Prezydent, który torował drogę
29 grudnia 2024 roku w swoim rodzinnym domu w Plains w stanie Georgia zmarł w wieku 100 lat Jimmy Carter, 39. prezydent Stanów Zjednoczonych. Choć jego prezydentura (1977–1981) była pełna wyzwań, które często przyćmiewały jego osiągnięcia, to właśnie w czasach Cartera położono fundamenty pod przełomowe zmiany w polityce zagranicznej i wewnętrznej Ameryki. Bo Jimmy Carter był prezydentem, który torował drogę w sposób ewangeliczny – pisze Michał KŁOSOWSKI
.Jimmy Carter, 39. prezydent Stanów Zjednoczonych, jest powszechnie uznawany za jednego z najbardziej moralnych i konsekwentnych liderów, jakich miała Ameryka. Trudno się nie zgodzić, w istocie bowiem to on utorował drogę epoce Ronalda Reagana oraz kluczowym relacjom między Stanami Zjednoczonymi a Watykanem, które odegrały fundamentalną rolę w pokonaniu komunizmu i przemianach 1989 roku. A wszystko to wydarzyło się dzięki korzeniom Jimmy’ego Cartera, który wyrastał na amerykańskiej prowincji, oraz jego oddaniu wierze chrześcijańskiej – również w polityce. Jego kadencja i działania udowadniały, że można prowadzić politykę po katolicku.
Moralność w polityce. Jimmy Carter i kontekst lat 70.
.Lata 70. XX wieku były okresem głębokiego kryzysu. Amerykanie mierzyli się z konsekwencjami wojny w Wietnamie, skandalem Watergate i kryzysem naftowym. W polityce międzynarodowej dominowały napięcia związane z zimną wojną, a kryzys irański z zakładnikami uwięzionymi w amerykańskiej ambasadzie w Teheranie podsycał poczucie narodowego upokorzenia. W tym trudnym okresie Jimmy Carter wniósł do Białego Domu nową wizję – politykę opartą na wartościach moralnych i prawach człowieka. To właśnie jego administracja uczyniła z praw człowieka konstytutywny element amerykańskiej polityki zagranicznej, wywierając wpływ na reżimy na całym świecie, od Ameryki Łacińskiej po Europę Wschodnią. Moralna rewolucja, która u schyłku lat 80. zburzyła tak wiele murów na świecie, zaczęła się właśnie od niego.
Cichy po oddaniu urzędu prezydent Jimmy Carter zapisał się jednak na kartach historii dzięki kilku przełomowym osiągnięciom w polityce międzynarodowej. Negocjacje w Camp David, które doprowadziły do porozumienia pokojowego między Egiptem a Izraelem, były pierwszym krokiem w kierunku stabilizacji sytuacji na Bliskim Wschodzie. Prezydent Carter odegrał również kluczową rolę w ratyfikacji traktatu o Kanale Panamskim oraz w ustanowieniu relacji dyplomatycznych z Chinami, co pokrzyżowało plany Związku Radzieckiego, zmieniając reguły globalnej gry. Te działania, choć często krytykowane wówczas jako zbyt odważne, stworzyły fundamenty, na których Ronald Reagan mógł rozwijać swoją wizję mocarstwowej polityki USA. Mało kto o tym pamięta, ale bez Cartera nie byłoby Reagana.
Z Watykanem przeciwko komunizmowi
.To właśnie w czasach Cartera nawiązano nowy, bardziej bezpośredni dialog między Białym Domem a Watykanem. Pamiętać trzeba, że relacje między najważniejszą demokracją świata a moralną potęgą Stolicy Apostolskiej są rzeczą dość świeżą. Kiedy bowiem w 1979 roku Jan Paweł II odbył swoją pierwszą pielgrzymkę do Polski, która wstrząsnęła komunistycznym reżimem, prezydent Jimmy Carter, zafascynowany siłą moralnego przywództwa papieża, dostrzegł w nim kluczowego sojusznika w walce z totalitaryzmem. I zaprosił polskiego papieża do Waszyngtonu. Choć współpraca USA-Watykan nabrała pełnego rozmachu za prezydentury Reagana, to właśnie administracja Cartera położyła jej podwaliny, uwypuklając rolę duchowego wymiaru polityki w zimnej wojnie. Ten moralny kompas i wyczucie dobra i zła miały niebagatelne znaczenie dla postprezydenckiego dziedzictwa 39. prezydenta USA.
Po zakończeniu prezydentury Carter poświęcił się bowiem działalności na rzecz pokoju i praw człowieka. Założone przez niego Carter Center stało się symbolem globalnych wysiłków na rzecz walki z chorobami i budowy demokracji. Niezliczone projekty, w tym współpraca z Habitat for Humanity, uczyniły go jednym z najbardziej szanowanych byłych prezydentów; cichym w social mediach, silnym na spotkaniach z ludźmi. Nic dziwnego, że w 2002 roku otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla za wysiłki w mediacji międzynarodowej.
Wielu historyków wskazuje, że legendarny amerykański prezydent Ronald Reagan zbudował swoją legendę częściowo na wyzwaniach, które pozostawiła po sobie administracja Cartera, ale również na fundamentach, które to właśnie Jimmy Carter stworzył. To Carter wyznaczył kierunek polityki moralnej i zainicjował relacje z Watykanem, które Reagan przekształcił w skuteczne narzędzie walki z komunizmem, dostrzegając idee swojego poprzednika, uznającego komunizm głównie za problem natury antropologicznej i moralnej, a dopiero potem – politycznej. Jimmy Carter rozumiał bowiem, że każdy problem i jego rozwiązanie zaczyna się od człowieka i człowiekowi ma służyć. Bez Jimmy’ego Cartera, jego wizji i determinacji nie byłoby mowy o tak bliskiej współpracy z Janem Pawłem II, która w latach 80. odegrała kluczową rolę w obaleniu żelaznej kurtyny i transformacji większej części świata. I to pewnie jedno z głównych przesłań, które pozostawia po sobie 39. prezydent USA: człowieka zawsze trzeba postawić na pierwszym miejscu, a rozwiązanie się znajdzie.
Bo Jimmy Carter zawsze pozostawał wierny swoim korzeniom – pochodził z niewielkiego amerykańskiego miasteczka, w którym nabrał cech, które uczyniły go amerykańskim przywódcą i laureatem Nagrody Nobla. Cytując swój ulubiony fragment z Księgi Micheasza, powiedział kiedyś: „Czyńcie sprawiedliwość, miłujcie miłosierdzie i pokornie chodźcie z Bogiem”.
.Świat stracił lidera, który przypominał, że nawet w najtrudniejszych czasach polityka może być narzędziem dobra. Jego śmierć zamyka epokę, ale jego dziedzictwo – zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i na arenie międzynarodowej – pozostaje żywe. I może warto przyjrzeć mu się jeszcze dokładniej w naszych turbulentnych czasach, kiedy polityka prowadzona po katolicku jest bardziej niż konieczna.