Michał KŁOSOWSKI: Kiedy odchodzą

Kiedy odchodzą

Photo of Michał KŁOSOWSKI

Michał KŁOSOWSKI

Zastępca Redaktora Naczelnego „Wszystko co Najważniejsze”, szef działu projektów międzynarodowych Instytutu Nowych Mediów, publikuje w prasie polskiej i zagranicznej. Autor programów radiowych i telewizyjnych. Stypendysta Departamentu Stanu USA oraz rzymskiego Angelicum. Ukończył studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie i London University of Arts.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

To zawsze jest jak grom z jasnego nieba: śmierć osoby bliskiej albo takiej, którą się podziwiało, autorytetu, nawet odległego. Najgorsza niespodzianka, bo w końcu nadzieja zawsze umiera ostatnia – pisze Michał KŁOSOWSKI

Nigdy nie chciałem pisać o śmierci. Najlepiej byłoby o niej zapomnieć, zamknąć oczy, nie widzieć i nie słyszeć. Jak w amerykańskich filmach, gdzie giną jedynie czarne charaktery. Tam, zdaje się, jest powód, jest przyczyna, jest usprawiedliwienie. Na ekranie śmierć jest jakoś zracjonalizowana, podczas gdy normalnie nie ma w sobie nic z logiki. Na ekranie reszta życia toczy się spokojnie, swoim tempem, ktoś umiera, i już – przemija, jej bądź jego rola po prostu się kończy. Tymczasem w życiu okazuje się, że tak się nie da; ten cień, często niezauważalny, zawsze jest, kroczy gdzieś z tyłu i nie ma zamiaru się zatrzymać. Nieważne, jak bardzo byśmy pragnęli. Staramy się zapomnieć, ale śmierć wciąż gdzieś tam jest. I daje o sobie znać w najmniej spodziewanym momencie.

To trudny początek roku, czas kiedy odchodzili i odchodzą od nas ludzie, których podziwialiśmy, którzy byli dla nas ważni, byli wzorami. Może ktoś stwierdzić, że to naiwne: stawiać na piedestale ludzi, których osobiście nie zna się dobrze, ale się ich podziwia. Których głos zna się tak dobrze, jak najbliższych w rodzinie, choć tych pierwszych słyszało się tylko z głośnika. Kiedy ich brak, pozostaje pustka. I cisza.

Jest też strach, bo przecież nie wiadomo, jak tę wyrwę zasypać. Gigantyczna przepaść zdaje się nie do przeskoczenia. Co zrobić? Przecież śmierć to moment wytrącenia z rzeczywistości, codziennego well being, nawet jeśli wiemy, że to dopiero początek. Przypomnienie, że nie możemy mieć wszystkiego, że zawsze będzie coś, czego nie osiągniemy, i jakiś kres, którego nie da się uniknąć. Zmieniają się wówczas wszystkie priorytety, inaczej patrzymy na świat. Nawet mając świadomość, że kiedyś to oni, których już tu nie ma, przeprowadzą nas na drugą stronę, tak jak prowadzili nas przez życie.

A co dopiero, kiedy odchodzą przyjaciele, kiedy umierają najbliżsi? Nie da się tego opowiedzieć, nie da się tego opisać. Umiera coś w nas, coś odchodzi z nimi.

Kiedy więc czytam, że śmierć tak gwałtownie wkroczyła w rzeczywistość wielu rodzin w północnych Włoszech, Hiszpanii i innych krajach, zastanawiam się, co chcieliby usłyszeć ci, którzy pozostali i muszą jakoś zasypać tę pustkę, by żyć. „Będzie dobrze”? Pewnie tak, za kilka lat pewnie wszystko wróci do względnej równowagi, tylko ta zadra w sercu będzie przypominać o wspólnych podróżach, drobiazgach, które zapadły w pamięć na zawsze. „Trzymaj się” – wyświechtane, ale może ktoś chciałby to usłyszeć? Nie wiem.

A co chcieliby zobaczyć i usłyszeć od nas ci, którzy odeszli? Czy nasza pamięć ma siłę, by dać im nieśmiertelność? Kiedy odchodzą, śmierć wkracza w nasz świat z siłą, której nigdy dotąd, zdaje się, nie było. Przecież tak usilnie staraliśmy się zapomnieć, nie widzieć i nie słyszeć, sprawić ze wszystkich sił, by śmierci nie było. Lecz wciąż tam jest, usilnie czeka w cieniu. A gdyby czasem się do niej uśmiechnąć?

Zapomnieliśmy o śmierci, zapomnieliśmy o życiu. Jakoś to w końcu z dnia na dzień idzie, przecież nie ma co narzekać. Jest trwanie, kumulowanie, konsumpcja. Zabawa i radość, bo przecież nie ma w tym nic złego. Przechyla się na naszą stronę szala, na której wszystko jest dobrze i pięknie, i chcemy, żeby tak pozostało. Ale ciężar na drugiej szali staje się coraz większy, gromadzi wszystkie smutki świata. I w najmniej spodziewanym momencie przeważa.

.Śmierć jest nieunikniona – i to jest dobry znak. Tylko pamiętając o niej, możemy tak naprawdę żyć.

Michał Kłosowski

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 21 marca 2020