
Wybory europejskie przyniosą decydujące rozstrzygnięcia
Istnieje wieloletnia przyjaźń francusko-polska oparta na wspólnej kulturze, wspólnej religii i kluczowych momentach w naszej historii, kiedy staliśmy ramię w ramię z Polską i vice versa – mówi Nicolas BAY w rozmowie z Nathanielem GARSTECKA
Nathaniel GARSTECKA: – Wybory europejskie coraz bliżej. Frekwencja w nich rzadko przekracza 50 proc. Dlaczego? I jak możemy przekonać wyborców do głosowania?
Nicolas BAY: – Musimy pokazać wyborcom, że stawką w tegorocznych wyborach europejskich jest coś nadzwyczajnego. Wyborcy często mają poczucie, że wybory europejskie są mało użyteczne, o niewielkim wpływie na to, co zostanie ustalone w Brukseli. Francuzi są jednak świadomi, że większość ustaw uchwalanych przez Zgromadzenie Narodowe stanowi transpozycję dyrektyw europejskich lub zaleceń Komisji Europejskiej. Mamy tu więc do czynienia z poważną kwestią, ponieważ duża część dzisiejszej władzy – nad czym należy ubolewać – znajduje się w Brukseli. To, co sprawia, że wybory europejskie w czerwcu są szczególnie ważne, to fakt, że prawdopodobnie po raz pierwszy od czasu traktatu z Maastricht i od czasu, gdy posunęliśmy integrację europejską o krok dalej, mamy możliwość zmiany równowagi sił w Parlamencie Europejskim. Do tej pory jest to koalicja skupiająca socjalistów, liberałów (z Emmanuelem Macronem) i EPL, co stanowi blok większościowy, która decyduje o wszystkich kierunkach, w tym przypadku o obecnych złych kierunkach Unii Europejskiej.
Z naszymi sojusznikami w grupie EKR, do której dołączyłem kilka tygodni temu i która ma już prawie 70 posłów w PE, możemy stać się po wyborach trzecią siłą w Parlamencie Europejskim. Ponieważ wielu naszych sojuszników jest u władzy, na przykład we Włoszech, Czechach, Finlandii i Szwecji, możemy mieć zarówno grupę, która ma znaczenie w Parlamencie Europejskim, z kluczową rolą w budowaniu większości dla projektów w poszczególnych kwestiach, jak i sojusz, który ma wystarczająco silne wpływy w Radzie, aby korzystać z prawa weta w sprawie najważniejszych decyzji lub tworzyć mniejszości blokujące z innymi krajami. Mówiąc wprost, możemy zbudować Europę przyszłości, która będzie inna niż ta, którą mamy dzisiaj, inna w sposobie jej funkcjonowania i inna w jej orientacjach politycznych.
– Wydaje się, że instytucje europejskie zmierzają w kierunku centralizmu, który początkowo nie był przewidziany w traktatach. Czy ten kierunek można jeszcze zmienić?
Nicolas BAY: – W rzeczywistości traktat lizboński ma wiele wad, ale dość jasno określa, które kompetencje należą do Unii Europejskiej, a które pozostają prerogatywą państw członkowskich. Problem polega na tym, że Komisja Europejska stale przekracza swoje prawa i prerogatywy. Widzieliśmy to w odniesieniu do zdrowia podczas kryzysu COVID i w jego następstwie: gdy tylko nadarzy się okazja, Komisja Europejska chce rozszerzyć swoje uprawnienia, w tym poza ramy traktatów, i poddać państwa członkowskie swojej kontroli. Innym przykładem, który widzieliśmy w trakcie tej kadencji, jest prześladowanie konserwatywnych rządów, czy to na Węgrzech, czy w Polsce: Komisja Europejska interweniuje poza swoimi kompetencjami. Kiedy kraje te chcą zmienić sposób organizacji swoich systemów sądowniczych lub odmawiają zezwolenia na propagandę LGBT w szkołach, co należy do ich krajowych kompetencji, Komisja Europejska natychmiast atakuje je pod fałszywymi pretekstami i szantażuje finansowo.
W ten sposób rozszerza swoje uprawnienia, korzystając z art. 2 traktatu o Unii Europejskiej w roli gwaranta traktatów UE. Artykuł ten wymienia wartości Unii, które nie są tak naprawdę zdefiniowane. Są to po prostu ogólne zasady. Wykorzystuje to, opierając się również na Karcie Praw Podstawowych i TSUE, do ingerowania w politykę wewnętrzną państw członkowskich. Musimy położyć kres temu dryfowi. Krótko mówiąc, uprawnienia Komisji Europejskiej muszą zostać znacznie ograniczone. Może nawet pojawić się pytanie o zniesienie Komisji Europejskiej w jej obecnej formie. Musimy zapewnić, że demokratyczne instytucje, Rada, tj. szefowie państw i rządów, którzy mają legitymację wyborczą, oraz Parlament Europejski, wybierany w wyborach proporcjonalnych, naprawdę mają władzę polityczną, a nie Komisja Europejska złożona z niewybranych komisarzy, których nikt nie zna, na czele z Ursulą von der Leyen, która została wybrana w ramach nieprzejrzystego porozumienia między Angelą Merkel i Emmanuelem Macronem. Nie możemy pozwolić, aby instytucja o najmniej demokratycznej legitymacji miała tak dużą władzę.
– W tym przypadku należy to zrobić, zanim Komisja stanie się, cytuję, „prawdziwą europejską władzą wykonawczą”.
Nicolas BAY: – Prawdziwą kwestią dla nas, i w pełni podzielamy tę analizę z naszymi europejskimi sojusznikami, Fratelli d’Italia, Prawem i Sprawiedliwością w Polsce itp., jest to, że Komisja Europejska, która dziś ma władzę wykonawczą, musi zostać przekształcona w zwykłego wykonawcę decyzji Rady i że musi powstać współpraca, która będzie naprawdę uzgodniona przez państwa członkowskie, niekoniecznie w składzie 27 krajów.
Dziś toczy się debata. Federaliści chcą pójść jeszcze dalej i stworzyć brukselskie superpaństwo. Mając to na uwadze, chcą znieść zasadę jednomyślności w odniesieniu do decyzji Rady, aby zmusić do posłuszeństwa państwa członkowskie, które się na to nie zgadzają. My uważamy dokładnie odwrotnie. Uważamy, że zasada jednomyślności ma swoje wady, gdy decyzje, które muszą być podejmowane przez 27 państw, często skutkują brakiem szybkości reakcji i elastyczności. Ale zamiast podważać suwerenność narodową poprzez zniesienie zasady jednomyślności, musimy po prostu zapewnić, że współpraca europejska nie będzie już koniecznie angażować 27 państw członkowskich i że będzie odbywać się na zasadzie indywidualnej, zgodnie z demokratycznymi i suwerennymi wyborami każdego państwa. System ten został już wypróbowany w przypadku strefy Schengen i euro, niezależnie od tego, czy zakończyły się one sukcesem, czy nie. Współpraca europejska została nawiązana bez konieczności angażowania wszystkich państw członkowskich, co dowodzi, że jest ona całkowicie możliwa.
– Kilku specjalistów broni zasady europejskiego paktu migracyjnego, argumentując, że państwa same nie są już w stanie negocjować i że potrzebujemy wspólnych ram, które można następnie zaostrzyć, jeśli w wyborach europejskich wyłoni się konserwatywna większość. Takie jest stanowisko Giorgii Meloni. Jakie jest Pana?
Nicolas BAY: – W rzeczywistości pakt migracyjny i zielony ład to dwie wielkie porażki Ursuli von der Leyen. Pakt migracyjny, który pozostawia kontynent europejski otwarty na masową imigrację i obowiązkową relokacje migrantów, z karami dla opornych państw, oraz zielony ład, który narzuca naszym przedsiębiorstwom, przemysłowcom i rolnikom normy, które nie są normami środowiskowymi, ale normami wprowadzanymi pod pretekstem środowiskowym. Często normy te nie mają rzeczywistego wpływu na środowisko, a w przypadku norm rolniczych mają jedynie negatywny wpływ na bezpieczeństwo żywności. Mają one po prostu zaspokoić agendę karzących ekologów, którzy marzą o „degrowth”, narzucaniu coraz wyższych standardów lub dodawaniu tego, co Komisja Europejska nazywa „zasobami własnymi”, tj. podatków i opłat europejskich do podatków krajowych, które często są już konfiskacyjne. Normy te stanowią przeszkody i koszty dla naszych firm, uniemożliwiając im konkurencyjność na arenie światowej. Jest to więc oczywiście tragedia.
Jeśli chodzi o pakt migracyjny, jedna rzecz jest jasna: musimy współpracować, aby chronić nasze granice zewnętrzne. Ale Komisja Europejska chce, przy wsparciu lewicy, liberałów i EPL w Parlamencie Europejskim, zorganizować coraz większe przepływy migracyjne do Europy. Potrzebujemy więc odpowiedzi opartej na współpracy i to właśnie zaproponowała Giorgia Meloni. Zaproponowała blokadę morską, ale Emmanuel Macron odmówił. Nie chciała przyjąć we włoskich portach statku Ocean Viking z 230 migrantami na pokładzie, ale Emmanuel Macron przyjął go w Tulonie. Ponieważ Włochy są krajem tranzytowym, a nie krajem docelowym dla większości imigrantów, Meloni wyraziła ubolewanie z powodu braku solidarności ze strony innych głównych krajów europejskich. Zmieniła swoją strategię i próbowała usunąć najbardziej negatywne aspekty paktu migracyjnego, przy czym udało jej się, z pomocą PiS, poprawić niektóre punkty. Jednak pomimo tych wysiłków pakt pozostaje katastrofą z powodu pobłażliwości krajów takich jak Francja, Niemcy i Hiszpania, które odmawiają przyjęcia zdecydowanego stanowiska, którego potrzebujemy, i nadal wysyłają sygnały otwartości, zapraszając migrantów.
Mówimy po prostu, że potrzebujemy trzech poziomów ochrony przed przepływami migracyjnymi z Południa na Północ: po pierwsze, w razie potrzeby musimy przywrócić poziom krajowy, na przykład zawieszając strefę Schengen, gdy tylko jest to konieczne, aby przywrócić krajowe kontrole graniczne, o ile nasze europejskie granice nie są bezpieczne. Nie jest to oburzające stanowisko, ponieważ zaproponował je nawet Olaf Scholz.
Po drugie, musimy chronić nasze granice zewnętrzne, ścigać organizacje pozarządowe przemycające migrantów i współdziałające z mafiami, a także nawiązać prawdziwą współpracę w celu ochrony naszych granic zewnętrznych poprzez zezwolenie na wydalenie. Obecnie kraje znajdujące się na pierwszej linii frontu, takie jak Grecja, Włochy, Węgry i Polska, nie otrzymują wystarczającego wsparcia w walce z nielegalną imigracją.
– Ani nawet Hiszpania z Ceutą, Melillą i Wyspami Kanaryjskimi.
Nicolas BAY: – Tak, niestety hiszpański rząd socjalistyczny pozwala na masową imigrację, podczas gdy inne wymienione przeze mnie kraje z nią walczą… Wciąż na tym drugim poziomie ochrony widzimy, że Komisja Europejska daje miliardy euro Turcji lub stowarzyszeniom muzułmańskim, czasami powiązanym z ruchem islamistycznym… Ale kiedy 17 państw członkowskich chce, aby Komisja sfinansowała fizyczne bariery na zewnętrznych granicach Unii Europejskiej, Ursula von der Leyen odmawia.
– W szczególności odmówiła finansowania polskiego ogrodzenia na granicy z Białorusią.
Nicolas BAY: – Tak. Systematycznie odmawia wzmacniania tych granic, mimo że wszystkie kraje na świecie są w stanie się chronić. Wreszcie na trzecim poziomie ochrony musimy ustanowić partnerstwo ze wszystkimi krajami na południowym wybrzeżu Morza Śródziemnego: krajami Maghrebu, Libią i Egiptem, które potrzebują prawdziwego partnerstwa z krajami europejskimi. Musimy pomóc im chronić ich granice, aby powstrzymać przepływy z Afryki Subsaharyjskiej. Są to również kraje tranzytowe, które ponoszą konsekwencje masowej i nielegalnej imigracji: jeśli migranci z Południa nie będą mogli wjechać do Maghrebu, będą wiedzieć, że nie mogą mieć nadziei na dotarcie do Europy.
W zamian za te partnerstwa i pomoc finansową ze strony Unii Europejskiej musimy narzucić readmisję obywateli tych krajów do ich własnych krajów oraz systematyczne wydawanie wiz konsularnych. Moglibyśmy również nakazać odrzucanie wszelkich wniosków o azyl, które nie zostały złożone w naszych ambasadach lub konsulatach w krajach trzecich, a także finansować hotspoty na południowym wybrzeżu Morza Śródziemnego wraz z krajami partnerskimi. Pozwoliłoby to oczywiście uniknąć ofiar śmiertelnych, ponieważ odpowiedzialni za tragedie na Morzu Śródziemnym są ci, którzy pobłażliwie przyjmując imigrantów bez końca, zachęcają ich do przyjazdu, do płacenia mafiom przemytników, a czasem doprowadzają do ich śmierci w katastrofach statków.
– Niedawny zwrot prezydenta Macrona doprowadził do zapoczątkowania zbliżenia z krajami Europy Środkowo-Wschodniej. Czy jest to coś, co należy podtrzymywać, niezależnie od aspektu partyjnego?
Nicolas BAY: – Tak, oczywiście, to forma europejskiej współpracy. Musimy przestać grzęznąć w parze francusko-niemieckiej, która nie ma żadnej spójności. Iluzją ze strony francuskich rządów jest myślenie, że możemy decydować o wszystkim z Niemcami. Dziś w Europie Środkowo-Wschodniej są kraje, które mają większą świadomość cywilizacyjną niż kraje Europy Zachodniej. Jeśli chcemy cywilizowanej Europy, jeśli chcemy, aby Europa lśniła tak jak w całej swojej historii, jeśli chcemy chronić nasze wolności, chronić nasze granice, chronić nasz rynek, musimy oczywiście znacznie wzmocnić naszą współpracę i wspólne działania z krajami Europy Środkowej i Wschodniej.
– W jakich obszarach Francja może szczególnie współpracować z Polską, krajem, z którym łączą ją silne więzi historyczne, ale które są niestety mało znane?
Nicolas BAY: – Istnieje wieloletnia przyjaźń francusko-polska oparta na wspólnej kulturze, wspólnej religii i kluczowych momentach w naszej historii, kiedy staliśmy ramię w ramię z Polską i vice versa. Godne ubolewania jest to, że w ostatnich latach, gdy konserwatyści byli u władzy w Polsce, Francja Emmanuela Macrona, a wcześniej François Hollande’a, poszła w ślady Komisji Europejskiej w jej atakach na ten kraj, a teraz, gdy konserwatyści nie są już u władzy, Emmanuel Macron chce przywrócić stosunki z Polską pomimo krytyki, która może być skierowana na politykę wewnętrzną prowadzoną przez nowy, centrowy rząd.
Oczywiste jest, że Komisja Europejska przymyka dziś oko na kwestie związane ze sprawiedliwością, mediami i praworządnością. W Polsce panuje obecnie swego rodzaju autorytarna inspiracja. Taki był cel mojej wizyty w Warszawie, aby wyrazić solidarność z naszymi polskimi sojusznikami parlamentarnymi, a bardziej ogólnie – z wieloma Polakami, którzy nie są związani z żadną partią i którzy są ofiarami tego, co dzieje się przy życzliwości instytucji europejskich.
– Prezydent Macron stara się narzucić progresywizm społeczny i kwestię ukraińską w centrum debat wyborczych. O co powinna toczyć się gra w wyborach europejskich?
Nicolas BAY: – Główną stawką w wyborach europejskich jest możliwość obrony naszej tożsamości, co oznacza walkę z islamizmem na ziemi europejskiej i ochronę naszych granic zewnętrznych, aby położyć kres masowej imigracji. Oznacza to uczynienie naszej gospodarki konkurencyjną poprzez obniżenie podatków, opłat i norm, które dziś obciążają przedsiębiorców, uniemożliwiają im podejmowanie działalności gospodarczej, obciążają naszych producentów, uniemożliwiają im prowadzenie działalności na naszej ziemi i obciążają naszych rolników, co oczywiście wyjaśnia i uzasadnia gniew, jaki wyrażali w ostatnich tygodniach. Kiedy widzimy, że we Francji co dwa dni jeden rolnik popełnia samobójstwo, to oczywiście musimy pozwolić na większą swobodę na rynku europejskim i wprowadzić większą ochronę poza nim, aby nie był on już otwarty na nieuczciwą konkurencję. Rynek europejski jest zarówno najbardziej znormalizowanym obszarem, jak i najmniej chronionym. Musimy sprawić, żeby było odwrotnie.
Co więcej, musimy bronić naszych wolności i być w stanie bronić na arenie światowej europejskiej wizji, która zawsze była wizją równowagi. Musimy wyrazić naszą solidarność z sąsiadami, zwłaszcza z Ukrainą. Musimy również być zdolni do prowadzenia wielkich bitew i podejmowania wielkich wyzwań tego stulecia, powstrzymać ducha podboju, który ogarnia świat arabsko-muzułmański z coraz bardziej politycznym i radykalnym islamem, przed jego zakorzenieniem się w samej Europie. W obliczu tego ducha podboju musimy poprowadzić rekonkwistę na poziomie krajowym i kontynentalnym.
– Wojna na Ukrainie jest jednak ważną kwestią dla bezpieczeństwa naszego i naszych sojuszników. Reconquête! jest obecnie częścią grupy EKR w Parlamencie Europejskim wraz z kilkoma dużymi partiami znanymi z życzliwego stosunku do NATO i silnego wsparcia dla Ukrainy. Jak postrzegacie siebie w tym środowisku?
Nicolas BAY: – Oczywiście solidaryzujemy się z naszymi europejskimi sojusznikami i ich uzasadnionymi obawami i jesteśmy świadomi tego, czego doświadczyli w swojej historii. Kraje te z niepokojem obserwują atak militarny Rosji na Ukrainę. Ta solidarność, w tym z Ukrainą w obliczu rosyjskiej inwazji na jej terytorium, jest obowiązkiem. Ale musimy również znaleźć sposób na zakończenie tego konfliktu zbrojnego u naszych bram. Francja nie odegrała tej roli w ostatnich latach, ponieważ Emmanuel Macron sprzymierzył się z instytucjami europejskimi. Francja zawsze uczestniczyła w Sojuszu Atlantyckim, czasami w sposób wysoce zintegrowany, czasami w sposób bardziej minimalny; zawsze była członkiem NATO. Francja jest oczywiście pełnym sojusznikiem Amerykanów i stoi ramię w ramię ze wszystkimi krajami, które są sojusznikami Paktu Północnoatlantyckiego. Mamy zatem obowiązek utrzymać tę pozycję. Jednocześnie Francja była w stanie swobodnie wyrażać swój głos jako sojusznik jednoznacznie, ale nie ulegle. Pamiętamy, jak generał de Gaulle składał wizyty państwowe Ticie i Ceauşescu w szczytowym okresie zimnej wojny.
Teraz, gdy Brytyjczycy opuścili Unię Europejską, Francja jest wiodącą potęgą militarną Europy. Wysiłki podejmowane są w całej Europie, ale Francja zachowuje szczególną przewagę: mamy broń nuklearną i miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Mamy siły zbrojne do obrony naszego terytorium, ale także jednostki, które są regularnie rozmieszczane w innych miejscach i mają doświadczenie operacyjne. Mamy również globalną sieć dyplomatyczną i głos, który jest oczekiwany na scenie światowej, choć coraz mniej szanowany z powodu działań Emmanuela Macrona. Wszystko to będzie musiało doprowadzić nas do podjęcia inicjatyw mających na celu deeskalację, skomplikowaną w tej chwili, ale niezbędną, jeśli chcemy położyć kres konfliktowi na Ukrainie, który toczy się w naszym sąsiedztwie. Pewne jest, że za tę wojnę w pełni odpowiada Kreml, a porażka Ukrainy byłaby porażką Europy.
– Mówi się, że Francja ma tradycję równowagi, jak w czasach de Gaulle’a, bycia pośrodku między Stanami Zjednoczonymi a Rosją… To niedawne, zaledwie sprzed 60 lub 70 lat. W całej swojej historii Francja nigdy nie była niezaangażowana, nigdy nie była neutralną potęgą, zawsze brała udział w głównych konfliktach europejskich, głównych konfliktach światowych przeciwko Wielkiej Brytanii, przeciwko blokowi germańskiemu lub przeciwko Rosji. Ta pozycja równowagi jest czymś nowym; to wcale nie jest cała nasza historia. Kiedy Francja była wielka, nie był to wcale czas neutralności, wręcz przeciwnie.
Nicolas BAY: – Prawdą jest, że w geopolityce głównych ugrupowań światowych Francja zajęła w ostatnich dziesięcioleciach stanowisko niezaangażowane. W rzeczywistości większość historii Francji, zwłaszcza jej historia militarna, składa się z podbojów i ekspansji, często obejmujących wojny z naszymi bezpośrednimi sąsiadami, od Karola Wielkiego do Napoleona, co zaangażowało nas we wszystkie główne konflikty. Czasami zapominamy, że to jest częścią trwającej konfrontacji między cywilizacją europejską i chrześcijańską a światem arabsko-muzułmańskim. Myślimy oczywiście o Karolu Młocie, który powstrzymał Arabów pod Poitiers, ale także o okupowanej i najeżdżanej Hiszpanii, a następnie o rekonkwiście. Przychodzą tu na myśl bitwa pod Lepanto i wyzwolenie Wiednia przez Jana III Sobieskiego, które pomogły ukształtować cywilizację europejską w obliczu zagrożenia ze strony świata muzułmańskiego.
– Francja Franciszka I była przeciwko Habsburgom, przeciwko Karolowi V i po stronie Osmanów Sulejmana.
Nicolas BAY: – Franciszek I zawarł sojusz z „Wielkim Turkiem”, była to taktyka okolicznościowa w obliczu znacznej potęgi Habsburgów, którzy okrążyli nasz kraj na południu i wschodzie. I prawdą jest, że do początku XX wieku, nawet podczas kolonizacji, główne problemy geopolityczne znajdowały się bardziej na ziemi europejskiej. Jeśli jednak spojrzymy na to z innej perspektywy, zdamy sobie sprawę, że w kluczowych momentach zawsze dochodziło do konfrontacji między narodami europejskimi, nawet gdy między sobą rywalizowały, a światem arabsko-muzułmańskim. Wraz z masową imigracją i islamizacją po raz kolejny stało się to wielką kwestią i wielkim wyzwaniem, przed którym stoimy dzisiaj i przed którym staliśmy w całej naszej historii.
– Co odróżnia Reconquête! od prawicy w tych wyborach europejskich?
Nicolas BAY: – Wybory europejskie to czas na rozważne głosowanie, ponieważ przy proporcjonalnej reprezentacji każda siła polityczna będzie miała posłów do PE, więc nie ma logiki „użytecznego głosowania”. Słyszeliśmy również o „użytecznym głosowaniu” w wyborach prezydenckich; ostatecznie było ono użyteczne tylko po to, aby umożliwić Emmanuelowi Macronowi reelekcję. Wyzwaniem w wyborach europejskich jest posiadanie kompetentnych posłów do PE, zasiadających w grupie EKR, która może zakłócić ustalony porządek. Widzę, że eurodeputowani centroprawicowej LR, z François-Xavierem Bellamy, są obecnie marginalizowani i nie mają wpływu na EPL i nie są w stanie zmienić jej kierunku. Sam François-Xavier Bellamy nie ma żadnego znaczenia, ponieważ w przypadku pewnej liczby głosowań siedmiu eurodeputowanych LR może zajmować cztery różne stanowiska. Niektórzy są za, inni przeciw, inni wstrzymują się od głosu, a jeszcze inni są nieobecni. To ilustruje, jak bardzo ich sytuacja jest krucha.
Jest wielu posłów RN (w grupie ID), ale rozpoznawalnych jest dwóch lub trzech z dwudziestu, co po pięciu latach urzędowania stanowi problem. Są zmarginalizowani, całkowicie odizolowani w Parlamencie Europejskim, bez najmniejszego wpływu – nie cieszy mnie to, ale to prosta obserwacja. Co więcej, w 2014 i 2019 roku RN wyszło na prowadzenie we Francji w wyborach europejskich i nie miało to żadnego wpływu na politykę europejską. Podobnie nie miało wpływu na politykę krajową, ponieważ ponownie został wybrany Macron. Reconquête! może mieć kompetentnych posłów do PE, dotychczasowych, takich jak ja, lub takich, którzy mają solidne doświadczenie parlamentarne, jak Marion Maréchal i Guillaume Peltier. Posłów, którzy mają zdolność do natychmiastowego pełnego wykorzystania swojego mandatu w ramach grupy EKR, która może być kluczową siłą w Parlamencie Europejskim, aby przesunąć go na prawo. Posłowie Reconquête! będą zatem naprawdę przydatni, podczas gdy jest to mniej oczywiste w przypadku posłów LR lub RN.
Istnieją również różnice pod względem linii politycznej. Musimy postawić sprawę jasno. Mamy cywilizacyjną wizję. Obrona tożsamości oznacza nie tylko radzenie sobie z ekonomicznymi i społecznymi konsekwencjami imigracji, ale także rozmowę o islamie, który w obecnej formie nie jest kompatybilny ani z Francją, ani z Europą, i jest to stanowisko, które Éric Zemmour miał odwagę zająć w wyborach prezydenckich w 2022 roku. Dziś na francuskiej scenie jesteśmy jedynymi, którzy mówią to z taką jasnością.
Kwestia tożsamości to nie tylko imigracja i islam, to oczywiście także kwestia zwiększenia europejskiego przyrostu naturalnego, aby położyć kres logice globalistów, którzy chcą zasypać deficyt demograficzny poprzez przypływy migracyjne. Jeśli chodzi o gospodarkę, Reconquête! ma tę szczególną cechę, że opowiada się za wartością pracy i swobodami gospodarczymi, podczas gdy RN jest bardziej etatystyczne.
Wreszcie – wierzymy, że Europa musi czerpać inspirację ze swoich historycznych i cywilizacyjnych wartości, z tego, co uczyniło ją tak wielką i tak wpływową na całym świecie. Jeśli Europa była w stanie podbić świat i być w nim szanowana, to również dlatego, że ucieleśniała specyficznie europejskie wartości. Dziś ludzie chcieliby, abyśmy wierzyli, że europejskie wartości to różnorodność, prawa człowieka, prawa migrantów i społeczny progresywizm, podczas gdy w rzeczywistości są to wielkie uniwersalne i lewicowe idee. Wierzymy, że istnieją głęboko europejskie wartości, których należy bronić, i że musimy położyć kres samobiczowaniu i obwinianiu się. Musimy bronić rodziny, która jest podstawową jednostką społeczeństwa, i przestać ulegać komunitarystycznym lub skrajnym żądaniom, które prowadzą do osłabienia tego, co stanowi siłę naszej cywilizacji, która ma swoje korzenie w starożytnej Grecji, starożytnym Rzymie i chrześcijaństwie.
Rozmawiał Nathaniel Garstecka