
Co się dzieje w Ameryce?
Mam wrażenie, że zamieszki w USA bardziej niepokoją Polaków niż Amerykanów – pisze prof Ewa THOMPSON
Przypomnę: po brutalnym potraktowaniu przez policję zmarł czarnoskóry obywatel George Floyd. Sprawę nagłośniły media, co dało początek protestom Afroamerykanów i ich sympatyków w wielu miastach USA.
Protesty te trafiły na podatny grunt: lewicowe elity Ameryki przychylnie odnoszą się do wszelkich żądań Afroamerykanów. Ci zażądali usunięcia z miast i instytucji pomników ludzi, którzy byli właścicielami niewolników przed emancypacją ogłoszoną przez prezydenta Lincolna w 1862 roku lub wyrażali się pogardliwie o czarnych.
Można sądzić, że duża część demonstrantów nie miała pojęcia, co reprezentowały rzeźby na piedestałach. Dostało się więc Tadeuszowi Kościuszce w Waszyngtonie (na szczęście jego pomnik był tylko oblany farbą) oraz franciszkańskiemu zakonnikowi św. Juniperowi Serze w San Francisco. Serra poświęcił życie obronie praw nawróconych przez siebie plemion indiańskich. Władze usunęły pomnik Krzysztofa Kolumba z sali obrad miasta Columbus (nazwanego tak na cześć Krzysztofa Kolumba). W San Francisco prócz pomnika Serry zdewastowano też pomnik generała Ulyssesa Granta, który lobbował za prawem do głosowania dla czarnych.
Na tym nie koniec. Są pobicia i zabójstwa policjantów, rękoczyny, niszczenie własności prywatnej i groźby rodem z Manifestu komunistycznego. Z pomocą Afroamerykanom przyszli kolorowi radykałowie z Wielkiej Brytanii. Profesor Uniwersytetu w Cambridge Priyamvada Gopal napisała na Twitterze, że „życia białych nie mają znaczenia” – wariant „życia czarnych mają znaczenie” (Black lives matter). O ile wiem, pani Gopal w dalszym ciągu niesie kaganiec oświaty na wydziale anglistyki Uniwersytetu w Cambridge.
.W Polsce przymierza się tego rodzaju wydarzenia do historii Polski. W tej historii prawie zawsze źli ludzie zwyciężali, a dobrych zabijano lub wysyłano na Sybir. Oczekuje się więc, że w Ameryce będzie tak samo. Zamieszki na ulicach prorokują zmianę politycznego krajobrazu. Grożą obaleniem „dobrego”, liberalnego rządu i wprowadzeniem czegoś w rodzaju neokomunizmu, jakiegoś szaleńczego systemu, w którym dwa plus dwa nie równa się cztery.
Ale w Ameryce wydarzenia, które niedawno widzieliśmy na ulicach wielkich miast, są postrzegane na tle historii kraju, którego obywatele są przyzwyczajeni do wygrywania.
Amerykanie wciąż mają pewność siebie i wiarę, że wszystkie problemy można rozwiązać – również problem nierówności społecznej. Potrzeba tylko pieniędzy i dobrej woli, a te w Ameryce zawsze się znajdowały.
Zwłaszcza członkowie Partii Demokratycznej gotowi są i na rozdawnictwo, i na tolerancję okresowych ekscesów jakoby pokrzywdzonych Afroamerykanów.
Nie można też lekceważyć pozostałości purytanizmu, o czym zapomina wielu europejskich obserwatorów amerykańskiej polityki. Wprawdzie wielokulturowa imigracja osłabiła fundamentalny (tzn. brytyjski) trzon Ameryki, jednak nie usunęła go całkowicie. Ten trzon zawiera w sobie purytańską nadgorliwość w przestrzeganiu praw, strach przed „odrzuceniem przez Boga” nawet wśród tych purytańskich potomków, którzy obecnie w Boga nie wierzą. Postawy oparte na niegdysiejszych wierzeniach są wdrukowane w świadomość społeczną. Pisał o tym Alexis de Tocqueville w książce Demokracja w Ameryce (1840), która wciąż jest najlepszym przewodnikiem po amerykańskiej demokracji. Amerykanie zachowali w sobie podświadomy purytański strach, który sprawia, że toleruje się nawet rzeczy najoczywiściej absurdalne – takie jak np. umywanie nóg czarnym przez białych, co zostało sfilmowane na jednej z demonstracji – bo są formą ekspiacji za prawdziwe niesprawiedliwości, które biali narzucili czarnym.
Te dwa czynniki – przyzwyczajenie do wygrywania i pamięć historyczna – tłumaczą dużą tolerancję amerykańskich Kowalskich w stosunku do szaleństw popełnianych przez czarnych i białych radykałów. Ta tolerancja ma jednak swoje granice i bynajmniej nie oznacza, że na długą metę ekstremiści będą zwyciężać. Paru aktywistów Antify już zostało aresztowanych, w tym Jason Charter, który zaatakował pomnik prezydenta Andrew Jacksona. Dwaj Afroamerykanie, którzy podpalili restaurację w Los Angeles, też już siedzą i czekają na proces. Będzie wiele spraw sądowych. Będzie również dalsze rozdawnictwo dla czarnych. Amerykanie wierzą w swój system prawny, do którego uciekają się, gdy spraw nie można załatwić przez głosowanie w Kongresie lub rozporządzenia prezydenta.
.W 2020 roku czarni zdołali wydobyć na światło dzienne fakt, że są traktowani przez policję gorzej niż biali. Biali nie zawsze zdawali sobie z tego sprawę. To jest dla wielu nowość. W każdym społeczeństwie jest wiele niesprawiedliwości – są one często odkrywane przypadkowo. Mądrość społeczna polega na tym, aby nie próbować korygować ich wszystkich jednocześnie. Ale trzeba korygować te, które się właśnie ujawniły. I tak chyba będzie w Stanach. Na razie jest to rozwiązanie rozsądne.
Jest jeszcze jeden aspekt wydarzeń z tego lata, o którym publicyści wiedzą zwykle tylko z drugiej ręki. Do jakiego stopnia podżeganie Afroamerykanów do buntu, wmawianie im, że należy się im zapłata w gotówce za to, że ich prapradziadowie (10 razy „pra”) przybyli do Ameryki jako niewolnicy, jest systematycznie i świadomie podsycane przez zagraniczne ośrodki wrogie Ameryce oraz przez te ośrodki uniwersyteckie, które faworyzują neomarksistowskie poglądy?
Do jakiego stopnia amerykańska uniwersytecka humanistyka jest przesycona teoriami, które potępiają w czambuł zachodnią cywilizację, zamiast starać się skorygować jej błędy? Demonstracje i marsze nie wystarczą, aby zniszczyć Amerykę, ale mogą to zrobić filozofowie.
Gdy na ulicach Warszawy dochodzi do masowych rękoczynów, można się niepokoić o stabilność systemu politycznego nad Wisłą. W kraju, w którym walka z najeźdźcą była chlebem powszednim wielu pokoleń, małe bitwy mogą doprowadzać do radykalnych zmian. W USA są stany, w których ludzie nieoglądający telewizji nic nie wiedzieli o wydarzeniach w Los Angeles czy Houston. W Houston, gdzie mieszkam i gdzie dużo się działo, większa część mieszkańców widziała demonstracje i podpalenia jedynie w telewizji i zupełnie nie była przez nie dotknięta. Marsze i żądania Afroamerykanów nie wystarczą, aby zniszczyć Amerykę.
.Wciąż jest to kraj stabilny. Mogą to uczynić – powoli – jedynie filozofowie.
Ewa Thompson