
Społeczne oczekiwania wobec 30-latków
Wchodzenie w dorosłość wydłuża się z powodów ekonomicznych, społecznych czy kulturowych. I mimo tych wszystkich zmiennych oczekiwania pozostały te same.
.Dobra i stabilna praca, związek, który kwitnie, a dzieci albo są w planach, albo mają już kilka lat. Do tego stabilność emocjonalna i umiejętność radzenia sobie z każdą, nawet najgorszą sytuacją, która nas spotka. Bez marudzenia i proszenia o pomoc. A co, jeśli żadna z tych rzeczy zwyczajnie się nie wydarzy przez następne 5 lub 10 lat? A co, jeśli żadnej z tych rzeczy nie chcemy lub nie potrafimy? Jak jesteśmy wtedy postrzegani?
Wzorzec dorosłości utrwalił się w czasach, gdy życiowe przejścia były bardziej przewidywalne, mówiąc wprost: prostsze. Praca na etacie była normą, mieszkanie dało się zdobyć inaczej, a decyzje o rodzinie zapadały wcześniej, bo możliwości poznania drugiej połówki (wbrew pozorom) były bardziej sprzyjające. Jednak dzisiejsza trzydziestka funkcjonuje zupełnie inaczej. A dlaczego? Chociażby dlatego, że rynek pracy jest niestabilny, a koszty życia rosną szybciej niż zarobki. Rosną także potrzeby. Wchodzenie w dorosłość wydłuża się więc również z powodów ekonomicznych, społecznych czy kulturowych. I mimo tych wszystkich zmiennych oczekiwania pozostały te same.
Różnica między tym, co realne, a tym, co „wypada”, tworzy przestrzeń do stygmatyzacji. Kiedy ktoś po trzydziestce nie ma stałej pracy czy partnera, otoczenie łatwo przypisuje etykiety: niedojrzały, niezdecydowany. Funkcjonuje przekonanie, że dorosłość ma jedną właściwą formę: uporządkowaną. Wszystko, co poza nią, bywa postrzegane jako porażka. Tymczasem brak określonych „kamieni milowych” nie oznacza przecież braku odpowiedzialności ani braku ambicji, bo często jest wynikiem okoliczności i racjonalnych decyzji.
Współczesne pokolenie trzydziestolatków częściej stawia na elastyczność, rozwój osobisty, zdrowie psychiczne i równowagę między pracą a życiem. Wiele osób celowo odkłada decyzje o rodzinie albo świadomie z nich rezygnuje. Inni budują kariery skokowo, zmieniając branże, eksperymentując. Tego typu wybory trudno wpisać w klasyczny schemat, co jednak nie oznacza, że są one mniej wartościowe. Zmieniła się dynamika życia, ale narracja społeczna wciąż próbuje utrzymać dawny porządek. A tego nie da się zatrzymać. Młodych ludzi nie da się zatrzymać, bo każdy z nich inaczej postrzega lub chce inaczej postrzegać świat. Chce tworzyć swoje miejsce na ziemi, takie, w którym będzie mu dobrze, takie, gdzie nie będzie musiał się przystosowywać i patrzeć na innych. Takie, które będzie miało zasady odpowiadające codziennemu rytmowi. Jesteśmy bardziej świadomi w wielu kwestiach – politycznych, społecznych, ekonomicznych, gospodarczych. Zdajemy sobie sprawę z sytuacji, w jakiej jesteśmy, i rozumiemy albo chociaż staramy się rozumieć świat, w którym przyszło nam żyć. Może właśnie dlatego wolimy robić więcej „różnych rzeczy” i nie dać się zamknąć w jednym schemacie? Podróżowanie po świecie, częste zmiany pracy czy miejsca zamieszkania – może to właśnie sprawia, że „czujemy życie”?
Trzeba jednak wspomnieć, że największy problem pojawia się w miejscu, gdzie jednostka zderza się z normą. Jeśli trzydziestolatek wie, czego chce albo czego nie chce, a otoczenie oczekuje czegoś zupełnie innego, rodzi się napięcie. Porównujemy się do wzorca, który w praktyce rzadko był osiągany nawet przez wcześniejsze pokolenia. Trzydziestka przestaje być etapem, a zaczyna przypominać deadline, który wywołuje poczucie presji i winy. Wielu trzydziestolatków zmaga się z „wypaleniem zawodowym” i wydawać by się mogło, że na wypalenie zdecydowanie za wcześnie, ale nie. To skutki codziennego pośpiechu, który został nam narzucony.
.Coraz częściej mówi się więc o konieczności redefinicji dorosłości. Zamiast listy obowiązkowych etapów warto zwrócić uwagę na realne kompetencje. Dorosłość może przebiegać różnymi ścieżkami, a trzydziestolatkowie nie muszą wpasowywać się w jedną uniwersalną narrację, którą ktoś kiedyś postanowił stworzyć. Utrzymywanie sztywnych oczekiwań nie tylko nie odzwierciedla współczesnego świata, ale też wzmacnia społeczne podziały. Warto więc zadać pytanie: dlaczego wciąż wymagamy, by trzydziestka była dowodem na „ustatkowane życie”? I czy nie nadszedł moment, by uznać, że prawdziwa różnorodność zaczyna się właśnie tam, gdzie odchodzimy od jedynego obowiązującego wzorca?



