
"Rzeczywistość dziennikarsko zmyślona"
„Żadne żelazo nie wchodzi w serce z tak mrożącą siłą, jak w porę postawiona kropka” (Izaak Babel)
„Tobie twoje zdanie” (hasło reklamowe gazety BILD)
.Katarzyna Blum stała się sławna nie dlatego, że napisała poczytną książkę, ani nie dlatego, że zagrała w filmie, ani też nie dlatego, że dokonała wielkiego odkrycia. Wdarła się na czołówki gazet pomimo tego, że wiodła nudne życie pokojówki bogatego prawnika, zaczepione w dobrobycie niemieckich lat 70-tych. Posiadała schludne dwupokojowe mieszkanie, Volkswagena „Garbusa” oraz dziewięć książek: cztery romanse, trzy kryminały, dwie biografie. Wiodła ułożone i purytańskie życie – przez co znajomi nazywali ją „zakonnicą”. Nie był z niej dobry materiał na pierwsze strony gazet. Jak więc do tego doszło?
Na początku lat 70-tych Republikę Federalną Niemiec ogarnął strach spowodowany krwawymi działaniami lewackiej grupy terrorystycznej Baader-Meinhof. Bunt, który wywodził się z kontestacji końca lat 60., przekształcił się w coraz bardziej brutalną i absurdalną walkę z „establishmentem”. W tym samym czasie, kiedy Niemcy dowiadywali się o coraz to nowych zbrodniach RAF-u, czterech zamaskowanych napastników obrabowało bank w Kaiserslautern zabijając przy tym strażnika. Następnego dnia – bez jakichkolwiek dowodów i przesłanek – najpoczytniejsza niemiecka gazeta BILD opublikowała artykuł pod tytułem „Banda Baader-Meinhof kontynuuje morderstwa. Napad na bank: zabity strażnik”.
Heinrich Böll, laureat literackiej nagrody Nobla, oburzony dezinformacją fabrykowaną przez bulwarówkę (nota bene miał już z nią wcześniej na pieńku), napisał pełen gniewu artykuł do Der Spiegel, w którym oskarżył BILD o kłamstwa i prosił o rzeczową debatę w tak emocjonującą społeczeństwo sprawie. W efekcie stał się obiektem ataków ze strony anonimowych rozmówców telefonicznych, adresatem pełnych nienawiści listów i obiektem kpin w prasie niesionej antylewicową histerią. Do eskalacji nastrojów przyczyniła się też kampania nienawiści prowadzona przeciw ruchowi studenckiemu przez konserwatywną prasę koncernu Springera.
Heinrich Böll napisał powieść, którą czyta się dzisiaj, po czterdziestu latach, jak bardzo aktualną diagnozę stanu przestrzeni medialnej.
Autor „Zwierzeń klauna”, jak mu zarzucano, nie bronił lewackich terrorystów, napisał ucharakteryzowany na powieść pamflet na prasę bulwarową, czego nie ukrywa pisząc na początku powieści „Osoby i akcja niniejszego opowiadania są całkowicie zmyślone. Jeśliby natomiast przedstawione w nim pewne praktyki dziennikarskie przypominały praktyki gazety Bild, nie jest to ani zamierzone, ani przypadkowe, lecz nieuniknione.”
Powieść Bölla „Utracona cześć Katarzyny Blum albo: Jak powstaje przemoc i do czego może doprowadzić” (oryg. niem. „Die verlorene Ehre der Katharina Blum oder: Wie Gewalt entstehen und wohin sie führen kann”) jest krótką powieścią, ledwie 100 stronicową, która składa się z króciutkich, często jednostronicowych rozdziałów opisujących wydarzenia z czterech dni życia bohaterki. Książka nie ma konstrukcji chronologicznej, szczegółów sprawy dowiadujemy się z relacji osób trzecich, z których jak z klocków możemy ułożyć sobie w głowie całą historię. Książka, która w 1974 miała nowatorską formułę, dziś świetnie pasuje do stacatto krótkich wycinków rzeczywistości, którymi bombarduje nas internet. I tak jak w „Utraconej czci…” poznajemy wydarzenia głównie poprzez opinie i komentarze do faktów, bo te są najmniej atrakcyjne.
.Wróćmy do Katarzyny Blum. Kobiety czasem zakochują się w niewłaściwych mężczyznach, tak bywa. Co gorsza czasem zakochują się w mężczyznach pełnych wad. Zwykle dzieje się tak, gdyż odurzone uczuciem nie dostrzegają felerów obiektu uczuć, czasem, właśnie dlatego, że je dostrzegają. Katarzyna Blum zauroczyła się w człowieku, którego poznała przypadkowo, na prywatce, zauroczyła się tak mocno, że spędzili razem noc. Nic nadzwyczajnego. Zdarzyło się pewnie już wiele razy w historii ludzkich uniesień miłosnych. Pech chciał, że wybranek jej serca okazał się rabusiem banku poszukiwanym przez policję. Zakochana rankiem pomogła mu wydostać się z jej mieszkania pomimo obławy policji. Ta niefortunna decyzja i stała się podstawą do oskarżenia Katarzyny Blum o bezpośredni udział w wywrotowych działaniach.
Sprawa Katarzyny Blum i jej kochanka zainteresowała także dziennikarzy bulwarowej „Gazety”. Zaczęli fotografować młodą kobietę i zamieszczać w swojej gazecie artykuły, w których było więcej plotek i oszczerstw niż prawdy. W szybkim tempie bohaterka została odarta z prywatności, zniesławiona i zaszczuta. Także osoby, które okazywały jej sympatię, zostały przez dziennikarzy sponiewierane. Jak wiadomo, każdy z nas jest grzesznikiem, ale przecież o nikim całej prawdy nie mówią jego grzechy. Katarzyna B. (w przeciwieństwie do Katarzyny W. – polskim bulwarówkom znanej jako Mama Madzi – dop. red.) nie chciała sławy, której stała się podmiotem, zaszczuta morduje w swoim mieszkaniu dziennikarza lokalnej GAZETY. W powieści zresztą dowiadujemy się o tym już na pierwszych jej stronach. Jeszcze cztery dni wcześniej nikt nie przypuszczałby, by Kasieńka (jak mówi o niej czule jej pracodawca) mogła zamordować kogokolwiek, a najmniej ona sama. W dodatku po fakcie sama donosi na siebie policji, by, jak wyznaje, dołączyć do „swego kochanego Ludwika”.
.Autor już na początku powieści przyznaje, iż chce, byśmy poznali mechanizm działania bulwarówek, ich bezwzględność w dochodzeniu do „prawdy”, obłudę i cynizm.
Na przykładzie kobiety, której życie, w ciągu zaledwie czterech dni, odwróciło się za sprawą powieściowej GAZETY do góry nogami. A słowa opublikowane na jej łamach pchnęły spokojną kobietę na krawędź szaleństwa. Miał rację Izaak Babel, słowa ranią lepiej od żelaza. Heinrich Böll chce nam uświadomić, że media to nie tylko czwarta władza, to także rzeczywistość, w której żyją jej odbiorcy. Rzeczywistość zmyślona na potrzeby żądnego taniej sensacji odbiorcy. Czy chciałbyś czytelniku tej recenzji żyć w świecie, który wyłania się z łamów „Faktu”, czy też „Super Expressu”?
Tyle, że pamflet na bulwarówkę koncernu Springera staje się dzisiaj pamfletem na media w ogóle. Gdy powstała powieść Bölla, w polskiej prasie nie można było przeczytać słowa prawdy, każdy przytomny czytelnik to wiedział, otwierał gazety dla krzyżówek i programu telewizyjnego. Paradoksalnie, dziś, gdy nie mamy cenzury, mamy wrażenie, że dalej tej prawdy jest niewiele.
.Pal już licho wirtualny świat wzlotów i upadków upudrowanych celebrytów. Dziś czytelnik „Newsweeka” i widz programów Tomasza Lisa sądzi, że pedofila to problem, który występuje głównie w kościele katolickim. Ze słynnej już okładki tygodnika „W Sieci”, dowiemy się, że Donald Tusk cieszył się w Smoleńsku wraz z Władimirem Putinem z katastrofy prezydenckiego samolotu. W obu przypadkach bierze się skrawki i szyje z nich niusa, tak jak zrobiła to „GAZETA” opisując Katarzynę Blum. Prawie każde dzisiejsze medium tworzy swoją wirtualną rzeczywistość, która tylko okazjonalnie styka się z tą, którą mamy za oknem. Odbiorca nie ma pojęcia, co jest, a co nie jest prawdą. Ta zresztą wydaje się dziś już całkiem nieciekawa.
Obiektywność medium informacyjnego to mit, który nie raz już obalono, nie miejmy złudzeń. Problem leży w tym, że dziś mało komu opłaca się być uczciwym i rzetelnym.
Dobieranie faktów, tak by pasowały do linii czasopisma i przyjętego obrazu wydarzenia, to standard, bo prawie nikt już nie ma czasu ani ochoty na rzetelność i uczciwość wobec czytelników, nawet oni sami.
Im bardziej emocjonalnie tym lepiej się sprzeda, wszak w dobie szybkich newsów to histeryczność i emocjonalność opinii sprawia, że my czytelnicy przyjmujemy ją jako niepodważalną i najprawdziwszą prawdę.
Można powiedzieć, że na wolnym rynku to czytelnicy decydują o tym co czytają i oglądają. To oczywiście prawda, ale musimy być świadomi jak nami się manipuluje. Nicole Avena z kolegami z Uniwersytetu w Princeton przeprowadziła kiedyś doświadczenia, w których pokazała, że szczury, pomimo że udostępniano im zdrową, zbilansowaną żywność, wolały jeść cukier, który uzależniał je w coraz większym stopniu doprowadzając się tym samym do otyłości i chorób. Mechanizm ewolucyjny, który przystosował je do przetrwania w świecie, gdzie trudno o bogate w kalorie i witaminy zawiódł w pełni, gdy musiały się zmierzyć z zakrzywioną, zmanipulowaną rzeczywistością.
.Czasem odnoszę wrażenie, że i my tak jak te szczury wybieramy kliknięciami i naszymi portfelami media, które zamiast dostarczać nam prawdy, dają nam wykoślawiony, krzykliwy i tandetny świat tabloidów. Świat prostych prawd, w którym nie ma złożoności, a kto jest bardziej krzykliwy, ten ma rację. Wtedy nie musimy myśleć, ktoś zrobił to już za nas, wszak „Tobie twoje zdanie”.
Marcin Jakubowski
Heinrich Böll „Utracona cześć Katarzyny Blum albo: Jak powstaje przemoc i do czego może doprowadzić”.
Tekst został opublikowany w wyd.6 kwartalnika opinii „Nowe Media”