Królewna Śnieżka prowadzi lud na barykady
Królewna Śnieżka, baśń braci Grimm – co może w niej być szczególnego? Piękna królewna, zła macocha, zakochany książę i siedmiu wesołych krasnoludków. Pokolenia dzieci znają ją z kreskówki Walta Disneya z roku 1937. To już 86 lat temu, czas na nową wersję, by odświeżyć tę opowieść i zarobić znowu sporo pieniędzy. Ale jak odświeżyć? Film ma być nakręcony z aktorami, można zastosować nowe techniki i efekty. Jednakże zmieniły się czasy. Nadeszła epoka woke, gender, feminizmu, inkluzywności i wielostronnej różnorodności, a wszystko pod czujnym okiem strażników poprawności politycznej – pisze Jan ŚLIWA
.Disney od jakiegoś czasu wybiera tęczowe, postępowe idee. Tak jest i tutaj. Księżniczkę o skórze białej jak śnieg gra śniada latynoska aktorka, a zamiast sympatycznych krasnoludków pojawi się siedmiu brudnych hippisów (oficjalnie „siedem magicznych stworzeń”), niedogolonych, w obdartych ciuchach, zapewniających niezbędną różnorodność. Sześcioro dużych, jeden mały, ale na pewno nie krasnale. Decyzja w tym punkcie okazała się złożonym zagadnieniem. Celem zmiany było to, aby nie urazić ludzi o niskim wzroście. Ale przez to zabrano role, które mogliby zagrać niscy aktorzy, którzy rzadko mają takie okazje. Jak widać, polityczna poprawność nie jest nauką łatwą ani małą. Miłość w filmie nie będzie tematem, książę może zostanie całkowicie wykreślony, a Śnieżka nie będzie marzyć o miłości, lecz będzie raczej energiczną liderką. Wstępna wersja filmu została pokazana zaufanej publiczności, lecz spotkała się z ostrą krytyką. Nie chodzi tu o gusta, lecz o to, czy film przyniesie zysk. Nie pomogła też Rachel Zegler, odtwórczyni głównej roli. Krytykowała ostro oryginalny film rysunkowy jako przestarzały. Można było odnieść wrażenie, że właściwie nie lubi tej historii. Pozwolono jej na nadmierną swobodę, a strateg od wizerunku stwierdził potem, że nie otrzymała wystarczającego szkolenia w zakresie marketingu. Widać tu, jak bardzo sukces filmu zależy od wahnięć emocji odbiorców – są one warte miliony.
Problemy zaczęły się kumulować. Syn reżysera pierwotnej wersji powiedział, że jego ojciec i Walt Disney przewracają się w grobie. Krasnoludki postanowiono wygenerować komputerowo, będą przypominać swój pierwowzór. Ale z tych powodów zostaną dokręcone sceny, a scenariusz zostanie przeredagowany, by wydźwięk bardziej odpowiadał gustom publiczności. W efekcie dodatkowe koszty będą gigantyczne, a premiera została przesunięta aż na marzec 2025 r.
A w międzyczasie… W międzyczasie konserwatywna firma Daily Wire postanowiła wyprodukować konserwatywną wersję bajki pod tytułem Królewna Śnieżka i zła królowa. Ogłosiła to 16 października 2023 r., w stulecie założenia firmy Disneya, co jest wyraźnym rzuceniem rękawicy i deklaracją, że to ona jest prawdziwą kontynuatorką tego dziedzictwa. Założono też oddzielną firmę, Bentkey, która ma produkować ponadczasowe historie w klasycznym stylu, które bezpiecznie mogą obejrzeć rodzice z dziećmi. Królewnę Śnieżkę zagra Brett Cooper, wideoblogerka (na YouTube: The Comments Section with Brett Cooper) związana z Daily Wire. Będzie śnieżnobiała (no, prawie) i czarnowłosa, będą krasnoludki i będzie książę. Premiera zapowiadana jest na rok 2024, a więc przed wersją Disneya. Disney zaprezentuje zatem tę samą historię rok po konkurencyjnej, czyli będzie z nią przez wszystkich porównywany. Do tego ciągnie się za nim już historia konfliktów i zła sława. Nie wróży to dobrze. Wielu chce też utrzeć Disneyowi nosa i odczuwa wyraźną Schadenfreude.
Do akcji wkracza też South Park, producent złośliwych, lecz dowcipnych animacji, duchowy kontynuator Monty Pythona. Bezlitośnie naśmiewa się z wokeizmów Disneya i innych, a konkretnie z Boba Igera (Disney) i Kathleen Kennedy (Lucasfilm). Zaatakowani myślą o drodze sądowej, ale walka ze śmiechem przed trybunałem to marny pomysł. Zwłaszcza jeżeli firma i film zostaną uznane za obciach, nie pomogą im żadne wyroki.
Ostatecznym wyrokiem jest kasa. Wciąż jeszcze można głosować pieniędzmi i waży to więcej niż opinie żyjących w abstrakcyjnym świecie moralistów. I całe szczęście, bo w totalitaryzmie można zamykać za wybuch śmiechu w niewłaściwym momencie. Czy więc to początek końca ideologii woke? Tylko w brukowej prasie co tydzień upadają idee, a dyktatorzy umierają na zawał. Nie tak szybko. Wokeiści są solidnie okopani na uniwersytetach i w mediach. Jednak mogą stracić coś ze swojego nimbu. Wydają się niezwyciężeni, pod pełnymi żaglami sterując z wiatrem historii. Tak też wyglądał Związek Sowiecki aż do swojego niesławnego końca. Obruszył się pierwszy kamyczek. A śmiech to potężna broń, wiedzą o tym dyktatorzy. Satyra skończyła się w porewolucyjnej Moskwie, gdy do kabaretu przyszedł czekista i zastrzelił komika. Dziś czekiści nie są wszechwładni.
.Na marginesie tej historii można też zadać kilka poważnych pytań. Filmy i powieści nie muszą przedstawiać tylko cukierkowatych historii o księżniczkach; liczba takich wątków się szybko wyczerpuje. A więc można też nakręcić film z życia, o zwykłych ludziach. I może to być film dobry, ale może też wyjść schematyczny produkcyjniak ze sztampowymi postaciami: młody aktywista, piękna przodownica pracy i szpieg sabotażysta. Ten drugi film jest politycznie poprawny, ale potwornie nudny. Podobnie jak stara historia z powsadzanymi na siłę gejami i bohaterami o pozamienianych rasach i płciach. Równie odkrywcze jak Mona Lisa z domalowanymi wąsami. Można też zrobić dobry remake starej historii – West Side Story to unowocześniona wersja Romea i Julii, ale dzieło jest genialne samo w sobie.
Innym zagadnieniem jest antyrasizm. Często polega on na pewnych rytualnych modyfikacjach i wprowadzany jest na siłę. Z totalną krytyką antyrasizmu jednak bym uważał. Nas, Polaków, słusznie irytuje to, że w popularnym komiksie Maus Polacy są przedstawieni jako świnie. Powinniśmy więc zrozumieć czarnoskórych, którzy nie chcą się widzieć w roli potulnych naiwniaków, jak gdyby niewolnictwo dopiero niedawno się skończyło. Podobny problem mają Arabowie, oglądający siebie jako pustynnych dzikusów, a Indianie jako czerwonoskórych. Przedtem nikogo nie przejmowało to, że w Królu Lwie dumny lew ma głos białego, a chytre hieny mają głosy Afroamerykanów. Skądinąd bajki dla dzieci to nie referaty naukowe i przedstawiają uproszczony obraz świata, oparty na stereotypach. Malowanie twarzy na czarno (blackfacing) to dziś ciężka zbrodnia, podobnie jak przejmowanie strojów i fryzur z innych kultur. Co jednak jest warty bal maskowy, gdzie nie można się przebrać za Murzyna, szejka, Chińczyka, księżniczkę czy pirata? Sam w pierwszej klasie miałem piękny strój Zorro. Rozumiem walkę z uprzedzeniami, ale trochę dystansu by się przydało, inaczej życie sprowadzi się do spraw sądowych i nic już nie będzie śmieszne. No dobrze – zakazane mogłyby być Polenwitze i Polish jokes.
A jeżeli już film przekazuje jakieś wartości, to jakie powinien propagować? Według mnie nie jest to obojętne. Przekaz mediów może społeczeństwo wzmacniać, może je rozbijać. Może propagować współpracę i altruizm oraz więzi, na których ludzkość opiera się od stu tysięcy lat, a z drugiej strony może nakłaniać do egoizmu, zapatrzenia się tylko w siebie. Nie ma w tym równości. Owszem, ewolucja wybierze w końcu społeczeństwa, które funkcjonują, wystarczy poczekać. Warianty bezużyteczne wymrą lub zostaną zastąpione innymi, bardziej dynamicznymi, ekspansywnymi, pewnymi siebie. Ale wydaje się, że to akurat obecny Zachód jest raczej na tonącym statku. Można się przyglądać albo coś zmienić. I nie bać się etykietki konserwatysty lub jakiejś gorszej.
.Co do filmu, sytuacja jest dynamiczna, ciągle napływają nowe informacje. Na pewno stał się elementem wojny kulturowej – rewolucji i kontrrewolucji. Jest to rzadki przypadek, gdy głos przeciwny do głównego nurtu stał się słyszalny i ma za sobą konkretne argumenty. Wiele jest sytuacji, gdy pewne poglądy dominują i wszyscy potakują – ze strachu i konformizmu. Ale gdy pojawi się okazja, nagle widzą, że jest ich wielu i mają ochotę się na dotychczasowych dominatorach odegrać. Sytuacja jest otwarta. Nawet jeżeli kapłani kościoła woke twardo się bronią, dokonany został wyłom. Może atmosfera się oczyści. W sytuacji narastającego globalnego konfliktu byłoby głupio, gdyby nasza cywilizacja miała upaść z powodu niewłaściwego doboru zaimków.
Tekst ukazał się w nr 65 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]. Miesięcznik dostępny także w ebooku „Wszystko co Najważniejsze” [e-booki Wszystko co Najważniejsze w Legimi.pl LINK >>>].