Joseph S.NYE: "Moralny obowiązek, który spoczywa na Baracku Obamie"

"Moralny obowiązek, który spoczywa na Baracku Obamie"

Photo of Joseph S. NYE

Joseph S. NYE

Były podsekretarz do spraw obrony w resorcie spraw zagranicznych USA i przewodniczący Narodowej Rady Wywiadowczej. Obecnie profesor na Harvardzie. Jest autorem książki The Future of Power oraz Presidential Leadership and the Creation of the American Era.

Według szacunków w czasie syryjskiej wojny domowej zginęło ponad 130 tys. ludzi.  Reportaże ONZ ukazujące okropieństwa wojny, ataki na ludność cywilną pokazywane przez internet, relacje cierpiących uchodźców nie pozostawiają nas obojętnymi. Lecz kto i jak mógłby pomóc?

Ostatnio kanadyjski politolog Michael Ignatieff nakłaniał amerykańskiego prezydenta Baracka Obamę do wprowadzenia strefy zakazu lotów nad Syrią, mimo prawie całkowitej pewności, że Rosja zawetuje postanowienie Rady Bezpieczeństwa ONZ. Zdaniem Ignatieffa w sytuacji gdy syryjski prezydent Baszar al-Asad zwycięży, jego ludzie doprowadzą do zgładzenia reszty sunnickich powstańców. To jednak nie zakończy konfliktu i po pewnym czasie znów poleje się krew.

W jednej ze swych publikacji dziennikarz Thomas Friedman wylicza lekcje, jakie Amerykanie wynieśli ze swoich ostatnich doświadczeń na Bliskim Wschodzie. Po pierwsze – mają zbyt mało wiedzy na temat krajów tego rejonu. Po drugie – mimo że Stany Zjednoczone są w stanie wpływać na rozwój wydarzeń (ponosząc koszty takich działań), nie potrafią sprawić, by po zakończeniu interwencji wszystko się dobrze układało bez ich udziału. I po trzecie – kiedy Ameryka stara się pomagać innym krajom, bierze po części na siebie ciężar rozwiązywania ich problemów.

Jakie są więc powinności przywódcy światowego mocarstwa? Problem wykracza daleko poza Syrię –  świadczą o tym ostatnie krwawe wydarzenia w Sudanie Południowym, Republice Środkowoafrykańskiej, Somalii czy innych miejscach.  W 2005 roku Zgromadzenie Ogólne ONZ jednogłośnie opowiedziało się za zapewnianiem ochrony obywatelom kraju, którego rząd nie jest w stanie tego zrobić. W 2011 roku Rada Bezpieczeństwa ONZ powołała się na to postanowienie,  by usprawiedliwić interwencję zbrojną w Libii.

Jakie są powinności przywódcy światowego mocarstwa? Problem wykracza daleko poza Syrię –  świadczą o tym ostatnie krwawe wydarzenia w Sudanie Południowym, Republice Środkowoafrykańskiej, Somalii czy innych miejscach. 

Przedstawiciele Rosji, Chin oraz innych krajów twierdzą, że podczas działań w Libii zasady prawa międzynarodowego nie były do końca przestrzegane. Podstawą tego prawa jest Karta ONZ, która zabrania używania siły poza działaniem w obronie własnej albo po uzgodnieniu z Radą Bezpieczeństwa. W 1999 roku mimo sprzeciwu Rosji wobec interwencji NATO w Kosowie nie zawahał się on użyć siły. Zwolennicy tego rozwiązania twierdzili, że choć niezgodne z prawem międzynarodowym, było ono moralnie uzasadnione.

Jakie argumenty liderzy polityczni powinni brać pod uwagę przy podejmowaniu trudnych decyzji? Odpowiedź brzmi: takie, które przemawiają do członków reprezentowanych przez nich wspólnoty.

Poza małymi skupiskami ludzi nasza tożsamość jest kształtowana poprzez zbiorowości określane przez Benedicta Andersona mianem „fikcyjnych wspólnot”. Niewielu ludzi ma możliwość bezpośredniego kontaktu z innymi członkami takiej wspólnoty. W ubiegłych wiekach jej rolę odgrywał naród. Ci, którzy czuli się jego częścią, byli skłonni do wielu poświęceń w imię jego pomyślności. Niekiedy nawet oddawali za niego życie.  Również większość przywódców uważała służbę narodowi za swą podstawową powinność.

W erze globalizacji wiele osób należy do takich fikcyjnych wspólnot.  Mają one różny zasięg – od regionalnego po narodowy. Niektóre z nich nakładają się na siebie. Jednak w świecie powszechnej informacji cyfrowej przynależność do nich nie jest wcale tak oczywista jak dawniej.

Dzięki Internetowi i tanim podróżom tworzą się nowe relacje. Członkowie odległych grup często bywają oddaleni od siebie zaledwie „o jedno kliknięcie myszką”. Grupy zawodowe lub tylko oddane jakiejś idei  zrzeszają się niezależnie od granic czy narodowości.

W związku z tym tożsamość danego państwa nie jest już czymś tak jednoznacznym i zespolonym jak kiedyś. Oto rzeczywistość, z jaką musi zmierzyć się Zgromadzenie Ogólne ONZ, biorąc na siebie odpowiedzialność za zapewnienie ochrony zagrożonym cywilom suwerennych państw.

Tożsamość danego państwa nie jest już czymś tak jednoznacznym i zespolonym jak kiedyś. Oto rzeczywistość, z jaką musi zmierzyć się Zgromadzenie Ogólne ONZ, biorąc na siebie odpowiedzialność za zapewnienie ochrony zagrożonym cywilom suwerennych państw.

Zastanówmy się, jaki moralny obowiązek nakłada taka sytuacja na konkretnego przywódcę, w tym przypadku na Baracka Obamę? Politolog Barbara Kellerman oskarżyła byłego prezydenta USA Billa Clintona o moralnie naganną zaściankową postawę wobec ludobójstwa w Ruandzie w 1994 roku. A przecież przywódcy innych państw zachowali się podobnie i żaden kraj nie zareagował zdecydowanie.

Jeśli Clinton próbowałby wysłać amerykańskie wojska do Ruandy, napotkałby ostry sprzeciw Kongresu. Po stratach wśród żołnierzy podczas pokojowej interwencji w Somalii w 1993 roku, amerykańska opinia publiczna nie wyraziłaby poparcia dla kolejnej wojskowej misji zagranicznej.

Jak zatem powinien zachować się demokratycznie wybrany przywódca w takich okolicznościach? Polityk często staje przed wyborem między własnym przekonaniem a lojalnością wobec tradycyjnych wartości obywateli, którzy go wybrali.

Na szczęście obrona interesów własnego kraju nie wiąże się z koniecznością działania na zasadzie „wszystko albo nic”. Warto jednak pamiętać, że w świecie złożonym przede wszystkim ze  społeczności narodowych kosmopolityczna postawa się nie sprawdza. Prezydent nawołujący do zrównania wysokości dochodów na świecie poniesie fiasko. Ale ten sam lider zwalczający ubóstwo i obniżający wskaźniki śmiertelności w krajach słabo rozwiniętych ma szansę zyskać popularność i szacunek.

Filozof Kwame Anthony Appiah przedstawia to tak:  „Przykazanie »Nie zabijaj« to test, który zdajesz albo nie. Natomiast  »Czcij ojca i matkę swoją« otwiera znacznie szersze pole oceniającym”.

W polityce spojrzenie globalne i problemowe nie zawsze się opłaca.  Podziwiamy przywódców, którzy czynią wysiłki, by zwiększyć zainteresowanie swoich zwolenników moralnym zaangażowaniem poza granicami kraju. Niekoniecznie jednak będziemy na nich głosować.

Stosując nasze rozważania do kwestii Syrii, powinniśmy pamiętać, że Barack Obama będzie musiał stawić czoła poważnemu moralnemu dylematowi. To przecież działanie daleko poza Ameryką. Angażować się czy nie? I jak rozwiązać kryzys? Drogą negocjacji? A może nacisku zbrojnego?

Ignatieff mówi, że gospodarz Białego  Domu poznał konsekwencje swojego politycznego bezruchu. Friedman przypomina mu o rozwadze. Jedno jest pewne: niezależnie od przyjętej metody działania polityk tej rangi musi pamiętać przede wszystkim o ludziach. W polityce, podobnie jak w medycynie, obowiązuje zasada: przede wszystkim nie szkodzić.

Joseph S.Nye

Tytuł oryginalny: „Zobowiązania ponad granicami”. Tekst pochodzi z portalu Project Syndicate Polska, www.project-syndicate.pl publikującego opinie i analizy, których autorami są najbardziej wpływowi międzynarodowi intelektualiści, ekonomiści, mężowie stanu, naukowcy i liderzy biznesu.

logo sindicate

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 28 marca 2014