Strach przed Polską – historyczna fobia Rosji
Polacy nie walczą o dominację nad obszarami dawnej Rusi Kijowskiej (dziś Ukraina i Białoruś), jak twierdzi Miedwiediew i jak 200 lat przed nim mówił Mikołaj Karamzin. Polska od wieków sprzeciwia się Rosji nie z powodu nienawiści do niej, ale niezgody na rosyjski imperializm – pisze Patryk PALKA
Polska jako wielki przegrany w konfrontacjach z Rosją?
.Dzieje relacji polsko-rosyjskich to historia niemal permanentnego konfliktu. Polska i Rosja znajdują się na kursie kolizyjnym niezmiennie od momentu, kiedy dom Jagiellonów, władający Królestwem Polskim i Wielkim Księstwem Litewskim, stanął Moskwie na drodze do „zbierania ziem ruskich”. Wpierw Wielkie Księstwo Moskiewskie rzuciło wyzwanie Litwie. Z czasem ta ostatnia zyskała wsparcie Polski, z którą łączyły ją więzy dynastyczne. Po zawarciu unii lubelskiej zależności między oboma państwami się pogłębiły. Powstała Rzeczpospolita Obojga Narodów, a Polacy i Litwini zobowiązali się do prowadzenia wspólnej polityki zagranicznej i obronnej. Moskwa przestała być z polskiej perspektywy wrogiem sprzymierzonego sąsiada – stała się wspólnym zagrożeniem.
W wiekach XVI i XVII to Rzeczpospolita występowała z pozycji państwa silniejszego w relacjach z Carstwem Rosyjskim (nazwa od 1547 r.). Jeszcze u progu XVIII stulecia Rosja nie była dla Polski i Litwy zagrożeniem śmiertelnym, którego nie mogłyby zwyciężyć. Stopniowo szala przechylała się jednak na rosyjską stronę. Po III wojnie północnej (1700–1721 r.) Rosja była już głównym mocarstwem w regionie. Przez kolejne dekady kontrolowała sytuację w Rzeczypospolitej, a w latach 1772–1795 była głównym sprawcą jej upadku. W latach 1815–1917 pod kontrolą Rosji znajdowało się 82 proc. terenów dawnego państwa polsko-litewskiego. Rosjanie pokonali również Napoleona i Polaków walczących u jego boku o odbudowę ojczyzny. Stłumili każde polskie powstanie na terenie rosyjskiego imperium. W 1920 r. nie zdołali pokonać odrodzonej Polski, ale 19 lat później dokonali jej podziału wspólnie z III Rzeszą, a po II wojnie światowej włączyli Polskę do swojej strefy wpływów na niemal pół wieku.
Czy Polska jest zatem wielkim przegranym w konfrontacji z Rosją? Pod pewnymi względami z pewnością tak. Wartość polskich strat – zarówno materialnych, jak i ludzkich, tak namacalnych, jak i duchowych – jest niepoliczalna. Szkody, które wielowiekowa zależność od Rosji poczyniła w polskiej gospodarce i mentalności, naprawiamy do dziś. Jednocześnie rosyjskie plany polegające na wymazaniu polskości z kart historii Europy się nie powiodły. Także półśrodki – rozmaite próby zachowania wieczystej kontroli nad Polską – okazały się nieskuteczne. Polska nie tylko istnieje, nie tylko jest od Rosji niezależna, ale tak samo jak 500 lat temu stoi Moskwie na drodze do ekspansji terytorialnej na zachód.
Historia wzajemnych relacji z rosyjskiej perspektywy
.Spójrzmy na historię tych relacji raz jeszcze – tym razem z rosyjskiej perspektywy. W 1763 r., przed elekcją Stanisława Augusta Poniatowskiego, Katarzyna II pisała w instrukcjach do rodzimych dyplomatów o konieczności zachowania kontroli nad Rzecząpospolitą i potrzebie podtrzymania tamtejszego niewydolnego systemu politycznego. Informowała, że na paraliżu i słabości państwa polsko-litewskiego „zasadza się fundament naszej [rosyjskiej – P.P.] polityki imperialnej”. Ten sposób myślenia stanowi kanon rosyjskiej polityki zagranicznej do dziś. Słaba Polska to silna Rosja. Schemat działa jednak w dwie strony. Niezależna Polska, nawet niewielkich rozmiarów, to potencjalny hamulec rosyjskiego imperializmu. Silna i niezależna Polska – dysponująca możliwością nieskrępowanego rozwoju własnej kultury – to dla niego wróg śmiertelny.
Podobnie twierdzili kolejni carowie, którzy po 1795 r. zabiegali o to, by Polska niezależna od Rosji – choćby w formie kadłubowej namiastki Rzeczypospolitej – nigdy nie powstała. Dla Aleksandra I była to sprawa istotna do tego stopnia, że podczas ważnych strategicznie negocjacji z Napoleonem w 1810 r. zażądał od niego, by ten zobowiązał się nie dopuścić do odbudowy Królestwa Polskiego. Co znamienne, mowa o carze, który uchodził za liberalnego w stosunku do Polaków. Po zwycięstwie nad Cesarzem Francuzów Aleksander rzeczywiście zmienił zdanie na temat Polski, ale tylko chwilowo. Stworzył kadłubowe Królestwo Polskie, by uczynić z niego polityczne laboratorium, w którym testował swój „projekt liberalny” – nową koncepcję sprawowania władzy nad imperium. Łaska cara skończyła się w chwili, gdy sprzeciw wobec jego postawy względem Polski wyraziły rosyjskie elity. Na dworze twierdzono, że zbyt duża autonomia Królestwa Polskiego to zagrożenie dla stabilności i tożsamości imperium.
Brat i następca Aleksandra – Mikołaj I – wyrażał się na temat Polski jeszcze dobitniej. W korespondencji z Iwanem Paskiewiczem przekonywał, że „dopóki siłą naszą jest nie tylko liczebność wojskowa, lecz i nieubłagane środki zespolenia z Rosją (…), dopóty mieć będziemy nad nimi [Polakami – P.P.] przewagę, choć dopiero za jakiś czas i przy pełnej konsekwencji. Lecz jeśli tylko osłabniemy w stosowaniu tych środków albo też pozwolimy sobie na jakiekolwiek zaufanie im – wszystko przepadnie i czeka nas niechybna zguba” (1845 r.).
Podobnie myśleli przedstawiciele ówczesnych rosyjskich elit. Polskość była dla nich synonimem wrogości i zagrożenia. Na Kremlu nie zapomniano o zdobyciu Moskwy przez wojska hetmana Żółkiewskiego w 1610 r. Pamiętano, że gdy w 1812 r. miastu zagroził Napoleon, a przyszłość Rosji była niepewna, w awangardzie wojsk Cesarza Francuzów maszerowali Polacy. Cóż z tego, że Rosja zwyciężyła, a kongres wiedeński (1815 r.) formalnie przyznał jej większość ziem dawnej Rzeczypospolitej i kontrolę nad kadłubowym Królestwem Polskim, skoro rosyjskie imperium nadal musiało się mierzyć z siłą oddziaływania polskiej kultury i myśli wolnościowej, które przenikały umysły nie tylko mieszkańców dawnych ziem polskich, ale również innych poddanych cara, inspirując ich do wyrażenia sprzeciwu wobec despocji. W listopadzie 1830 r. wybuchła wojna polsko-rosyjska, która szczególnie na pierwszym etapie, kiedy Polacy odnosili największe sukcesy, wywołała panikę w Rosji. Imperium triumfowało, lecz obraz Polski jako najgroźniejszego wroga i zagrożenia dla rosyjskiej egzystencji trwale zapisał się w rosyjskiej pamięci kulturowej, która już wcześniej przesiąknięta była wizją polskości utożsamionej z czynnikami wywrotowymi i rewolucyjnymi, z zaprzeczeniem porządku. Potem nadszedł rok 1863 i kolejne powstanie, które jeszcze bardziej niż listopadowe wzmogło w Rosjanach uczucie lęku i nienawiści do „polskiego wroga”. Idea walki „za naszą i waszą wolność” była zagrożeniem dla koncepcji narodu panrosyjskiego – jednej z podstaw rosyjskiej doktryny imperialnej.
By spacyfikować insurekcję, Rosja zużyła ogrom własnych środków finansowych i zaciągnęła olbrzymie pożyczki zagraniczne. Doprowadziło to do gwałtownego wzrostu deficytu i pogłębienia kryzysu ekonomicznego, z którego cesarstwo nie wyszło już nigdy. W 1917 r. nastąpił jego upadek, a rosyjski imperializm zyskał nową formę, nadaną mu przez bolszewików. Sowieci ruszyli na zachód, lecz na ich drodze w 1920 r. stanęli Polacy i wygrali bitwę nie do zwyciężenia. Ekspansja nie powiodła się. Mimo to z czasem rosyjskie imperium odbudowało swój potencjał, a w 1945 r. wyszło zwycięsko z II wojny światowej. Ponownie zniewoliło Polskę i stało się potężniejsze niż kiedykolwiek. Sowiecki imperialny sen zakończył się jednak na przełomie lat 80. i 90. XX w. Do „największej katastrofy naszych czasów”, jaką był według Władimira Putina rozpad Związku Sowieckiego, doprowadził proces zapoczątkowany w Polsce.
.Wreszcie ostatni, najnowszy etap relacji rosyjsko-polskich. Mozolna odbudowa potencjału imperialnego przez reżim Putina, dekady uzależniania Europy od surowców naturalnych i mamienia jej wizją Rosji, która się zmieniła, wykonała cywilizacyjny ukłon w stronę Zachodu. 24 lutego 2022 r. czar pryska – Rosja pokazuje swą prawdziwą twarz. Opór stawia jej Ukraina, wspierana przez koalicję państw zachodnich. U boku Stanów Zjednoczonych, jak 200 lat wcześniej u boku Napoleona, w awangardzie znów maszerują Polacy. Nawiązują sojusz z Ukrainą, użyczając jej swych sił do pokonania Rosji – tak jak 500 lat wcześniej Królestwo Polskie postąpiło wobec Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Lęk przed polskością – fobia rosyjskich elit
.Lęk przed polskością – podskórny, czasem nieuświadomiony, lecz zapisany w rosyjskim kodzie kulturowym – jest obecny w Rosji do dziś. To z tego powodu Włodzimierz Lenin w 1920 r. wyraził przekonanie, że „przeciwko Polsce możemy zawsze zjednoczyć cały naród rosyjski”, a 25 lat później Józef Stalin stwierdził, że „nie Niemcy, ale Polska jest naszą największą zdobyczą wojenną”. Jedną z form manifestacji owego lęku są również agresja i frustracja płynące z ust Władimira Putina i Dmitrija Miedwiediewa, kiedy wypowiadają się na temat Polski. Ten drugi w głośnym artykule opublikowanym na łamach „Rossijskiej Gaziety” (2023 r.) napisał, że Polacy wykorzystują historię relacji polsko-rosyjskich do budowania „agresywnej tożsamości narodowej”. Zdaniem Miedwiediewa Polska to „historyczny przegrany”, którym powoduje kompleks niższości – kraj, który nie potrafi pogodzić się z utratą swego niegdysiejszego statusu, a ponadto ogarnięty rusofobią pieniacz i agresor, z powodu którego może dojść do wybuchu III wojny światowej.
Czołowy przedstawiciel imperium nie wypowiada się w takim tonie o kraju peryferyjnym, w którym nie dostrzega zagrożenia. Agresja Miedwiediewa jest podszyta frustracją i głęboko skrywanym lękiem przed Polską – tym samym, który przenika przytoczone wcześniej słowa Katarzyny II, Aleksandra I czy Mikołaja I. Miedwiediew, podobnie jak jego poprzednicy, reprezentuje punkt widzenia imperialisty. Z tego powodu nie dostrzega zasadniczej przyczyny wielowiekowej rywalizacji polsko-rosyjskiej. Polska nie jest odwiecznym wrogiem Rosji, a tym bardziej Rosjan. Jest natomiast wrogiem rosyjskiego imperializmu.
Polacy nie walczą o dominację nad obszarami dawnej Rusi Kijowskiej (dziś Ukraina i Białoruś), jak twierdzi Miedwiediew i jak 200 lat przed nim mówił Mikołaj Karamzin, wpływowy rosyjski pisarz i historyk. Walczą o przetrwanie i możliwość samostanowienia. Polska od wieków sprzeciwia się Rosji nie z powodu nienawiści do niej, ale niezgody na rosyjski imperializm. W takim ujęciu Polska nie stanowi zagrożenia dla egzystencji Rosji. Choć Polacy wielokrotnie przyczyniali się do osłabienia rosyjskiego imperium, zadając mu poważne ciosy, nie czynili tego po to, by zahamować rozwój Rosji, ale po to, by uniemożliwić jej niewolenie innych.
.Ta sama intencja stoi za decyzją Polski o wstąpieniu do NATO w 1999 r., a współcześnie za promowaniem idei rozszerzania Sojuszu Północnoatlantyckiego o kolejne kraje sąsiadujące z Rosją. Polska wyrasta ponadto z tradycji republikańskiej, wedle której celem istnienia państwa jest zapewnienie dobrego życia wszystkim tym, którzy je współtworzą. Celem Rosji jest rozwój imperium dla samej potęgi i dominacji. To nie fatum rządzi relacjami polsko-rosyjskimi, ale prosta reguła: Polska i Rosja pozostaną w konflikcie tak długo, jak długo ta druga będzie utożsamiać swą rację stanu z rozwojem imperializmu. Czy tak musi być zawsze? Na to pytanie jeszcze nie znamy odpowiedzi.