Maciej BZURA: Jak pracują młodzi?

Jak pracują młodzi?

Photo of Klub Młodych Autorów

Klub Młodych Autorów

Platforma opinii prowadzona przez Instytut Nowych Mediów, przy redakcji miesięcznika „Wszystko co Najważniejsze".

Młodzi ludzie, dopiero wchodzący na rynek pracy albo znajdujący się na nim od zaledwie paru lat, poruszają się w nim zupełnie inaczej niż ich rodzice czy dziadkowie. Na czym zyskują? Na czym tracą? Co im zagraża w stale zmieniającej się rzeczywistości globalnego kapitalizmu?

.Adrian zmienia pracę jak rękawiczki, w żadnej nie zagrzewając miejsca na więcej niż parę miesięcy. „I tak z nikim tam nie gadam” – tłumaczy swoją karierę, podczas której zdążył być już kelnerem, barmanem, pracownikiem w muzeum, sezonowym zbieraczem winogron… Lista jego doświadczeń jest długa.

Wiktorowi zdarza się przed zmianą wymiotować z nerwów. Pracuje w popularnej sieci kawiarni, w której atmosfera przypomina raczej korporację z lat 80. Krzyki, nerwy, stałe parcie na coraz lepsze wyniki sprzedaży sprawiają, że chłopak odlicza tylko godziny do końca zmiany. Zapytany, czemu dalej tam pracuje, odpowiada, że od pół roku szuka pracy w wymarzonym zawodzie. Bez skutków. „Teraz są sami humaniści” – mówił, i ma rację. Takich jak on jest wielu.

Justyna jest jego przeciwieństwem. Jest baristką w małej niesieciowej kawiarni, a jej współpracownicy to równocześnie grono bliskich znajomych. „Tu się każdy zna. Po zmianie co chwila jakieś wyjście, imprezy” – opowiada, a reszta osób za kawiarnianą ladą śmieje się i potwierdza. Właściciel pojawia się tu w zasadzie od święta, więc lokalem rządzi młodzież. Klientów nie brakuje.

Igor dostarcza jedzenie na rowerze. W upale, deszczu i śniegu. Nieraz był o krok od wypadku. Raz nawet otarł się o śmierć, gdy upadł praktycznie pod koła jadącej śmieciarki. Nawet w tej sytuacji nie narzekał, tylko poprawiał kask, wsiadał na rower i dalej dostarczał zamówienia mieszkańcom stolicy. Ale gdy dyspozytorzy zajmujący się układaniem grafików pracy nie pozwolili mu na dzień wolnego, by chłopak mógł wrócić na Ukrainę i uczestniczyć w pogrzebie przyjaciela, wstąpił do związku zawodowego. Wziął udział w pierwszym w Polsce strajku kurierów. „W sumie to mogłem sobie pójść i tyle. Ale zostałem. Działamy dalej” – mówi.

Z czego mogą wynikać tak różne doświadczenia? Czy młodzi Polacy pracują w lepszych warunkach niż pokolenia przed nimi? W jakich miejscach najczęściej znajdują zatrudnienie? Dane odpowiadają na wiele z tych pytań. Ale czy na wszystkie?

Najwięcej młodych pracowników w wieku 18–24 lat zatrudnia się gastronomii (16 proc.), usługach (11 proc.) oraz handlu (9 proc.). Nawet te ogólne liczby mówią wiele o tym, jak zarabiają na życie najmłodsi z pełnoletnich Polaków.

Przede wszystkim pokazuje to, że forsowane nieraz przez media wizje, że przeciętny młody Polak jest roszczeniowym pracownikiem branży IT czy dużej korporacji, oczekującym od szefa zdalnej pracy, podwyżek i urlopu, by móc zwiedzać w spokoju Włochy, Hiszpanię czy Grecję. Dane wskazują, że zamiast tego skądinąd optymistycznego stereotypu co czwarty młody człowiek jest zwyczajnym pracownikiem obsługującym innych czy to w restauracji, czy w sklepie spożywczym. Pracują długie godziny, często niezauważalni.

„Przestałem już mówić dzień dobry ludziom. Połowa i tak jakby mnie nie widziała. Bo na kasie stoję, wiesz. Jakbym był jakiś inny” – wspominał jeden z moich rozmówców, paląc papierosa. Jak sam tłumaczył, wcześniej nie palił i bynajmniej nie planował zacząć. Praca w popularnej sieci sprzedającej książki sprawiła jednak, że zaczął. Tylko w ten sposób mógł otrzymać pozwolenie na drugą przerwę podczas długiego, 11-godzinnego dnia pracy. Regulamin zakładał bowiem tylko 15 minut na jedzenie, a szefowa zmiany regulamin traktowała jak 10 przykazań. Tymczasem on miał problemy z plecami, a długie stanie za kasą męczyło jak niejeden trening. Na początku swojej pracy próbował w chwilach małego ruchu siadać na małym stołku. Jego przełożona szybko wybiła mu ten pomysł z głowy. „Mówiła, że w ten sposób pokazuję klientom, że mi się nie chce. A ja nie rozumiem, czemu kogoś miałoby to obchodzić, że kasjer sobie siedzi” – dodaje były już sprzedawca. Od paru miesięcy szuka nowego zajęcia. Sieć sprzedająca książki zwolniła go po tym, jak w miesiącu sesji akademickiej przepracował mniejszą liczbę dni. Co prawda o tym, że jest studentem i że w czerwcu będzie potrzebował więcej wolnego, informował już prawie rok wcześniej, ale to nie wpłynęło na decyzję osób nad nim.

Badania, przeprowadzane zarówno przez społeczność akademicką, jak i analityków rynku pracy, wskazują, że ponad 40 proc. wszystkich studentów pracuje. To duża liczba przy uwzględnieniu, że prawie połowa wszystkich młodych ludzi decyduje się na uniwersytet. Pracownik student jest więc powszechnością. Jak młodzi ludzie radzą sobie z łączeniem tych dwóch światów?

.Przede wszystkim wybierając dorywcze, łatwe do uzyskania, nisko płatne prace – w gastronomii, usługach i handlu. Zwykle nie jest to też praca dla idei i zdobywania bezcennych doświadczeń. Co trzeci student jest zatrudniony na umowę-zlecenie, zarabiając przy tym najniższą krajową albo niewiele powyżej jej. Według niektórych danych 50 proc. z tych młodych ludzi deklaruje, że praca jest dla nich tylko źródłem zarobku. Większość marzy o pracy gdzie indziej, gdzie ich zainteresowania (i wybrany kierunek studiów) mogłyby grać jakąkolwiek rolę. Co więcej, ponad połowa studentów zdecydowałaby się na mniej płatną, ale zgodną ze swoimi zainteresowaniami pracę. Czemu więc tego nie robią?

„Za dużo humanistów” – śmiała się kolejna z moich rozmówczyń, z zawodu (na razie) barmanka. Ukończyła z wyróżnieniem psychologię, ale to nie sprawiło, że znalazła wymarzoną pracę łatwiej niż jej rówieśnicy. Wręcz przeciwnie. Tłumaczyła, że w niektórych kręgach znalezienie pracy bez jakichkolwiek znajomości graniczy z cudem. „Każdy ma studia, nikomu nie imponujesz. Jak jesteś z polecenia, to masz szanse. Ale jak nie, to takich jak ty studentów jest mega dużo”.

Wydaje się, że badania potwierdzają te słowa. Według niektórych danych 42 proc. studentów decyduje się na pracę dorywczą z powodu małej szansy na otrzymanie pracy w wymarzonej branży. Dla wielu gwoździem do trumny okazały się także niskie zarobki w danej dziedzinie.

Wiedząc już, gdzie (i za ile) pracują młodzi Polacy, można zastanawiać się nad tym, jak pracują. Wszystko wskazuje bowiem na to, że miejsce zatrudnienia nie jest dla nich tym samym, czym było dla ich rodziców czy dziadków. Dominującą postawą wśród młodych wydaje się schemat „przyjdź, pracuj, wyjdź”. Relacje w pracy wydają się coraz mniej istotne.

Dane wskazują, że zaledwie 18 proc. ankietowanych określa poznawanie nowych ludzi w miejscu pracy jako coś ważnego. Inne statystyki potwierdzają tę tezę. Preferowana przez młodych zatrudnionych w biurach praca zdalna lub hybrydowa wskazuje na malejącą rolę społeczności wewnątrz miejsc zatrudnienia. Praca to coraz częściej nie styl życia, miejsce w społeczeństwie i zamknięty mikrokosmos szefów i podwładnych. Młody człowiek idzie do pracy, wykonuje ją, ale nie zabiera jej ze sobą do domu. Wigilie i urodziny, wspólne wyjścia, przyjaźnie czy związki to raczej wyjątki, a nie – jak niegdyś – norma.

.„Ja tam lubię ich nawet. Ale na domówkę bym nie zaprosił. No bo o czym będziemy gadać? Kto ile rzeczy na półki wyłożył?” – ironizuje kolejny młody pracownik, który od ponad dwóch lat pracuje w popularnej sieci sklepów spożywczych. Z kolegami i koleżankami poznanymi w sklepie spędza 5 z 7 dni tygodnia, ale nigdy nie planuje przełamania lodów – spędzenia z nimi czasu poza pracą. Inna rozmówczyni, pracowniczka jednego z najbardziej prestiżowych hotelów w Gdańsku, nie wyobraża sobie takiego podejścia. „Poznałam tu chłopaka i przyjaciółkę. Nawet jak odeszła z pracy, to się nie zmieniło nic. Nie pracowałabym tu, gdybym nie lubiła ludzi stąd”. Obydwoje zgodzili się jednak, że sporo zależy od przełożonych. A ci bywają różni.

Ogromna część wszystkich młodych pracowników jest zatrudniana przez potentatów danej gałęzi biznesu. Największe sieci kawiarni, sklepów spożywczych czy księgarni z reguły preferują relacje korporacyjne. Szeregowi pracownicy, dowodzeni przez kierowników zmian, starszych asystentów i dyspozytorów mają być więc stale monitorowani przez przełożonych, a ich wyniki, wpadki i sukcesy – skrupulatnie zapisywane. Czy tak się dzieje? To zależy od samych przełożonych.

Ci w zasadzie decydują o tym, w jakim otoczeniu będą pracować zatrudnieni przez nich studenci czy niedawni maturzyści bez uniwersyteckich planów. Jeżeli są przestrzegającymi zasad służbistami, to dla wielu młodych nawet prosta praca na kasie czy za ladą kawiarni lub baru będzie źródłem stresu, kojarzonego raczej z wieżowcami korporacji, a nie dorywczą pracą za minimalne stawki. Inni mogą mieć zupełnie inne podejście. Traktują swoje obowiązki z przymrużeniem oka, nawet jeżeli mogłoby to przysporzyć im kłopotów w przypadku kontroli rutynowo przeprowadzanych przez „górę”.

To w dużej mierze od tego zależy, jak potem wspomina się swoje dawne miejsca pracy. Czy jako wartościowy etap życia, który nauczył nas sumienności i odpowiedzialności, czy raczej jako epizod do zapomnienia.

„Nigdy bym tam nie wrócił”. „W sumie fajnie było, wiadomo, teraz jest lepiej, ale tragedii nie było”. „Czasem tęsknię, i chcę znowu sobie za barem stanąć, wiesz”. Ci z moich rozmówców, którzy okres pracy dorywczej mieli już za sobą, odpowiadali różnie, w zależności od zawodów, które wykonywali. A ci, którzy dalej pracują za krajowe minimum?

Wiktor zapewnia, że „zrobiłby wszystko”, żeby mógł porzucić pracę w kawiarni i zacząć zarabiać, wykorzystując swoje talenty (studiuje sinologię). Adrian podejrzewa, że jeszcze długo nie zatrudni się w wymarzonym miejscu, więc na razie akceptuje swoją sytuację. Jak więc może wyglądać sytuacja pracujących młodych za 5, 10, 15 lat?

Jedną ze statystyk, która może rzucić światło na tę kwestię, jest ogólna liczba studentów w Polsce, a raczej liczba osób, które studia ukończyły. Bo o ile liczba studentów od lat wzrasta i w roku akademickim 2023/24 wyniosła 1245 tysięcy, to w przypadku absolwentów zaobserwowano systematyczny spadek – ich liczba zmniejszyła się z 364 tysięcy w roku akademickim 2015/16 do 292 tysięcy. Oznacza to, że jeżeli ten trend się utrzyma, to liczba osób z dyplomami uczelni będzie wyraźnie mniejsza. Być może wtedy osoby odczuwające nadwyżkę osób z wyższym wykształceniem będą mogły znaleźć pracę bliższą ich zainteresowaniom. To, w połączeniu z faktem, że rynek pracy coraz bardziej zbliża się do modelu mobilnych, wszechstronnych pracowników, częstokroć dyktujących warunki niegdyś dominującym szefom, może zadziałać na korzyść Polaków. Ale jak to się ma do młodych pracowników – moich rozmówców?

.Igor jeszcze długo będzie dowoził jedzenie rowerem, a Wiktor nadal będzie stresował się na samą myśl o kolejnym dniu pracy w sieciowej kawiarni. Może coś się zmieni… Ale na razie kładą się wcześnie spać. Jutro następny dzień pracy.

Mniej Bzura

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 6 grudnia 2024