Maciej HACAGA: "Baterie wojny. Albo: o trzeciej wojnie światowej"

"Baterie wojny. Albo

Photo of Maciej HACAGA

Maciej HACAGA

Członek Zespołu Młodych Naukowców przy Komitecie Prognoz PAN. Jego pasją jest badanie zależności między energią, gospodarką i władzą w stosunkach międzynarodowych.

Kolejna wojna światowa nie wybuchnie z powodu różnic ideologicznych czy religijnych. Będzie się toczyć o dostęp do źródeł energii. A konflikt zacznie się od przerwania jej dostaw.

.Bipolarny układ zimnowojenny miał swój energetyczny wymiar, zazwyczaj widziany w kontekście polityki zagranicznej znacznie rzadziej w aspekcie zdolności gospodarczo-przemysłowych, będących podstawą potęgi militarnej. Tymczasem spośród krajów uprzemysłowionych tylko Stany Zjednoczone i Związek Radziecki posiadały możliwości przetwarzania dużych ilości ropy pochodzącej z krajowych złóż. Do lat osiemdziesiątych XX wieku, kiedy dołączyły do nich Chiny, były również jedynymi mocarstwami, które władały znacznymi zasobami zarówno węgla, jak i ropy naftowej.

Wielka Brytania, Francja, Niemcy i Japonia, nie mając wystarczająco dużych własnych rezerw ropy naftowej, były uzależnione od zagranicznych dostaw. Fakt ten wywarł niemały wpływ na ich losy w trakcie wielkich konfliktów XX wieku. Dostęp do zewnętrznych źródeł ropy był jednym ze źródeł rywalizacji między mocarstwami – istotniejszym niż wielu mogłoby się zdawać. Własne zasoby ropy i kontrola dostępu do zagranicznych złóż były też istotnym elementem polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych.

.Rola energii dla wielkich mocarstw ma dwa zasadnicze aspekty. Po pierwsze, jej nieprzerwany dopływ jest niezbędny do produkcji i wprawienia w ruch wszystkich maszyn, od pralek przez silniki samochodowe po myśliwce. Im więcej tego typu urządzeń ma społeczeństwo (w tym armia), tym zapotrzebowanie większe. Po drugie, zasoby energetyczne są wrażliwe na różnego rodzaju zakłócenia. Wielkie mocarstwo, utrzymujące znacznie większe od innych państw zmechanizowane siły zbrojne, nie może sobie pozwolić na operowanie na bazie surowców, które ma poza swą kontrolą. Dotyczy to także „małych mocarstw” – każdy kraj potrzebuje energii.

Nowe horyzonty zabijania

.Długi wiek XIX, liczony od czasów rewolucji francuskiej aż po wybuch I wojny światowej, wydaje się dziś nieco zapomniany. Nierzadko umyka uwadze niezwykły postęp technologiczny, jaki się wtedy dokonał. Podczas gdy wojny napoleońskie były podobne do wielu konfliktów przed nimi, I wojna światowa była już wojną zupełnie nowego rodzaju. Toczono ją za pomocą masowo produkowanych broni, tworzonych przez uprzemysłowione gospodarki, które uległy w tym czasie ogromnym przemianom.

Poza postępem technologicznym per se, drugim niezbędnym składnikiem była dostępność taniej energii. Od czasów rewolucji przemysłowej maszyny upowszechniły się i zastąpiły ludzi oraz zwierzęta jako źródła energii kinetycznej, niezbędnej do wykonywania czynności fizycznych. Niemniej zdolność maszyn do wykonania pracy zależy od dostaw węgla, ropy, gazu ziemnego lub energii elektrycznej.

Broń, wytwarzana w procesach przemysłowych, wymaga precyzyjnych maszyn, które mogą powtórzyć zadany proces wielokrotnie z minimalnym marginesem błędu. Inaczej rzecz ujmując, najpierw konieczne było wytworzenie odpowiedniego parku maszynowego, który byłby w stanie produkować setki i tysiące sztuk identycznej broni. XX-wieczny schemat, w którym postęp militarny przenikał do obszaru cywilnego, w trakcie rewolucji przemysłowej miał odwrotny charakter.

.Wpływ rewolucji przemysłowej w technice wojskowej był opóźniony o kilka dekad w stosunku do aktywności gospodarczej. Naboje i zapłon zostały wymyślone w latach czterdziestych XIX wieku. Masowa produkcja broni ręcznej rozpoczęła się w Europie w latach 1855–1870 w następstwie wojny krymskiej, kiedy rządy nie były skłonne czekać miesiącami na dostarczenie ręcznie wyrabianych karabinów i armat.

W wojnie krymskiej swą rolę odegrała również kolej, która od tej pory (na kilka dekad) stała się podstawą logistyki. Wielkiej transformacji w drugiej połowie XIX wieku poddano marynarkę wojenną. Rewolucja przemysłowa przyniosła stalowy kadłub zdolny pomieścić wibrujący silnik parowy oraz precyzyjną artylerię. Napęd parowy uwolnił statki od kaprysów pogody, a wynalezienie śruby okrętowej pozwoliło na likwidację żagli oraz rezygnacji z bocznokołowców – dzięki temu na skonstruowanie wież artyleryjskich. Rosnący rozmiar artylerii wymusił bowiem jej centralne położenie na kadłubie okrętu, zapewniające jego stabilność. Nie byłoby to możliwe w przypadku żaglowców.

Postęp technologiczny rzadko był dziełem jednego tylko kraju, gdyż szpiegostwo i migracje przyczyniały się do rozpowszechniania technologii na kontynencie europejskim. Zatem w sytuacji, gdy rywale byli na podobnym poziomie zaawansowania, w rywalizacji kluczowa stawała się ilość broni. Jednym z przykładów jest brytyjski „two powers standard”, w myśl którego królewska flota wojenna powinna utrzymywać siły zdolne sprostać połączonym flotom dwóch najsilniejszych z kolei mocarstw. Budowa tak dużej liczby okrętów wymagała olbrzymiej ilości surowców, w tym również energetycznych.

Rewolucja w wykorzystaniu węgla do wytwarzania pary pozwoliła na masową produkcję żelaza i stali, a w następstwie na powstanie kolei i parowców. Miało to ogromne znaczenie strategiczne. Wojska zyskały możliwość nie tylko pokonywania ogromnych odległości w odpowiednio dużych składach osobowych, ale również – właściwej oprawy logistycznej. Telegraf pozwolił na rewolucję komunikacyjną i niemal bezpośredni nadzór nad polem bitwy.

.Taktyka wojenna zmieniła się diametralnie między kongresem wiedeńskim a wersalskim. Wraz z postępem technologicznym proces produkcji broni znacznie się skomplikował. W efekcie w I wojnie światowej wprowadzono broń pancerną i lotnictwo, które w kolejnym konflikcie światowym były już głównymi narzędziami prowadzenia wojny w Europie.

W trakcie II wojny światowej na Pacyfiku istotną rolę odegrały lotniskowce, którymi zastąpiono pancerniki. Niebagatelną rolę spełniły okręty podwodne. Również dynamika procesów była różna. Najpierw mechanizacji poddano już istniejącą marynarkę nawodną, a dopiero potem rozwój technologiczny pozwolił na powstanie nowych rodzajów uzbrojenia.

Wielkie konflikty XX wieku dość wyraźnie pokazały:

* zależność gospodarek wielkich mocarstw od taniej energii, która musiała być pod bezpośrednią kontrolą państwa bądź dostarczana przez alianta;

* konieczność dostosowania się do ewolucji techniki, gdyż nawet dysponowanie zasobami energetycznymi, ale nieodpowiednimi w danym momencie historycznym, wiele nie zmieniało.

Zwycięstwo na falach ropy

.Strategiczne różnice w dostępie do zasobów uwidoczniły się już podczas I wojny światowej. Państwa Centralne miały największe w Europie zasoby węgla, a ich przeciwnicy (wyłączając Wielką Brytanię) byli ich pozbawieni. Jednocześnie to właśnie alianci mieli dostęp do ropy, co – jak się okazało – wywarło niebagatelny wpływ na przebieg konfliktu. Sławne są wypowiedziane w 1918 roku przez lorda Curzona słowa: „Alianci popłynęli do zwycięstwa na fali ropy”.

Ropa była czynnikiem dającym przewagę manewrową. Zwrot ku ropie, zainicjowany przez admirała Johna Fischera, a poparty przez Winstona Churchilla, ówczesnego Pierwszego Lorda Admiralicji, miał źródło w potrzebie prędkości. Główny konkurent – marynarka niemiecka – była zasilana rodzimym węglem, w odróżnieniu od brytyjskiej, która podjęła w 1912 roku program budowy pancerników opartych na ropie. Zapewniała ona bowiem nie tylko większą prędkość, ale także większy zasięg, co oznaczało oszczędność tak potrzebnego na okręcie miejsca. Wreszcie, ropę można było tankować na otwartym morzu.

Dużej mobilności wojsk – opartej na silniku spalinowym – dowiodło także zastosowanie taksówek przez generała Josepha Gallieni we wrześniu 1914 roku do obrony Paryża, co pozwoliło na zatrzymanie niemieckiej ofensywy. Wojnę pozycyjną, jaka nastąpiła po francuskim kontrataku, mogła przerwać tylko innowacja technologiczna pozwalająca na przełamanie linii obronnych. Takim rozwiązaniem było pojawienie się na polu walki czołgów, które również było zasługą Churchilla (wyasygnował na ten projekt fundusze z budżetu Marynarki).

Alianci zdobyli przewagę ilościową w wojnie zmechanizowanej. Nastąpił błyskawiczny rozwój lotnictwa – najpierw myśliwskiego, a później bombowego. Niemcy rozwinęli produkcję samolotów z 1 348 sztuk w 1914 roku do 14 123 w ostatnim roku wojny. Niemniej braki ropy nie pozwoliły na utrzymanie na zachodnim froncie więcej niż 4 tysięcy aparatów latających jednocześnie. Tymczasem angielski RAF w 1918 roku miał 22 tysiące samolotów. Włączając siły francuskie i amerykańskie, oznaczało to ogromną przewagę.

Brytyjska produkcja czołgów wzrosła ze 150 w 1916 roku do 1 359 w 1918. Tymczasem Niemcy – zmagający się z niedoborami surowców – zdecydowali się przeznaczać je na inne cele, gdyż walka z czołgami szła im całkiem nieźle. W efekcie zbudowali tylko 20 ze 100 zaplanowanych czołgów. I chociaż konflikt ten był oparty w dużej mierze na transporcie kolejowym, silnik parowy przegrał w końcu zarówno na morzu, jak i na lądzie, a wraz z nim Niemcy, które na nim oparły swą technologię. Jak stwierdził po wojnie francuski ekonomista Francis Delaisi, było to zwycięstwo alianckiej ciężarówki nad niemiecką koleją.

Niemniej silnik spalinowy okazał się bardzo istotny dla niemieckiej machiny wojennej. Zastosowany do napędu okrętów podwodnych, pozwolił na rozpętanie nieograniczonej wojny podwodnej, która ograniczyła dostawy nie tylko surowców i żywności, ale również ropy naftowej do Wielkiej Brytanii. Wzrost zapotrzebowania i niemieckie działania podwodne ograniczające import były powodem wystąpienia braków ropy na Wyspach Brytyjskich w 1916 roku. Uległy one dalszemu zaostrzeniu rok później. Konsumpcja rosła dynamicznie – z nieco ponad 2,5 miliona ton w 1915 roku do 4,4 miliona ton w 1917. W efekcie odcięcia przez wojnę od źródeł rosyjskich głównym dostawcą Europy stały się USA, które w 1917 roku zapewniały 85 procent dostaw do Wielkiej Brytanii (a Meksyk kolejne 6 procent).

Jednocześnie Niemcy, nie dysponujący własnymi złożami, byli zmuszeni do agresji w 1916 roku na stojącą po stronie aliantów Rumunię. Żeby nie dopuścić ich do ropy, Anglicy podjęli działania dywersyjne, w wyniku których przywrócenie produkcji zajęło kilka miesięcy. W efekcie dopiero w 1918 roku rumuńskie pola osiągnęły 80 procent mocy wydobywczych z 1914 roku. Również próba pozyskania ropy z kaspijskiego Baku w 1918 roku we współpracy z Turkami, choć zakończona sukcesem, okazała się zbyt późna, by mogła zmienić losy wojny.

Wyścig do źródeł

II wojna światowa to przykład rosnącego uzależnienia społeczeństw od dostępu do zasobów energetycznych. Niezależnie bowiem od charakteru systemów totalitarnych, to one miały zasadnicze znaczenie dla wybuchu wojny na Pacyfiku oraz hitlerowskiej inwazji na komunistyczną Rosję. W obu wypadkach celem państw Osi było zdobycie dostępu do zasobów ropy, której im brakowało. Uzależnienie Japonii od importu paliwa z USA sięgało przed II wojną światową 80 procent.

Niemiecka produkcja ropy naftowej wyniosła w 1940 roku 1,5 miliona ton, co, według poziomu konsumpcji z 1939 roku, pokrywało tylko 35 procent niemieckiego zapotrzebowania na ropę. Pozostałe 65 procent było w połowie pokrywane importem z Europy, a drugie pół z zachodniej hemisfery. W epoce czołgów i bombowców nurkujących brak paliw płynnych oznaczał strategiczną słabość.

Już 1 czerwca 1941 roku Adolf Hitler miał powiedzieć swym generałom: „Jeśli nie zdobędę ropy z Majkop i Groznego, będę musiał zakończyć tę wojnę”. Podobnie Albert Speer, odpowiadający w nazistowskim systemie za zbrojenia i produkcję wojenną, zeznał w 1945 roku: „Chęć posiadania źródeł ropy była bezsprzecznie głównym motywem inwazji na Rosję”.

Rozwój sytuacji na froncie szybko pokazał, jak bardzo brak ropy ograniczał działania Niemców. Już jesienią 1941 roku potrzeby niemieckie były szacowane (w zależności od miesiąca) na 20 do 27 pociągów z paliwem dziennie. Tymczasem Oberkommando der Wehrmacht (OKW – Naczelne Dowództwo Wehrmachtu) oceniało, że może dostarczyć tylko 3 transporty dziennie, czyli maksymalnie 15 procent, choć i osiągnięcie takich wielkości nie przychodziło łatwo. Historyk Joel Hayward twierdzi, że bez przegrania choćby jednej bitwy było coraz bardziej oczywiste, że niemiecki Blitzkrieg na terenach Rosji zawiódł.

W 1942 roku rozpoczęto operację „Fall Blau”, zmierzającą do zdobycia cennych złóż ropy w Majkopie i w Baku nad Morzem Kaspijskim. Region Kaukazu był wtedy głównym źródłem zaopatrzenia Związku Radzieckiego w ropę, pokrywając 90 procent dostaw. Mimo olbrzymiej nazistowskiej determinacji jedynym sukcesem było zdobycie pola naftowego w Majkopie w sierpniu 1942 roku, które zostało utracone w pierwszych miesiącach 1943 roku.

Losy inwazji japońskiej wiele się nie różniły – początkowe sukcesy przerodziły się w porażkę. Po ataku na Pearl Harbor stało się jasne, że celem Japończyków będą położone w południowej Azji pola naftowe. To położony na Borneo Balikpapan, z jego szybami naftowymi i rafineriami, był jednym z powodów, dla których Japonia była gotowa wszcząć wojnę. Mimo działań dywersyjnych Brytyjczyków, wskutek których kompleks rafineryjny został całkowicie zniszczony, produkcję z pola naftowego Balikpapan udało się szybko przywrócić.

Produkcja ropy w południowej strefie w 1940 roku – przed inwazją – wyniosła 65,1 miliona baryłek. W 1942 roku Japończykom udało się wydobyć 25,9 miliona baryłek, a w 1943 – 49,6 miliona baryłek, 75 procent poziomu z 1940 roku. W połowie marca 1942 roku kontrola Japonii nad Indiami Wschodnimi była całkowita, a w zaledwie trzy miesiące Japonia uzyskała dostęp do wszystkich zasobów Azji Południowo-Wschodniej.

Japończycy nie odnosili jednak samych sukcesów, a tym, co naprawdę podkopało ich machinę wojenną, była niedostateczna ochrona linii zaopatrzeniowych. Jak ważny był transport energii, świadczy fakt, że ropa stała się jedną z przyczyn nieograniczonej wojny podwodnej, zarówno polowań niemieckich okrętów podwodnych na Atlantyku, jak i amerykańskich na Morzu Południowochińskim.

.W trakcie pierwszych 21 miesięcy wojny, do ataku na Pearl Harbor, na Atlantyku zatopiono 117 tankowców. Po przystąpieniu Japonii do wojny rozpoczęto operację „Drumbeat”, prowadzoną bezpośrednio u wybrzeży Stanów Zjednoczonych. W wyniku strat transport ropy z Zatoki Meksykańskiej spadł z 1,4 miliona baryłek dziennie (mbpd) na wiosnę 1941 rplu do 100 tysięcy baryłek dziennie (kbpd) w styczniu 1943. W rezultacie Amerykanie zaczęli transportować ropę koleją (wzrost z około 5 kbpd na wiosnę 1941 do 140 kbpd w październiku 1941 roku, 800 kbpd w połowie 1942 roku i około 1 mbpd w 1943) oraz zbudowali ropociąg z Teksasu na Wschodnie Wybrzeże.

W całym 1942 roku na amerykańskich wodach przybrzeżnych zatopiono 45 tankowców. Tymczasem na Pacyfiku sytuacja miała się zgoła odwrotnie. Pierwszy rok wojny był dla Japonii łaskawy, bowiem straty łączne tankowców i przewozów towarowych wyniosły 89 tysięcy ton. W 1943 roku zmiana amerykańskiej taktyki i wysłanie większej liczby okrętów na morza chińskie przyniosły efekt w postaci wyraźnych strat we flocie transportowej.

Szczególnie dotkliwy dla Japończyków był rok 1944. Jeszcze we wrześniu tankowce przewoziły 700 tysięcy ton ropy, liczba ta spadła pod koniec roku do około 200 tysięcy ton. W wyniku działań aliantów zniszczono 116 tankowców transportujących ropę z Indii Wschodnich, czyli nieco poniżej 10 procent wszystkich zatopionych okrętów przez okręty podwodne USA. Zamiast 28,5 miliona baryłek ropy naftowej, których oczekiwali japońscy przywódcy, import ze strefy południowej na Pacyfiku wyniósł w 1944 roku tylko 4,975 miliona baryłek, a na początku 1945 spadł do kilku tysięcy. Przezwyciężenie nieograniczonej wojny podwodnej i sukcesy amerykańskich łodzi odegrały znaczącą rolę w dostawach surowców.

.Przykłady państw faszystowskich pokazują, jak trudno jest – niezależnie od determinacji – zastąpić jedne paliwa kopalne innymi. Dowodzą tego próby produkcji ropy na bazie węgla, które podjęły Niemcy i Japonia. Procesy chemiczne Bergiusa oraz Fischera-Tropscha (FT) pozwoliły na konwersję węgla na ropę, ale były mało wydajne. Aby wyprodukować 1 tonę ropy, potrzeba było od 5 ton węgla kamiennego do 10 ton węgla brunatnego, co w naturalny sposób stanowiło obciążenie dla innych gałęzi gospodarki, którym również było potrzebne czarne złoto.

Produkcja syntetycznych paliw płynnych wzrosła w Niemczech z nieco ponad 1 miliona ton w 1939 roku do prawie 3 milionów ton w 1943, by spaść do 1,67 miliona ton w 1944. W 1944 roku syntetyczne paliwa pokrywały 57 procent krajowego zapotrzebowania i 92 procent lotnictwa. W wyniku nalotów strategicznych na zakłady paliw syntetycznych w Niemczech produkcja spadła z 115 tysięcy baryłek miesięcznie (kbpm) w maju 1944 roku. do 17 tysięcy kbpm we wrześniu. W 1941 roku produkcja syntetycznych paliw wyniosła w Japonii 1 222 miliony baryłek, spadając w pierwszych miesiącach 1945 do 179 929 baryłek, czyli 14,7 procent produkcji z 1941 roku.

Także Wielka Brytania rozważała w 1937 roku uruchomienie produkcji paliw syntetycznych. Jednakże ze względu na dostęp do ropy poprzez dwa koncerny naftowe oraz obawy przed brakiem możliwości zapewnienia ochrony zakładom – projekt odrzucono. W efekcie żadnemu eksperymentującemu państwu nie udało się wyrwać z zależności od importowanej ropy.

Szoki naftowe

.W drugiej połowie XX wieku miało miejsce kilka równoczesnych procesów związanych z konsumpcją energii. Przede wszystkim nastąpiło rozszerzenie zakresu jej użytkowania. Przed wojnami była stosowana głównie w przemyśle, a po 1945 roku weszła do sektora usług i gospodarstw domowych. Kiedy tak się stało, powszechny dostęp do taniej energii stał się nie przywilejem obywateli, ale obowiązkiem państwa. Nastąpiły procesy elektryfikacji oraz masowej motoryzacji społeczeństw zachodnich i socjalistycznych.

Dostępność taniej ropy skłoniła społeczeństwo USA do przyjęcia wzorców organizacji życia społeczno-gospodarczego, zakładającego wysoką konsumpcję paliw. Liczba pojazdów napędzanych benzyną w USA w latach 1945–1955 wzrosła prawie dwukrotnie – z 30 do 58 milionów. Jednocześnie zużycie benzyny w przeliczeniu na jeden pojazd także wzrosło – z 641 do 790 galonów rocznie.

Powojenna odbudowa państw Zachodu, włączając Niemcy i Japonię, była możliwa w dużej mierze dzięki szerokiemu strumieniowi ropy płynącemu z USA. Stanowiła ona alternatywę dla węgla, którego podaż była ograniczona przez zniszczenia wojenne kopalń oraz zagarnięcie przez sowietów złóż w Europie Centralnej. Węgiel był również niebezpieczny politycznie ze względu na działalność związków zawodowych o zabarwieniu lewicowym.

Ponad 10 procent pomocy w ramach Planu Marshalla było przeznaczone na ropę. Dlatego liczba rejestracji samochodów osobowych w latach 1950–1974 wzrosła w Europie Zachodniej dziesięciokrotnie. W efekcie udział ropy w konsumpcji energii wzrósł w latach 1950–60 w Europie Zachodniej z 13,5 do 32,3 procent, a w Japonii z 6,5 do 39,6 procent. Podejście to było zrozumiałe, gdy ropa była tania, a dostęp do zasobów wydawał się bezpieczny.

W 1972 roku w USA na ropę przypadało 45,6 procent ogólnej konsumpcji energii, w Europie Zachodniej 59,6 procent, a w Japonii 73 procent. Jednak gdy koniunktura gospodarcza oraz warunki strategiczne i środowiskowe uległy zmianie, rozwój w oparciu o ropę stanął pod znakiem zapytania. Szoki naftowe lat siedemdziesiątych w dramatyczny sposób uświadomiły tym krajom ich bolesną zależność od petropaństw i spowodowały potraktowanie bezpieczeństwa energetycznego jako oddzielnego pola studiów. Odpowiedzią instytucjonalną było utworzenie w 1974 roku Międzynarodowej Agencji Energii, mającą przeciwdziałać przerwom w dostawach ropy naftowej poprzez utworzenie odpowiednich zapasów.

.Niechciana zależność od krajów OPEC uzmysłowiła państwom Zachodu, że jednym z przejawów realizacji suwerenności jest dążenie do niezależności energetycznej. Podobne działania wielokrotnie znalazły potwierdzenie w historii, począwszy od wspominanej tu już produkcji paliw syntetycznych w państwach faszystowskich. Można przytoczyć przykład Francji, która po szokach naftowych postawiła na energetykę atomową, opartą na uranie sprowadzanym ze skolonizowanej wcześniej części Afryki.

Amerykańska rewolucja łupkowa to także próba zerwania z zależnością energetyczną – tym razem od Bliskiego Wschodu, nierzadko finansującego terroryzm. Znamienny w tym kontekście jest zakaz eksportu ropy z USA, nałożony po szokach naftowych, którego zniesienie jest dziś dyskutowane. Nie sposób pominąć starań o niezależność podejmowanych w Niemczech –uruchomiono tam pilotażowe projekty produkcji paliw syntetycznych w latach osiemdziesiątych. Niemiecki projekt Energiewende, oparty na lokalnych źródłach odnawialnych, ma również swój wymiar bezpieczeństwa, związany z uniezależnieniem od dostaw z Rosji.

Wymiar energetyczny znalazł swe miejsce także w dwóch zamorskich akcjach Zachodu w XXI wieku: n Amerykańska interwencja w Iraku w 2003 roku. Chociaż ropa nigdy nie została wskazana jako oficjalny powód interwencji, to agresywne zachowania tego kraju pod rządami Saddama Husajna nakazywały wzięcie pod uwagę możliwości zakłócania stabilności Bliskiego Wschodu. Z tego powodu konflikt ów musi być rozpatrywany w szerszym kontekście, jako próba zapobieżenia destabilizacji gospodarki międzynarodowej, opartej na niezakłóconym transporcie ropy z Zatoki Perskiej. n Francuska interwencji w Mali w 2013 roku, poprzedzona strajkami w kopalniach uranu w pobliskim Nigrze, z którego Francja czerpie paliwo do elektrowni atomowych. Po francuskiej interwencji nastąpiły ataki terrorystyczne na te kopalnie. Samo Mali także jest krajem zasobnym w surowce naturalne, w tym uran. W efekcie w Afryce w 2014 roku liczbę francuskich żołnierzy szacowano na 5 do 10 tysięcy. Mimo że oficjalnym celem obu interwencji była walka z terroryzmem, trudno oprzeć się wrażeniu, że bezpieczeństwo energetyczne nie było dla nich bez znaczenia.

Jednocześnie zmieniał się sposób wykorzystania paliw kopalnych dla celów stricte militarnych, w dużej mierze związany z szeroko rozumianym postępem technologicznym. W początkach konfliktów ery przemysłowej produkcja i wykorzystanie broni były uzależnione od węgla. W pierwszej połowie XX wieku jako środek napędu wprowadzono ropę, a w drugiej atom. Zmieniły się środki rażenia – artylerię uzupełniła i/lub zastąpiła broń rakietowa, wymagająca paliw płynnych. Wreszcie, jeśli chodzi o triadę nuklearną, to mimo że jej zasadniczym celem jest dostarczenie ładunków jądrowych na terytorium przeciwnika, to każda z przenoszących ją platform jest napędzana innym paliwem.

Wojenne zmiany klimatyczne

.Najważniejszą zmianą pozostaje jednak dokonane prawie wiek temu przejście z węgla na ropę. Ta ostatnia jest podstawą do właściwie całego operacyjnego zużycia energii Pentagonu. Na Department of Defense (Departament Obrony – DO) przypada około 80–90 procent paliwa zużywanego przez rząd federalny USA. Większość energii, jaką pochłania amerykańska armia, około trzy czwarte całkowitego wykorzystania to użytek operacyjny, czyli energia potrzebna do szkolenia, transportu oraz utrzymania sił zbrojnych i platform bojowych. Wśród rodzajów sił wojskowych USA Siły Powietrzne są największymi konsumentami energii operacyjnej – przypada na nie około 50–60 procent.

Energia na cele militarne, jak w przeszłości tak i dziś, jest dużym obciążeniem, zarówno finansowym, jak i logistycznym. W roku finansowym 2013 DO wydał około 14,8 miliarda dolarów na zakup 89,8 miliona baryłek ropy, z czego ponad 60 procent zostało kupione poza USA. W 2014 roku kwota ta ma wynieść 16 miliardów dolarów wydanych na 104 miliony baryłek ropy, a szacunki na 2015 rok wynoszą 96 milionów baryłek za cenę 15 miliardów dolarów (dane o energii często są publikowane dopiero po 2 latach).

Dostarczenie ropy na pole walki to również niemały kłopot. Niemal 90 procent codziennych dostaw w Afganistanie stanowiły dostawy ropy i wody. W latach 2003–2007 ponad 3 tysiące osób zostało rannych bądź zabitych w Iraku i Afganistanie w trakcie ataków na konwoje z paliwem i wodą. W 2009 roku oszacowano koszt dostawy jednego galona ropy, który na rynku kosztował 2–3 dolary, na prawie 45 dolarów (!).

W związku z tym amerykańskie siły zbrojne podjęły działania na rzecz zmniejszenia zależności zarówno od ropy jako źródła energii, jak i od jej zewnętrznych dostawców. Wydana w 2011 roku „Strategia energii operacyjnej” wskazuje 3 priorytety armii amerykańskiej.

Kierunek pierwszy: „Więcej walk, mniej paliwa: redukcja zapotrzebowania na energię w operacjach wojskowych – linii zaopatrzeniowych oraz kosztu zarówno ludzkiego, jak i finansowego. wynika z podatności linii zaopatrzeniowych na ataki oraz kosztu zarówno ludzkiego, jak i finansowego Cel to zmniejszenie popytu oraz zwiększenie efektywności wykorzystania energii dla podniesienia efektywności bojowej.

Kierunek drugi: „Więcej opcji, mniej ryzyka: rozszerzona i bezpieczna podaż energii w operacjach wojskowych” – dotyczy dywersyfikacji źródeł energii w związku ze zbyt dużą zależnością od ropy.

Kierunek trzeci: „Więcej zdolności, mniejszy koszt: włączenie bezpieczeństwa energetycznego w siły wojskowe przyszłości” – ma na celu włączenie zagadnień związanych z energią do oceny kosztów i ryzyk działań prowadzonych przez DO. Warto też wspomnieć o wydanym w kwietniu 2014 roku rozkazie nr 4180.01, który te cele powtórzył, wzmocnił i przydzielił zakresy odpowiedzialności w armii.

.Armia Stanów Zjednoczonych ma do 2020 roku dysponować pięcioma bazami o zerowym bilansie energii netto, czyli neutralnymi pod względem zużycia i wytwarzania energii. Marynarka i Korpus Marines idą jeszcze dalej, planują bowiem, że aż połowa ich instalacji osiągnie ten status w wyznaczonym terminie. Marynarka planuje sformowanie grupy uderzeniowej lotniskowca, Wielkiej Zielonej Floty, w 2016 roku. Jej celem jest działanie w oparciu o paliwa alternatywne.

W ćwiczeniach przygotowawczych w 2012 roku we wszystkich okrętach grupy, poza lotniskowcem, napędzanym przez reaktor atomowy, zastosowano biopaliwo zmieszane z tradycyjnym paliwem w stosunku pół na pół. Podobnej mieszanki użyły również samoloty pokładowe. Pierwszy okręt hybrydowy USS Makin Island został zwodowany w 2006 roku, a jego eksploatacja ma przynieść 248 milionów dolarów oszczędności.

Łącznie do 2020 roku 50 procent całkowitej konsumpcji energii przez siły morskie ma pochodzić ze źródeł alternatywnych. Siły powietrzne szukają rozwiązań przez testowanie mieszanek opartych na biopaliwie. Pod koniec pierwszej dekady XXI wieku sięgnęły również do procesu Fischera-Tropscha. Zaproponowano zastosowanie nowego paliwa opartego na proporcjach pół na pół między tradycyjnym paliwem lotniczym a paliwem syntetycznym.

Zmiany w armii amerykańskiej wpisują się w szerszy nurt przeciwdziałania zmianom klimatu, których istotna rola i zagrożenie dla bezpieczeństwa zostało uznane w The Quadrennial Defense Review, zarówno z 2010, jak i 2014 roku. W dokumencie z 2010 roku określono dwa wymiary zmian:

* ewolucja środowiska operacyjnego, ról i charakteru misji armii amerykańskiej;

* konieczność dostosowania zdolności i infrastruktury do wyzwań takich jak rosnący poziom mórz czy topnienie lodowców. Wersja z roku 2014 podkreśla, że zmiany klimatu nadal postępują i prowadzą do zaostrzenia problemów globalnych, takich jak ubóstwo, niedostępność wody czy głód. Te znowu mogą w konsekwencji prowadzić do terroryzmu i innych form przemocy. W tych publikacjach Pentagon w jasny sposób podpisał się pod polityką ochrony klimatu.

Atak na lodówki

.Wysoka złożoność społeczno-ekonomiczna dzisiejszych społeczeństw powoduje, że niemożliwe jest stworzenie jednego, spójnego intelektualnie i geograficznie podejścia do roli energii dla rywalizacji wielkich mocarstw przemysłowych. (samo definiowanie potęgi sprawia dziś nieporównanie więcej problemów niż kiedykolwiek wcześniej).

Tym niemniej można pokusić się o kilka wniosków. Szybkość i manewrowość, jaką uzyskały siły wojskowe między początkiem XIX wieku a stanem dzisiejszym, jest – w stopniu większym niż większość byłaby skłonna przyznać – zależna od ciągłego dopływu energii. Ze wszystkich rodzajów wojsk tylko marynarka doświadczyła tak dramatycznej przemiany, jak radykalna zmiana paliwa – z węgla na ropę, a później częściowo na atom. Zarówno lotnictwo, jak i siły pancerne mobilność zawdzięczają tylko i wyłącznie ropie.

Zatem ropa wciąż będzie odgrywać istotną rolę w przypadku lokalnych konfliktów konwencjonalnych, takich jak Zatoka Perska czy Irak. Stąd właśnie biorą się idee zastosowania źródeł alternatywnych, mających zdywersyfikować źródła paliw dla sił wojskowych. Podobnie gospodarki państw rozwiniętych, w związku z wysokim zapotrzebowaniem na energię, potrzebują dywersyfikacji źródeł w celu ochrony suwerenności.

.Czy na tej podstawie można pokusić się o projekcje? Raczej o sformułowanie dwóch refleksji.

Pierwsza: specyfika społeczeństw przemysłowych powoduje, że dostęp do zasobów energetycznych jest warunkiem sine qua non dla statusu wielkiego mocarstwa. Z jednej strony w obecnym globalnym systemie politycznym agresja w celu uzyskania fizycznej kontroli nad zasobami jest wykluczona. Z drugiej międzynarodowy handel surowcami energetycznymi podlega decyzjom politycznym. Można więc zakładać, że ich posiadanie w swoich granicach pozostanie istotnym wymiarem niezależności energetycznej. A to wpływa na status wielkomocarstwowy.

Druga: nie można mieć cienia wątpliwości, że w razie potencjalnego konfliktu zbrojnego na terenie państw Zachodu infrastruktura energetyczna znajdzie się wśród celów ataków. Ze względu na jej wysoką wrażliwość oznacza to następujące natychmiast zakłócenia w funkcjonowaniu kraju. Biorąc pod uwagę stopień uzależnienia wszystkich dzisiejszych ludzkich aktywności od nieprzerwanego dopływu energii, jakikolwiek konflikt zbrojny w państwach rozwiniętych spowoduje niemal natychmiastowe jej przerwanie, a w konsekwencji niewyobrażalne obniżenie standardów życia.

Maciej Hacaga

 

FullSizeRenderTekst pochodzi z wyd.3 Niezależnego Magazynu Strategicznego PARABELLUM. Promocyjne egzemplarze limitowanego wydania wysyłamy pocztą dla Czytelników #KontoPREMIUM [LINK]. Zainteresowanych prosimy o zgłoszenie: redakcja@wszystkoconajwazniejsze.pl z podaniem adresu pocztowego oraz identyfikatora/loginu #KontoPREMIUM.

 

 

 

 

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 6 grudnia 2015