
Egzamin z posłuszeństwa obywatelskiego
Czy dla nastolatka istotne jest, kto pełni funkcję Głównego Inspektora Sanitarnego? O ministrze zdrowia wszyscy wiedzą, że mało śpi, a podczas wolontariatu w Indiach poznał św. matkę Teresę. I bardzo dobrze. By wszystko działało, nie trzeba więcej. Wyrosło nam nowe pokolenie dzieci. Wygodne i zadowolone z życia, a teraz z koronaferii, ale jednocześnie uważne i słuchające zaleceń służb – pisze Jolanta PAWNIK
Kraków-Nowa Huta. Ciepłe przedpołudnie, wiosennie. Czas ścisłej kwarantanny, ledwie pół kilometra od tego miejsca znajduje się Szpital Specjalistyczny im. S. Żeromskiego, gdzie trafiają zarażeni koronawirusem. Na ławkach w mniejszych i większych grupach emeryci wystawiają twarze do słońca. Ludzi młodych ani śladu. „Dlaczego nie została pani w domu?” – pytam emerytkę. „E tam, oni tylko straszą…” – słyszę w odpowiedzi.
Oni, czyli kto?
.Nie sądzę, by łatwo było znaleźć teraz kogoś, kogo omijają doniesienia mediów. Na kolejne konferencje władz i służb sanitarnych czeka się jak na wyniki wyborów. Zalecenie, by zostać w domu, powtarzane jest na wszelkie możliwe sposoby, a skala altruistycznej pomocy zaskakuje jak w czasie żałoby po śmierci św. Jana Pawła II czy najbardziej dramatycznych powodzi.
Zewsząd słychać, że najmniej zdyscyplinowani są seniorzy, choć to o nich toczy się największa walka. „Przeżyłam wojnę, komunę, władza zawsze kłamała” – tłumaczy mi inna starsza pani. Widzę, że z trudem łapie powietrze. W siatce dwa jabłka, jedna cebula… Typowy pretekst, by wyjść z domu.
Doskonale pamiętam czasy „onych”. W świecie bez fejków byli godnymi politowania aparatczykami i cokolwiek powiedzieli, nikt im nie wierzył. Bez szukania daleko idących analogii – co by teraz było, gdyby z powodu wzrostu zachorowań trzeba było ogłosić stan wyjątkowy, zamknąć stolicę, wprowadzić zakaz przemieszczania się i zadbać o racjonowanie żywności? Jak potraktowalibyśmy takie rozporządzenie? Jako naturalną konieczność czy ograniczenie swobód obywatelskich?
Zaufanie czy uległość?
.Polskę trapi chroniczny brak zaufania do władz, instytucji społecznych i pozarządowych, a także do siebie nawzajem. Taką tezę postawił w wydanej w 2007 roku książce „Zaufanie. Fundament społeczeństwa” prof. Piotr Sztompka, socjolog z UJ. Nawoływał w niej do budowania kultury zaufania poprzez wzmacnianie odpowiedzialności ludzi i instytucji za swoje działania, wprowadzanie porządku normatywnego, budowanie trwałości porządku społecznego, przejrzystość organizacji społecznych i „swojskość otoczenia”. Ten ostatni warunek uważał on zresztą za najważniejszy, bo rozwijany w naszym najbliższym otoczeniu.
Ciekawa jestem, jak pan profesor skomentowałby teraz setki inicjatyw społecznych, od których aż roi się w mediach społecznościowych. Ciekawe, czy inicjatywa Widzialna Ręka na Facebooku, która w ciągu ledwie tygodnia skupiła 100 tys. uczestników i jest sprawnie zorganizowaną grupą samopomocy, mającą kilkaset lokalnych „oddziałów”, doczeka się analiz socjologicznych i zostanie uznana za realizację warunku „swojskości otoczenia”, tak pożądanego w dobrze prosperującym społeczeństwie.
Młodzi ufni
.„Młodzi ludzie w Polsce są niechętnie nastawieni do Kościoła katolickiego i głównych partii politycznych, a wiedzę o polityce czerpią głównie z Facebooka” – wynika z raportu berlińskiego Centrum Studiów Wschodnioeuropejskich i Międzynarodowych. Opublikowany jesienią 2019 roku raport miał pokazać postawy pierwszego pokolenia Europy Środkowej, które zna komunizm już tylko z opowiadań. Wszyscy ufają przede wszystkim wojsku, potem policji i organizacjom pozarządowym. Czy ktoś przypomina sobie, jakie było społeczne nastawienie do ZOMO, milicji i ZBoWiD-u?
Wyrosło nam nowe pokolenie dzieci. Wygodne i zadowolone z życia, a teraz z koronaferii, ale jednocześnie uważne i słuchające zaleceń. Czy dla nastolatka istotne jest, kto pełni funkcję Głównego Inspektora Sanitarnego? O ministrze zdrowia wszyscy wiedzą, że mało śpi, a podczas wolontariatu w Indiach poznał św. matkę Teresę. I bardzo dobrze. By wszystko działało, nie trzeba więcej.
.Młodzi siedzą w domach, korzystając z nieoczekiwanej dyspensy od szkoły, zaciekawieni zdalnym nauczaniem. Wreszcie na ich oczach dzieje się coś, o czym będą opowiadać tak jak my, ich rodzice, o stanie wojennym. Mam wrażenie, że realny brak rówieśników nie ma dla nich znaczenia. I tak są połączeni.
Jolanta Pawnik