Ks. Andrzej DOBRZYŃSKI: Oskarżony Yves Congar. To niesprawiedliwe, to niedopuszczalne

Oskarżony Yves Congar.
To niesprawiedliwe, to niedopuszczalne

Photo of Ks. Andrzej DOBRZYŃSKI

Ks. Andrzej DOBRZYŃSKI

Ksiądz, teolog, absolwent Uniwersytetu Nawarry, dyrektor Ośrodka Dokumentacji i Studium Pontyfikatu Jana Pawła II w Rzymie. Ostatnio opublikował książkę „Synodalność Kościoła niepodzielonego”.

zobacz inne teksty Autora

Książki Yves’a Congara są kopalnią wiedzy o Kościele, która nie pozwala wybrać tylko jednego jej fragmentu i odsunąć na bok resztę. Congar uczy, by o Kościele „myśleć całością”, to znaczy by nie tracić z pola widzenia istotnych aspektów i wymiarów jego natury, życia i posłannictwa – pisze ks. prof. Andrzej DOBRZYŃSKI

.Papież Franciszek, posługując się w swoim przemówieniu na rozpoczęcie Synodu o Synodalności (9.10.2021) wyrwanym z kontekstu zdaniem Yves’a Congara (1904–1995), wprowadził francuskiego teologa w niemałe kłopoty. Na temat kontekstu zacytowanego zdania: „Nie trzeba tworzyć jakiegoś innego Kościoła, natomiast trzeba w pewnym stopniu tworzyć Kościół inny…”, pisałem w innym tekście na łamach „Wszystko co Najważniejsze” [LINK]. Nie znałem wówczas artykułów, w których biorąc za punkt wyjścia przytoczoną wypowiedź, obwiniono francuskiego dominikanina Yves’a Congara o rewolucyjne zmiany w Kościele, o niszczenie katolickiej wiary, o wykluczanie z komunii Kościoła zwolenników mszy trydenckiej, o zastępowanie prawdziwego Kościoła korporacją postępowców, w końcu o tworzenie nowej religii…

Dominikański zakonnik nie żyje od dwudziestu siedmiu lat, ale jego olbrzymia spuścizna teologiczna oddziałuje na kolejne pokolenia. Nie przez to, że jest postępowa, bo przecież nie nawoływał on do rewolucji w Kościele, lecz przez to, że uczy – moim zdaniem – mądrego i całościowego spojrzenia na Kościół. Jego teologia cechuje się podejściem historycznym. Omawiając poszczególne zagadnienia, prowadzi czytelnika od Pisma Świętego, przez ojców Kościoła, poprzez wieki rozwoju katolickiej doktryny, aż do czasów współczesnych. Zabieram głos w obronie Yves’a Congara w związku z jego dokonaniami w obszarze teologii.

Niezmienna prawda wciąż taka sama?

.Robert Morrison, felietonista „The Remnant”, czasopisma identyfikowanego ze środowiskiem tradycyjnych katolików w USA, stwierdził w artykule Francis, Congar and the Case of Archbishop Lefebvre, że Yves Congar się mylił i że szanujący się katolik winien odrzucić jego dorobek teologiczny. Kilkakrotnie w artykule cytuje zdanie D. Bourmauda, że Congar znajdował „perwersyjną przyjemność w niszczeniu wiary”. Również Morrison przywołał wypowiedź abp. M. Lefebvre’a, że Congar był autorem błędów Soboru Watykańskiego II i jednym z głównych przedstawicieli historycznego relatywizmu w podejściu do doktryny katolickiej.

Morrison wyraził także przekonanie, że głównym zamiarem Congara było zastąpienie katolickiej tradycji ideami niekatolickimi na drodze procesu demokratyzacji Kościoła, co papież Franciszek realizować ma poprzez forsowaną synodalność.

Amerykański publicysta odwołał się w swoim artykule do niewielkiej książeczki Yves’a Congara La crise dans l’Église et Mgr Lefebvre, opublikowanej w 1976 r., czyli dwanaście lat przed schizmą tradycjonalistów. Na jej podstawie Morrison doszedł do wniosku, że Yves Congar błędnie pojmował tradycję.

Dominikanin dopuszczał – według Morrisona – rozwój tradycji, który dokonuje się nie tylko przez pogłębienie rozumienia prawd objawionych, ale także przez czerpanie z prawd obecnych w innych wyznaniach, religiach i w świecie. Przez to Congar „odcumował” łódź Kościół od nadbrzeża katolickiej Tradycji. Franciszek przez Synod o Synodalności sprawia, że nawa Piotrowa płynie tak, jak prądy świata ją niosą. Jest to – moim zdaniem – najcięższy zarzut wysunięty przez Morrisona przeciw Congarowi. Są inne zarzuty, ale ten w pewien sposób obejmuje pozostałe.

Redakcja portalu internetowego „Do Rzeczy”, relacjonując artykuł Morrisona w tekście Yves Congar prekursorem „synodalności”. Soborowe inspiracje papieża Franciszka, podkreśliła, że Yves Congar „relatywizował pojęcie Tradycji”, z pogardą mówił o Soborze Trydenckim i wobec tradycjonalistów wysunął postulat „bezwzględnej akceptacji” Soboru Watykańskiego II, stając się tym samym prekursorem motu proprio „Traditionis custodes” papieża Franciszka.

Vlogerka przedstawiająca się jako s. Bruna od Maryi także przestrzegła swoich widzów przed trwającym synodem, który – w jej opinii – chce „podmienić” prawdziwy Kościół, jak to zaplanował Yves Congar. By nie było wątpliwości, o jakie dzieło chodzi, do vlogowego wizerunku Congara doczepiono diabelskie rogi [LINK]. Zarówno autorka vloga, jak i dziennikarze wspomnianych czasopism wyrazili przekonanie, że katolik nic nie skorzysta na dialogu z chrześcijanami innych wyznań czy ludźmi myślącymi inaczej. Skuszenie się na taki dialog charakteryzuje tych, którzy „nie mają pojęcia, co może być niezmienną prawdą” – jako to podkreślił Morrison.

Czy niezmienna prawda objawiona w Chrystusie, będąc przez kolejne wieki tą samą, zawsze jest taka sama, czyli tak samo rozumiana? Czy jej przepowiadanie oznacza tylko zwykłe jej powtarzanie? Czy mijające wieki, epoki, doświadczenia pokoleń nic nie wnoszą do pojmowania prawdy objawionej?

Podobne pytania stawiał sobie Yves Congar i jako teolog próbował na nie odpowiedzieć, m.in. wypracowując teologię Tradycji.

Czym jest Tradycja Kościoła?

.Czy należy ją porównać do wykopaliska archeologicznego, do muzeum ze starymi eksponatami, czy też raczej do nurtu płynącej rzeki użyźniającej kolejne epoki?

Congar podpisałby się pod porównaniem Tradycji do płynącej rzeki. „Wielka rzeka tradycji jest szersza niż zwykły betonowy kanał” – napisał w La crise dans l’Église et Mgr Lefebvre, tłumacząc, że nie można w imię wierności „świętym i ważnym formułom”, wyrosłym na gruncie Soboru Trydenckiego i kontrreformacji, odrzucać możliwości szukania przez Kościół nowych form życia prawdą objawioną, tj. Chrystusem i Ewangelią, zabraniać nawiązywania i czerpania z doświadczenia innych epok, od starożytności począwszy, i krytycznego zmierzenia się ze współczesnymi wyzwaniami.

Owszem, Congar krytykował system „trydentyzmu”, jak to określał, ale nie za dokonania Soboru Trydenckiego i nie za Kontrreformację, które przyniosły swoje owoce. Krytykował go dlatego, że w dobie współczesnej system ten przestał być skuteczny. Dominikański teolog porównał go do systemu obronnego, w którym główną rolę odgrywa kościelna hierarchia z centralną władzą Rzymu, czyli papieża i kurii, sprawujących kontrolę nad całym życiem Kościoła. System ten jest niczym pancerz żółwia. Obecnie ten system jako pancerz ochronny przestał spełniać swoją rolę. „Potrzeba wewnętrznego kośćca” – twierdził teolog – czyli kręgosłupa świadomych wyborów i przekonań, na którym wspiera się życie wewnętrzne i życie religijne katolików.

W ostatnich latach pontyfikatu Piusa XII Yves Congar rozpoczął pracę nad dwutomową monografią La Tradition et les traditions. Pierwszy tom jest rozprawą o profilu historycznym (istnieje polskie tłumaczenie), natomiast drugi tom ma profil opracowania teologicznego. Następnie w połowie lat 60. ubiegłego wieku opublikował kolejną książkę La Tradition et la vie de l’Église. Wskazany dorobek był owocem żmudnych studiów, które czyniły go ekspertem w tej kwestii.

Sprzeciwiał się zarówno sztywnemu konserwatyzmowi, jak i postawie ignorancji wobec przeszłości. Odrzucał pojęcie Tradycji jako status quo, a także odrzucał liberalne jej ujmowanie, dopuszczające do zerwania z przeszłością. „Tradycja w rzeczywistości jest obecnością starożytnych korzeni i ich soków, w teraźniejszości, w mocy przyszłości. Tradycja to ten przepływ źródła do rzeki, który sprawia, że płynie ona do przodu” – stwierdził Congar.

Z takim określeniem Tradycji przez Congara współbrzmią słowa Piusa XII, który uczył, że „Tradycja jest czymś zgoła innym niż proste przywiązanie do minionej epoki; jest przeciwieństwem reakcji, która nie ufa wszelkiemu zdrowemu postępowi” (19.01.1944).

Novum Tradycji

.Podczas Soboru Watykańskiego II Yves Congar jako teolog brał udział w przygotowaniu konstytucji dogmatycznej o Objawieniu Bożym „Dei Verbum”. Jednak to biskupi, zwłaszcza przez głosowania, wpłynęli na jej ostateczny kształt i jej ogłoszenie przez papieża Pawła VI w 1965 r.

Dei Verbum nie była jakimś wielkim novum. Już we wstępie podkreślono łączność jej nauki z Soborem Trydenckim i Soborem Watykańskim I.

Objawiona przez Boga prawda zawarta jest w Piśmie Świętym i Tradycji, które „ściśle łączą się ze sobą i przenikają”. Pismo Święte odczytujemy i rozumiemy w świetle żywej Tradycji, która „rozwija się w Kościele pod opieką Ducha Świętego”. Współdziałanie Urzędu Nauczycielskiego Kościoła, który tworzą biskupi na czele z papieżem, z nadprzyrodzonym zmysłem wiary całego ludu Bożego jest nieodzowne do „wzrastania w zrozumieniu”, w przekazywaniu i w przyjmowaniu Bożej prawdy i w jej realizacji w codziennym życiu.

Każdy może wziąć do ręki np. Katechizm św. Piusa X (cz. V, 34–36) i Katechizm Kościoła Katolickiego (nn. 81–84) i przekonać się, że w pojmowaniu Tradycji nie ma w tych dokumentach zasadniczej różnicy. Pierwsze ujęcie jest bardziej statyczne, a drugie bardziej dynamiczne. W pierwszym akcent położony jest na Kościół nauczający, w drugim dostrzeżono rozwój Tradycji i udział całego ludu Bożego w zachowaniu i rozumieniu prawdy objawionej.

Co znaczy „katolicki”?

.By ułożyć obraz układanki, trzeba użyć wszystkich „puzzli”; nie wystarczy wziąć tylko te, które najbardziej się podobają czy które najłatwiej dopasować. Podobnie jest z katolickością Kościoła. Być katolikiem to znaczy „myśleć całością”. Nie można zamknąć się w sobie, nie szukać jedności podzielonego chrześcijaństwa i podzielonej ludzkości. Nie można również absolutyzować jednej epoki kosztem pozostałych czy ograniczyć się do ulubionej „wersji” chrześcijaństwa, ale pragnąc zbawienia dla siebie, trzeba szukać zbawienia innych. Yves Congar łączył uniwersalny charakter misji Kościoła z ukazywaniem tego, jak tworzyła się jego tożsamość na przestrzeni wieków.

Polski teolog o. S.C. Napiórkowski OFMConv trafnie porównał wysiłek podjęty przez francuskiego dominikanina do „katorżniczej pracy górnika, który drąży najgłębsze warstwy Tradycji i wydobywa z niej diamenty, a z nimi blask i ubogacenie teologii”. Książki Congara są kopalnią wiedzy o Kościele, która nie pozwala, by wybrać tylko jeden jej fragment i odsunąć na bok resztę. Congar uczy, by o Kościele „myśleć całością”, tzn. nie tracić z pola widzenia istotnych aspektów i wymiarów jego natury, życia i posłannictwa.

Jest to również bardzo ważne podejście w odniesieniu do aktualnych oczekiwań, dyskusji i przedsięwzięć związanych z synodalnością. O niej też należy „myśleć całością”, czyli nie tylko z perspektywy doraźnych potrzeb, ale również ze świadomością pozostałych elementów, np. bagażu doświadczeń całej historii soborów i synodów.

Kochać Kościół sercem i umysłem

.Czytając Congara, poznajemy człowieka, który z pasją służył ludowi Bożemu, by wiara przenikała różne dziedziny życia. Przeżywał radości, ale i smutki związane z pracą teologa, np. z zamieszaniem epoki posoborowej.

Kościół porównywał do duchowej ojczyzny. Bolał nad tym, że ludzie „z lekkością i beztroską opuszczają ojczyznę swej duszy”. Są oni „oskarżeniem dla wrodzonej człowiekowi nędzy i dla ubóstwa Kościoła”. Wskazywał jednak, że „ci, którzy pozostają wierni tej ojczyźnie, […] są tym bardziej zaproszeni do kochania ojczyzny – Kościoła, nie tylko sercem, ale i całym umysłem”. Do kochania Kościoła nie „rzekomo bezczasowego”, ale Kościoła „noszącego na swym ciele stygmaty przenikających go tragedii”, schizm, wstrząsów, dziś powiedzielibyśmy, że także skandali seksualnych czy finansowych. „Kościół, jaki współczesny chrześcijanin powinien kochać, wspierać, ale przede wszystkim rozumieć, to Kościół historycznie uwarunkowany przez to wszystko, a równocześnie uwarunkowany przez swe wewnętrzne, tak piękne i czyste ruchy adaptacji i odpowiedzi światu…”. Z wnętrza Kościoła, ze skarbca Tradycji pochodzą „rzeczy nowe i stare”, kształtujące jego ewangeliczne oblicze i siłę wiary (por. Mt 13,52).

Kościół był duchową ojczyzną Congara. Pisząc o Kościele, przelewał „swoją duszę” teologa, ale także człowieka, który przez całe życie zmagał się z chorobą neurologiczną, a ostatnie dziesięć lat spędził w szpitalu. Cierpienie przenikało jego pracę intelektualną. Traktował chorobę jak towarzysza długiej podróży, z którym chcąc czy nie chcąc, się zaprzyjaźnił.

„Nie biorę udziału w życiu aktywnym – wyznał Yves Congar w Rozmowach jesiennych, ostatniej swej publikacji – pozostaję zjednoczony z mistycznym Ciałem Pana Jezusa, o którym często mówiłem. Jestem w tej wspólnocie dniem i nocą, przez modlitwę człowieka, który też ma swój udział w cierpieniu. Mam silną świadomość nieogarnionych wymiarów Ciała mistycznego. Przez Ducha Świętego i w Nim jestem obecny w Jego członkach znanych mi i nieznanych”.

Słowa te nie świadczą o kimś, kto poświęciłby życie, by zniszczyć Kościół czy zastąpić mistyczne Ciało sprawnie działającą korporacją. Wyrażają człowieka, który kochał Kościół sercem i umysłem.

.Można polemizować z opiniami Congara, ale niesprawiedliwe i niedopuszczalne jest formułowanie wobec niego oskarżeń o spowodowanie kryzysu, niszczenie Kościoła i katolickiej wiary.

Ks. Andrzej Dobrzyński

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 21 lutego 2022