W momencie rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę zarówno Niemcy, jak i Francja boleśnie uświadomiły sobie, że ani osobno, ani z etykietą UE nie ważą zbyt wiele na szalach wagi Władimira Putina. Ta gorzka prawda może zmienić wiele rzeczy i ostatecznie doprowadzić do całkowitego porzucenia tego, co pozostało z politycznego dziedzictwa kanclerz Angeli Merkel – pisze Janez ŠUMRADA.
.Obecne wybory prezydenckie we Francji, które odbędą się 10 kwietnia (pierwsza tura) i 24 kwietnia (druga tura), stały się dość monotonne i bardzo przewidywalne. Taka też była sama kampania prezydencka. W tym sensie jest niemal pewne, że ustępujący prezydent Emmanuel Macron, lider centrystycznej La République en Marche, oraz Marine Le Pen, szefowa skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego (wcześniej Front Narodowy), przyćmią i pozostawią w tyle pozostałych dziesięciu kandydatów i wejdą do wielkiego finału 24 kwietnia. Wśród odsuniętych znajdą się kandydaci obu czołowych partii parlamentarnych sprzed 2017 roku, Socjalistów i Republikanów (dawniej Gaullistów), a także outsiderzy i osoby z marginesu. Do pewnego stopnia przewidywalny wynik pierwszej tury może wydawać się podobny do kampanii prezydenckiej w 2017 roku, ale z jedną zasadniczą różnicą.
Ustępujący prezydent Macron zawsze mocno trzymał się swojego pierwotnego programu polityki zagranicznej i europejskiej, wygłoszonego w przemówieniu na Sorbonie we wrześniu 2017 r. Programu bardziej zjednoczonej i silniejszej Unii Europejskiej, posiadającej własne interoperacyjne zdolności wojskowe (niezależne od NATO, ale w ścisłym partnerstwie z Paktem Północnoatlantyckim), bardziej zrównoważoną wspólną politykę zagraniczną o rzeczywistym zasięgu globalnym oraz silny niemiecko-francuski kręgosłup koordynacyjny. Z jego strony nie ma niespodzianek, ale Marine Le Pen w międzyczasie znacząco zmieniła swoje stanowisko.
Całkowicie zapomniała o wszystkich swoich wcześniejszych pomysłach dotyczących frexitu i zdecydowanie opowiedziała się za pozostaniem Francji w strefie euro i nieprzywracaniem franka francuskiego. Zrezygnowała również z radykalnego podejścia do imigracji i stała się bardziej centroprawicowa, co spotkało się z ostrą krytyką radykałów z jej partii; nawet członkowie jej najbliższej rodziny zagłosują w pierwszej turze na Erica Zemmoura. Jednym słowem, Le Pen zbliżyła się do Macrona, tak jak pięć lat temu. Co nie do końca działa na jej korzyść, ponieważ część miejsca na skrajnej prawicy zajmuje Eric Zemmour, jej zdecydowany konkurent. Tak czy inaczej, Zemmour, który świetnie radzi sobie z wystąpieniami publicznymi, pozostaje w znacznym stopniu w tyle za Marine Le Pen i nie wiadomo, czy jest gotów wezwać swoich wyborców do poparcia Le Pen w drugiej turze. Od czasów generała de Gaulle’a do dziś francuski system wyborczy zawsze sprzyjał koncentracji centrum w ostatniej turze wyborów prezydenckich.
Oznacza to, że w razie zagrożenia w drugiej turze, co dziś jest mało prawdopodobne, Macron uzyskałby poparcie większości centrowych, a nawet lewicowych wyborców przeciwko Le Pen. Zdarzało się to już kilkakrotnie, np. w 1995 r. (Chirac: Balladur), 2002 r. (Chirac: Jean-Marie Le Pen) i 2017 r. (Macron: Marine Le Pen). W każdym razie, według sondażu Politico z 6 kwietnia, podczas pierwszej tury wyborów Macron uzyska 27% głosów, a Marine Le Pen 22%, przy wysokim odsetku osób wstrzymujących się od głosu sięgającym nawet 29% (wzrost o około 4% w porównaniu z 2017 r.).
.Co oznacza dla Europy i UE prawdopodobny ponowny wybór prezydenta Macrona w drugiej turze? Ponieważ centrolewicowy rząd aktualnego kanclerza Niemiec Scholza wygrał niedawno wybory parlamentarne, prezentując głośny proeuropejski i ekologiczny program zrównoważonego rozwoju, można sądzić, że dojdzie do ważniejszego zbliżenia interesów Francji i Niemiec. W momencie rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę zarówno Niemcy, jak i Francja boleśnie uświadomiły sobie jednak, że na szalach wagi Władimira Putina nie ważą zbyt wiele, ani osobno, ani z etykietką UE. Ta trudna do przełknięcia lekcja może zmienić wiele rzeczy i ostatecznie doprowadzić do całkowitego porzucenia tego, co pozostało z politycznego dziedzictwa kanclerz Angeli Merkel.
Janez ŠUMRADA