Jan BŁOŃSKI, Jan ŚPIEWAK: Transformacja na pół gwizdka

Transformacja na pół gwizdka

Photo of Jan ŚPIEWAK

Jan ŚPIEWAK

Przewodniczący stowarzyszenia Miasto jest Nasze. Doktorant socjologii UW, bada przemiany polskiej klasy średniej. Członek inicjatywy Otwarty Jazdów. Zaangażowany w kampanię prezydencką Hanny Gronkiewicz-Waltz (2006) i Czesława Bieleckiego (2010). Radny dzielnicy Warszawa Śródmieście z ramienia MJN.

Photo of Jan BŁOŃSKI

Jan BŁOŃSKI

Historyk i psycholog, od września 2020 doktorant historii na Europejskim Instytucie Uniwersyteckim we Florencji. Pasjonat debat - były prezes Klubu Debat w Warszawie oraz współautor "Podręcznika Debat Historycznych".

zobacz inne teksty Autora

.4 czerwca nie stał się w Polsce okazją do świętowania. Prezydent wyjeżdża z kraju, a opozycja traktuje tę rocznicę jako pretekst do protestów przeciwko aktualnemu rządowi. Większość Polaków widzi transformację jako niewykorzystaną szansę – proces, który wiele osób zepchnął na margines, powodując narastanie frustracji. Rozmowa Jana BŁOŃSKIEGO z Janem ŚPIEWAKIEM.


Jan BŁOŃSKI: – Dlaczego nie celebrujemy 4 czerwca? Albo dlaczego to świętowanie nie jest doniosłe, na taką skalę jak choćby 11 listopada?

Jan ŚPIEWAK: – Elity polityczne nie zadbały, by 4 czerwca, jako symbol transformacji, stał się wyjątkowym świętem. Mam żal przede wszystkim do premiera Tuska. W Polsce zdobył wszystko – osiem lat rządów, pieniądze Unii, pomyślną koniunkturę, stabilną większość. Nikt nie miał tak sprzyjających okoliczności do całościowych i szeroko zakrojonych reform – w zakresie edukacji, służby zdrowia czy bliskiej mi służby cywilnej. Można było zrobić naprawdę dużo: zbudować instytucje publiczne, organizacje niezależne od polityków, zreformować wymiar sprawiedliwości.

– Nie zdążył? Nie potrafił? Nie chciał, gdyż nie rozumiał?

– Wszelkie próby były na pół gwizdka – niby mamy służbę cywilną, ale dyrektorów mianuje się poza konkursem; niby mamy niezależną prokuraturę, ale jej szef nie ma żadnych kompetencji, by nią zarządzać. Powinno się też moim zdaniem skorygować też jedynie częściowo udaną reformę samorządową. Miasta, powiaty i gminy zmieniają się w dziedziczne niemal księstwa partyjnych feudałów. Hanna Gronkiewicz-Waltz rządzi Warszawą 10 lat, Jacek Majchrowski w Krakowie 14, a w Gliwicach Zygmunt Frankiewicz aż 23. Już na najniższym szczeblu brakuje kontroli społecznej, lokalne media są uzależnione od układów, kwitnie korupcja. Straciliśmy dogodny moment – i nie wiem, dlaczego Donald Tusk go nie wykorzystał. Teraz mamy czas „naprawy państwa” w duchu nacjonalistycznym, ale ciągle w tym samym paradygmacie. Lider PiS to dla mnie usosobienie postszlacheckiej elity – całowanie kobiet w rękę, obsesja na punkcie „inteligenckości”. Wypisz wymaluj obrazy Norblina, brakuje tylko wąsa, którego nosił w latach ’80-’90. Tusk przeszedł trochę inną drogę, od niezbyt zamożnej rodziny do jednej z najważniejszych osób w świecie. Dalej mogę tylko zgadywać – może zobaczył, że za pierwszym razem Kaczyński wziął społeczeństwo pod włos, zaczął wprowadzać ostre zmiany, co zostało odrzucone i nie zadziałało?

– Więc on postawił na zapewnienie Polakom spokoju, połączenia „ciepłej wody w kranie” z maksymą „za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa”…?

– Tak. Ale i to szybko przerodziło się w gnuśność. Ludzie zostali osieroceni przez władzę, która skupiła się na swoich luksusach i zwrócili się ku prawicowym radykałom. Nie wierzę, żeby teraz KOD – choć szanuję jego działania – stanowił realną nową jakość. Głównym zadaniem społeczeństwa jest wytworzenie klasy średniej, która będzie tworzyć społeczeństwo obywatelskie, budować więzy pomiędzy różnymi grupami społecznymi i powszechne zaufanie – w tym także do państwa i jego elit. To też kierunek, który dla mnie jest ważny: angażuję się u podstaw, działam w ruchach miejskich, organizacjach społecznych, podstawowym obszarem aktywności jest wciąż walka z reprywatyzacją.

„Ludzie zostali osieroceni przez władzę, która skupiła się na swoich luksusach i zwrócili się ku prawicowym radykałom” Jan ŚPIEWAK

– Wygrane przez pana sprawy o publikację mapy reprywatyzacji Warszawy to duży krok naprzód. Na jakim etapie tej walki się znajdujemy?

– Przede wszystkim rośnie świadomość społeczna. Każda taka sprawa, która przebija się do mediów pozwala zwrócić uwagę na problem i go nagłośnić. Reprywatyzacja w Warszawie dotknęła przestrzeni publicznej – szkół, parków, przedszkoli i zabytków. Jej skala uświadomiła mieszkańcom, jak poważna to kwestia.

– Reprywatyzacje stały się plagą.

– Reprywatyzacje bardzo często przedstawia się jako wyrównywanie krzywd. A to nieprawda – to czysty biznes, zbijanie interesów kosztem zwykłych ludzi. Najgorsze, że wszystko dzieje się przy całkowitej bierności wymiaru sprawiedliwości, urzędów samorządowych, a w ratuszu dochodzi do gigantycznej korupcji. Zabito Jolantę Brzeską, jedną z najbardziej znanych aktywistek przeciwnych reprywatyzacji i eksmisjom na bruk. Kilkoro innych osób zmarło lub popełniło samobójstwo, bo nie poradzili sobie z wywieraną na nie presją. Nieustannie wybuchają niewyjaśnione pożary w kamienicach, które deweloper chciałby zburzyć i postawić na ich miejscu nowy wieżowiec, ale nie uzyskał na to szybko pozwolenia. Razem z budynkami niszczy się lokalne społeczności. Przykłady patologii można mnożyć.

– A prokuratura, sądy, policja?

– Nic z tym nie robią. Sprawiedliwość działa tylko dla nielicznych: jeśli jesteś bogaty i masz znajomości, to możesz liczyć na rozwiązanie swoich spraw. W innych wypadkach – jesteś zdany na siebie, państwo traktuje Cię jak wkładkę mięsną. Niestety, uderza to w najbiedniejszych – tych, którzy mieszkają w blokach komunalnych i zostają z niczym, muszą opuścić mieszkanie, bo nie stać ich na czynsz podniesiony przez prywatnego właściciela. Widziałem z bliska wiele takich sytuacji i byłem oburzony tym, jak traktuje się ludzi, że państwo nie działa – jest silne dla słabych, a słabe dla silnych. To było dla mnie największym szokiem, uderzeniem. Wszystko, co najgorsze w III RP skupia się jak soczewce w reprywatyzacji.

„Państwo nie działa – jest silne dla słabych, a słabe dla silnych” Jan ŚPIEWAK

– Z tej perspektywy rzeczywiście wygląda, że 4 czerwca nie ma czego świętować.

– Nie chcę popadać w roztaczanie tu czarnej wizji „Polski w ruinie”, ale mimo postępu i wydanych miliardów ciągną się za nami wciąż te same sprawy, powtarzamy te same błędy. Jako jednostki osiągnęliśmy bardzo dużo, ale państwo zostało daleko w tyle. Nie umiemy przekuć sukcesu indywidualnego w sukces zbiorowy. Jak mam myśleć o kraju, którego prezydent ginie w wypadku samolotowym lub pęka mu przeterminowana opona w samochodzie. To przecież niedopuszczalne. To są małe rzeczy, ale mogą mieć ogromne konsekwencje i pokazują, jak wiele jeszcze zostało dla nas wszystkich do zrobienia. Pendolino i szklane wieżowce jeszcze nie świadczą o nowoczesności.

– W lipcu zeszłego roku napisał pan, że Polska to „kraj z dykty zrobiony na odp…”. Minął rok, zmieniła się władza, zmieniły się okoliczności, ale problemy pozostały nierozwiązane ?

– Ostatnie miesiące pokazały, że to poczucie było udziałem większej części społeczeństwa. PiS dobrze te nastroje wyczuł – zagospodarował żal, że państwo opuściło obywateli. Ale patologie III RP od tej diagnozy nie zniknęły. Obecny rząd, tak samo jak poprzedni, traktuje państwo jak łup. Widać to na przykładzie mediów publicznych i służby cywilnej – obsadza się urzędy i samorządy lojalnymi figurantami lub krewnymi. Działania PiSu są tu szybsze, bardziej widoczne, niż za czasów PO, ale ich logika się nie zmieniła.

– 4 czerwca i transformacja utrwaliły PRL-owską bylejakość i mentalność „zrobić, byle się nie narobić”?

– Ta bylejakość nie jest dziedzictwem PRL-u, to zjawisko dużo starsze. Jest pozostałością Polski feudalnej, szlacheckiej. Nasze społeczeństwo i jego elity nigdy tego nie przepracowały, nie zmierzyły się z tą częścią historii. Wszystkie siły znajdujące się obecnie na scenie politycznej są podobne pod tym względem – wyrastają z postszlacheckości, postfeudalizmu, z traktowania państwa w kategoriach partykularnego interesu. Dominuje podejście „państwo to my”. A to nieprawda. Państwo to są procedury, prawo, długofalowe myślenie i troska o obywateli. I wciąż w działaniach władz centralnych tego nie widać.

Platforma rządzi w Warszawie, PiS w kraju, ale mentalnie wciąż tkwią w Polsce pańszczyźnianej. Urzędnicy i służba cywilna – powinny to być osoby wykształcone, wykwalifikowane, znające się na swoich zadaniach, a nie – jak to się dzieje – dostające stanowiska po znajomości. Konieczna jest zmiana schematów myślenia o państwie – potrzebujemy merytokracji.

– Nowa transformacja czy rewolucja?

Obrany kierunek bardzo mnie niepokoi – też jest oparty na pogardzie, na wykluczeniu ogromnej części społeczeństwa. Znów można się tu dopatrywać pokłosia feudalizmu – dzielenie społeczeństwa, szczucie różnych grup na siebie, polityka „dziel i rządź”. Niestety, takie podejście dominuje w całej polskiej polityce. Ale są też pozytywne zmiany. Ostatnio ogłoszono, że państwo będzie budować mieszkania – na Zachodzie to standard, zupełnie podstawowa rzecz. U nas budownictwo komunalne zniknęło za rządów PO, bloki wznosili jedynie deweloperzy dla swojego zysku.

– Mówi pan: trzeba działać lokalnie, budować oddolny ruch społeczny, a z drugiej strony: samorządy są skorumpowane, poza kontrolą społeczną. Miasto Jest Nasze wprowadziło czterech radnych do rady dzielnicy i w stowarzyszeniu bardzo szybko nastąpił rozłam. Jak zatem działać w tych przestrzeniach, które są dla ludzi naturalnym obszarem aktywności obywatelskiej i wprowadzania zmian?

– Nasze doświadczenia pokazują, że jest to bardzo trudne, ale nie widzę innej drogi. Poprzednie wybory były nauczką, z której wyciągniemy lekcję. Gotowych recept nie ma, wszystkiego uczymy się w biegu. Jeśli nie uda się za dwa lata, to za sześć – naprawdę dobra zmiana w końcu przyjdzie. Nie szkoliliśmy się w młodzieżówkach partyjnych, nie mamy na wszystko gotowych odpowiedzi. Wiele osób wciąż jest na lodzie, a ci młodzi, którym wiedzie się lepiej, „lemingi”, już tego nie kupują. Nie zgadzamy się na bylejakość ani feudalizm, nie uważamy, że dzieło już skończone.

„Ciężko wywalczone osiągnięcia dla nas są już oczywistością – i przestają nam wystarczać” Jan ŚPIEWAK

– Dla nowego pokolenia walka z PRL-em i komunizmem, 4 czerwca, jakby na ten dzień nie patrzeć, nie jest punktem odniesienia. Kolejne badania to pokazują: młodzi chcą budować swoją pozycję w Europie w nowych okolicznościach, w oparciu o nowe wartości, inaczej. Następuje zmiana pokoleniowa?

– Tak. Nawet punkt widzenia,  schematy myślowe dwudziesto-, trzydziestolatków są inne od ich poprzedników. Miasto Jest Nasze można by określić – używając łatek – jako centrolewicowe, a świetnie dogadujemy się z „prawicowym” Klubem Jagiellońskim. Łączy nas wiek, zidentyfikowane problemy, inny ogląd świata niż ten, który mieli jeszcze nasi rodzice. Ciężko wywalczone osiągnięcia dla nas są już oczywistością – i przestają nam wystarczać.

Rozmawiał: Jan Błoński

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 10 czerwca 2016
Fot. Shutterstock