Jeżeli Bruksela przyjmie system Nutri-Score, wówczas produkty sztandarowe dla polskiej tradycji kulinarnej, jak na przykład kabanosy, kiełbaski śląskie, ptasie mleczko czy sławne oscypki z Zakopanego dostaną najniższą ocenę: E na czerwonym tle. To groźne dla polskiej kuchni i polskich producentów – pisze Jean-Paul OURY
Bruksela chce być odpowiedzialna za to, co Europejczycy mają na talerzu. Trwają prace Komisji Europejskiej nad oznaczaniem produktów spożywczych – Nutri-Score oraz systemami alternatywnymi.
Sprawę prowadzi Francja, której tradycje kulinarne uznawane są na całym świecie. Jednak wybór systemu oznaczania produktów spożywczych dokonany przez państwa członkowskie może mieć nieoczekiwane i zadziwiające konsekwencje. W przypadku Polski – może być niekorzystny.
Europa w poszukiwaniu systemu oznaczania oceny wartości odżywczej produktów
.Na początku października 2020 r. członkowie Bundesratu przegłosowali ustawę zezwalającą niemieckim producentom na używanie systemu Nutri-Score. Zatem Niemcy dołączyły do Francji, Belgii i Hiszpanii, czyli do grupy państw, które zdecydowały się na system oznaczania żywności opracowany we Francji. Przeciwnikiem tego systemu jest koalicja siedmiu państw członkowskich pod przewodnictwem Włoch, którą tworzą Republika Czeska, Cypr, Grecja, Węgry, Litwa i Rumunia. Te kraje sprzymierzyły się, aby przeciwdziałać wprowadzeniu systemu etykietowania Nutri-Score. Domagają się, aby tak opracować zasady, by spośród dostępnych systemów oceny odżywczej żywności wybrać najlepszy. Wszystkie te działania toczą się w ramach strategii F2F (Farm to Fork – „od pola do stołu”). Włochy popierają konkurencyjny system etykietowania, nazwany Nutrinform.
Obserwator sporu dotyczącego ujednolicenia wytycznych do znakowania opakowania „front-of-pack nutrition labelling” (FOPNL) może pomyśleć, że to jeszcze jedna jałowa sprzeczka między krajami członkowskimi UE. Tymczasem stawka tego sporu jest wysoka, gdyż dotyczy wyboru artykułów spożywczych w każdym państwie członkowskim, dotyczy zatem wyborów dokonywanych przez każdego obywatela UE.
Prosta, pięciokolorowa etykieta. Ułatwienie w robieniu zakupów?
.Czytelnicy, którzy robią zakupy w sieciach sklepów francuskich w Polsce, mogli zauważyć na opakowaniach artykułów spożywczych małą etykietkę opatrzoną literami od A do E wpisanymi w kolorowe pola od ciemnozielonego po czerwony… To właśnie etykieta systemu Nutri-Score.
Zwolennicy tego systemu podkreślają, że w porównaniu z konkurencyjnym systemem Nutrinform jego wdrożenie jest bardziej zaawansowane, gdyż od dwóch lat jest wprowadzany w sklepach francuskich sieci handlowych. Gdybyśmy chcieli streścić „filozofię systemu Nutri-Score”, powiedzielibyśmy, że chodzi o podanie wstępnych informacji na temat produktu w celu warunkowania zachowań konsumenta, który ma reagować na kolor: artykuł oznaczony „A na ciemnozielonym tle” jest zdecydowanie polecany, natomiast wystrzegać się należy produktów oznaczonych „E na czerwonym tle”. Pomysł naukowców, dla których inspiracją był angielski „traffic light labelling”, opiera się na tym, że za pomocą koloru łatwo jest wpływać na przyzwyczajenia, w tym wypadku konsumentów.
Nie wszystkim przypadło do gustu ekstremalne uproszczenie zastosowane w tym rozwiązaniu. Niektórzy eksperci zdecydowanie krytykują takie podejście. Profesor Francesco Capozzi z Wydziału Nauk Rolno-Spożywczych Uniwersytetu w Bolonii, twórca dyscypliny nazwanej „foodonomics”, twierdzi np.: „Podejmujemy wysiłki, aby konsument dostawał odpowiednią wiedzę w zakresie żywienia. Czy naprawdę musimy traktować naszych obywateli jak dzieci?”.
Stronniczy algorytm antytłuszczowy
.Z drugiej strony czy znajdzie się konsument, który nie marzyłby o systemie ułatwiającym wybór, tak żeby nie musiał stawiać sobie zbyt wielu pytań? Czy nie każdy klient o tym marzy? Niestety ułatwienie ma swoją cenę. Niektórzy eksperci twierdzą nawet, że to skrajnie uproszczone rozwiązanie prowadzi do tego, że z konsumentów robi się rodzaj „psów Pawłowa”, jak wyraził się Guy-André Pelouze w „Le Monde”. A wynika to z tego, że uproszczona ocena podaje informację wprowadzającą w błąd.
W rzeczy samej, jak zauważa profesor Philippe Legrand, inny specjalista w dziedzinie żywienia, który kierował komisją we Francuskiej Agencji Bezpieczeństwa Żywności (ANSES), wypowiadając się na temat Nutri-Score: „[system] nie informuje o składzie żywności, ale wydaje ogólną ocenę artykułu spożywczego. To ni mniej, ni więcej, tylko opinia czy werdykt. Zatem z punktu widzenia informacji naukowej to słabe rozwiązanie”. Ten osąd jest „nietrafiony, ponieważ opiera się na algorytmie ukrytym przed konsumentem”, a ów algorytm zwyczajnie zawiera błąd związany z tłuszczami: „Zwrócę uwagę na kilka szczegółów. Zalecane dzienne spożycie wskazuje udział tłuszczów w diecie w przedziale od 35 do 40 proc. wartości przyjmowanych kalorii. We Francji wartość ta wynosi 37 proc., jest zatem prawidłowa. Skąd więc ta przesadna krucjata antylipidowa algorytmu Nutri-Score? Algorytmu, który jest przeszacowany i nie ma żadnych podstaw”.
Podkreślam kwestie związane z tłuszczami, ponieważ ta sprawa powinna zwrócić szczególną uwagę… polskich decydentów i konsumentów. Poniżej wyjaśniam dlaczego.
Pomoc dla konsumentów czy udzielenie wsparcia wybranym producentom?
.Przy okazji krytycznych wypowiedzi ekspertów na temat systemu Nutri-Score wraca kwestia pojawiająca się w większości dyskusji – „jakiej Unii Europejskiej chcemy”. Czy ma to być Unia, która szanuje różnice pomiędzy państwami członkowskimi, czy też system, który chce narzucać każdemu krajowi nie tylko takie same zasady, lecz także takie same zwyczaje?
Włosi, a także Hiszpanie pierwsi zauważyli stronniczość proponowanego systemu w ocenie diety śródziemnomorskiej, którą Nutri-Score zdecydowanie sankcjonuje. Jak zresztą nie zareagować, kiedy okazuje się, że oliwa z oliwek czy szynka z Parmy, o których wiadomo, że są to zdrowe produkty, uzyskują gorszą ocenę niż niektóre słodzone napoje gazowane? Stwierdzając te absurdy, włoscy politycy nie omieszkali zadać pytania, czy celem Nutri-Score jest ułatwienie życia konsumentom, czy też może udzielenie wsparcia niektórym producentom.
We Francji wszystkie albo prawie wszystkie produkty spożywcze oznaczone są etykietami Nutri-Score, etykiety pokazywane są w reklamach. Coraz częściej słychać pytania, jak niektóre artykuły mogły otrzymać tę tak pożądaną ocenę: A na ciemnozielonym tle!
Widziałem w telewizji reklamę czekoladowych batonów zbożowych, producent chwalił się oceną A systemu Nutri-Score! Wyobraźcie sobie państwo wszystkich rodziców, którzy słuchając tego przekazu, nie omieszkają kupić dzieciom właśnie tego batona zawierającego ogromną ilość cukrów prostych? A przy tym będą przekonani, że sprzyjają zdrowiu dziecka.
Istnieje ryzyko, że polscy konsumenci przeżyją zdziwienie podobne do tego, które przeżyli mieszkańcy pozostałych krajów; mogą poczuć, że ich kultura jest atakowana. Stanie się to w dniu, kiedy zauważą, że produkty sztandarowe dla polskiej tradycji kulinarnej, jak na przykład kabanosy, kiełbaski śląskie, ptasie mleczko czy sławne oscypki z Zakopanego dostają najniższą ocenę: E na czerwonym tle. A filety śledziowe i majonez kielecki oznaczone literą D na pomarańczowym tle z pewnością ich nie pocieszą.
Znam i bardzo sobie cenię polską kuchnię. Wiem, że jest zdrowa, gdyż opiera się na produktach w niewielkim stopniu przetworzonych, co bardzo doceniają współcześni dietetycy. Jeżeli Bruksela przyjmie system Nutri-Score, to polskie artykuły spożywcze będą niestety źle oceniane, podobnie jak produkty kuchni śródziemnomorskiej.
.Jeśli dojdzie do tak ekstremalnej sytuacji, że wszystkie kraje unijne przyjmą ten bardzo tendencyjny system, dla pewnych środowisk będzie to jeszcze jeden argument, aby myśleć, że Bruksela chce karać różnorodność kulinarną, która jest atrybutem tożsamości narodowej każdego kraju. Warto więc, aby Polska zajęła stanowisko wobec Komisji Europejskiej i dołączyła do grupy kontestatorów, przekonanych, że nasza żywność to kwestia zbyt poważna, żeby oddać ją niezrozumiałym decyzjom eurobiurokracji.
Jean-Paul Oury
Tłum. Małgorzata Sakwerda