Jacek SARYUSZ-WOLSKI: To Polska ma rację w sprawie migracji

To Polska ma rację w sprawie migracji

Photo of Jacek SARYUSZ-WOLSKI

Jacek SARYUSZ-WOLSKI

Pierwszy polski minister ds. europejskich, architekt i negocjator przystąpienia Polski do UE, wiceprzewodniczący PE oraz szef jego Komisji Spraw Zagranicznych. Działacz „Solidarności”. Doktor ekonomii. Założyciel Urzędu Integracji Europejskiej, Kolegium Europejskiego i Instytutu Unii Europejskiej w Collegium Civitas w Warszawie.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Cztery lata po apogeum kryzysu migracyjnego w Europie zagadnienie przepływów ludności na Stary Kontynent nie traci na swojej aktualności. Jak pokazuje sondaż niemieckiej Fundacji TUI, migracja jest jednym z trzech najważniejszych tematów dla młodego pokolenia Europejczyków (obok ekologii i polityki gospodarczej) – pisze Jacek SARYUSZ-WOLSKI

Na wstępie należy zaznaczyć, że w Europie istnieje obecnie całkowicie fałszywy obraz migracji, zarówno w krajach południowych, jak i krajach zachodnich, a także częściowo w Europie Środkowo-Wschodniej. Obraz ten całkowicie pomija migrację z kierunku wschodniego. Jednym z głównych powodów błędnego jej postrzegania jest mieszanie definicji uchodźców i migrantów. Zatarcie różnic między nimi dokonywane jest celowo w złych intencjach.

Aby zilustrować zagadnienie migracji, ograniczę się do analizy przepływów przez Morze Śródziemne, przedstawiając perspektywę praktyczną, makrospołeczną i polityczną w opozycji do podejścia indywidualistycznego. Indywidualne reakcje na cierpienia uchodźców są moralne i chwalebne. Jeśli jednak zostają celowo zmanipulowane i przeniesione na poziom masowych przepływów migracyjnych, prowadzą do nieszczęścia i ludzkich katastrof. Dosłowne przeniesienie indywidualistycznej perspektywy humanitarnej na płaszczyznę polityk poszczególnych państw i Unii Europejskiej wobec masowej migracji jest błędne.

Wprowadzony tymczasowo i wyjątkowo, w ramach przeciwdziałania kryzysowi migracyjnemu, mechanizm przymusowej relokacji tak zwanych uchodźców okazał się nierealistyczny i nieskuteczny. Jego wygaśnięcie udowadnia, że takie rozwiązanie, pozbawione poparcia ogółu krajów członkowskich Unii Europejskiej i pozbawione podstawy prawnej w traktatach, nie przynosi pożądanych rezultatów.

Fakty są następujące: trasa środkowo-śródziemnomorska, która otworzyła się po zamknięciu szlaku grecko-bałkańskiego, to 98 proc. migrantów, 2 proc. „uchodźców” z Erytrei i Syrii, jedynych dwóch krajów ogarniętych wojną. Konwencja genewska stanowi, że status uchodźcy przysługuje uciekinierowi tylko w pierwszym kraju pobytu, natychmiast po opuszczeniu kraju, w którym jest on zagrożony. Tak więc Syryjczycy przebywający w obozach w Grecji uchodźcami już nie są – opuszczając Turcję, ten status stracili. Uciekinierzy z krajów afrykańskich, przechodząc przez Libię, nie są już uchodźcami we Włoszech, lecz jedynie migrantami.

Nawet jeśli wprowadzono by korektę w prawie międzynarodowym, rozszerzając definicję uchodźcy na wszystkie kraje, do których przybywa osoba pochodząca z rozdartego wojną kraju, to nadal status ten posiadałoby jedynie 2 proc. osób przybywających do Europy w ramach środkowo-południowych przepływów migracyjnych.

Pod względem wielkości globalnych Europa Zachodnia przyjęła łącznie około 1,7 mln migrantów. Sama Polska przyjęła 2 mln osób, wliczając Ukraińców dotkniętych wojną domową na wschodzie i południu ich kraju, co oznacza, że ​​Polska przyjęła w sumie więcej niż pozostałe kraje UE razem wzięte. Nikt nie wydaje się skłonny uznać tego faktu. Dlaczego?

Migracja jest zjawiskiem, które należy rozpatrywać w sposób holistyczny, a nie asymetryczny, selektywny i stronniczy. Jeśli podejdziemy do zagadnienia z perspektywy etycznej i chrześcijańskiej, gdzie najwyższą wartością jest życie ludzkie, to powinniśmy za wszelką cenę dążyć do ratowania ludzkich istnień, minimalizując liczbę śmiertelnych wypadków. Wtedy rozwiązanie kryzysu migracyjnego, podczas którego tysiące giną na Morzu Śródziemnym, jest oczywiste: powstrzymać masową migrację i pomagać na miejscu.

Odgórny mechanizm relokacji nie jest odpowiedzią. Przypomina narzuconą relokację ludności Związku Sowieckiego w czasach stalinowskich, ponadto gdyby zadziałał, stanowiłby rodzaj zaproszenia dla kolejnych fal migracyjnych.

Status uchodźcy posiadałoby jedynie 2 proc. osób przybywających do Europy w ramach środkowo-południowych przepływów migracyjnych.

Analiza okoliczności masowej migracji, zarówno po stronie krajów, z których ona pochodzi, jak i Unii Europejskiej, jest konieczna dla znalezienia właściwych i trwałych rozwiązań kryzysu migracyjnego.

Powody stojące za niemiecką Willkommenspolitik – polityką otwartych drzwi – nawet jeśli godne pochwały w przypadku indywidualnych idealistycznych reakcji, motywowanych chrześcijańsko i humanitarnie, miały globalnie charakter emocjonalny i ekonomiczny.

Po pierwsze, społeczeństwa zachodniej Europy mają głęboko zakorzenione poczucie winy i chęć jej odkupienia w odpowiedzi na swą historię kolonialną lub w przypadku Niemiec, dodatkowo, sprawstwo Holokaustu.

Po drugie, polityka otwartych drzwi opierała się na rachubach demograficznych w związku ze starzeniem się społeczeństw europejskich i była błędnie traktowana jako substytut właściwej polityki demograficznej i pronatalistycznej, ukierunkowanej na wsparcie rodzin.

Ponadto szacunki kosztów ekonomicznych, społecznych i psychologicznych masowego napływu migrantów były zaniżone i błędne. Polityka dążenia do zapewnienia taniej siły roboczej dla wzrostu gospodarczego, oparta na chciwości i konsumpcjonizmie współczesnych społeczeństw Europy Zachodniej, cynicznie lekceważy i pomija koszty społeczne w postaci konfliktów i niepokojów społecznych, które masowa migracja wywołuje. Kardynał Robert Sarah porównuje współczesne masowe przepływy migracyjne do Europy do nowej formy niewolnictwa.

W krótkim okresie migracja może powodować spadek płac dla pozostałej części siły roboczej i tworzyć społeczne i socjologiczne skutki w postaci wrogości i odrzucenia imigrantów, które oczywiście mogą być potępione z etycznego punktu widzenia, ale stanowią obiektywnie zjawisko społeczne. W dłuższej perspektywie pozytywny wpływ migracji na gospodarkę jest bardzo ograniczony, ponieważ sama zdolność absorpcji i integracji imigrantów jest ograniczona. Nie ma czegoś takiego jak nieograniczona zdolność społeczeństwa do przyjmowania migrantów.

Migracja destabilizuje także społeczeństwa przyjmujące masową imigrację. Kiedy migracja przekracza granice zdolności absorpcyjnej społeczeństw przyjmujących, może prowadzić do niepokojów społecznych, tworzyć warunki dla patologii społecznych, takich jak przestępczość i terroryzm, oraz ograniczać asymilację lub integrację w społecznościach przyjmujących.

Zbyt duża i zbyt szybka migracja wywołuje koszty społeczne przekraczające zdecydowanie oczekiwane korzyści ekonomiczne. Dlatego argument, że jest to korzystne ekonomicznie – nie daje się obronić. Ludzie są przywiązani do ustalonych społeczności, wartości, tradycji, a jeśli są zagrożeni, niszczy to podstawy solidarności w tych społeczeństwach. Tolerancja ludzi na zmiany społeczne ma swe naturalne ograniczenia w skali długości życia jednego człowieka. Coś, co wydarza się na przestrzeni wieków, nie może być dokonane w ciągu kilku lat.

Po trzecie, istnieje w Europie Zachodniej motywacja pochodząca z lewicowo-liberalnej marksistowskiej ideologii, by sprowokować masową migrację w celu osłabienia tradycyjnych społeczności narodowych i zastąpienia ich przez społeczeństwo wielokulturowe. Ojciec założyciel dzisiejszej Unii Europejskiej, Robert Schuman, mówił: „Europa będzie chrześcijańska albo nie będzie jej wcale” – nie możemy stracić naszej tożsamości, ponieważ wtedy staniemy się jedynie przedsionkiem Afryki czy Azji. Mówi o tym również pochodzący z Afryki kardynał Robert Sarah: „Jeśli Zachód będzie nadal szedł tą ciemną drogą, to istnieje wielkie ryzyko, że z powodu braku urodzeń zniknie, zalany przez cudzoziemców, tak jak na Rzym najechali barbarzyńcy”.

Co bardzo istotne, migracja jest również szkodliwa dla samych migrantów i społeczeństw, z których pochodzą. Zubaża biedne kraje i ich kapitał ludzki, pozbawiając je najbardziej energicznych jednostek, które są niezbędne na miejscu do walki o lepszą przyszłość, rozwój i odbudowę tych krajów. Ci, którzy zostają na miejscu, często kobiety i dzieci, są słabi i pozostawieni sami sobie, jak mówił Antoine Chbeir, biskup Latakii w Syrii, prosząc, by jego rodaków nie zapraszać, bo są potrzebni na miejscu.

Migracja jest niebezpieczna także dla migrantów jako jednostek. Jeśli życie jest najwyższą wartością, jak sugeruje etyka chrześcijańska, to w sposób oczywisty im mniejszy przepływ migracyjny przez morze, tym więcej uratowanych istnień ludzkich. Masowa migracja powoduje śmierć w drodze, co w nadmiernie uproszczony sposób można zreasumować: masowa migracja zabija. W tym względzie dobre intencje, ale sprowadzone do uproszczonego indywidualistycznego podejścia są katastrofalne i przynoszą odwrotne do zamierzonych skutki.

Obecnie w Europie nadszedł czas na merytoryczną i rzeczową, a nie impulsywną i emocjonalną, jak dotychczas, debatę na temat wyzwań wynikających z presji migracyjnej. Jej celem powinno być znalezienie rozwiązań najlepszych zarówno dla migrantów, jak i społeczeństw europejskich poprzez zapobieganie masowej, nielegalnej, nieludzkiej i szkodliwej migracji.

W celu zapobiegania masowej migracji należy najpierw przeciwdziałać jej podstawowym przyczynom, co oznacza powstrzymanie wojen i zaradzenie ubóstwu w krajach pochodzenia presji migracyjnej.

Gdyby Unia Europejska była otoczona przez pokojowe i stabilnie rozwijające się kraje, nie nastąpiłby kryzys migracyjny. Tumult geopolityczny w naszym południowym sąsiedztwie wynika ze sztucznych granic na Bliskim Wschodzie, ustanowionych na mocy brytyjsko-francuskiego paktu Sykes-Picot, powstałych w wyniku I wojny światowej. W rezultacie granice krajów Bliskiego Wschodu były wytyczane za pomocą linii prostych, bez poszanowania społeczności etnicznych i religijnych, zgodnie z ideologią divide et impera. Dziś na Bliskim Wschodzie istnieje ryzyko próżni pozostawionej przez Stany Zjednoczone i UE, która jest nieobecna i nie chce się angażować. Ta próżnia zostaje wypełniona przez reżim al-Asada oraz rosyjską i irańską interwencję wojskową, podsycającą migrację i prowadzącą do destabilizacji Unii Europejskiej. Dlatego potrzebujemy aktywnej europejskiej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, która jest obecnie bierna i uśpiona.

Walka z przyczynami migracji i z ubóstwem powinna być przede wszystkim oparta na udzielaniu pomocy na miejscu, która jest szacowana na 10 razy tańszą, bardziej skuteczną, ratującą życie i bardziej ludzką. Ekonomia rozwoju dostarcza szczegółowych odpowiedzi na temat tego, jak zapewnić konkretną pomoc w odbudowie stabilności i gospodarki na miejscu. Migracja nie jest rozwiązaniem problemów rozwojowych i ubóstwa na całym świecie. Chrześcijańskie nauczanie o przyjmowaniu, karmieniu i myciu nóg biednym powinno dziś przyjąć postać pomocy na miejscu, a nie prowokować niekontrolowane przepływy masowej migracji, raniąc i zabijając wielu oraz szkodząc stronie przyjmującej.

UE powinna chronić swoje granice zewnętrzne właśnie dlatego, że polityka otwartych granic spowodowała śmierć, ból, krzywdę i destabilizację.

.Kraje Unii Europejskiej muszą powstrzymać się od składania fałszywych świadectw, dawania fałszywej nadziei, mówienia, że są w stanie przyjąć miliony – ponieważ to kłamstwo. Muszą szczerze wyznać prawdę i zapobiegać masowej, prowokowanej migracji, często opartej na zorganizowanej przestępczości.

To Polska ma rację w sprawie migracji.

Jacek Saryusz-Wolski

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 19 maja 2019