
Szefowanie NATO. Praca dla wybranych?
Estonka Kaja Kallas spełnia wszystkie kryteria. I cóż z tego? – pisze Edward LUCAS
.„ZATRUDNIĘ: Najbardziej udany sojusz wojskowy w historii poszukuje doświadczonego polityka na stanowisko sekretarza generalnego. Podania prosimy kierować na adres Boulevard Léopold III, B-1110 Haren, Bruksela, Belgia. Gwarantujemy poufność. NATO to pracodawca stosujący politykę równościową, choć niektóre kraje są równiejsze od innych”.
To ogłoszenie to oczywiście żart (choćby dlatego, że ostatnie zdanie jest prawdziwe), ale wyścig o fotel sekretarza generalnego NATO toczy się jak najbardziej na poważnie. Faworytem jest ustępujący premier Holandii Mark Rutte (56 l.). Jego główna konkurentka to Kaja Kallas (46 l.), obecna premier Estonii. Do tej dwójki dołączył ostatnio Krišjānis Kariņš (58 l.), były szef łotewskiego rządu, sprawujący dziś funkcję ministra spraw zagranicznych tego kraju.
Sekretarzem generalnym NATO było do tej pory trzech Brytyjczyków, trzech Holendrów, dwóch Belgów oraz Włoch, Niemiec, Hiszpan, Duńczyk i Norweg. Sami mężczyźni.
Od czasu szczytu w Cardiff w roku 2014 wszystkie państwa członkowskie Sojuszu miały dość czasu, aby zwiększyć wydatki na obronność do przyjętych na owym szczycie 2 proc. budżetu. W tamtym czasie wydatkami na tym poziomie pochwalić się mogły tylko dwa kraje. Obecnie państw takich jest niewiele więcej, bo siedem na trzydzieści jeden. Znajdziemy wśród nich Estonię, która zbliża się do poziomu 3 proc., i Łotwę. Nie znajdziemy natomiast Holandii z wynikiem 1,58 proc.
.Fakt ten powinien odgrywać dużą rolę. Sekretarz generalny, który jeszcze jako premier rządu nie unikał bolesnych decyzji budżetowych, aby spełnić nałożone przez Sojusz wymogi, może z większą wiarygodnością domagać się podjęcia podobnych kroków przez inne rządy. Ktoś, kto postawił na polityczną popularność, takiej wiarygodności nie ma. Kandydat przestrzegający zasad będzie miał również lepsze relacje z rządem amerykańskim. Z punktu widzenia bezpieczeństwa europejskiego najważniejszym pytaniem na nadchodzące lata jest to, czy USA będą nadal ponosiły koszty i ryzyko związane z sytuacją po tej stronie Atlantyku. Politykowi, który chciałby, tak jak dawniej, przejechać się na gapę, trudno będzie zrobić wrażenie na decydentach z Waszyngtonu i ich wyborcach.
Jeszcze istotniejszy jest dotychczasowy stosunek do Rosji. Premier Kaja Kallas nie tylko głośno krytykuje reżim Putina, ale również pochodzi z kraju, który ostrzega Zachód przed rosyjskim imperializmem od trzydziestu lat (o czym świadczy wystąpienie Lennarta Meri, nieżyjącego prezydenta Estonii, wygłoszone w Hamburgu w 1994 r.). Premier Mark Rutte ma natomiast przydomek „teflon”, bo żaden skandal się go nie ima. Dziś, stosownie do okoliczności, jest nastawiony wojowniczo, lecz w przeszłości ucieleśniał merkantylizm, który stał się nieodłączną częścią holenderskiej polityki zagranicznej.
Kallas nie można nazwać kandydatką „teflonową”. Jest bardziej popularna za granicą niż w Estonii, gdzie jej notowania spadły z powodu skandalu (który sama nazywa polowaniem na czarownice) wywołanego rosyjskimi interesami jej męża. Mimo wszystko to właśnie jej kandydatura jest najlepsza, przynajmniej na papierze. Trudno wyobrazić sobie lepszego kandydata z Europy Środkowej, włączając mężczyzn.
Za kulisami liczą się jednak inne kryteria. Mogliśmy się o tym przekonać, słuchając wywiadu telewizyjnego z Fransem Timmermansem. Byłemu wiceprzewodniczącemu Komisji Europejskiej, który powrócił do polityki holenderskiej jako lider koalicji Partii Pracy i Zielonych, wyrwało się, że „potencjalnym problemem” w przypadku kandydatury Kallas jest granica Estonii z Rosją. Dziwna to opinia, zważywszy, że granica dzieląca Rosję i Norwegię nie przeszkodziła Jensowi Stoltenbergowi w sprawowaniu funkcji sekretarza generalnego od roku 2014. Prawda jest taka, że większość decydentów z krajów „starego Zachodu” nadal postrzega kraje Europy „Wschodniej” jako nie do końca godne zaufania.
.Kallas wie, z czym musi się zmierzyć. „Nowy szef NATO powinien być kobietą pochodzącą z młodszego państwa członkowskiego, które przeznacza co najmniej dwa procent swojego budżetu na obronność. Wszystko zatem wskazuje na Marka Ruttego”, zażartowała. Jej holenderski rywal nie spełnia oczywiście żadnego z tych kryteriów.
Estończycy mają znakomite poczucie humoru. Wydaje się jednak, że niektóre państwa członkowskie NATO są równiejsze od innych, a to już śmieszne nie jest.
Edward Lucas