
Dziesięć kłamstw na temat GMO
Określenie „post-prawda” zostało uznane przez redakcję Oxford Dictionaries za słowo roku 2016. Definiowane zostało jako „relating to or denoting circumstances in which objective facts are less influential in shaping public opinion than appeals to emotion and personal relief” z komentarzem: „in this era of post-truth politics, it’s easy to cherry-pick data and come to whatever conclusion you desire”. Autorzy hasła mieli zapewne na myśli referendum w sprawie Brexitu i wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych, oraz być może inne rządy nazywane „populistycznymi”.
Definicja „post-prawdy” tymczasem równie dobrze oddaje to, co działo się w ciągu ostatnich 20 lat w dziedzinie nauki i technologii. Choćby zauważmy, ile kłamstw i przekłamań, ile manipulacji narosło wokół kwestii roślin genetycznie modyfikowanych.
Oto 10 „najlepszych” nieprawdziwych twierdzeń na ich temat:
1.
Pierwsze nie jest sensu stricte nieprawdziwe, ale dobrze pokazuje nieograniczoną wyobraźnię Unii Europejskiej w tworzeniu przepisów równie absurdalnych co przeciw-skutecznych. Kraje członkowskie stworzyły w 1990 roku koncept „GMO”. Dyrektywa wymienia w aneksach zakazane techniki modyfikacji właściwości danego organizmu (na przykład rośliny) dla potrzeb człowieka (na przykład w rolnictwie). Zakazane są wszystkie techniki, prócz jednej, najnowszej, której stosowanie uzależnione jest od dokonania bardzo rozbudowanej i kosztownej oceny zagrożeń. Jednocześnie dyrektywa nie precyzuje, jaki sens ma ten wymóg z naukowego punktu widzenia. Nie zapominajmy więc, w kontekście tego, o czym piszę poniżej, że organizm modyfikowany genetycznie jest w przepisach unijnych definiowany nie poprzez swoje cechy, co byłoby bardziej właściwe, ale poprzez technologię jego otrzymywania.
2.
Najlepszą według mnie ilustracją „post-prawdy” w odniesieniu do GMO jest twierdzenie, że są to organizmy niepłodne. Ten mit bierze się z nieuprawnionego uogólnienia: patenty co prawda opisują sposoby wytwarzania ziaren niepłodnych, ale w terenie, żadna odmiana rośliny określanej w przepisach jako GMO nie jest niepłodna.
3.
„Post-prawda” nie musi być spójna: zarzuty o niepłodności GMO pozostają w oczywistej sprzeczności z twierdzeniem, że będą się one same rozprzestrzeniać poza tereny, na których zostały posiane. Zatem trzeba się zdecydować: albo „niepłodne” albo „wszędzie się rozsieją”. W rzeczywistości, ani jedno ani drugie nie jest prawdą.
4.
Ze względu na patenty, rolnicy nie będą mieli prawa obsiewać pól nasionami pochodzącym ze zbiorów. Ten argument pozwolił nastawić przeciwko GMO pewną część społeczeństwa obywatelskiego. Jego istota sprowadza się do twierdzenia, że ktoś „zawłaszcza” sobie nasiona, a nawet, że „kontroluje nasze jedzenie”. Jest jednak nieprawdziwy: unijne ustawodawstwo patentowe w kwestii wynalazków biotechnologicznych pozwala rolnikom produkować nasiona z własnych upraw i na własny użytek (vide dyrektywa europejska 98/44/EC oraz artykuł 14 rozporządzenia (WE) n° 2100/94)
5.
Kolejna plotka, związana z poprzednią: rolnik może zostać zmuszony do zapłaty nawet jeśli GMO przeniesie się samo, zupełnie przypadkowo, na jego pole. W rzeczywistości, żaden rolnik, w żadnym z państw, nie musi płacić „honorariów” jeśli ślady GMO zostaną wykryte na jego polu, na przykład na skutek przypadkowego zapylenia pyłkiem roślin z sąsiedniego pola. Mit ten został zbudowany wokół postaci kanadyjskiego rolnika Percy’ego Schmeisera, któremu koncern Monsanto wytoczył pozew. Lobby przeciwne GMO sprytnie wykorzystały motyw Dawida („drobny rolnik, który nie wadzi nikomu”) i Goliata („wielka i niedobra międzynarodowa korporacja”).
Kanadyjskie sądy uznały tymczasem, że było to celowe działanie rolnika, który chciał pozyskać nasiona nie płacąc „honorariów”. A tego wymaga kanadyjskie prawo.
6.
GMO się nie sprawdziły, nie są bardziej wydajne. Należy najpierw zauważyć, że żaden z tych organizmów nie został ulepszony po to, by zwiększać wydajność. Raczej chodziło o to, by unikać strat wydajności (spowodowanych owadami niszczącymi uprawy, albo zachwaszczeniem). Rzeczywistość jest następująca: ok. 18 milionów rolników z 26 krajów (wśród których jest 19 krajów rozwijających się), gdy tylko miało taką możliwość, wybrało GMO. W większości krajów europejskich takiej możliwości rolnicy nie mają.
7.
Raporty pokazują, że GMO oddziałuje toksycznie na żywność. Gdyby to była prawda (wiedząc, że w wielu krajach, od 1996 roku, stosuje się GMO jako paszę dla zwierząt) zostałoby to stwierdzone przez hodowców i weterynarzy. By uzmysłowić sobie manipulacje na ten temat, wystarczy obejrzeć fotografie rozpowszechniane we wrześniu 2012 przez Séraliniego, francuskiego naukowca i zadeklarowanego przeciwnika GMO. Każdy widział w Internecie zdjęcia szczurów z olbrzymimi guzami. Czy to jest dowód? Przyjrzyjmy się bliżej tym zdjęciom: przez okres 2 lat, jeden szczur jadł GMO, drugi pił środek chwastobójczy, a trzeci jadł GMO ORAZ pił środek chwastobójczy. Zgoda, ale gdzie jest szczur, który nie jadł GMO ani nie pił środka chwastobójczego? Nigdy się go nie pokazuje, a wiemy dlaczego: on również miał guzy. Po prostu, u starszych osobników tej rasy szczurów często się one pojawiają.
8.
Nic nie wiadomo o insektycydach wytwarzanych przez GMO. W rzeczywistości, niektóre organizmy (jak na przykład kukurydza MON810, która dostała, w 1998 roku, unijne zezwolenie do uprawy) zostały ulepszone tak, aby samemu produkowały białko o wyspecjalizowanych właściwościach, zdolne walczyć z niektórymi owadami niszczącymi uprawy. Ta sama zasada aktywnej walki z owadzimi szkodnikami istnieje przecież również w przypadku rolnictwa (ekologicznego) oraz w przydomowych ogródkach. Opryski stosuje się od dziesięcioleci. I żadnego problemu nie stwierdzono!
9.
Pojawiły się super-chwasty. W rzeczywistości, jeśli używamy rok za rokiem tego samego herbicydu (czy innego produktu chemicznego), organizmy, które zwalczamy, uodporniają się. GMO nie różni się w tym od innych roślin, gdyż takie są skutki stosowania wszelkich środków chwastobójczych. Problem bierze się stąd, że w rolnictwie źle zarządza się kwestią oprysków, a nie stąd, że jakaś roślina jest prawnie kwalifikowana jako GMO lub nie.
10.
GMO są niewystarczająco badane, albo są badane tylko przez ich producentów. W rzeczywistości, ocena zagrożeń organizmów modyfikowanych genetycznie, narzucona przez unijne przepisy, jest przesadnie rozbudowana, a jej zakres wciąż jest poszerzany, bez jakiegokolwiek uzasadnienia naukowego. Niezależnie od producentów, również publiczne instytucje w wielu krajach (w tym w Polsce) prowadziły badania dotyczące wpływu GMO na zdrowie i środowisko naturalne. Takich analiz są tysiące. Wystarczy choćby wymienić badania toksykologiczne w ramach europejskiego projektu GRACE. Wszystkie badania pokazują, że ton alarmistyczny nie znajduje uzasadnienia.
.„Post-prawda” jest celową strategią, często niestety opłacalną. Dotyka ona dziedzin ścisłych, na przykład biologii (biotechnologie takie jak GMO, ale również szczepionki), chemii (pestycydy są klasycznym już straszakiem sprzedawców strachu) oraz fizyki (zwłaszcza w dziedzinie energii). Co je łączy? Chęć, u niektórych aktywistów politycznych, aby szkodzić gospodarce. Albo, w przypadku demagogów, aby wykorzystywać ludzkie lęki. Albo też, w przypadku konkurencyjnych firm, aby przejąć rynek. Często występują wszystkie razem. Post-prawda jest bardzo dużym problemem dla demokracji…
Marcel Kuntz