ładną brunetką o krótko ściętych włosach. Dwa grube warkocze obcięła w roku 1934, gdy w chorobie i słabościach związanych ze stygmatami coraz trudniej było je pielęgnować. Dokładny opis wyglądu Wandy w 1946 r., a zatem gdy Wanda miała 39 lat, zostawił o. Antoni Ząbek, który właśnie w tym czasie zamieszkał w domu sióstr w Pryciunach: „(…) przedstawiała się jako normalnie zbudowana kobieta 160 cm wysoka, o silnych nogach i biodrach, o prostej, białej cerze, włosach ciemnych prawie brunet. Twarz miała regularną, usta szerokie, nos na końcu lekko wzdęty, stąd wygląd nieco zapadły. Oczy piwne, nieduże, brwi nieuwydatnione. Włosy od 1934 r. obcięte na garsonkę[4], zaczesane gładkie z przedziałem na lewym boku. Ruchy spokojne, bez gorączki, chód nie wykwintny, raczej ciężkawy, stąpała całą stopą. Wymowa płynna, głos sopran mocny. (…) Ubierała się skromnie, czysto, bez wyszczególnień i elegancji, bez śladów niedbalstwa. Natomiast w listach i zapiskach [było] widocznym, że myśl brała górę nad formą i swoich opracowań nie sprawdzała i nie poprawiała”[5].

Wanda słyszała też o sobie, że jest „pasożytem zgromadzenia”, fisią – cokolwiek to miało znaczyć. Uważała, iż jest nielubiana przez przełożoną. „Bolałam nad tym, a poskarżyć się nie miałam przed kim”[6] – pisała.

Boniszewska podzieliła los wielu mistyków niezrozumianych, a nawet karanych i odrzucanych przez kościelnych przełożonych, spowiedników, bliskich.

Ostrożność wobec osób przekonanych, iż doznają nadprzyrodzonych objawień jest konieczna do czasu rozeznania rzeczywistego pochodzenia ich stanów. Czy źródłem ich jest Bóg czy przeciwnie – zły, który zwodzi człowieka. W przypadku Wandy ostrożność była bardzo daleko idąca.

Ks. Tadeusz Makarewicz, który od 1932 r. wiedział o stygmatach Wandy, po raz pierwszy zobaczył je w styczniu 1935 r., kiedy przyjechał do Pryciun zaopatrzyć ją, poważnie chorą, w oleje święte. „W chwili przyjęcia Komunii św. otworzyły się moje ranki – pisała Wanda – na nogach, rękach i w bokach, ale nie krwawiły. Pomimo to, ksiądz udzielając, to spostrzegł i później dopytywał się, co to miało znaczyć, ale ja milczeniem odpowiadałam i rozpłakałam się, że ksiądz zobaczył i zrozumiał doskonale”[7]. Mimo to ks. Makarewicz w lipcu 1936 r. w liście do Wandy pisał: „Blizny twoje mogą być objawem chorobliwości, co dziś nauka dowodzi. Ale jeśli to sprawa Boża, to powiedz, na co Bóg to ujawnia? A gdy to Pan Bóg czyni jawnym, to czy po to, by ludzie Boże dzieła chorobliwie z bojaźni kryli? A czy to krycie jest aktem głębokiej pokory, czy pokornej pychy?”[8]. Od ks. Makarewicza o bliznach Wandy dowiedziała się przełożona generalna m. Konrada Iżycka-Herman, która przyjechała do Pryciun w sierpniu 1936. „Pokazałam wszystkie znaki, choć mi bardzo to kosztowało, ale złożyłam i to upokorzenie w Sercu Jezusa”. Cieszę się, że nie są krwawe, bo wówczas mogę być przy swoim rozumie (normalną)”[9] – pisała Wanda. Ojciec Ząbek twierdzi, że m. Iżycka nadal zachowywała sceptycyzm wobec przeżyć mistycznych Wandy, gdyż całe jej postępowanie „nie pokrywało się opisami świętych”, to znaczy nie odpowiadało ideałom wytworzonym w umysłach członkiń «Laboru»”[10]. To wyjaśnienie jakże jest prawdopodobne i nie dotyczy tylko historii Wandy – jakże często trudno uwierzyć, że zwykli ludzie, żyjący obok nas mogą być w takiej zażyłości z Bogiem, mogą nosić dane od Niego znaki.

Nie wiadomo czy z powodu chorób, na które Wanda zapadała, czy ekstaz i krwawienia stygmatów, które powodowały ogromne osłabienie, w 1936 r. Wandę badało pięciu lekarzy. Diagnozy się różniły[11]. Doktor Odyniec i doktor Kisiel stwierdzili gruźlicę, doktor Borodzicz uznała, iż pacjentka płuca ma zdrowe, a o diagnozie dwóch pozostałych lekarzy nic nie wiadomo. Prawdopodobnie nie były korzystne, bo Wandę w domu odsunięto od wspólnych posiłków, wspólnych modlitw i wspólnego spędzania czasu. W 1937 r. pisała: „Do wspólnego stołu nie miałam prawa przychodzić, niby dlatego, że gruźliczka, w kaplicy musiałam być oddaloną w najdalszym kącie, do Komunii św. musiałam przystępować jedna z ostatnich”. Co więcej, „jagody, które były uzbierane przez mnie były odrzucane, jabłko podniesione spod drzewa, wszystko to było zakażone laseczkami”, czyli jakoby prątkami gruźlicy. Wandzie z tego powodu nie było wolno też ucałować ręki przełożonej, kiedy ta przyjeżdżała z Wilna. „Ile cierpiałam, to tylko Bogu wiadomo, bo rozumiałam dobrze, że moja choroba jest nie udzielająca się”[12].

.Kilka lat później, już w czasie drugiej wojny światowej, dwukrotnie – 5 lutego i 4 marca 1943 r. – Wandę Boniszewską badał psychiatra Stanisław Hrynkiewicz. Za drugim razem, jak to ujął, była w  stanie „przyćmienia świadomości”, czyli zapewne w ekstazie. Hrynkiewicz z obserwacji Wandy wyciągnął trzy wnioski. Po pierwsze, uznał, że „badaną należy zaliczyć do kategorii osób o cechach psychopatii konstytucjonalnej”, co doprecyzował w języku niemieckim jako „abnorme Personlichkeit[13], co oznacza osobowość nienormalną. Przy takim sformułowaniu zapala się w głowie czerwona lampka, która blednie przy opisie z pierwszego badania, z 4 marca 1943 r., w którym Hrynkiewicz określił Wandę jako „osobę odbiegającą od normy”. Na pewno Boniszewska różniła się od wszystkich żyjących „snem ziemskim”, jak określała życie tu i teraz. Po drugie, Hrynkiewicz stwierdził, że „przyćmienie świadomości”, czyli ekstaza miała charakter „bardzo powierzchowny, przy zachowaniu wszystkich odruchów psychocielesnych i przy zachowanym kontakcie z otoczeniem”. Przekonała się o tym s. Barwicka, na której polecenie Wanda pogrążona w ekstazie wyciągnęła z szuflady, bez omyłki, potrzebny dokument. Po trzecie, stygmaty, które Hrynkiewicz określił jako „znamiona cielesnych zaburzeń skórnych” w jego ocenie wymagały dalszej oceny „ze względu na pewną ich afizjologiczność”[14]. Do dalszych obserwacji doktora Hrynkiewicza nie doszło, gdyż dwa lata później został rozstrzelany przez NKWD. Wanda natomiast po badaniu zapisała: „Samego badania nie pamiętam, ale potem znalazłam nogi i ręce pokłute, bolały przez dłuższy czas”[15]. Co ciekawe, przy okazji tego badania z dziennika Boniszewskiej dowiadujemy się o tym, iż doświadczała snu mistycznego, czyli snu, w którym Bóg komunikuje swój plan, wolę albo nadchodzące wydarzenia[16]. W taki stan zapadła przed badaniem przez Stanisława Hrynkiewicza 4 marca 1943 r.: „Wezwał mnie Jezus do siebie na rozmówkę, było to w innych godzinach niż zwykle, bo zdaje mi się między godziną dziesiątą trzydzieści, a dwunastą. Po tym śnie wiedziałam, że za parę godzin będę badaną i to w sposób nieprzyzwoity i bolesny”[17].

Na pewno na atmosferę wokół osoby Wandy w zgromadzeniu źle wpłynęło to, że informacje z jej notatek duchowych, które przekazywała ks. Makarewiczowi, przynajmniej raz, w 1938 r. dotarły do matki generalnej, a ta wykorzystała je w rozmowach z siostrami. W ten sposób to, co miało „być pod najściślejszym sekretem”, doszło „aż do Pryciun i nie tylko Pryciun, ale i do innych domów, jak Chylice, Warszawa, Kraków, bo z tamtych domów pisały do mnie siostry, że np. «Wandziu, jak ci nie wstyd pisać w swym dzienniczku, że byłaś od nas prześladowaną, wyśmianą, a teraz jeszcze dopisz, że jesteś naszym pasożytem i masz fisia»”[18]. Wanda mówiła Jezusowi z wyrzutem: „Miałam nakaz od Ciebie pisać wszystko szczerze, prawdę, a tu zarzut, że kłam”. Rozżalona zarzuciła pisanie dziennika i co więcej, dziennik zniszczyła. Dopiero trzy lata później, ponaglana przez ks. Czesława Barwickiego, i samego Jezusa, znów zaczęła prowadzić notatki.

Mimo wielu nieporozumień w 1942 r. Wanda Boniszewska została w Pryciunach przełożoną domu, jej zastępczynią zaś wspomniana s. Irena Barwicka, która po roku wróciła do Wilna. To był trudny czas. W czasie wojny Pryciuny przechodziły z rąk jednego okupanta w ręce drugiego – najpierw Rosjan, potem Niemców i znowu Rosjan. Dom sióstr od aniołów był miejscem schronienia dla ukrywających się kapłanów i zakonników. „Im większe było zagrożenie, tym więcej czasu s. Wanda spędzała przed Najświętszym Sakramentem”[19] – wspominał ukrywający się tu dolorysta ks. Sykstus Gajdel. Ona zaś pisała po wojnie: „Pryciuny w czasie masowych łapanek w większych miastach i okolicach służyły pomocą w wyrobieniu dowodów osobistych, na podstawie których można było swobodnie pracować na odludziu. (…) Wszyscy każdego dnia zbierali się w kaplicy i odprawiali specjalne modlitwy pokutne, leżąc krzyżem, na czele z księdzem kapelanem, błagając Boga o miłosierdzie dla nas i świata całego”[20].

– Wanda jako przełożona była dla sióstr dobra, spokojna, nie wybijała się specjalnie wymaganiami – mówi s. Barwicka.

Jednak we wspólnocie narastały nieporozumienia, w czym miały udział także siostry, które przyjeżdżały do Pryciun czasowo na wypoczynek czy rekolekcje. Zarzuty wydają się albo absurdalne, albo małostkowe, jak to, że jakoby przełożona powstrzymywała dwie siostry przed przyjęciem Komunii św., że w Pryciunach przedłużał się pobyt rodziny ks. Władysława Rusznickiego, że z ks. Barwickim łączyło Wandę jakoby coś więcej niż sprawy duchowe… Jezus uprzedzał: „Wandziu, gotuję ci czarę goryczy i proszę, abyś wychyliła – proszę, bo wolnej woli nie krępuję”. Wanda krzyczy: „Nie chcę”. I słyszy w odpowiedzi:. „Nie zrzucaj ciężaru krzyża”[21].

.W styczniu 1943 r. Boniszewska została wezwana przez przełożone do Wilna. Ponad dwa miesiące mieszkała w domu w Kalwarii. Opis Wandy budzi grozę. Trudno zrozumieć, co właściwie się działo. Była chora, miała czterdziestostopniową gorączkę, a kazano jej pracować. „– Pamiętaj, żebyś jutro była zupełnie zdrowa” – nakazała Wandzie przełożona domu w Kalwarii. „Jezu, czy słyszysz? Proszę mnie uzdrowić, mam krótko czasu do jutra rano. Mówiłam Mu dużo przez całą noc, modliłam się, płakałam aż do rana. Rano wcale wstać nie mogłam, bo miałam temperaturę 40,2°C, bolała mnie głowa i czułam się zaziębiona. Matka Przełożona mocno się gniewała na mnie, że jestem nieposłuszną i choruję. Postawiono mi bańki, ale te spowodowały omdlenie. (…) Przełożeni nie mogą rozumieć, każą mnie wstawać i spełniać dalej swój obowiązek. (…) Przez cały dzień trzymałam się na nogach, pełniąc obowiązki mi zlecone”[22]. Ale potem było tylko gorzej. Leżała w łóżku cztery dni. W tym czasie otrzymała od matki generalnej s. Adolfiny Gilewskiej na piśmie nakaz: nie chorować. „Wandziu kochana, jeżeli Bóg tego chce, to nakazuję Siostrze: 1) nie zapadać w swój stan niezwykły, 2) nie chorować na choroby niezwykłe, 3) starać się we wszystkim dostosować do normalnego trybu naszego życia, według ustaw świętych”[23]. Wanda pisze więc: „albo choroba moja jest nieposłuszną, albo Jezus uparty”[24]. Natomiast przełożona domu w Kalwarii uznała, że choroba Wandy jest dowodem na to, że nie działa w niej Bóg, gdyż „każda dusza obdarzona szczególnymi łaskami jest i musi być posłuszna, nawet na myśl przełożonych”[25].

Jak widać, przełożone uznały, że choroby, w tym przede wszystkim „choroba stygmatów” – bo tak ją określały – zależą od Wandy. Matka generalna groziła, że jeśli będzie „chorować na tę chorobę stygmatów” i dowiedzą się o tym obcy, i „jeszcze zaczęłyby ściągać pielgrzymki”, to wówczas tak Wandę schowa, że „żadna siostra się nie dowie”[26]. Wanda w komentarzu do słów matki generalnej napisała: „Duchu Święty, oświeć Matkę i mnie”[27].

Wanda Boniszewska nie miała wsparcia nawet rodzonej siostry, Urszuli, która również była przekonana, że Wanda może być zdrowa, a nie chce: „Wanda, ty wiesz, ty ostro odpowiesz przed Bogiem, bo możesz być zdrową, ale nie chcesz”[28] – mówiła Wandzie, gdy ta odwołana z przełożonej domu w Pryciunach w styczniu 1944 r. przyjechała na dwa miesiące do Wilna. Zamieszkała wówczas w prowadzonym przez zgromadzenie przy ul. Wiwulskiego przytułku dla starców, z Urszulą jako przełożoną. Nie była tu długo[29]. Z przytułku przeszła do założonej przez zgromadzenie spółdzielni rękodzielniczej „Saule”[30], gdzie robiła na drutach swetry, następnie zamieszkała w suterenie domu ks. Markiewicza, z niejaką panią Giedroyć. W marcu 1944 r., po przejściu frontu i zajęciu Wilna przez Rosjan, Wanda wróciła do Pryciun. Po ustaleniu nowych granic Polski chciała, w ramach repatriacji, wyjechać do kraju. „Chciałam jak najprędzej wyjechać do Polski, byłam jedną z pierwszych zapisaną na wyjazd”[31]. Ale została, bo jak twierdzi ks. Barwicki, takie było życzenie przełożonych. Tymczasem z materiałów zgromadzenia wynika, że zarząd pozostawił zakonnicom wolność wyboru – mogły zdecydować: zostać czy jechać. W sumie z Wilna wyjechały 54 siostry, 35 zostało, w tym Boniszewska[32]. „Najukochańszy w dalszym ciągu i przy pracy nie daje mi spokoju. Zajmuje mnie sobą często, bronię się, wymawiając, ze teraz nie mam czasu itp. Czym Najukochańszy mnie zajmuje? – najczęściej nieskończoną miłością w swym pragnieniu dusz, a we mnie rodzi się chęć i pragnienie cierpienia. Oświadcza swą miłość ku mnie, ale zawsze żąda ofiar. (…) Często muszę składać ofiarki za moje własne towarzyszki nie tylko po tej stronie, ale i po stronie Polski”[33] – pisała w liście do ks. Barwickiego w 1949 r. Kapłan ten rok wcześniej skazany na 25 lat więzienia za związki z Armią Krajową, siedział w łagrze na Syberii (wyszedł na wolność w 1956 roku). Boniszewska słała mu paczki i listy. Dodawała nadziei. Wiedziała, że wróci. Wanda w tym samym 1949 roku, w dniu swoich imienin 23 czerwca zapowiedziała, że za rok nie będą już ich obchodzić z powodu aresztowań, a dom w Pryciunach będzie zlikwidowany[34]. Wanda Boniszewska miała bowiem dar prorokowania. Ich treść notował ks. Barwicki, ale wymagają one teologicznej analizy, gdyż niektóre jej zapowiedzi, jak ta, że Wilno po wojnie będzie w Polsce, się nie sprawdziły. Ale aresztowanie swoje i innych sióstr oraz likwidację domu w Pryciunach Wanda przewidziała trafnie.

Kilka tygodni przed aresztowaniem jej stygmaty się zamknęły. Przestały krwawić.

Ewa K. Czaczkowska
Fragment książki „Mistyczki. Historie kobiet wybranych”, która ukazała się w wyd. Znak [LINK].

[1] Tamże, s. 106. [2] W. Boniszewska, Ukryta przed światem, dz. cyt., s. 167. [3] Tamże, s. 191. [4] Tj. na chłopczycę. [5] AZA, Dokumenty i rękopisy, 5. Opracowania o. Antoniego Ząbka SI, s. D II 5–5a/W.B., Próba opracowania życiorysu W.B. przez o. A.Z, b.d., mps, s. 1. [6] W. Boniszewska, Ukryta przed światem, dz. cyt., s. 184. [7] Tamże, s. 183 [8] Tamże, s. 163. [9] Tamże, s. 152, 153. [10] AZA, Dokumenty i rękopisy, 5. Opracowania o. Antoniego Ząbka SI, s. D II 5–5a/W.B., Próba opracowania życiorysu W.B. przez o. A.Z., b.d., mps, s. 72. [11] W. Boniszewska, Ukryta przed światem, dz. cyt., s. 188. [12] W. Boniszewska, Ukryta przed światem, dz. cyt., s. 191. [13] AZA, Dokumenty i rękopisy, Zaświadczenia lekarskie. s. D II 1c/W.B. Dr S. Hrynkiewicz, Zaświadczenie lekarskie z dnia 4 III 1943, s. 2. [14] AZA, Dokumenty i rękopisy, Zaświadczenia lekarskie. s. D II 1c/W.B. Dr S. Hrynkiewicz, Zaświadczenie lekarskie z dnia 30 III 1943. [15] W. Boniszewska, Ukryta przed światem, dz. cyt., s. 294. [16] R. di Muro, Sen mistyczny, w: Chrześcijańskie fenomeny mistyczne, dz. cyt., s. 112–113. [17] Tamże, s. 293. [18] Tamże, s. 195. [19] M. Cichoń, Świadek milczący, dz. cyt., s. 32. [20] Tamże, s. 33. [21] W. Boniszewska, Ukryta przed światem, dz. cyt., s. 282. [22] Tamże, s. 284,285. [23] Tamże, przypis 137, s. 286. [24] Tamże, s. 282. [25] Tamże, s. 286. [26] Tamże, s. 314. [27] Tamże. [28] Tamże, s. 313. [29] AZA, Dokumenty i rękopisy, s. D II 1–1c/W.B., Notatki biograficzne własne lub spisane na podstawie relacji s. Wandy, „Po wyjściu z Przytułku” do powrotu do Pryciun, rks, k. 1–3. [30] J. Markowska, Rys dziejów Zgromadzenia Sióstr od Aniołów, dz. cyt., s. 8. W 1941 r. władze litewskie rozwiązały Towarzystwo Filantropijno-Oświatowe „Labor”, dlatego siostry założyły spółdzielnię rękodzielniczą. [31] AZA, Dokumenty i rękopisy, s. D II 1–1c/W.B., Notatki biograficzne własne lub spisane na podstawie relacji s. Wandy, „Po wyjściu z Przytułku” do powrotu do Pryciun, rks, k. 3. [32] I. Lewandowska, Działalność sióstr od aniołów w Polsce w latach 1945–1980, Warszawa 2012, s. 12. [33] AZA, Dokumenty i rękopisy, 4. Opracowania ks. Czesława Barwickiego, s. D II 4–4ł/W.B., Konwalia leśna [1984], mps ze zdjęciami, s. 337. [34] J. Pryszmont, Ukryta stygmatyczka, dz. cyt., s. 42.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 21 grudnia 2019