James RICKARDS: "Wojny walutowe. Trzy najważniejsze waluty świata. Na nich opiera się wszystko"

"Wojny walutowe. Trzy najważniejsze waluty świata. Na nich opiera się wszystko"

Photo of James RICKARDS

James RICKARDS

Autor bestsellera "Wojny walutowe. Nadejście kolejnego globalnego kryzysu", przetłumaczonego na 12 języków i wysoko ocenionego przez „Financial Times”, agencję Bloomberga i „Politico”. Jest menedżerem portfela w firmie West Shore Group oraz doradcą do spraw międzynarodowych zagrożeń ekonomicznych i finansowych w Departamencie Obrony i służbach wywiadowczych Stanów Zjednoczonych. Brał udział w pierwszej finansowej grze wojennej przeprowadzonej przez Pentagon.

Celem nie jest osłabienie dolara. Nie należy tego uważać za kolejny rozdział wojny walutowej.
— Janet Yellen, wiceprzewodnicząca Rezerwy Federalnej, w komentarzu dotyczącym łagodzenia ilościowego, 16 listopada 2010

Ilościowe łagodzenie polityki pieniężnej wpływa także na kursy wymiany. Fed mógłby prowadzić znacznie agresywniejszą politykę łagodzenia ilościowego, żeby jeszcze bardziej osłabić dolara.
— Christina D. Romer, była szefowa Rady Doradców Ekonomicznych, w komentarzu dotyczącym łagodzenia ilościowego, 27 lutego 2011

Trzy superwaluty — dolar, euro i juan — emitowane przez największe potęgi gospodarcze świata — Stany Zjednoczone, Unię Europejską i Chińską Republikę Ludową — pełnią rolę supermocarstw w kolejnej, trzeciej już wojnie walutowej, która wybuchła w 2010 roku w konsekwencji kryzysu z 2007 roku i której rozmiary i skutki dopiero zaczynają się ujawniać.

Nikt nie kwestionuje znaczenia innych ważnych walut w globalnym systemie finansowym — japońskiego jena, brytyjskiego funta szterlinga, szwajcarskiego franka oraz walut pozostałych państw (oprócz Chin) należących do bloku BRICS: brazylijskiego reala, rosyjskiego rubla, indyjskiej rupii i południowoafrykańskiego randa. Ich ważność wynika z rozmiaru emitujących je gospodarek oraz wartości transakcji przeprowadzanych przez te kraje. Jeśli weźmiemy pod uwagę to kryterium, do zaszczytnego grona najważniejszych światowych walut będziemy musieli zaliczyć także dolara australijskiego, nowozelandzkiego, kanadyjskiego, singapurskiego, hongkońskiego i tajwańskiego, jak również norweską koronę, południowokoreańskiego wona i dirhama emitowanego przez Zjednoczone Emiraty Arabskie. Niemniej połączony produkt krajowy brutto Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej i Chin — stanowiący niemal 60% PKB całego świata — jest swego rodzaju centrum grawitacji, wokół którego krążą wszystkie inne gospodarki i waluty.

W każdej wojnie są główne linie frontu oraz miejsca, w których zachodzą wydarzenia mniejszej wagi — czasem krwawe, a czasem romantyczne. Druga wojna światowa była największym konfliktem militarnym w historii ludzkości. Z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych rozgrywała się na dwóch frontach — europejskim i pacyficznym, zaś z punktu widzenia Japonii obejmowała obszar od Birmy po Pearl Harbor. Brytyjczycy, jak się wydaje, walczyli na wszystkich frontach jednocześnie.

Podobnie jest z wojnami walutowymi. Najważniejszymi polami bitewnymi są basen Oceanu Spokojnego, w którym toczy się starcie między dolarem a juanem, basen Atlantyku, w którym ścierają się ze sobą dolar i euro, oraz ogromny kontynent eurazjatycki, na którym trwa walka euro z juanem. Bitwy, o których mowa, są jak najbardziej realne, choć powyższe określenia geograficzne mają w tym kontekście wyłącznie metaforyczny charakter. Wojny walutowe mają bowiem zasięg globalny i toczą się we wszystkich ważnych centrach finansowych świata jednocześnie, przez całą dobę. Żołnierzami są bankierzy, traderzy, politycy i automatyczne systemy, a stawką — los gospodarek oraz zwykłych ludzi.

.Uczestnikami współczesnych wojen walutowych nie są już tylko państwa emitujące waluty oraz ich banki centralne. Biorą w nich udział także multilateralne, globalne instytucje w rodzaju Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Banku Światowego, Banku Rozliczeń Międzynarodowych i Organizacji Narodów Zjednoczonych, a także podmioty prywatne, takie jak fundusze hedgingowe, globalne korporacje i najwięksi bogacze świata. Bez względu na to, czy prywatne instytucje występują w charakterze spekulantów, podmiotów zabezpieczających się przed ryzykiem, czy zwykłych manipulantów, mają równie duży wpływ na los walut jak emitujące je państwa. Aby się przekonać, że linie frontu mają przebieg globalny i nie są ograniczone do terytorium poszczególnych państw narodowych, wystarczy sobie przypomnieć często powtarzaną historię funduszu hedgingowego George’a Sorosa, który „rozbił Bank Anglii” w 1992 roku, grając miliardami dolarów na osłabienie brytyjskiej waluty. Dziś istnieje o wiele więcej funduszy hedgingowych wkładających o wiele więcej bilionów dolarów w lewarowane inwestycje, niż Soros mógł sobie wyobrazić 20 lat temu.

W trzeciej wojnie walutowej wstępem do głównych walk na froncie pacyficznym, atlantyckim i eurazjatyckim były ważne potyczki w Brazylii, Rosji, na Bliskim Wschodzie i w Azji. Niemniej stawką w tej wojnie nie jest los reala czy rubla, lecz relatywna wartość euro, dolara i juana, która będzie miała wpływ na los państw emitujących te waluty oraz ich partnerów handlowych.

.Rozpoczyna się trzecia światowa wojna walutowa w ciągu ostatnich stu lat. Nie wiadomo jeszcze, czy zakończy się ona tragicznie, tak jak pierwsza, czy też uda się doprowadzić do pokojowego rozwiązania konfliktu gospodarczego, jak w przypadku drugiej. Wiadomo jednak na pewno, że biorąc pod uwagę szybki rozwój gospodarek narodowych w latach 80., drukowanie pieniędzy oraz powszechność lewarowanych inwestycji w instrumenty pochodne, będzie ona miała prawdziwie globalny zasięg i niespotykaną wcześniej skalę. Będą w niej uczestniczyły instytucje państwowe i prywatni gracze. wojwal

Wzrost skali konfliktu, jego geograficznego zasięgu oraz liczby uczestników zwiększa wykładniczo ryzyko klęski. Rzecz w tym, że w dzisiejszych czasach największym zagrożeniem nie jest dewaluacja jednej waluty w stosunku do drugiej ani wzrost ceny złota. Dziś ryzykujemy upadek całego systemu monetarnego — utratę zaufania do papierowego pieniądza i masową ucieczkę do aktywów rzeczowych. Biorąc pod uwagę ryzyko tej katastrofalnej porażki, trzecia wojna walutowa może być ostatnią w dziejach świata albo — parafrazując słowa Woodrowa Wilsona — wojną, która zakończy wszystkie wojny walutowe.

James Rickards
Fragment książki „Wojny walutowe. Nadejście kolejnego globalnego kryzysu”, wyd.Helion/OnePress POLECAMY [LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 27 maja 2015
Fot.Shutterstock