Antoni Wójtowicz. Twardziel. Opozycjonista, podziemny drukarz, wydawca
Publikowanie i drukowanie zajęło mu prawie całe dorosłe życie. Lata osiemdziesiąte to czas walki o wolne słowo: docieranie z informacją, przedzierając się przez kordon cenzury, w warunkach grożących represji. Po 1989 roku, z nie mniejszym niż poprzednio zapałem, całą wydawniczą aktywność skierował na dokumentowanie minionych wydarzeń, by uchronić od zapomnienia ludzi, którzy odegrali istotną rolę w obaleniu komunistycznego reżimu, a czasem, żeby wydobyć ich z niepamięci. To dzieło równie ważne, jak tamto z lat osiemdziesiątych – piszą o Antonim Wójtowiczu Małgorzata WANKE-JAKUBOWSKA i Maria WANKE-JERIE
.Antoni Wójtowicz to postać wielowymiarowa. Niezłomny w najtrudniejszych czasach, świetny organizator, potrafiący gromadzić wokół siebie ludzi, z którymi znakomicie współpracował. Twardziel – jak mówi o nim przyjaciel Tadeusz Kuranda – nie tylko w walce z komuną, ale także z ciężką chorobą, która trapiła go przez ostatnie lata życia. Dzielnie znosił ograniczenia, nie roztkliwiał się nad sobą, nie skarżył. Walczył. Miał ogromny dystans do siebie i subtelne poczucie humoru ze specyficzną autoironią. W podzielonym politycznie społeczeństwie potrafił godzić zwaśnione strony, miał przyjaciół zarówno wśród ludzi z kręgów Solidarności Walczącej czy Prawa i Sprawiedliwości, jak i ze środowiska obecnej opozycji – Platformy Obywatelskiej czy dawnej Unii Wolności. Był człowiekiem dialogu i porozumienia. Dystansował się od bieżącej polityki, nie angażował się w polityczne konflikty.
– Miał awersję do życia partyjnego, wykluczał przystąpienie do jakiekolwiek partii politycznej. Doskonale jednak rozumiał mechanizmy rządzące polityką, był profesjonalnym jej recenzentem. Ale tym nie epatował: gdy miał coś ocenić, robił to niezwykle powściągliwie. Nie chciał być przypisany do żadnego obozu – charakteryzuje Antoniego Wójtowicza Bogdan Zdrojewski.
Był znakomitym organizatorem i menedżerem, świetnym przedsiębiorcą, z wyobraźnią i wyczuciem właściwego momentu. W trudnym okresie transformacji przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych potrafił odnaleźć się na wolnym rynku i swoją wydawniczą działalnością z sukcesem wspierać początkujące samorządy lokalne. Jego otwarta osobowość i łatwość nawiązywania kontaktów pomagały w rozwijaniu różnorodnych inicjatyw we współpracy z instytucjami na Dolnym Śląsku. Biznesowy talent łączył z ideowością, dlatego w pewnym momencie odezwał się w nim historyk, którym był z wykształcenia, i wystąpił z pomysłem dokumentowania doniosłych i przełomowych wydarzeń lat osiemdziesiątych, których sam był uczestnikiem i współtwórcą. Tej działalności poświęcił prawie dwie dekady swojego życia, pozyskując dla przygotowywanych wydawnictw partnerów i współpracowników, a także sponsorów.(…)
– Antek doskonale rozumiał mechanizmy polityki, był z prawdziwego zdarzenia absolwentem nauk politycznych i profesjonalnym recenzentem wydarzeń politycznych, nieźle je także przewidywał, ale tym nie epatował – ocenia Zdrojewski. Aleksander Popiel, charakteryzując poglądy polityczne Antoniego Wójtowicza, określa go jako niepodległościowego socjalistę. – Odwoływał się do Polskiej Partii Socjalistycznej, Piłsudskiego, ale autorytetem dla niego był także Mieczysław Niedziałkowski. Przejawiał bezkompromisowy antykomunizm, był przeciw PZPR i całemu systemowi, i te poglądy wyrażał bardzo konsekwentnie – mówi Popiel.
– Nie lubił polityki – wspomina Helena Lazarowicz. – Często różniliśmy się w ocenie wydarzeń, ale dla Antka nie było to ważne. Gdy Romek komentował coś z bieżącej polityki, szybko ucinał rozmowę. Nie lubił konfliktów i politycznych sporów – dodaje.
– Zdarzało się, że gdy Antek z Romkiem razem pracowali, zza zamkniętych drzwi dochodziły głośne krzyki. Nie był to efekt kłótni, tylko akurat była transmisja sportowa i Antek tak hałaśliwie kibicował, gestykulując i wznosząc okrzyki. Romek, sam pracując przy komputerze, ustawiał mu jego ulubione mecze siatkówki, koszykówki czy piłki nożnej – opowiada Helena Lazarowicz. Miłość do sportu łączyła Lazarowiczów i Antka, potrafili poświęcić sporo czasu na komentowanie wydarzeń sportowych.
– Był uparty jak osioł – mówi o nim Tadeusz Kuranda.
– Miał trudny charakter – utrzymuje żona Antoniego Wójtowicza.
– Zdecydowany, silna osobowość – ocenia kolega szkolny Andrzej Bryja.
– Miał dystans do siebie i poczucie humoru z nutą sarkazmu – charakteryzuje go Beata Maciejewska.
– Tosiek był jednym z najbardziej przyzwoitych osób, jakie znałam – uważa Barbara Zdrojewska.
– Dla mnie był najlepszym przyjacielem, dla Romka był jak brat. Był dobrym człowiekiem, gotowym do pomocy w każdej sytuacji – mówi Helena Lazarowicz. – Był „królem życia”. Kochał to, co w życiu dobre, kochał ludzi, imprezy towarzyskie, lubił wyjeżdżać do Włoch, gdzie jest ciepło, lubił siadać i popijać piwko, oglądać z synem sport, czerpać z życia to, co przynosi radość. Boże, jak mi Antka brak – dodaje ze wzruszeniem.
Najlepszym przyjacielem był także dla prof. Leszka Ziątkowskiego i ta przyjaźń, która połączyła studentów pierwszego roku, przetrwała wszystkie późniejsze lata, okresy rozłąki i odmiennych zawodowych aktywności. Rytuałem stały się ich cotygodniowe spotkania przy piwie, które Ziątkowski dopiero z czasem polubił, bo nie złoty trunek był w tym najważniejszy, tylko rozmowa. A rozmawiali o wszystkim.
– Tosiek zawsze się denerwował, gdy chciałem, żeby skomentował bieżące wydarzenia polityczne – wspomina Ziątkowski. – Jego znajomi reprezentowali szeroki zakres poglądów i nie pokrywały się one z jego przekonaniami, a on nie chciał zrazić do siebie ludzi, wychodząc z założenia, że jak kiedyś współpracowali, to i teraz powinni mieć dobre relacje – wyjaśnia jego powściągliwość w rozmowach na tematy polityczne. – Był krytyczny zarówno wobec obecnej władzy, jak i wobec jej poprzedników. Swoje poglądy określał jako konserwatywne, ale był konserwatystą umiarkowanym, w sprawach gospodarczych był liberałem.
– Emanowała z niego dobroć, wzbudzał zaufanie i był wspaniałym kompanem – ocenia Waldemar Kras.
– Był częstym gościem mojej kancelarii, choć nie jako klient. Był dobrym duchem, wpadał jak burza, ze wszystkimi witał się serdecznie, nie bacząc, czy przychodzi w porę, czy nie w porę – mówi mecenas Dariusz Krupa.
„Nigdy ludzi nie dzielił. Współpracował ze wszystkimi, niezależnie od dzisiejszych poglądów politycznych, bo zależało mu, by do nas dotarła prawda o minionych latach »Solidarności«” – napisał Janusz Wolniak we wspomnieniu o Antonim Wójtowiczu.
– Antoni to jeden z tych, z którego brudnych od farby rąk otrzymaliśmy naszą wolność – dodaje z odrobiną patosu Jerzy Karwelis.
– Był krytyczny, przewidywał ogólnie, że jak coś może pójść źle, to na pewno pójdzie – tak charakteryzował Antoniego Bogdan Zdrojewski. Potwierdza to Beata Maciejewska. – Był urodzonym pesymistą. Nazywaliśmy go Smerf Maruda, bo on zawsze sto pięćdziesiąt problemów wynajdzie i sto powodów, że coś nie wyjdzie – śmieje się i podkreśla, że był absolutnym przeciwieństwem jej męża, który z kolei był huraoptymistyczny. – Świetnie się uzupełniali, a przyjaźń z Antkiem sprowadzała Piotra na ziemię – dodaje pani Beata.
.Cichy i skromny, nie zabiegał o zaszczyty.
– Miał negatywy stosunek do odznaczeń. Uważał, że odznaczenie oznacza oznaczenie i gdy dostaje się medal, odznakę czy order, jest to wyróżnienie w sensie zarówno pozytywnym, jak i negatywnym. Sądził, że to inni powinni być przed nim – potwierdza Bogdan Zdrojewski, podkreślając, jak bardzo skromny był Antoni Wójtowicz. – Pamiętam, że do wszystkich prezydentów Polski, bez wyjątku, miał stosunek ambiwalentny. W ogóle do władzy pochodził z dystansem i przekonaniem, że rządzący zawsze muszą mieć coś na sumieniu. Stronił od stanowisk, które mu proponowano, nie chciał pracować dla administracji państwowej. Miał w życiu kilka trudnych finansowo momentów, ale nie decydował się na pracę na etacie, którą mu wtedy oferowano, wolał być biedny, lecz wolny – ocenia Zdrojewski.
– Tylko do pewnego stopnia miałem świadomość jego pięknej karty opozycyjnej, zawsze był bardzo skromny, niczym się nie chwalił. Raczej o nim, o jego dokonaniach, dowiadywałem się od innych. On zaś znakomicie się orientował, kto ma zasługi w walce z komuną – mówi Kazimierz Kimso. Dlatego powołał go w skład Kapituły Nagrody Niezłomni. – Z jednej strony Antek się cieszył, ale z drugiej sytuacja, w której był na piedestale, wprawiała go w zakłopotanie – wspomina.
„Ufam, że swoją radą, doświadczeniem oraz znajomością wielu środowisk, które w czasach dla Związku heroicznych ofiarnie wspierały podziemne struktury, przyczyni się Pan do oddania tym ludziom naszego wyrazu wdzięczności – Medalu Niezłomni” – napisał Kazimierz Kimso w piśmie z 6 listopada 2019 roku.
Zasługi Antoniego Wójtowicza zostały jednak docenione, mimo że o to nie zabiegał, a nawet przed tym się bronił i trzeba było go przekonywać, aby te honory zdecydował się przyjąć. W 2008 roku „za wieloletnie zaangażowanie i pracę na rzecz kulturalnej wspólnoty Dolnego Śląska” Sejmik Województwa Dolnośląskiego przyznał mu Dolnośląską Nagrodę Kulturalną Silesia. Trzy lata później za wybitne osiągnięcia w działalności na rzecz przemian demokratycznych i wolności słowa w Polsce, za zasługi dla rozwoju wolnych mediów i niezależnego dziennikarstwa prezydent Bronisław Komorowski odznaczył go Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Pamiętała o nim dolnośląska „Solidarność” – w sierpniu 2015 roku z rąk przewodniczącego Kazimierza Kimsy otrzymał Medal XXXV-lecia „Solidarności”. „W imieniu dolnośląskiej »Solidarności« składam wyrazy najwyższego uznania i wdzięczności za trud i zaangażowanie w działalność związkową. Jest Pan wierny wartościom, z których przed 35 laty w polskich stoczniach, kopalniach, zajezdniach, fabrykach, uczelniach zrodziła się »Solidarność«. Wciąż aktualne jest dla nas – ludzi »Solidarności« ewangeliczne wezwanie »jedni drugiego brzemiona noście«. Pragnienie wolności prawdy w życiu publicznym, prawa do godnej pracy, to wartości, dla których wielu z nas poświęciło swoje najlepsze lata” – napisał w liście dołączonym do medalu przewodniczący Zarządu Regionu Dolny Śląsk NSZZ „Solidarność”.
.Postanowieniem prezydenta Andrzeja Dudy w lipcu 2016 roku Antoni Wójtowicz został odznaczony Krzyżem Wolności i Solidarności, a w 2018 roku otrzymał Odznakę honorową „Działacza opozycji antykomunistycznej lub osoby represjonowanej z powodów politycznych”. W lipcu 2020 roku został ponownie odznaczony przez prezydenta Andrzeja Dudę, tym razem Medalem Stulecia Odzyskanej Niepodległości, ustanowionym jako dowód wdzięczności oraz wyraz szacunku dla osób, które położyły szczególne zasługi w służbie państwu i społeczeństwu.
Małgorzata Wanke-Jakubowska
Maria Wanke-Jerie
Fragment książki „Twardziel. Antoni Wójtowicz (1954–2020) Opozycjonista, podziemny drukarz, wydawca”, wydanej przez Centrum Historii Zajezdnia przy współpracy Instytutu Pamięci Narodowej Oddział we Wrocławiu i Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność” Dolny Śląsk. POLECAMY [LINK]