
Stracone pokolenie epoki koronawirusa
Pandemia pozbawia życia szczególnie najstarszych ludzi, ale wpływa destrukcyjnie na przyszłe życie młodych – pisze Krzysztof KUTWA
Rachunek wystawiony w perspektywie krótkoterminowej, czyli za 2020 r., w skali świata wyniósł 1,7 biliona dolarów. Natomiast koszty, które będą narastać latami, wyniosą 44 biliony dolarów. Gigantyczne straty koronapokolenia powstają szczególnie w trzech obszarach: edukacji, zdrowia psychicznego i na rynku pracy.
Źródło strat edukacyjnych spowodowanych pandemią to przede wszystkim czasowe lub permanentne zamknięcie szkół i uniwersytetów oraz zdalne nauczanie, które według dostępnych obecnie badań jest mniej efektywną formą przekazywania wiedzy niż tradycyjne lekcje. Do tego dochodzi pogłębienie się różnic edukacyjnych między gorzej sytuowanymi grupami społecznymi a bardziej uprzywilejowanymi. Zależnie od kontekstu kulturowego w wybranych krajach i regionach większych strat edukacyjnych mogą doświadczyć też młode kobiety.
COVID-19 ingeruje w zwrot z inwestycji w edukację, co dla młodych oznaczać będzie niższe płace. Przyszłe zarobki młodych ludzi będą średnio o 6,2 proc. niższe właśnie ze względu na wpływ COVID-19 na edukację (w Polsce o 5,8 proc.). Nominalnie młodzi ludzie kształcący się w czasie kryzysu stracą w przyszłości jako pracownicy 550 dolarów rocznie. W skali całego życia zawodowego, które trwa około 45 lat, będzie to oznaczać uszczuplenie zarobków aż o 25 tys. dolarów.
Na długo przed pandemią WHO zwracała uwagę na chroniczne niedofinansowanie systemów ochrony zdrowia psychicznego. Przed kryzysem państwa wydawały mniej niż 2 proc. budżetów na ten cel, nie zaspokajając dostatecznie potrzeb mieszkańców. COVID-19 bezdyskusyjnie ten stan rzeczy drastycznie pogorszył.
Na całym świecie ponad 60 proc. podmiotów opieki psychologicznej i psychiatrycznej doświadczyło zakłóceń w świadczeniu usług dla pacjentów i osób wrażliwych, w tym dzieci i młodzieży (72 proc.), osób starszych (70 proc.) oraz kobiet wymagających opieki przedporodowej lub poporodowej (61 proc.). Załamało się aż dwie trzecie świadczonych psychoterapii i poradnictw (67 proc.); w przypadku leczenia uzależnień blisko połowa (45 proc.). W dodatku dostęp do leków na zaburzenia psychiczne i neurologiczne spadł o 30 proc.
Pandemia odciska piętno na globalnych systemach opieki zdrowotnej, ale i ingeruje w dobrostan psychiczny młodych osób. W ten sposób generuje wzrost popytu na specjalistyczną pomoc psychologiczną i psychiatryczną. Wzrost wymiernych całkowitych kosztów ekonomicznych spowodowanych rosnącymi potrzebami w sferze zdrowia psychicznego związanymi z COVID-19 sięga 407 miliardów dolarów (0,5 proc. światowego PKB). Z tego 185,5 miliardów dolarów to bezpośrednie dodatkowe wydatki w sektorze opieki zdrowotnej. 79,6 mld stanowią koszty ponoszone na wzmocnienie programów zabezpieczenia społecznego, a pozostałe 141,9 mld to koszty pośrednie, będące skutkiem niższego zatrudnienia oraz spadku produktywności. Taki jest rachunek za rok 2020. Nie ma niestety solidnych danych, które pozwoliłyby chociaż zarysować, jak ten koszt będzie wyglądał w latach kolejnych. Zdrowy rozsądek podpowiada, że najpewniej wzrośnie.
Młodzi pracownicy zostali w szczególny sposób dotknięci skutkami koronakryzysu. W 2020 r. ogólny wzrost bezrobocia na świecie wyniósł 3,7 proc., ale wśród młodych ludzi było to aż 8,7 proc. Wśród osób najbardziej narażonych w czasie kryzysu COVID-19 znajduje się 1,6 miliarda pracowników gospodarki nieformalnej. Stanowią oni połowę światowej siły roboczej i pracują w sektorach, w których odnotowano znaczną utratę miejsc pracy i w których przychody znacząco spadły. Oznacza to, że w 2020 r. młodzi, choć mogli, to nie zarobili łącznie 1,3 biliona dolarów, co odpowiada 1,5 proc. światowego PKB. Pamiętajmy, że do krótkookresowych strat, które poniosło młode pokolenie na rynku pracy, dodać trzeba jeszcze długoterminowe koszty COVID-19. Wpływ koronawirusa na rynek pracy odczuwany będzie przez jakieś 15 lat, choć niewykluczone, że dłużej. W skali całego świata kosztować to będzie 21,2 tryliona dolarów. Tych pieniędzy, które młodzi pracownicy w normalnej rzeczywistości po prostu by zarobili, nigdy nie zobaczą. Z tej sumy 15,5 tryliona dolarów będzie się wiązać z długotrwałym bezrobociem, natomiast straty spowodowane spadkiem zarobków sięgną 5,7 biliona dolarów. Oznacza to dla młodych spadek ich płac o 4 proc. Na poziomie indywidualnym młodzi pracownicy odczują pandemię jako wynagrodzenie niższe średnio o ponad 1,6 tys. dolarów rocznie.
W historii już mieliśmy stracone pokolenie. Tworzyli je młodzi ludzie, którzy osiągnęli pełnoletność podczas I wojny światowej i w latach 20. XX wieku. Jeśli chcemy uniknąć powtórki tego scenariusza i uchronić młodych ludzi przed tym, by nie stali się pokoleniem straconym z powodu COVID-19, musimy zapewnić im wystarczające wsparcie finansowe i przynajmniej przywrócić stan sprzed pandemii.
Po pierwsze, potrzebne są wyższe nakłady, aby młodzi ludzie mogli nadrobić straty w edukacji i aby chronić ich przyszłe zarobki. Niezbędne będzie opracowanie strategicznego programu nadrabiania przez nich zaległości w zakresie wiedzy, umiejętności i kwalifikacji w celu zdobycia i utrzymania silnej pozycji na rynku pracy.
Po drugie, kluczowe znaczenie ma wzrost wydatków na zdrowie psychiczne. Pandemia uwidoczniła niedofinansowanie tego obszaru opieki w kontekście rosnącego zapotrzebowania na te usługi.
Wreszcie konieczne jest dalsze prowadzenie polityki antycyklicznej w postaci stymulacji fiskalnej mającej na celu zmniejszenie bezrobocia wśród młodzieży. Bezrobocie długotrwałe może prowadzić do utraty miejsc pracy i mieć szkodliwy wpływ na przyszłe zatrudnienie, zwłaszcza po okresach kryzysów, kiedy wzrost zatrudnienia jest powolny.
.Summa summarum, jeśli nie chcemy stracić pokolenia, nie możemy pozwolić sobie na oszczędzanie.
Krzysztof Kutwa