James A. MILLWARD: Jak Chińczycy zmanipulowali postrzeganie historii

Jak Chińczycy zmanipulowali postrzeganie historii

Photo of James A. MILLWARD

James A. MILLWARD

Sinolog z Georgetown University. O Chinach pisze dla „The Guardian”, „The Washington Post”, „The New York Times”. Autor m.in. „Eurasian Crossroads: a History of Xinjiang”.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Powinniśmy przestać traktować Chiny jako politycznie ciągły byt liczący tysiące lat. ChRL właśnie obchodziła swoje siedemdziesiąte urodziny, fałszywa jest nacjonalistyczna narracja o chińskiej ciągłości politycznej – pisze James A. MILLWARD

W ciągu ostatnich 60 lat zaledwie garstka tekstów ukształtowała sposób, w jaki myślimy o Chinach. John King Fairbank (1907–1991), uważany za ojca nowoczesnych chińskich studiów historycznych na Zachodzie w okresie powojennym, wydał w 1958 roku East Asia: The Great Tradition wraz ze swoimi kolegami z Harvardu, Edwinem Reischauerem i Albertem Craigiem. Ten podręcznik (który obejmował również historię Japonii, Korei i Wietnamu) przedstawiał historię Azji Wschodniej jako serię chińskich „dynastii” (a nie odrębnych imperiów lub królestw) i promował ideę, że sprawy zagraniczne w tym regionie były prowadzone poprzez sinocentryczny „system danin”. Czymże dziś jest prawdziwa historia Chin?

Gdy Czerwona Gwardia podczas rewolucji kulturalnej dokonała spustoszenia w tej wielkiej tradycji, nowe wydanie podręcznika ukazało się pod rozszerzonym tytułem East Asia: tradition and transformation, pomagając w ten sposób ugruntować dialektyczne podejście do tradycji i nowoczesności w badaniach nad najnowszą historią Chin. Fairbank utrzymał swój ogólny paradygmat, włączając jednocześnie nowsze badania do swojej książki China: A New History (1992), która ukazywała się w nowych wydaniach aż do 2006 r. Merle Goldman dodał do niej materiały o epoce Mao już po śmierci Fairbanka. Podczas gdy specjaliści w dziedzinie historii Chin w większości poszli do przodu, w przypadku osób z wyżu demograficznego i wielu milenialsów, którzy uczęszczali na zajęcia z historii Chin na uniwersytecie – a jest to grupa obejmująca wielu dzisiejszych decydentów, dziennikarzy i politologów – wpływ Fairbanka jest duży.

Zmieszczenie w jednej książce całej chińskiej przeszłości, a tym bardziej całej Azji Wschodniej jest trudne, więc powstała jednotomowa historia „nowoczesnych Chin”. Oczywiście umiejscowienie pojawienia się „nowoczesności” (pojęcia zwykle wywodzącego się z doświadczeń europejskich) w Chinach jest problematyczne. Japońscy sinolodzy ze szkoły Kioto uważali, że azjatycka nowoczesność zaczęła się we wczesnym okresie dynastii Song (960–1279); dla Chińskiej Partii Komunistycznej (KPCh) nowoczesne Chiny zaczynają się od wojny opiumowej (1839–1842), wraz z przybyciem zachodnich imperialistycznych kanonierek. Sam Fairbank przyjął podobną periodyzację w swojej pracy z 1986 roku, The Great Chinese Revolution, 1800–1985. Wiele kursów historii „współczesnych Chin” poszło w jego ślady, choć periodyzacja od XIX w. przedkłada kontakty europejskie nad rozwój lokalny i otwiera historię w momencie upadku imperium Qing – ignorując jego ekonomiczny rozkwit i ogromną ekspansję w XVII i XVIII w.

Najbardziej niepokoi jednak to, że podręczniki do nauki o „nowoczesnych Chinach” – jak większość historii Chin skierowanych do szerokiego grona czytelników – zawierają również niezbadaną i problematyczną koncepcję samych „Chin”. Historia polityczna kontynentalnej Azji Wschodniej obejmuje wiele królestw; niektóre z nich, ale nie wszystkie, są obecnie uznawane za część historii „Chin”. Ich władcy pochodzili z różnych grup etnicznych i mówili różnymi językami. Ich państwa zajmowały wiele różnych obszarów na terenie dzisiejszej Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL), często równolegle z innymi państwami. Dramat ten nie różni się zbytnio od tego, który rozgrywał się przez ostatnie 2500 lat istnienia monarchii i imperiów w Europie.

Ponieważ w XX wieku Komunistyczna Partia Chin zdołała opanować wielkie terytorium, podczas gdy Europa składa się obecnie z odrębnych państw, mówimy teraz o „Chinach” jak o jednym podmiocie politycznym z „pięcioma tysiącami lat historii” i postrzegamy „współczesne Chiny” jako immanentną część parady „chińskich” dynastii: imperialną poczwarkę, z której Chińska Republika Ludowa, państwo partyjne KPCh, rozwinęła się jak motyl po tysiącletnich rewoltach.

Nowa książka Mühlhahna Making China Modern, która stała się dla mnie pretekstem do napisania tego artykułu i którą chciałbym wykorzystać jako przykład tego, dlaczego potrzebujemy nowego podejścia do edukacji o Chinach, nie odbiega od rozumienia współczesnych Chin jako powtórzenia poprzednich badaczy. W tej książce jednak wiele trzeba docenić. Choć jest obszerna, czyta się ją szybko. Mühlhahn zatrzymuje się w podsumowaniach rozdziałów i wnioskach, by podkreślić swoje argumenty, ale poza tym prędko maszeruje przez okres Qing, erę rewolucji, okres maoizmu oraz reform od końca lat 70. Zatrzymuje się tuż przed drastyczną recentralizacją i personalizacją władzy przez Xi Jinpinga w 2018 roku. Pod koniec Mühlhahn stwierdza, że Deng Xiaoping poprzez „formalne zasady i nieformalne normy” zinstytucjonalizował limity kadencyjne dla najwyższych przywódców Chin, a „strongman politics została zakończona” wraz ze śmiercią Denga. Większość badaczy Chin powiedziałaby to samo. Oczywiście wszyscy się mylili. Xi w końcu zrzekł się limitów kadencyjnych w 2018 roku. To niefortunne, ale zrozumiałe, że książka kończy się tuż przed tym drastycznym powrotem do autorytarnych rządów jednoosobowych.

Mühlhahn wybiera „instytucje” jako swój lejtmotyw. Wybór ten, choć nie jest oryginalny, odpowiada jego celowi – pozwala mu połączyć dawne państwa chińskie z ChRL, jak na przykład wtedy, gdy porównuje dzisiejszy ogólnokrajowy egzamin gaokao do egzaminów służby cywilnej, które pozwały obsadzać wyższe szczeble cesarskiej biurokracji. (Cynik mógłby zauważyć inną ciągłość: tak jak dawne elity omijały tradycyjny system egzaminów, kupując oficjalne stanowiska, tak dziś bogaci Chińczycy całkowicie rezygnują z gaokao, wysyłając swoje dzieci do prywatnych szkół i zagranicznych uczelni). Skupienie się na instytucjach pomaga również powiązać Nową Politykę z końca panowania Qing z państwem rozwojowym Guomindang (GMD, Chińska Partia Nacjonalistyczna, główna partia polityczna w Republice Chińskiej; była to dominująca partia w Chinach podczas ery republikańskiej w latach 1928–1949, kiedy to większość chińskiego kontynentu znajdowała się pod jej kontrolą) oraz z bardziej rewolucyjną transformacją państwa i społeczeństwa w ChRL w jedno kontinuum.

Mühlhahn przekracza w ten sposób polityczne granice rewolucji 1912 i 1949 roku, które zbyt często były traktowane jako absolutne linie podziału. Mocno argumentuje, że pod rządami obu leninowskich partii, Chińskiej Partii Nacjonalistycznej i Komunistycznej Partii Chin, instytucje rządzące i tożsamość narodowa stawały się coraz bardziej zmilitaryzowane, o czym przypomniałem sobie, obserwując w październiku 2019 r. fetyszystyczny pokaz broni masowego rażenia przez partię-państwo ChRL podczas parady wojskowej świętującej 70. rocznicę jej założenia. Mühlhahn zwraca również uwagę na takie instytucje ChRL jak hukou (rejestracja gospodarstwa domowego, kontrolująca migrację wewnętrzną) i danwei (miejsce pracy, zamieszkania i najniższa jednostka administracyjna w miastach ChRL). Te urządzenia administracyjne łatwo pominąć w ogólnym badaniu tego rodzaju, ale głęboko ukształtowały one życie jednostek i chińską gospodarkę.

Książka ma też inne godne uwagi zalety. Mühlhahn jest profesorem w Berlinie i poświęca wiele uwagi niemieckiej aktywności w XIX-wiecznych Chinach – tematowi pomijanemu w anglojęzycznych historiach Chin, które kładą nacisk na brytyjski imperializm. W większym stopniu niż poprzednie badania uwzględnia środowisko naturalne, zarówno w odniesieniu do dawnych interakcji człowieka z naturą, jak i w odniesieniu do nadchodzącego kryzysu zrównoważonego rozwoju Chin. Zapoznanie się Mühlhahna z najnowszymi badaniami, zwłaszcza dotyczącymi XX i XXI wieku, skłoniło go do jednoznacznego potępienia maoistowskich okrucieństw z czasów reformy rolnej, antyprawicowego ruchu lat 50., wielkiego skoku naprzód (1958–1962) i rewolucji kulturalnej 1966–1976 – wydarzeń, które zachodnie relacje niegdyś spowijał rewolucyjny romantyzm.

Są w tej książce jednak błędy i zaniedbania. Nie są to jej wielkie wady, ale wynikają one z tego, jak cała dziedzina podchodzi do historii Chin, zwłaszcza w książkach skierowanych do szerokiego grona czytelników.

Kobiety w nowoczesnych Chinach

Kwestie dotyczące kobiet pojawiają się w pracy Mühlhahna sporadycznie, na przykład reforma małżeństwa i polityka jednego dziecka czy krótka wzmianka w kontekście Nowej Polityki późnej dynastii Qing. Qiu Jin (1875–1907), rewolucyjna „kobieta rycerz”, się nie pojawia. Pomiędzy cesarzową Cixi rozpoczynającą Nową Politykę w 1901 r. a Jiang Qing rozpoczynającą rewolucję kulturalną w 1965 r. pojawia się niewiele kobiet. Wybitna intelektualistka Ding Ling zasługuje na wzmiankę za swoją romantyczną opowieść z 1928 roku Dziennik panny Zofii, a nie za feministyczne potępienie patriarchalnych norm utrwalanych przez chińskich komunistów w ich bazie w Yan’an. Publikując swoje Myśli o 8 marca (ang. Thoughts on March 8) w 1942 roku, Ding Ling zasłużyła na „sprostowanie” ze strony Mao Zedonga. Pomimo jej późniejszych wylewnych wyrazów lojalności została ukarana za błąd polegający na myśleniu, że partia toleruje konstruktywną krytykę.

Kobiety w Chinach nie były jedynie przedmiotem historii społecznej; odgrywały one rolę w rozwoju politycznym i gospodarczym. Tani Barlow, Dorothy Ko, Gail Hershatter, Emily Honig, Hu Ying, Joan Judge, Susan Mann pokazały, w jaki sposób kobiety utrwalały chińskie elity naukowe i handlowe oraz podtrzymywały gospodarkę krajową, rolną i protoprzemysłową. Ich praca nieproporcjonalnie wspomagała chińską industrializację, a debaty na temat „nowoczesności” i zdrowia „narodu chińskiego” obracały się wokół obrazu kobiety.

Chiny imperialne i postimperialne

Inną kwestią jest zaniedbanie przez Mühlhahna dynastii Qing jako państwa imperialnego i ChRL jako państwa postimperialnego. Sam pracowałem nad okresem Qing, więc jestem sceptyczny w stosunku do opisu Mühlhahna tego imperium. Niemniej jednak krytykuję tutaj to, jak Mühlhahn traktuje imperium Qing i jego spuściznę, właśnie dlatego, że nie jest on odosobniony w swojej interpretacji, ale odruchowo powtarza twierdzenia sięgające Fairbanka i nacjonalistycznych chińskich narracji przed nim.

Weźmy pod uwagę takie zdanie o XVIII wieku: „Okres późnej dynastii Qing był czasem pokoju i porządku społecznego, materialnego splendoru, kulturowego wyrafinowania, postępu technologicznego i ciągłej ekspansji terytorialnej”. Stwierdzenie to jest w gruncie rzeczy prawdziwe i zawiera pozytywne spojrzenie na Qing, wynikające z tego, że w latach 80. po raz pierwszy zostały dla badaczy otwarte archiwa. Zwróćmy jednak uwagę na rażącą sprzeczność. Jak późny Qing mógł być „czasem pokoju” i zarazem okresem „ciągłej ekspansji terytorialnej”? To, że uczony mógł napisać coś takiego, świadczy o czymś innym: o apologii lub po prostu zaniedbaniu imperializmu Qing i ChRL.

Wielu chińskich historyków piszących po angielsku używa eufemistycznego słownictwa, które zaciemnia fakt, że imperium Qing i państwo ChRL po nim zostały zbudowane siłą militarną lub groźbą jej użycia. Na nowo zdobytych przez Qing terytoriach kolonializm osadników Han podążał wszędzie tam, gdzie ze względów środowiskowych było możliwe rolnictwo (a czasem tam, gdzie nie było możliwe); wzór ten powtórzył się w ChRL. W odniesieniu do tych terytoriów historycy często używają słowa „zjednoczenie” zamiast „podbój” i mówią o „zjednoczeniu” miejsc, które nigdy wcześniej nie były częścią państwa chcącego je „zjednoczyć”. Mühlhahn mówi nawet o „odzyskaniu Tajwanu w 1683 roku”, choć wcześniej żadne państwo z siedzibą w Chinach – nawet dynastia cesarska – nie władało tą wyspą.

Sam jestem winny podobnego eufemizmu: w 1996 roku zasugerowałem, by przyjąć „studia nad granicami” jako rubrykę do badania nowo podbitych terytoriów cesarstwa Qing na obrzeżach Chin dynastii Ming. Proponując „granice” i unikając takich terminów jak „kolonia”, przyjmowałem perspektywę i słownictwo ośrodka badawczego w Chińskiej Akademii Nauk Społecznych, z którym współpracowałem.

Oprócz przyjęcia terminologii ChRL w podejściu tym pojmuje się cesarską ekspansję Qing na inne sposoby. W sposób przypominający to, jak kiedyś historycy przedstawiali europejską ekspansję na amerykańskim zachodzie, Mühlhahn pisze o chińskich „zagrodnikach” i „osadnikach”, którzy oczyszczali i zagarniali „regiony wzdłuż granic” Syczuanu, Yunnanu, Kuejczou, Tajwanu, Mandżurii, Tybetu i Azji Środkowej. To, co w innym kontekście moglibyśmy nazwać ekspansją osadników-kolonistów, tutaj jest wpisane w „wewnętrzną migrację” na „otwarte tereny przygraniczne”. Po pierwsze, jak te miejsca mogą być „wewnętrzne”, skoro nie były jeszcze lub dopiero niedawno znalazły się pod kontrolą państwa?

Implikacją tego jest normalizacja ahistorycznego twierdzenia KPCh, że całe terytorium znajdujące się obecnie pod jej kontrolą zawsze było „Chinami”. Po drugie, miejsca te nie były „otwarte” ani też nie były „dziką przyrodą” w większym stopniu niż prekolumbijskie Ameryki. Byli tam już ludzie przed podbojem Qing i chińskim osadnictwem, oczywiście w miastach Tybetu i południowego Xinjiangu, ale także w dolinach i górach Syczuanu, Tajwanu, Yunnanu i Kuejczou oraz na równinach Mongolii, północnego Xinjiangu, Tybetu i Mandżurii.

W wielu przypadkach osadnicy Han wypierają nie-Chińczyków, którzy następnie karczują lasy i orzą pastwiska pod uprawy. Ta wczesnonowożytna ekspansja chińskich osadników wspierana przez siły wojskowe Qing była podobna do ekspansji Europejczyków w obu Amerykach lub Rosjan na Syberii. To przemieszczenie nie powinno być pomijane. Fakt, że Chińczycy, podobnie jak Europejczycy, uczestniczyli w masowej migracji kontynentalnej, wywierając podobny wpływ na ekosystemy i kultury tubylcze, powinien być kluczowym spostrzeżeniem wczesnonowożytnej historii świata.

Założona w 1636 r. (a nie w 1644 r., jak pisze Mühlhahn) dynastia Qing rozpoczęła ponad stuletnią ekspansję imperialną, zarówno za pomocą środków militarnych, jak i dyplomatycznych. Armie Qing, składające się z Mandżurów, Mongołów i innych kawalerzystów z Azji Wewnętrznej, wraz z rosnącą liczbą Chińczyków stopniowo opanowały Tajwan, Mongolię, Xinjiang i Tybet. Ich głównymi przeciwnikami na południu były pozostałości po Mingach, których Qing pozbył się z Chin i Tajwanu w ciągu niespełna czterdziestu lat. Na zachodzie Qing walczył dwa razy dłużej z konfederacją mongolską Dżungarii, dążąc do dominacji w Mongolii, Xinjiangu i Tybecie. Rywalizacja Qing z Dżungarami była epicką, trwającą osiem dekad gorącą i zimną wojną, geopolityczną walką o dziedzictwo Czyngis-chana i rolę buddyzmu tybetańskiego, wiary, którą wyznawali zarówno Mongołowie, jak i Tybetańczycy. To właśnie w trakcie tych wojen dojrzewało fiskalno-militarne państwo Qing, zdobywając przy tym terytorium, które obecnie stanowi jedną trzecią ChRL. Jest to główny powód, dla którego dwudziestowieczne republiki chińskie rościły sobie prawo do zwierzchnictwa nad Tybetem, Xinjiangiem i zewnętrzną oraz wewnętrzną Mongolią. Jednak nazwa „Dżungar” nie pojawia się ani razu w książce Mühlhahna, a do ekspansji Qing w Azji Wewnętrznej nawiązuje on jedynie pośrednio.

Mit pokoju

Zamiast tego Mühlhahn na nowo roztacza mit konfucjańskiego pokoju. „W XVIII wieku – pisze – duże regiony Azji Wschodniej, z Chinami w centrum, doświadczyły długiej epoki pokoju i dobrobytu, na fundamentach porządku trybutarno-handlowego, gdy Europę mniej lub bardziej nieustannie pochłaniały wojny i zawieruchy”. W latach 60. XX wieku, kiedy John King Fairbank po raz pierwszy zaproponował swój model „tradycyjnych chińskich stosunków zagranicznych” opartych na „systemie trybutarnym”, nie miał do dyspozycji dużego zasobu archiwalnej literatury wtórnej na temat imperium Qing w Azji Wewnętrznej. Dziś jednak nie ma powodu, by wywlekać obalone pojęcie „systemu trybutarnego”. „Trybutarny” status był na ogół fikcją; do handlu z Qingami nie trzeba było mieć statusu „trybutarnego”; to nie sinocentryczne „Chiny”, lecz pluralistyczna kulturowo elita rządząca Mandżurią zajmowała ideologiczne centrum imperium. I co najważniejsze, XVIII wiek był w Azji Wschodniej czasem wojny, a nie pokoju – oprócz podbojów w Azji Wewnętrznej cesarz Qianlong (bezskutecznie) najechał Wietnam i Birmę, stłumił wielką rebelię na Tajwanie i stoczył dwie wojny w celu odparcia nepalskich najazdów na Tybet – a to tylko kilka z „dziesięciu wielkich kampanii”, którymi chwalił się cesarz.

Fałszywość modelu „systemu trybutarnego” przenika do map w Making China Modern, które w przerażający sposób oznaczają Kazachstan, Nepal, Bhutan, całą kontynentalną Azję Południowo-Wschodnią i Koreę jako „chińskich wasali”. Jest to gorsze niż promowanie przez DreamWorks fałszywych roszczeń Chin do mórz Azji Południowo-Wschodniej poprzez przemycenie mapy Azji do filmu Abomidable, która pokazuje ChRL  roszczącą sobie prawo do większości Morza Południowochińskiego.

Fairbank uznał, że oficjalna retoryka dynastii Qing, oczerniająca jej sąsiadów, była samouwielbieniem propagandy, do której osoby zaangażowane w dyplomację po prostu przyłożyły rękę. Zauważył, że uczestnicy tej szarady tak naprawdę w nią nie wierzyli. Źródła w językach innych niż chiński potwierdzają, że sąsiedzi wiedzieli, że ich status „trybutariuszy” jest fikcją i dynastia Qing w rzeczywistości ich nie zdominowała. Od czasu, gdy Fairbank to napisał, popularyzatorzy wielokrotnie mylili jednak proponowany przez niego chińsko-centryczny światopogląd z faktycznym opisem późnoimperialnego porządku świata.

Równie wymowna jest inna kartograficzna ciekawostka: wiele map w dalszych częściach książki Mühlhahna po prostu odcina zachodnią połowę ChRL (Xinjiang i Tybet). Co prawda trudno zmieścić cały obszar Chin na jednej stronie (mapy rozłożone na dwie strony obejmują zachód), ale to „udogodnienie” nie jest historycznie neutralne. Tekst na mapie „Chiny pod rządami Guomindangu, 1928–1937” wspomina o niepodległości Mongolskiej Republiki Ludowej w 1921 r. i sowieckich dążeniach do przejęcia Xinjiangu, ale nigdzie w tekście ani na mapach Mühlhahn nie wspomina, że rdzenne elity Mongolii i Tybetu ogłosiły niepodległość w 1912 r., po upadku imperium Qing.

Można pominąć znaczną część Xinjiangu i Tybetu w narracji o historii Chin w pierwszej połowie XX wieku, ponieważ żadna władza z siedzibą w Chinach nie kontrolowała wówczas dawnej wewnętrznej Azji Qing. Należy jednak uczciwie przedstawić niezależny status Tybetu i Xinjiangu, a nie pozwalać, by anachroniczne linie graniczne uciekały na mapach poza krawędź strony, sugerując suwerenność chińskich watażków lub Republiki Chińskiej tam, gdzie jej nie było.

Tekst nie wyjaśnia również, w jaki sposób ChRL ostatecznie uzyskała kontrolę nad Azją Wewnętrzną – w przypadku Xinjiangu wiązało się to z przekazaniem władzy przez Sowietów i Guomindang oraz śmiercią rdzennych przywódców Wschodniej Republiki Turkiestanu z lat 1945–1949 w wątpliwej katastrofie lotniczej; w przypadku Tybetu wymagało to krwawej inwazji wojskowej w 1959 roku. Kolejna, podobnie okrojona mapa sugeruje, że deprecjacja rewolucji kulturalnej nie objęła ani Xinjiangu, ani Tybetu. Jednak wielu członków Czerwonej Gwardii znalazło się na zachodzie, by niszczyć klasztory, trzymać świnie w meczetach i atakować niechińskie zwyczaje etniczne jako „feudalne”, a dziesiątki tysięcy „odesłanych młodych ludzi” z miast wschodnich Chin przyspieszyły migrację Han do Xinjiangu.

Nowe podejście do nauczania współczesnej historii Chin

Obwiniam Mühlhahna za uchybienia, które są nie tyle jego własne, ile raczej paradygmatyczne dla dziedziny chińskiej – a przynajmniej dla jej publicznego oblicza. Specjalistyczne publikacje akademickie, zwłaszcza te badające historię płci lub imperium i etniczność dynastii Qing, od dziesięcioleci rewidują te stare perspektywy. Jednak te zmiany rzadko przenikają do prac pisanych dla szerszej publiczności, a stare tropy, takie jak system danin, nadal przenikają dziennikarskie relacje o Chinach. Jak zatem wyglądałoby bardziej precyzyjne historyczne podejście do „nowoczesnych Chin”?

Po pierwsze, przestałoby ono traktować Chiny jako politycznie ciągły byt liczący tysiące lat. Należy pamiętać, że ChRL właśnie obchodziła swoje siedemdziesiąte urodziny – to czyni ją o 173 lata młodszą od np. Stanów Zjednoczonych. Nacjonalistyczna narracja o chińskiej ciągłości politycznej nie jest nowa – wywodzi się z praktyki wielu państw w Chinach, które pisały oficjalną historię swoich poprzedników, aby się legitymizować, a w szczególności z fundamentalnych Zapisków historyka, których autorem jest Sima Qian (ok. 145–86 r. p.n.e.). Dziejopisarz ten zamknął się w modelu historiograficznym przedstawiającym Chiny jako linearną sukcesję prawowitych dynastii, z których każda składała się z sukcesji prawowitych cesarzy, a każde państwo wpisywało swoich poprzedników (i wrogów) we własną historię pochodzenia. To potężna koncepcja i najlepszy dowód na to, że pióro historyka może być potężniejsze od miecza. Powinniśmy jednak uznać tę koncepcję za retoryczną, a nie empiryczną.

Oczywiście nie ignorujmy wielkiej ciągłości kulturowej sfery sinickiej, zakorzenionej w klasycznym chińskim języku pisanym i wczesnych chińskich tekstach literackich, historycznych i filozoficznych. Chińska tradycja klasyczna posłużyła jako fundament kulturowy nie tylko państwom opartym na Chinach, ale społeczeństwom posługującym się chińskimi znakami w Wietnamie, Korei i Japonii oraz w mniejszym stopniu innym miejscom w Azji Południowo-Wschodniej, Północno-Wschodniej i Wewnętrznej. Rola chińskiej cywilizacji klasycznej w Azji Wschodniej w rzeczywistości w uderzający sposób przypomina grecko-rzymską tradycję językową i kulturową w basenie Morza Śródziemnego i Europie oraz arabsko- i perskojęzyczną tradycję islamską w dużej części Azji i północnej Afryki. Tak więc podobnie jak w przypadku omawiania wspólnych cech chrystianizmu i islamu, które łączyły kultury w przestrzeni i czasie przy braku ciągłej jedności politycznej, możemy mówić o chińskiej ekumenie kulturowej, a nie o jednolitych „Chinach”.

Po drugie, nowy paradygmat współczesnej historii Chin uznałby, że ChRL doszła do władzy poprzez przejęcie (a nie „odziedziczenie”) większości zróżnicowanego etnicznie imperium Qing. Qing obejmowało ludy i terytoria znajdujące się wcześniej pod panowaniem Ming, ale nie było do nich ograniczone. Choć dyskurs i instytucje imperialne Qing zawdzięczają wiele kulturze chińskiej i Ming, nie ograniczały się do nich, lecz zawierały również elementy wewnętrznoazjatyckie. Historycy nie powinni używać nazw „Qing” i „Chiny” zamiennie (jak robią to Mühlhahn i inni), tak samo jak nie używalibyśmy nazwy „Osmanowie” jako synonimu „Turcji”. A termin „Chiny Qing”, jeśli w ogóle by się pojawił, oznaczałby nie całe imperium, ale raczej etnograficznie chińskie terytoria byłych Mingów, które Qing włączył do swojego terytorium, w odróżnieniu od Azji Wewnętrznej Qing czy Tajwanu Qing.

Po trzecie, należy pozbyć się ahistorycznego pojęcia „systemu trybutarnego”. Historycy powinni jasno zdefiniować różnorodne instytucje imperium Qing w administracji krajowej i sprawach zagranicznych. Qing zarządzało byłymi terytoriami Mingów i nowymi koloniami osadników Han za pomocą systemu junxian, którego okręgowe magistraty i biura yamen są znane czytelnikom chińskiej historii. Oprócz tego w Mandżurii, Mongolii, Xinjiangu i na Tajwanie Qing umieścił lokalne niechińskie elity w roli przywódców rdzennych niechińskich systemów administracyjnych, pod wojskowym zarządem systemu ośmiu sztandarów Qing, którego urzędnicy to głównie Mandżurowie i Mongołowie, a nie Han. Administracja w stylu chińskim rozwinęła się później wraz z osiedlaniem się Han, ale pamięć, że Qing w rzeczywistości stosował „jeden kraj, wiele systemów” w udanym zarządzaniu swoim imperium, nie starając się zsinizować administracji czy kultury Azji Wewnętrznej, zapewnia użyteczną perspektywę dla zmagań ChRL z Hongkończykami, Ujgurami, Tybetańczykami i innymi ludami z jej peryferii. Korea i Tybet Qing były szczególnymi przypadkami – w obu stacjonowały niewielkie garnizony wojska, ale nie wprowadzały rządów wojskowych, jak to miało miejsce w Mongolii czy Xinjiangu. Qing wysuwał roszczenia wobec Tybetu i Korei, próbował zarządzać wyborem lamów w Tybecie i czasami interweniował militarnie w obu miejscach, ale generalnie pozostawał bardziej zdystansowany wobec spraw lokalnych niż na terytorium, którym bezpośrednio administrował.

Późna imperialna polityka zagraniczna również nie była prowadzona według uniwersalnego „systemu trybutarnego”. Azjatyckie stosunki międzynarodowe nie pasowały z pewnością do modelu westfalskiego, ale raczej obejmowały różnorodne, elastyczne, nakładające się i zagnieżdżone relacje hierarchiczne. „Handel trybutarny” nie był regułą; odbywał się również w enklawach granicznych lub poprzez ponadnarodowe sieci kupieckie. „Trybut” (błędne tłumaczenie chińskiego słowa „gong”) należy rozumieć po prostu jako dyplomatyczną wymianę darów. Azjatyckie stosunki międzypaństwowe w rzeczywistości nie różniły się tak bardzo od tych z wczesnonowożytnej Europy, ponieważ wyidealizowane westfalskie rozumienie uporządkowanych stosunków międzynarodowych we wspólnocie równych, niezależnych państw pojawiło się tak naprawdę dopiero po Napoleonie, jeśli w ogóle. I z pewnością nie ma historycznego precedensu dla przyszłej Azji Wschodniej uwikłanej w neotrybutarny system skupiony wokół Komunistycznej Partii Chin.

Po czwarte, nowy paradygmat postrzegałby następstwa upadku Qing (1912) w sposób bardziej zbliżony do tego, w jaki traktujemy upadek imperiów carskiego (1917), habsburskiego (1918) i osmańskiego (1922), choć z innymi ostatecznymi rezultatami. Podobnie jak w przypadku innych współczesnych rozpadów imperialnych, upadek Qing spowodował wielokrotne deklaracje niepodległości jego dawnych terytoriów cesarskich: ziem Mingów, Tybetu, Mongolii i nieco później dwóch republik Turkiestanu Wschodniego w południowym i północnym Xinjiangu. Hongkong i Tajwan zostały już wcześniej usunięte z terytorium Qing przez inne potęgi cesarskie. Japonia również skutecznie zakończyła protektorat Qing w Korei w 1895 roku. Przez cztery dekady po 1912 r. chińscy i chińsko-muzułmańscy watażkowie, dwie zmilitaryzowane partie polityczne (GMD i KPCh), sponsorowane przez Japonię chińskie reżimy oraz sama Japonia walczyły o władzę w poszczególnych częściach dawnego kontynentu wschodnioazjatyckiego należącego do Qing. Ostatecznie, co dla wielu było zaskoczeniem, państwo partyjne ChRL odniosło militarne zwycięstwo na dawnych ziemiach Mingów. Związek Radziecki oddał ChRL Wschodnią Republikę Turkiestanu w północnym Xinjiangu (którą Stalin uczynił satelitą), ale nie Mongolską Republikę Ludową. ChRL przejęła kontrolę nad Tybetem w dwóch etapach, w pierwszym (1951) głównie drogą dyplomatyczną, w drugim (1959) głównie siłą. Wielka Brytania w 1997 r. przekazała Chińskiej Partii Komunistycznej kolonię Hongkong, którą zagarnęła od imperium Qing. Tajwan, terytorium imperialne Qingów, potem kolonia japońska, był rządzony w oparciu o kontynent chiński tylko w latach 1945–1949, przed pełną okupacją wojskową GMD w 1949 roku. W latach 90. obalił on leninowski system jednopartyjny i obecnie stał się samodzielną republiką demokratyczną.

Takie podejście podkreśla pluralizm imperium Qing, różnorodne dziedzictwo, które pozostało pomimo wysiłków obecnego reżimu KPCh, by zdusić jego niechińskie aspekty – poprzez internowanie rdzennych mieszkańców Azji Środkowej w Xinjiangu w obozach koncentracyjnych, przymusową proletaryzację Ujgurów i Tybetańczyków, ataki na ojczyste języki Mongołów, Tybetańczyków, Ujgurów, Kantończyków i Hongkończyków. Takie nowe podejście do współczesnej historii Chin podważyłoby również argumenty, że KPCh automatycznie odziedziczyła suwerenność nad dawnymi terytoriami Qing, których mieszkańcy pozostają, siedemdziesiąt lat po utworzeniu ChRL, uparcie niechętni do zaakceptowania dominacji KPCh. Jest oczywistą nieprawdą, że całe dzisiejsze terytorium ChRL było politycznie „chińskie” od czasów starożytnych, ponieważ od czasów starożytnych nie było politycznie ciągłych „Chin”.

Jeśli KPCh wskazuje na historię Qing, aby twierdzić, że Tybet jest „chiński”, powinna zrobić to samo w odniesieniu do Korei. Nie wynika z tego również, że Tajwan powinien być „zjednoczony” z Chinami, które nigdy nie rządziły wyspą; to samo można powiedzieć o wątpliwym roszczeniu do Mongolii. (Rządzona przez GMD Republika Chińska w istocie aż do lat 90. XX wieku twierdziła, że terytorium Mongolskiej Republiki Ludowej jest prawowicie „chińskie”, co było argumentem logicznie spójnym, choć problematycznym i ostatecznie daremnym). Żaden kraj ani organ międzynarodowy na świecie nie kwestionuje dziś roszczeń ChRL do zwierzchności nad jakimkolwiek przyległym terytorium, a społeczność międzynarodowa podpisuje się pod różnymi sformułowaniami typu „jedne Chiny”, aby uniknąć precyzyjnego określenia relacji między Tajwanem a ChRL. Nie sugeruję, że politycy powinni zmienić te praktyczne stanowiska. Nie są one jednak oparte na historycznej suwerenności terytoriów.

Taki nowy paradygmat może wydawać się zbyt polityczny. Może też zdenerwować autorów i wydawców. Z pewnością pasuje do definicji „nihilizmu historycznego”, przez który niesławny „Dokument numer dziewięć” KPCh potępia historiografię niezatwierdzoną przez partię.

Ale równie polityczne jest ignorowanie politycznej i kulturowej różnorodności dzisiejszych Chin. Przyjmując od pokoleń eufemistyczną terminologię, historiograficzną wyjątkowość i kartograficzne oszustwa, które przesłaniają kolonialną przeszłość Chin, milcząco akceptujemy ekspansywne roszczenia ChRL.

.Zamiast mówić o „tworzeniu nowoczesnych Chin” jako fait accompli, moglibyśmy uznać, że były one i nadal są konstruowane militarnie i ideologicznie i że zbudowana konstrukcja w rękach państwa-partii KPCh pociąga za sobą kulturową i fizyczną przemoc wobec milionów nie-Chińczyków, jak również Chińczyków.

James A. Millward

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 31 sierpnia 2022