Paweł KROKOSZ: Jak wygrać z Rosją? Wojna smoleńska 1632–1634

Jak wygrać z Rosją?
Wojna smoleńska 1632–1634

Photo of Paweł KROKOSZ

Paweł KROKOSZ

Historyk, pracownik naukowy Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, sekretarz Komisji Historii Wojen i Wojskowości PAU. Zajmuje się problematyką wojskową, gospodarczą, kulturową oraz religijną państw Europy Środkowo-Wschodniej. W swoich badaniach podejmuje także m.in. wątki górnictwa solnego na przestrzeni dziejów Wieliczki.

Po wojnie smoleńskiej nie pierwszy i nie ostatni raz w dziejach Państwa Moskiewskiego zdarzyło się tak, iż w tragicznych okolicznościach ginął zasłużony dla spraw państwowych, utalentowany dowódca armii, odciążając tym samym z popełnionych win i zaniedbań samego panującego – pisze Paweł KROKOSZ

.Na początku października 1632 r. pierwsze oddziały armii carskiej przekroczyły granice Rzeczypospolitej, kierując się w stronę Dorohobuża. Jednakże to Smoleńsk stanowił główny cel wojsk prowadzonych przez jego niedawnego obrońcę, wojewodę Michała Szeina. Strona moskiewska, łamiąc obowiązujące jeszcze ustalenia rozejmu dywilińskiego z 1619 r., kończącego trwającą od 1609 r. wojnę z Rzecząpospolitą, przystąpiła do szeroko zakrojonych działań wojennych na swoich zachodnich rubieżach, których zwieńczeniem miało być opanowanie strategicznie ważnej twierdzy smoleńskiej, kontrolującej szlak w głąb Litwy. Odzyskany w 1611 r. przez króla polskiego Zygmunta III Wazę Smoleńsk po raz kolejny stawał się miejscem starcia polsko-moskiewskiego. Tym razem na tyle istotnego, że cały dokładnie zaplanowany, przygotowany i sprowokowany przez Moskwę konflikt wojenny zaistniał w historiografii pod nazwą wojny smoleńskiej 1632–1634.

Nie ulega wątpliwości, że rozejm dywiliński stanowił dla obu stron swoiste wytchnienie po okresie dymitriad i późniejszej otwartej wojny polsko-moskiewskiej, w trakcie której w 1610 r. carem Wszechrusi obwołano królewicza Władysława Wazę. Pomimo całkowitej legalności wyboru Władysławowi Zygmuntowiczowi, jak zwano go w oficjalnych dokumentach moskiewskich, nie dane było zasiąść na tronie moskiewskim. Uniemożliwił to splot późniejszych niekorzystnych wydarzeń militarno-politycznych rozgrywających się w Państwie Moskiewskim, których ostatnim epizodem była nieudana wyprawa wojenna Władysława na Moskwę z lat 1617–1618.

Warto zauważyć, że syn Zygmunta III nie był najeźdźcą, ale szedł po przynależną mu prawnie koronę carów – czapkę Monomacha, którą w 1613 r. nałożono na skronie młodego Michała Romanowa. Rzeczą zrozumiałą jest, że wybór nowego władcy moskiewskiego, kiedy ciągle żył jego legalnie powołany poprzednik, niezmiernie komplikował relacje polsko-moskiewskie. Dlatego kolejny konflikt był nieunikniony, co też doskonale rozumiano w obydwu państwach. Wszystko wskazywało na to, że wszelkie atuty są po stronie moskiewskiej – armia rosyjska podlegała modernizacji w duchu zachodnioeuropejskim, a do Moskwy z Europy Zachodniej zaczęli ściągać dobrze wyszkoleni cudzoziemscy kondotierzy. Ponadto w przygotowaniach do wojny z Rzecząpospolitą car Michał Romanow zyskiwał dyplomatyczne wsparcie Szwecji, biorącej udział w toczącej się wówczas wojnie trzydziestoletniej (1618–1648). Swój udział w szeroko przygotowywanym odwecie miał również wypuszczony w 1619 r. z polskiej niewoli ojciec Michała Romanowa, patriarcha moskiewski Filaret. Hierarcha starał się pogodzić Turków z Persami, aby pierwszym umożliwić swobodniejsze uderzenie na polskie granice.

Strona polsko-litewska dostrzegała przygotowania przeciwnika do wojny i na przełomie zimy i wiosny 1632 r. zdecydowała się na nieznaczne wzmocnienie wschodnich granic państwa. Były to jednak działania niewystarczające. Z chwilą śmierci Zygmunta III Wazy, 30 kwietnia tego samego roku, Rzeczpospolita nie była przygotowana do konfliktu z Moskwą. Natomiast upływający czas sprzyjał stronie przeciwnej, która we wrześniu 1632 r. rozpoczęła działania operacyjne. Załogi pogranicznych grodów były niewystarczające, przykładowo w Newelu stacjonowało 60 żołnierzy piechoty, w Wieliżu dwa razy tyle, w Dorohobużu 200 żołnierzy piechoty i 100 kawalerii, w Białej 100 piechurów. Na tym tle garnizon Smoleńska przedstawiał się iście imponująco, ponieważ liczył łącznie ponad 2200 żołnierzy. Należy wszakże zaznaczyć, że nie był to ten sam Smoleńsk, którego bronił Michał Szein w latach 1609–1611. Staraniem wojewody smoleńskiego Aleksandra Gosiewskiego stare mury obronne zostały unowocześnione i wzmocnione potężnym wałem z palisadą. Ponadto w latach 1626–1632 z inicjatywy królewicza Władysława wzniesiono niezależny od nich pięciobastionowy nowoczesny fort ziemny o narysie staroholenderskim, zwany „fortalicją zygmuntowską”.

Jak się rychło okazało, wschodnie pogranicze było zupełnie nieprzygotowane na powstrzymanie szeroko zakrojonej nawały moskiewskiej. Wojska carskie w miarę szybko i bez trudu zdobywały kolejne punkty polsko-litewskiego oporu. Do stycznia 1633 r. zajęły m.in. Wieliż, Uświat, Suraż, Rosław, Krzyczew, Mścisław, Poczep, Trubczewsk, Starodub, Romny, Baturyn oraz Mirhorod. I właśnie ta strategia, polegająca na opanowywaniu pomniejszych warowni, okazała się w ostateczności zgubna dla zdążającego z 32 000 żołnierzy pod Smoleńsk Michała Szeina. Opóźnienie bezpośredniego marszu w stronę wyznaczonego celu dało stronie polsko-litewskiej czas na przygotowanie obrony swej kluczowej twierdzy. Czynnik zaskoczenia przeciwnika został całkowicie zniweczony i carskiemu wodzowi przyszło jedynie zablokować Smoleńsk, zakładając wokół niego wydzielone obozy wojskowe umocnione szańcami ziemnymi. Na szczęście dla garnizonu smoleńskiego system stworzonych przez armię moskiewską umocnień okazał się mało zwarty, co pozwalało obrońcom na komunikację ze swoimi oddziałami operującymi w pobliżu twierdzy oraz pozyskiwanie posiłków w ludziach i zaopatrywanie wojska w żywność.

Wieści docierające znad wschodnich granic Rzeczypospolitej sprawiły, że sejm elekcyjny 8 listopada 1632 r. zgodnie obwołał królem Władysława Wazę. Dość szybko podjęto także decyzję o udzieleniu wsparcia wojskowego oblężonemu Smoleńskowi w postaci 24 000 żołnierzy, wśród których miało być 11 700 piechoty, 2450 dragonów, 1700 rajtarów i 2770 husarzy. O składzie armii decydował sam nowo obrany monarcha. Doświadczenia wyniesione przez Władysława z dotychczasowych kampanii wojennych może nie były imponujące, ale w połączeniu z zapałem i trzeźwą oceną sytuacji frontowej nowego władcy stanowiły solidną podstawę potencjalnego sukcesu w walce z wojskami moskiewskimi. Oprócz tego król mógł liczyć na talenty wojskowe operującego już w polu hetmana polnego litewskiego Krzysztofa Radziwiłła, a także na wiedzę i kunszt wybitnego artylerzysty Eliasza Arciszewskiego.

Tymczasem obrońcy twierdzy pod dowództwem podwojewodziego smoleńskiego i porucznika husarskiego Samuela Druckiego-Sokolińskiego pomimo braku odpowiedniej ilości prochu i amunicji dzielnie znieśli srogą zimę i z niecierpliwością wyczekiwali odsieczy królewskiej. Zorganizowana w marcu 1633 r. przez hetmana Radziwiłła pomoc w postaci wprowadzenia do Smoleńska posiłków wojskowych oraz zaopatrzenia (w żywność i sprzęt wojskowy) okazała się niewystarczająca. Jednocześnie wojewoda Szein, uzyskawszy wzmocnienie w ludziach i ciężkich działach, rozpoczął dość skuteczny ostrzał artyleryjski umocnień smoleńskich. 17 lipca 1633 r. Moskwicini ruszyli do zmasowanego szturmu, który został bohatersko odparty przez obrońców. Kolejnego takiego ataku nie było dane Moskwicinom podjąć, gdyż pod Smoleńsk nadciągnął z wojskiem król Władysław i 30 sierpnia połączył się z siłami hetmana Radziwiłła.

Po przybyciu król natychmiast dokonał lustracji pozycji zajmowanych przez wroga pod twierdzą smoleńską. Mając świadomość, że dysponuje mniejszymi siłami, postanowił nie wydawać Szeinowi bitwy. W oczekiwaniu na nadejście ciężkich dział i Kozaków zaporoskich Władysław uderzył na dwa moskiewskie umocnione obozy i spędziwszy z nich część wojsk, otworzył sobie dostęp do mostu prowadzącego przez Dniepr do Smoleńska, po którym wprowadził do miasta nowych żołnierzy. We wrześniu, już po nadejściu artylerii i Zaporożców, dokończył dzieła – zlikwidował ostatecznie obóz nieprzyjacielski rozlokowany naprzeciw mostu i odrzucił spod miasta inne wrogie oddziały, co było jednoznaczne ze zdjęciem oblężenia. Teraz przyszedł czas na rozprawę z głównymi siłami wojewody Szeina, stacjonującymi w obozie znajdującym się na południowy wschód od miasta.

Wszystko wskazywało na to, że kolejnym krokiem będzie udane rozbicie wrogiego obozu i ostateczne przepędzenie armii carskiej spod Smoleńska. Rachuby te okazały się płonne. 18 października 1633 r. główne siły polskie stanęły niespodziewanie pod obozem Szeina. Dzień później doszło do ostatniej, decydującej bitwy. W starciu wziął udział sam Władysław, stając na czele piechoty. Swojej brawury jednak niemal nie przypłacił życiem lub niewolą. Zagrożonego władcę uratował przeprowadzony w ostatniej chwili kontratak husarii. Wojewoda Szein zdołał wytrwać na swoich pozycjach niemal całą zimę i skapitulował na honorowych warunkach dopiero 20 lutego 1634 r. Moskwicinom odebrano artylerię, amunicję i sprzęt obozowy, ale pozwolono im podczas wyjścia zachować broń ręczną i sztandary. Te ostatnie na chwilę skłonili przed królem Władysławem. Kapitulacja Szeina nie kończyła wszakże wojny, gdyż zmagania toczyły się nadal na wschodnich rubieżach państwa polsko-litewskiego, przenikając nawet na obszary przeciwnika. Niemniej jednak wojskom królewskim większych sukcesów nie udawało się już odnieść. Oprócz tego kończył się rozejm ze Szwecją i istniała realna groźba prowadzenia wojny na dwa fronty. W związku z powyższym Władysław postanowił poszukać możliwości zakończenia konfliktu.

Dnia 14 czerwca 1634 r., po blisko dwumiesięcznych rokowaniach, nad rzeczką Polanówką desygnowani przedstawiciele obydwu stron podpisali pokój pomiędzy Rzecząpospolitą a Państwem Moskiewskim. Pierwszą reprezentował znakomity dyplomata kanclerz wielki koronny Jakub Zadzik oraz zasłużony wódz, także w minionej wojnie, hetman polny litewski Krzysztof Radziwiłł. Z kolei na czele delegacji dyplomatów carskich stał nie mniej wytrawny działacz państwowy, mający ogromny wpływ na sprawy wewnętrzne i zewnętrzne Państwa Moskiewskiego, bojarzyn Fiodor Szeremietiew. Pod względem terytorialnym postanowienia pokojowe powtarzały zapisy rozejmu dywilińskiego z 1619 r. (w wyniku korekty niewielkie terytoria przeszły jednak na stronę Moskwy) – województwo smoleńskie włączono do Wielkiego Księstwa Litewskiego, a czernichowskie do Korony. Ponadto Moskwa miała zapłacić stronie polsko-litewskiej 200 000 rubli srebrem tytułem odszkodowania, które w odniesieniu do ogólnych kosztów wojny smoleńskiej, wynoszących 4 300 000 złotych, stanowiły sumę niewielką. Pomiędzy oboma państwami wprowadzono wolny handel i ustanowiono sądy pograniczne. Z kolei Rzeczpospolita uznawała legalność wyboru cara Michała Romanowa, a Władysław zrzekał się tytułu carskiego, uzyskując za to osobistą rekompensatę w wysokości 20 000 rubli.

Nie da się ukryć, że król z żalem rezygnował z prawa do zasiadania na tronie moskiewskim, na czym z kolei bardzo zależało stronie przeciwnej. Jakże wielkie musiały być żal i przerażenie carskiego posła księcia Aleksego Lwowa, któremu w roku następnym strona polska oświadczyła, iż w archiwach nie udało się odszukać dyplomu elekcji Władysława. Brak zwrotu tego niezwykle ważnego dokumentu musiał być niewątpliwą porażką strony moskiewskiej. Podobnie jak przebieg wojny, która nie przyniosła spodziewanych rezultatów w postaci zdobyczy terytorialnych (przede wszystkim Smoleńska), a w zasadzie w sposób ujemny wpłynęła na wiele kwestii wewnątrzpaństwowych, w tym hamująco na proces reformy armii carskiej w duchu zachodnioeuropejskim. Czytelnym tego znakiem było znalezienie winnych tego stanu rzeczy w osobie samego wojewody Michała Szeina, okolniczego Artemija Izmaiłowa i jego syna Wasilija. Specjalnie powołana komisja bojarska zarzuciła im „zdradę i wiele błędnych decyzji”, jakich mieli się dopuścić podczas sprawowania dowództwa w zakończonej wojnie z Rzecząpospolitą. Oskarżenie musiało być poważne, gdyż wszystkich jeszcze tego samego roku stracono na placu Czerwonym w Moskwie. Dodatkowo majątek Szeina skonfiskowano, a członków rodziny skazano na zesłanie.

Nie pierwszy i nie ostatni raz w dziejach Państwa Moskiewskiego zdarzało się tak, iż w tragicznych okolicznościach ginął zasłużony dla spraw państwowych utalentowany dowódca armii, odciążając tym samym z popełnionych win i zaniedbań samego panującego.

Paweł Krokosz

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 20 października 2023