Mariola SERAFIN: Znikające morze. O historii Morza Martwego

Znikające morze.
O historii Morza Martwego

Photo of Mariola SERAFIN

Mariola SERAFIN

Doktor teologii w zakresie biblistyki. Część studiów doktoranckich odbyła w École Biblique et Archéologique w Jerozolimie. Pasjonatka Bliskiego Wschodu. Pilot wycieczek. Podróżniczka.

zobacz inne teksty Autorki

By uniknąć całkowitej degradacji środowiska, poszukiwane są środki zaradcze. Największym podjętym przedsięwzięciem jest budowa kanału łączącego Morze Martwe z Morzem Czerwonym, które dzieli niecałe 200 kilometrów – pisze Mariola SERAFIN

.Najniżej położonym miejscem na świecie jest Morze Martwe, które tak naprawdę jest wielkim słonym jeziorem. Język hebrajski nie wyewoluował jednak w tym kierunku, by znaleźć odrębne określenia na morza i jeziora, więc nazywa się w nim morzem nie tylko wspomniany akwen, ale również Jezioro Galilejskie – Kinneret. Dziś depresja Morza Martwego wynosi ok. 430 m p.p.m. i obniża się ok. metra rocznie. Różnice można dostrzec gołym okiem. Na obniżanie się lustra wody, a co za tym idzie, pogłębianie się depresji, wpływa wiele czynników. Jest to m.in. postępująca zmiana klimatu, która powoduje mniejszą liczbę padających deszczy, które mogłyby zasilić Morze Słone (jedna z wielu nazw Morza Martwego). Jedynym stałym dopływem jest rzeka Jordan, pozostałe dopływy stanowią rzeki sezonowe, które płyną jedynie w okresie zimowym, kiedy to obfite ulewy zlewają okoliczne pustynie: Judzką, po stronie izraelskiej, i Moab, po stronie jordańskiej.

Kolejnym ważnym czynnikiem jest to, że przed laty wody Jordanu były znacznie obfitsze, jednak wraz z rozwojem rolnictwa zaczęły być wykorzystywane do nawadniania upraw zarówno Izraela, jak i Jordanii, bo trzeba wiedzieć, że na znacznym odcinku Jordan, który uchodzi do Morza Araby (kolejna nazwa Morza Martwego), a następnie samo Morze Martwe stanowią naturalną granicę między oboma krajami. Oba więc kraje mają prawo i możliwość czerpania z nich korzyści.

Ogromne zmineralizowanie Morza Asfaltowego (kolejna nazwa), które średnio wynosi ok. 36 proc., wynika z tego, że akwen leży w głębokiej niecce na środku pustyni, a więc parowanie wody jest znaczne i zmineralizowanie się zwiększa. Badania wskazują, że w starożytności Morze Martwe sięgało niemal Jeziora Galilejskiego – dziś odległość między nimi wynosi ok. 120 km. W tamtym czasie zmineralizowanie siłą rzeczy musiało być mniejsze, co umożliwiało żeglugę po jego wodach.

Jeszcze w okresie Bizancjum i kształtowania się na tamtych terenach pierwotnego Kościoła możliwe było pływanie łódkami po wodach Morza Martwego. Wskazuje na to Mapa z Madaby. Jest to podłogowa mozaika w cerkwi św. Jerzego w jordańskim mieście Madaba, która przedstawia w sposób schematyczny mapę ówczesnego (czyli z VI w.) całego chrześcijańskiego świata. Została na niej przedstawiona łódka pływająca właśnie po Morzu Słonym.

Dziś poziom zmineralizowania wód utrudnia korzystanie z łódek czy statków. Ogromna wyporność sprzyja jednak temu, by nawet nieumiejący pływać spokojnie unosili się na powierzchni wody. I jest to w sumie jedyny bezpieczny sposób pływania w nim – spokojne dryfowanie na plecach. Bardzo niebezpieczne jest ewentualne zachłyśnięcie się wodą. Może ono doprowadzić nawet do śmierci. Lecz nawet jeśli zmineralizowanie było mniejsze, to i tak czyniło morze wyjątkowym, co potrafiła docenić Kleopatra. Miała ona m.in. wyłączne prawo do pozyskiwania z niego glinki, której właściwości do dziś są cenione w kosmetyce i leczeniu chorób skórnych, ale też kazała sobie wozić cysternami wodę, by mogła zażywać w niej kąpieli. W pielęgnacji legendarnej urody Kleopatry pomagały więc poza glinką: siarka, potas, brom, magnez, chlorek sodu, bo to głównie one znajdują się w wodzie Morza Martwego.

Znany był też unikatowy zawód poławiacza asfaltu (a dokładniej bituminu) – stąd jedna z wielu nazw: Morze Asfaltowe. Bitumin był substancją trudno dostępną, lecz niezbędną w procesie mumifikacji – nasączano nim bandaże, którymi następnie owijano zabalsamowane zwłoki. Poławiacze asfaltu zapewne wyprawiali się na morze łodziami czy tratwami. Musieli mieć dobry wzrok, by dojrzeć wypływającą na powierzchnię grudkę i by móc ją następnie pochwycić.

Dziś akwen jest eksplorowany na dużo większą skalę, co stanowi wraz ze zmianami klimatycznymi czynnik destrukcyjny. Postępuje nie tylko obniżanie się poziomu wody, ale i degradacja terenów dookoła. Od wielu już lat dochodzi do niebezpiecznego osuwania się ziemi. Trzeba było wytyczyć na nowo znaczny odcinek drogi nr 90, która po stronie izraelskiej wiedzie wzdłuż morza od Jerozolimy do Ejlatu na południowym krańcu kraju i jest notabene najniżej położoną drogą na świecie. Należy unikać dzikich plaż.

Zdarzało się, że samochody jadące po bezdrożach zapadały się, a spacerowicze ginęli w jamach, które nagle otwierały im się pod nogami. Mocno zaniepokojeni są właściciele wielu zorganizowanych plaż, gdzie cała infrastruktura (przebieralnie, restauracje, kawiarnie itp.) staje się coraz bardziej oddalona od wody. Doszło do tego, że na jednej z takich plaż dowozi się plażowiczów nad wodę wagonikami, ponieważ ponad 40-minutowy spacer przez pustynię mógłby być dla wielu zbyt wyczerpujący. Tradycja mówi, że na dnie Morza Martwego najprawdopodobniej znajdują się legendarne Sodoma i Gomora, miasta, które zostały z powodu swej grzeszności unicestwione w wyniku spadającego na nie deszczu siarki i soli.

Tym legenda tłumaczy tak pokaźne pokłady tych minerałów w wodach Morza Lota – jest to kolejna już nazwa, tym razem pochodząca od imienia Lota, który jako jedyny sprawiedliwy wraz z rodziną miał możliwość ucieczki przed zagładą Sodomy. Niestety, jego żona mimo zakazu odwróciła się wiedziona ciekawością, by spojrzeć na zagładę miast. Widok ten wprawił ją w osłupienie, i to dosłownie. Zamieniła się w słup soli. W którym to mogło być miejscu, nie wiemy, ale zarówno Izrael, jak i Jordania nadały nadmorskiej formacji skalnej nazwę: Żony Lota. Badania archeologiczne terenów nadmorskich sugerują, że rzeczywiście mogły znajdować się tam większe skupiska ludzkie. Czy jednak były to właśnie Sodoma i Gomora, tego nie wiemy.

.By uniknąć całkowitej degradacji środowiska, poszukiwane są środki zaradcze. Największym podjętym przedsięwzięciem jest budowa kanału łączącego Morze Martwe z Morzem Czerwonym, które dzieli niecałe 200 km. Niestety, projekt ten napotyka różne trudności, z których najpoważniejszy to brak środków finansowych umożliwiających finalizację rozpoczętej już inwestycji. Dobrze by było, gdyby te środki się znalazły, ponieważ nie chodzi o widmo nadchodzącej katastrofy ekologicznej – lecz o katastrofę już następującą i zauważalną gołym okiem.

Mariola Serafin

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 23 lipca 2021