Kazimierz M. UJAZDOWSKI: Francja będzie osłabiona, ale będzie trwać

Francja będzie osłabiona, ale będzie trwać

Photo of Kazimierz M. UJAZDOWSKI

Kazimierz M. UJAZDOWSKI

Senator RP, prawnik, profesor Uniwersytetu Łódzkiego. W latach 2000-2001 i 2005-2007 minister kultury i dziedzictwa narodowego. Kieruje Europejskim Centrum Badań Ustrojowych na tej uczelni.  Wydał m.in „ Genezę i tożsamość konstytucji V Republiki Francuskiej” ( Kraków 2013) 

 

 

Ryc. Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Nie biorę pod uwagę scenariusza, w którym partia Mélenchona buduje rząd i ma wpływ na politykę państwową. Można jednak zapytać, co by się działo, gdyby taki wpływ uzyskała. Wówczas doszłoby do rewizji polityki historycznej. Do rewaloryzacji tradycji republikańskiej w wersji jakobińskiej i pochwały komunizmu – pisze Kazimierz M.UJAZDOWSKI

Antysemityzm lewicy we Francji nie jest novum

.Antysemityzm wrócił do Francji głównie za sprawą przesłania skrajnej lewicy i zgrupowanych wokół niej osób. W tym przypadku można mówić o praktyce antysemickiej, tzn. używaniu antysemickich emocji w celu komunikacji z Francuzami o muzułmańskich korzeniach, ściśle: reprezentujących radykalny odłam. Zresztą rzecz nie jest nowa; część lewicy europejskiej ma takie nastawienie, co było i jest niezwykle widoczne w Parlamencie Europejskim. Antysemityzm środowisk skrajnie lewicowych to nie novum, ale stał się widoczny w sposób bardziej jaskrawy z uwagi na siłę tego środowiska politycznego we Francji. Mówię o partii Mélenchona, która w jakimś stopniu nadaje ton francuskiej lewicy.

Paradoksalne z punktu widzenia historycznego jest to, że prawica Marine Le Pen oskarża lewicę otwarcie o antysemityzm. Front Narodowy zaczynał jako ugrupowanie, które było mocno wspierane przez ludzi odpowiedzialnych za kolaborację z Niemcami w czasie okupacji, a także broniących dziedzictwa Francuzów, którzy nie mogli pogodzić się z utratą Algierii. To była, można powiedzieć, wstępna baza społeczna Frontu Narodowego.

Marine Le Pen przecięła relacje ze środowiskami tradycjonalistów. Dziś zasadniczym powodem wsparcia części społeczeństwa dla jej ugrupowania jest krytyka imigracji i radykalnego islamu. A ten przecież jest wrogi środowiskom żydowskim i ma za wroga Izrael. Zmieniła się zatem geografia przyjaciół i oponentów Frontu Narodowego i dziś Zjednoczenie Narodowe jest partią, która przede wszystkim apeluje o rewizję polityki imigracyjnej i stawia sobie za cel powstrzymanie radykalnego islamu. W związku z tym „bierze pod opiekę” środowiska, które padają ofiarą praktyk islamskich fundamentalistów. Należy do nich społeczność francuskich Żydów.

Partia Le Pen staje się obrońcą francuskiego stylu życia, występuje przeciw globalizacji i przeciw ekspansji niekontrolowanej imigracji. Ugrupowanie to przesunęło się na scenie politycznej, choć mówienie, że w stronę centrum, to za dużo powiedziane. Ale na pewno ewoluuje od pozycji skrajnie prawicowych w stronę normalizacji. Warto zwrócić uwagę na to, że Marine Le Pen w pewnym momencie, właśnie przecinając więzy ze środowiskami tradycjonalistów, stała się orędowniczką zasady laickości, która może być traktowana jako narzędzie powstrzymywania ekspansji islamu. I sprzeciw wobec antysemityzmu jest też częścią procesu normalizacji tej partii.

Polityka historyczna Francji

.Marine Le Pen powtarzała, że Vichy to nie była Francja. Była to doktryna powszechnie aprobowana we Francji. Zakładała, że Republika Francuska nie odpowiada za kolaborację rządów Vichy z Niemcami. Doktryna ta była powszechnie praktykowana aż do słynnego wystąpienia premiera Jacques’a Chiraca, który po raz pierwszy przeprosił za udział instytucji państwowych Vichy w dyskryminacji Żydów i kolaborację z niemieckim okupantem.

Miejsce II wojny światowej we francuskiej polityce pamięci i antysemityzm wymagają bardziej szczegółowego wyjaśnienia. Dzięki de Gaulle’owi Francja obroniła swój honor w 1945 r. Jednocześnie prezentuje swój udział w konfrontacji z nazistowskimi Niemcami ponad miarę własnych zasług i bez poważnego rozliczenia się ze współpracy z okupantem. Kolaboracja nie znajduje miejsca w ekspozycjach prezentowanych w najważniejszych instytucjach kultury. Galerie poświęcone Ruchowi Oporu w Muzeum Armii tworzą wrażenie szerokiego udziału społeczeństwa w ruchu oporu. Warto zauważyć, że samo dziedzictwo de Gaulle’a stanowi istotny element polityki historycznej Francji. Bez wątpienia jest on dziś najważniejszą postacią francuskiej tradycji republikańskiej i państwowej, co znajduje wyraz w przestrzeni publicznej i wydarzeniach memoratywnych.

Francuska polityka pamięci przez kilka dziesięcioleci po wojnie nie była zdolna do zmierzenia się z ciemną częścią własnego dziedzictwa historycznego. Prawda o współpracy części społeczeństwa i większości elit z niemieckim okupantem, a także o braku jednoznacznego rozliczenia winnych kolaboracji wyrażana była w dziełach literackich. Można wskazać przykładowo na powojenną publicystykę Alberta Camusa oraz opowiadania Vercorsa. Jego nowela Milczenie morza uznawana była za pierwsze dzieło literackie wyrażające opór przeciw niemieckiej okupacji. Po wojnie Vercors, podobnie jak Camus, dawał wyraz oburzeniu z powodu bezkarności ludzi, którzy czerpali korzyści z kolaboracji.

Zwrot we francuskiej polityce pamięci wynikał z kilku przyczyn, wśród których zasadniczą rolę odegrała widoczna od lat 70. koncentracja pamięci historycznej i wrażliwości na ofiarach Holocaustu i uniwersalność tego zjawiska. Siła tego procesu nie pozwalała na utrzymywanie dominującego dotąd stanowiska o nieodpowiedzialności władz francuskich za udział w prześladowaniach ludności żydowskiej. Ważne znaczenie miało także ujawnienie obecności w aparacie państwa ludzi odpąowiedzialnych za działania władz Vichy (sprawa M. Papona). Wreszcie przemiany pokoleniowe we francuskiej klasie politycznej umożliwiały oficjalną ekspresję prawdy o współodpowiedzialności władz publicznych i społeczeństwa za zło kolaboracji. Nie chciał tego uczynić prezydent François Mitterrand, który sam pracował w instytucjach podległych Vichy.

Aż do lat 90. Front Narodowy atakował RPR i Jacques’a Chiraca za ten akt przeproszenia. A dziś Marine Le Pen odcina się od linii politycznej swojego ojca i od jego kompromitujących wypowiedzi i przyjmuje pogląd dominujący we Francji. Przy czym wydaje się, że trzeba odróżnić jej linię w zakresie polityki historycznej od wypowiedzi jej kolegów i koleżanek partyjnych.

Jak już wspomniałem, momentem zwrotnym w polityce historycznej Francji było przemówienie premiera Jacques’a Chiraca wygłoszone w 1995 roku w Vélodrome d’Hiver, miejscu symbolicznym dla historii prześladowania Żydów. Jacques Chirac po raz pierwszy w imieniu władz publicznych stwierdził, że Francuzi i państwo francuskie „uczestniczyli w zbrodniczym szaleństwie okupanta”. W tym samym roku ukazał się dekret ustanawiający narodowy dzień pamięci prześladowań rasistowskich i antysemickich popełnionych pod władzą „rządu państwa francuskiego”. Osobne miejsce zajmuje upamiętnienie niewolnictwa, które poczęło zajmować coraz ważniejsze miejsce ze względu na wzrost świadomości historycznej i społecznej podmiotowości Francuzów pochodzących z byłych kolonii i terytoriów zamorskich. W 200. rocznicę zniesienia niewolnictwa (w 2006 roku) ukazał się dekret określający 10 maja jako dzień upamiętnienia tego wydarzenia. Przełomowe znaczenie miało la loi Taubira z 21 maja 2001 roku, uznające niewolnictwo za zbrodnię przeciw ludzkości. W tej ostatniej ustawie zawarto równoważącą wymowę tego aktu dyrektywę redukującą odpowiedzialność Francji za praktyki niewolnicze. Dyrektywa ta wymaga, by programy szkolne ukazywały pozytywną rolę Francji na terytoriach zamorskich i w północnej Afryce. W tym samym okresie powołano do życia instytucje upamiętniające ofiary niewolnictwa. Wreszcie wypada wspomnieć o miejscu wojny domowej w Algierii we francuskiej polityce pamięci. Oficjalne akty w tej sprawie ogłoszono dopiero na początku tego wieku. W przeciwieństwie do rozliczenia kolaboracji z Niemcami sprawa algierska leżała w polu odpowiedzialności w pełni suwerennych władz Republiki. Wchodziła w grę także odpowiedzialność samego prezydenta de Gaulle’a za pozostawienie bez opieki społeczności arabskiej lojalnej wobec Francji. W 2003 roku wydano dwa dekrety. Pierwszy z nich ustanawiał 25 sierpnia dniem narodowego hołdu składanego Harkis i formacjom uzupełniającym. Drugi wyrażał hołd poległym za Francję w czasie wojny domowej w Algierii i w walkach w Maroku i Tunezji. W 2022 roku, w 60. rocznicę zakończenia wojny w Algierii, parlament uchwalił ustawę wyrażającą przeprosiny pod adresem Algierczyków walczących po stronie Francuzów i opuszczonych przez Francję. Ustawa w tej sprawie miała większą rangę i znaczenie niż wspomniany dekret, wprowadzała bowiem również prawo do świadczeń dla ofiar i ich rodzin. Wcześniej prezydent Emmanuel Macron wygłosił specjalne przemówienie w Pałacu Elizejskim podczas spotkania ze społecznością Harkis. Macron wykonał także gest w kierunku partyzantów Czarnych Stóp, ofiar strzelaniny w Algierze w marcu 1962 roku, którzy zginęli z rąk żołnierzy armii francuskiej. Można sądzić, że te akty hołdu były nie mniej znaczące niż głośna i krytykowana wypowiedź prezydenta Macrona w Algierze (14 lutego 2017 roku) o tym, że kolonizacja francuska była związana ze zbrodnią przeciw ludzkości.

Czy skrajna lewica stanowi zagrożenie dla narracji i polityki pamięci Francji? Jaka będzie jej polityka historyczna? Moim zdaniem lewica obecnie nie jest zdolna do uformowania większości politycznej po wyborach. Nie biorę pod uwagę scenariusza, w którym partia Mélenchona buduje rząd i ma wpływ na politykę państwową. Można jednak zapytać, co by się działo, gdyby taki wpływ uzyskała. Wówczas doszłoby do rewizji polityki historycznej. Do rewaloryzacji tradycji republikańskiej w wersji jakobińskiej i pochwały komunizmu. Stawiam tezę, że w V Republice nastąpił konsensus wokół tradycji republikańskiej, który ma dwie konsekwencje: zmarginalizowanie tradycji prawicowej o antyrepublikańskim charakterze i zmarginalizowanie tradycji jakobińskiej w wymiarze polityki państwowej. Republika jest kluczowa dla tożsamości francuskiej, ale nie w wersji radykalnej, nie w tej wersji, którą proponuje Francja Nieujarzmiona.

Po wyborach Francja wejdzie w fazę osłabienia, ale nie wypowiadałbym sądów kategorycznych, ponieważ mechanizm konstytucyjny V Republiki okazuje się bardzo skuteczny. Prezydentura jako instytucja kluczowa „ratuje” Francję. Francja po wyborach wciąż będzie miała w miarę efektywną władzę wykonawczą dzięki prezydenturze, nawet w sytuacji braku pozytywnej i trwałej większości w parlamencie. Katastrofa miałaby miejsce, gdyby Francja wróciła do systemu demokracji parlamentarnej, bo gołym okiem widać, że ze względów społecznych i politycznych niemożliwe byłoby wówczas wyłonienie się większości politycznej. Póki główną instytucją ustrojową jest prezydent Republiki, póty system może działać, chociaż będzie częściowo zablokowany. Z pewnością prezydent Macron nie będzie mógł kontynuować reform społeczno-ekonomicznych, nie mając większości pozytywnej. Francja nie będzie poruszać się na „wysokim biegu”, ale w dziedzinie polityki zagranicznej i polityki obronnej wiele się nie zmieni. Prezydent będzie mógł kontynuować to, co rozpoczął w drugiej fazie wojny Rosji Putina przeciw Ukrainie. Pozytywna dla Europy i Polski jest obecna antyrosyjska polityka Francji. Mówię o zwrocie ku trzeźwości w stosunku do Rosji i wsparciu Francji dla Ukrainy. To może być kontynuowane.

Nie chcę wygładzać obrazu francuskiej polityki

.Rządzenie dekretami realizowane przez rządy w czasach prezydentury Macrona nie podobało się społeczeństwu, podobnie jak przepchnięcie w ten sposób niechcianej reformy emerytalnej. Zakładam jednak, że przeprowadzenie reformy emerytalnej w formie ustawowej też byłoby odrzucone. Demokracja parlamentarna w obecnych warunkach się nie sprawdza. Jedną z przyczyn jest kwestia przyzwyczajenia Francuzów do modelu państwa dobrobytu, wytworzonego w innych czasach, wytworzonego w czasach prosperity. Francuzi są społeczeństwem pod tym względem bardzo zachowawczym, choćby w porównaniu ze swoim głównym sąsiadem, czyli Niemcami, którzy w trybie porozumienia ponad podziałami dokonali racjonalizacji państwa dobrobytu i ograniczenia wielu przywilejów socjalnych.

W żadnym razie nie chcę wygładzać obrazu francuskiej polityki. Doświadczamy popularności formacji skrajnych. Jeśli nie będzie kohabitacji po wyborach, parlament będzie głęboko podzielony i niefunkcjonalny. Wszyscy będą spoglądać z obawą na rok 2027, tzn. na kolejne wybory prezydenckie. Wtedy może dojść do bardzo głębokiej zmiany. Ale Macron i środowiska centrowe mają jeszcze czas, żeby przeformułować strategię i pomyśleć o tym, jak wygrać wybory prezydenckie w 2027 roku. To jest jeszcze kwestia otwarta. Dla nas jest istotne to, czy Francja podtrzyma ten sensowny kurs w dziedzinie polityki zagranicznej, którą w Polsce przyjmujemy pozytywnie, bo w pierwszej fazie wojny Putina z Ukrainą mieliśmy prawo sądzić, że Francja pozostaje na starych torach sympatii do Rosji, że rozbija solidarność europejską i pozostawia nas, region Europy Wschodniej, sam na sam z Rosją. To się zmieniło in plus i z polskiego punktu widzenia ta linia jest sensowna i powinniśmy kibicować tym siłom politycznym we Francji, które ją podtrzymują.

.Czy centryści utrzymają się u władzy, skoro Macron zapowiedział, że czasy dobrobytu się skończyły i możemy spodziewać się protestów społecznych? Trzeba pamiętać, że kultura publiczna we Francji ma ostrą formę. Protest w ostrej formie jest częścią francuskiej kultury publicznej. To nie jest jakiś nowy etap. To może być trochę szokujące wobec względnej łagodności protestów społecznych w Polsce, szczególnie w ostatnich latach. We Francji tryumf formacji skrajnych jest konsekwencją zepsucia, kryzysu partii klasycznych czy formacji centrowych. Wynik wyborczy w 2027 r. będzie zależał od tego, czy środowiska centroprawicy i centrolewicy okażą się zdolne do reformy wewnętrznej i wysunięcia wiarygodnych kandydatów. Jeśli nie będą zdolne do głębokiej reformy wewnętrznej, to oddadzą pole siłom skrajnym.

Kazimierz M. Ujazdowski

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 5 lipca 2024
Fot. Benoit Tessier / Reuters / Forum