
Wakacje nam się po prostu słusznie należą
Nauczyciele domagają się, by zacząć traktować ich z należytym poważaniem. Domagając się takiego oglądu swojej pracy przez innych, warto zacząć w taki sposób patrzeć na swoje profesję przez samych siebie – pisze Jarosław KORDZIŃSKI
Niemal od początku pandemii całą winę za dolegliwości zdalnego nauczania wielu rodziców przerzuciło na nauczycieli. To takie proste. Każdy z nas zna nauczyciela swojego dziecka. Wielu ma o nich nie najlepsze zdanie. Niewielu rozumie, że nowa sytuacja, to również spore wyzwanie dla uczących. Trochę zapominamy o tym, że uczący to funkcjonariusze państwa, które o 180 stopni zmieniło zasady pracy swoich podopiecznych, ale w niewielkim stopniu pomogło, by ten zmieniony system zadziałał tak jak należy.
Ken Robinson, który zajmuje się rewolucjonizowaniem edukacji, powiedział, że to, jak postrzegamy okoliczności, w których się znajdujemy oraz jak stwarzamy i przyjmujemy możliwości, zależy w dużej mierze od tego, czego od siebie oczekujemy. Polski minister rolnictwa zaproponował polskim nauczycielom, by ci zamiast robić swoje, przerzucili się do pracy przy zbiorze truskawek. Co więcej, opinia „pierwszego z rolników” wielu obywatelom naszego kraju wydała się jak najbardziej uzasadniona. No bo przecież mówimy o osobach, które pracują dużo mniej od innych, co chwilę mają wakacje, a w dodatku na skutek pandemii, całą robotę przerzucili na uczniów i na ich rodziców. Tak działa stereotyp. Dzięki niemu łatwiej jest się nam komunikować w prostych sprawach. Wiemy kto swój a kto obcy. Reagujemy w sposób oczywisty dla innych i wiemy, jakich zachowań możemy się spodziewać od drugich.
A nauczyciele? Zgodnie z przytoczonym stereotypem to nieudacznicy, niezbyt zaangażowani w swoją pracę i do tego często niesprawiedliwi w osądach nas i naszych dzieci. Oznacza to, że śmiało możemy podważać sens ich pracy, wysłać do dowolnych zajęć w usługach, oceniać to co i w jaki sposób robią oraz negować przekazywane przez nich informacje. Tym właśnie stereotypem posłużył się minister rolnictwa. Uznał, że skoro szkoły są zamknięte, a nauczyciele nic nie robią, to przecież mogliby się przysłużyć społeczeństwu, zwłaszcza rolnikom, i zebrać z pól truskawki, którymi nie ma się kto zająć. Panu ministrowi zależało na akceptowanym społecznie nagłośnieniu sprawy więc uderzył w grupę, która niespecjalnie potrafi się bronić. Wykorzystał figurę retoryczną, która zgodnie z opisem Umberto Eco podpowiada: „Posiadane wroga jest ważne nie tylko w procesie określania naszej tożsamości, ale również dla zapewnienia sobie przeszkody, wobec której moglibyśmy utrwalić nasz system wartości i w konfrontacji pokazać, na ile jesteśmy warci”. W efekcie, zamiast mówić o braku rozwiązań systemowych, o które powinien zadbać resort rolnictwa, ale też oświaty – dyskurs społeczny skupił się na analizie odpowiedzialności nauczycieli. Co więcej, środowisko nauczycielskie zareagowało w sposób dla pana Ardanowskiego po prostu wymarzony. W zasadzie się obraziło. No bo jak można ich tak traktować !?
Nauczyciele domagają się, by zacząć traktować ich z należytym poważaniem. By uszanować należny im autorytet i poważnie potraktować efekty ich pracy. Problem polega jednak na tym, że domagając się takiego oglądu swojej pracy przez innych, warto zacząć w taki sposób patrzeć na swoje profesję przez samych siebie. O ileż byłoby im łatwiej, gdyby skorzystali z doświadczenia Charlie Chaplina, który powiedział: „Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, zrozumiałem, że zawsze i wszędzie jestem we właściwym momencie i we właściwym miejscu. Od tamtej pory mogłem być spokojny. Dziś wiem, że to się nazywa… poczucie własnej wartości”. Tej, w znacznym stopniu dzięki nam, duża część nauczycieli nie posiada.
.W szkołach jest już właściwie pozamiatane. Wiele wskazuje na to, że w gruncie rzecz wszyscy czekamy na wakacje. Co więcej, że tak naprawdę wszystkim nam się one po prostu słusznie należą. Przed nami dwa miesiące, które warto wykorzystać na ciężką pracę. Ponieważ niewiele wskazuje na prawdopodobieństwo istotnych rozwiązań systemowych, nauczyciele powinni przemyśleć to co i w jaki sposób powinni zrobić, żeby szkoła i oni sami w nowej rzeczywistości byli dla swoich uczniów bardziej pomocni i atrakcyjni. Rodzice, dobrze żeby sformułowali wobec uczących pytania – jak ci zamierzają realnie wziąć odpowiedzialność za rozwój ich dzieci. Uczniowie… nie, uczniowie niech po prostu robią to, co sprawia im najwięcej przyjemności. Wiele wskazuje na to, że to właśnie latem jest dla nich najbardziej korzystne!
Jarosław Kordziński