Mój Moniuszko
To oczywiście zaskakujące, że nawet wytrawni znawcy muzyki w Londynie, Paryżu czy Nowym Jorku nie mają pojęcia, kim był Moniuszko, ale nie jest to wyłącznie polski problem. Niewiele państw radzi sobie lepiej z promocją własnej muzyki niż Polska – pisze John ALLISON
W roku 1872, roku śmierci Stanisława Moniuszki, Napoleon Orda rozpoczął swoją dziesięcioletnią odyseję po ziemiach podzielonej wówczas między zaborców Rzeczypospolitej Obojga Narodów, aby udokumentować jej zabytki i krajobrazy. Niezwykły talent Ordy wybiegał jednak poza sztuki plastyczne. Podczas wieloletniej emigracji w Paryżu artysta ten utrzymywał kontakty z Chopinem i Lisztem, komponował muzykę, a nawet kierował teatrem Comédie-Italienne. Nic zatem dziwnego, że kiedy wrażliwy muzycznie Orda znalazł się w pobliżu Mińska, musiał odwiedzić miejsce narodzin największego dziewiętnastowiecznego polskiego kompozytora muzyki operowej. Owocem tej wizyty jest niezwykle sugestywny rysunek domu rodzinnego Moniuszki w Ubielu pod Mińskiem. Praca znajduje się w trzecim z serii ośmiu albumów wydanych pod wspólnym tytułem Album widoków historycznych Polski. Kontrastując z przeważającymi w albumach rysunkami ruin zamków, wielkich pałaców i okazałych kościołów, ziemiański dworek od razu budzi skojarzenia z prostymi radościami zapisanymi w melodiach z wielotomowego Śpiewnika domowego Moniuszki. Oprócz innego szkicu wykonanego przez Ordę w Ubielu rysunek ten jest jedynym zachowanym obrazem domu rodzinnego Moniuszki, który uległ całkowitemu zniszczeniu podczas II wojny światowej.
Dwór w którym urodził się Stanisław Moniuszko – majątek Ubiel, gubernia Mińska; drzeworyt Sypniewskiego. Reprodukcja: Forum.
.Moniuszko urodził się w roku 1819 na terenach dzisiejszej Białorusi, a pierwsze kroki swojej muzycznej kariery stawiał na obecnej Litwie, więc obydwa te państwa roszczą sobie do niego pewne prawa. Były dom Moniuszki w Warszawie zaadaptowany został na potrzeby kawiarni, podobnie sieć kawiarni przejęła budynek w Mińsku, który, jak dowiadujemy się z tablicy pamiątkowej, był domem rodzinnym Moniuszków na początku lat 30. XIX wieku. W Mińskim Muzeum Teatru znajdziemy z kolei bogaty dział poświęcony inscenizacjom oper Moniuszki, a w samym mieście odsłonięto ostatnio pomnik przedstawiający Moniuszkę siedzącego na ławce z białoruskim pisarzem i działaczem społecznym Wincentym Duninem-Marcinkiewiczem, z którym kompozytor współtworzył Sielankę, operę uznawaną powszechnie za pierwsze białoruskie dzieło tego gatunku. Z wyjątkiem tej zaginionej opery Moniuszko komponował jednak wyłącznie do tekstów w języku polskim (lub po łacinie, jak w przypadku niektórych utworów liturgicznych). Tak jak inni wielcy Polacy urodzeni poza obecnymi granicami kraju, od Adama Mickiewicza, przez Czesława Miłosza i Ignacego Jana Paderewskiego, po Karola Szymanowskiego (i samego Ordę), Moniuszko wykracza poza współczesne granice polityczne, stając się własnością wszystkich, choć szczególnie Polaków.
Niewątpliwie zasługuje na miano „ojca polskiej opery”, nawet jeżeli etykietki tej nie należy traktować zbyt dosłownie, podobnie jak tych, którymi w analogicznych okolicznościach określono Smetanę, Erkela czy Glinkę w ich własnych krajach. Mimo że żaden z tych kompozytorów tak naprawdę nie zapoczątkował narodowej tradycji operowej, jak nikt inny przyczynili się oni do jej ugruntowania. Z wyjątkiem Sprzedanej narzeczonej, która wcześnie przypieczętowała międzynarodową popularność Smetany, opery wymienionych twórców pozostały w swoich ojczystych stronach niczym dobrze strzeżone tajemnice. Dla każdego, kto uległ urokowi muzyki Moniuszki, świadomość słabej rozpoznawalności kompozytora poza Europą Środkowo-Wschodnią jest niezwykle bolesna, choć problem ten staje się bardziej zrozumiały w szerszym kontekście. Niektórzy powiedzą, że „narodowe”, a może nawet nacjonalistyczne wątki w niektórych dziełach Moniuszki mogą zniechęcać szersze rzesze odbiorców, do czego dochodzą trudności językowe. W dzisiejszych czasach przeciwności te nie mogą mieć jednak aż tak dużego znaczenia, biorąc pod uwagę to, jak wiele rosyjskich i czeskich oper zadomowiło się w repertuarach scen światowych.
Stanisław Moniuszko, obraz Tadeusza Maleszewskiego, 1865
.Międzynarodowy kanon operowy jest tak wąski, że trudno się dziwić małej popularności polskich oper na świecie (wyjątkiem, i to współczesnym, jest tu chyba tylko Król Roger Szymanowskiego). Każdy kraj ma oczywiście swój własny kanon, ale jeżeli można pokusić się o uogólnienie, pierwsza piątka kanonu międzynarodowego (La Traviata, Czarodziejski flet, Carmen, Wesele Figara i Cyganeria) nie zmienia się od dziesięcioleci. W najgorszym wypadku większość kanonów zabija muzykę, w najlepszym – utrwala muzealne podejście do międzynarodowej sceny operowej, szkodząc przede wszystkim dziełom współczesnym, starszym i tym, które powstały na obrzeżach austriacko-niemieckiej, włoskiej i francuskiej tradycji. Czy taki stan rzeczy zmieni się w następstwie trwającej pandemii, która zmusiła opery do przemyślenia swojego repertuaru i sposobu jego prezentacji? Czy w przyszłych kanonach znajdzie się miejsce dla bardziej dociekliwych umysłów?
To oczywiście zaskakujące, że nawet wytrawni znawcy muzyki w Londynie, Paryżu czy Nowym Jorku nie mają pojęcia, kim był Moniuszko, ale nie jest to wyłącznie polski problem. Niewiele państw radzi sobie lepiej z promocją własnej muzyki niż Polska. Można by nawet zaryzykować twierdzenie, że kilka prestiżowych nagrań wykonanych przez międzynarodowe gwiazdy i wydanych przez duże wytwórnie wpłynęłoby na odbiór polskiej muzyki na świecie. Doświadczenie nie napawa jednak optymizmem. Kiedy mniej więcej ćwierć wieku temu Plácido Domingo nagrał operę Il Guarany Antônio Carlosa Gomesa, brazylijskiego kompozytora święcącego sukcesy w La Scali w czasach Verdiego i Pucciniego, wszystko wskazywało na to, że światowe opery otworzą się na jego dzieła. A jednak Gomes wciąż pozostaje nieznany większości miłośników opery. Domingo miał również swój udział w promocji zarzueli, rdzennie hiszpańskiego gatunku opery, który jest nieodłączną częścią kultury tego kraju. Okazało się jednak, że pomimo wielkiej popularności Hiszpanii wśród turystów i powszechności języka hiszpańskiego zarzueli nie dane było podróżować. Bardzo niewiele międzynarodowych oper poza Półwyspem Iberyjskim okazało zainteresowanie gatunkiem, w którym powstało mnóstwo niewątpliwie wspaniałych utworów. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można zatem stwierdzić, że twórczość Moniuszki pozostanie dobrze strzeżoną, słodką tajemnicą.
Kto postanowi ją odkryć, zanurzając się w muzyce polskiego kompozytora, nie odejdzie zawiedziony. Czy to jako Polacy dorastający z jego muzyką, czy też obcokrajowcy tacy jak ja, których zauroczył, większość ludzi swoją przygodę z Moniuszką zaczyna od jego dwóch najbardziej znanych i z pewnością najlepszych oper, czyli Halki i Strasznego dworu. Dzięki wspaniałym melodiom, zapierającym dech w piersiach tańcom i pewnej ludowej atrakcyjności są to najbardziej przystępne opery Moniuszki. Niemniej jednak Halka, jego niezwykłe, przełomowe dzieło, to jednocześnie swoisty paradoks – narodowy symbol, który nie jest w żadnym sensie nacjonalistyczny. Akcja toczy się wprawdzie w górzystej scenerii, która musi poruszać głębokie struny polskiej duszy, ale sama fabuła jest bardziej uniwersalna i odzwierciedla powszechne w innych krajach dziewiętnastowieczne zainteresowanie archetypem Giselle. Mimo wszystko etykietka dzieła nacjonalistycznego nadal towarzyszy Halce, będąc jednym z powodów, dla którego opera ta jest właściwie nieznana poza Polską (w Theater an der Wien wystawiono ją ostatnio po raz pierwszy od 55 lat). Z kolei Straszny dwór – polska „opera narodowa” i prawdopodobnie opus magnum Moniuszki – nie wypłynął na szersze wody być może właśnie ze względu na swoją polskość. To nostalgiczne wspomnienie starej Polski, która wydawała się stracona w czasie premiery dzieła w roku 1865, po nieudanym i krwawo stłumionym osiemnastomiesięcznym powstaniu styczniowym, kryje w sobie pokłady znaczeń, które dla obcokrajowca nigdy nie będą oczywiste.
Próba „Halki” Stanisława Moniuszki w ramach XX Bydgoskiego Festiwalu Operowego, Bydgoszcz, Opera Nova. Fot. Roman BOSIACKI/Forum.
.Inne opery Moniuszki, oceniane zazwyczaj nieco niżej, są na swój sposób wymowne i mogą budzić zainteresowanie, szczególnie dzięki pieczołowicie przygotowanym wykonaniom i nagraniom na instrumentach historycznych podczas festiwalu Chopin i jego Europa. Przed odkrywczym koncertowym wykonaniem Hrabiny w sierpniu 2020 roku na tymże festiwalu niełatwo było docenić wyjątkowe walory tej opery. Dla mnie osobiście koncert ten pozostanie zresztą jednym z niewielu pozytywnych wspomnień muzycznych z tego pełnego zawirowań roku. Jak przystało na dzieło czerpiące więcej z wpływów francuskich niż z bel canto, Hrabina nadrabia swoje braki długimi, pozostającymi w pamięci melodiami z mnóstwem fascynujących detali. Jej baletowe divertissements przypominają, jak ważnym elementem wyrazu był dla Moniuszki taniec. Hrabinę i Halkę łączy osoba librecisty Włodzimierza Wolskiego i krytyka stosunków społecznych, choć obydwie opery są bardzo różne (pierwsza z nich to komedia, druga – tragedia). Paria, której wykonanie przewidziano w programie festiwalu Chopin i jego Europa 2021, jest szczególnie interesująca, ale też od dawna zaniedbana, mimo że jest to ostatnia opera Moniuszki. Raczej trudno wpisać ją we współczesny obraz Moniuszki jako „ojca polskiej opery” czy wcześniejsze nacjonalistyczne oczekiwania społeczeństwa. Jako jedyne z dojrzałych dzieł kompozytora opera ta przedstawia akcję rozgrywającą się poza Polską, przez co może w niej brakować patriotycznego przesłania, którego szukali odbiorcy w czasie rozbiorów. Dzieło niesie jednak ze sobą współczesne i uniwersalne treści ukryte pod pozornie błahą fabułą przypominającą połączenie Poławiaczy pereł i Aidy, a opartą na motywach tragedii Casimira Delavigne, tych samych, które znalazły wcześniej wyraz w operze Il Paria Donizettiego.
Jednoaktowe opery Moniuszki są często pomijane, ponieważ nie zawsze udaje się je wpasować w repertuar. Znajdziemy wśród nich Verbum nobile i Flisa. Co ciekawe, Flis to zapewne jedyna na świecie opera, w której jedną z postaci jest „fryzjer z Warszawy”. Jej sielankowa akcja osadzona jest nad brzegiem Wisły. Pozwala to na pewno zrozumieć, jak bardzo rzeka ta jest wpisana w narodową świadomość Polaków, ale nieznajomość bezpośrednich odniesień geograficznych bynajmniej nie przeszkadza w odbiorze muzyki. A we Flisie płynie muzyka tak piękna, że grzechem byłoby jej nie usłyszeć.
Poza operami Moniuszko skomponował również około 300 pieśni. Niektóre z nich są skromne – te trafiły do Śpiewnika domowego. Inne to wielkie utwory, zasługujące na miejsce w światowym repertuarze Lied. Kto raz usłyszał pieśni takie jak Prząśniczka, Znasz-li ten kraj (znana też jako Kennst du das Land Goethego) czy Kozak, nigdy ich nie zapomni. Mam zaszczyt zasiadać w jury Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki i zawsze cieszę się na możliwość wysłuchania tak wielu Moniuszkowskich pieśni. Wśród różnych tekstów, do których były pisane, są zarówno wiersze nieco od Moniuszki młodszego poety Adama Asnyka, który dożył schyłku XIX wieku i w pewnym sensie wyprzedził ruch Młodej Polski, jak i poezja Jana Kochanowskiego, wybitnego renesansowego poety XVI wieku. Istotne miejsce w dorobku Moniuszki zajmują utwory napisane do Trenów Kochanowskiego, gdy zmarł pierworodny syn kompozytora Kazimierz. Ilustrują one słynny cykl wierszy, w których Kochanowski opłakuje swoją córkę Orszulę. Przede wszystkim jednak Moniuszko napisał muzykę do wielu wierszy swojego ulubionego poety Adama Mickiewicza.
.Opisując dorobek Moniuszki, nie można nie wspomnieć o jego utworach na fortepian, dwóch kwartetach smyczkowych i kilku utworach na orkiestrę. Komponował również muzykę sakralną, do której zalicza się prawdziwe arcydzieło Litanie ostrobramskie. Kolejnym z moich wielkich moniuszkowskich przeżyć było wysłuchanie Litanii w Wilnie, mieście Kaplicy Ostrobramskiej, w kościele św. Jana, gdzie Moniuszko był niegdyś organistą. Jeżeli chodzi o chóralne utwory niereligijne, wspomnieć należy znowu o pieśniach napisanych do słów Adama Mickiewicza, w tym Widmach do II części Dziadów oraz Sonetach krymskich. Zapadające w pamięć utwory do słynnych mickiewiczowskich sonetów są rzadko wykonywane i nie spodziewam się, że kiedykolwiek usłyszę je poza Polską. Wielka to szkoda, ponieważ pokazują one, że bogaty i ciągle niedoceniany dorobek Moniuszki wybrzmiewa znaczeniami tak lokalnymi, jak i uniwersalnymi.
John Allison
Przekład: Magdalena Skoc. Tekst ukazał się w nr 26 miesięcznika opinii „Wszystko Co Najważniejsze” [LINK].