Zamiast Ministerstwa Rozwoju i Technologii mamy w Polsce Ministerstwo Deweloperów i Landlordów
Jeśli ktoś dopatruje się niejawnych sił, które potajemnie rządzą krajem z cienia, to powinien odwrócić swój wzrok od mafii, służb i lóż, a skierować go w stronę deweloperów. Nie ma znaczenia, kto rządzi, lobby deweloperów zawsze chodzi za swoimi interesami. Pilnuje, by nie było stratne na wprowadzanych rozwiązaniach, zachęca do dopłat, bo przecież dorzucone środki wpadną na ich konta – pisze Paulina MATYSIAK.
.Jeśli państwo nie zacznie interweniować na poważnie, kryzys mieszkaniowy nie zostanie rozwiązany. Żaden prywatny inwestor nie zlituje się nad tymi, którzy mniej zarabiają, i nie obniży ceny za metr. Rynek sam się nie wyreguluje. Gdyby tak miało być, problemu z dostępem do mieszkań by nie było. A problem jest…
Odsetek młodych osób (w wieku od 25 do 34 lat) mieszkających wspólnie z rodzicami jest najwyższy od 10 lat i wynosi 52,9 proc. Mamy jedne z droższych kredytów hipotecznych w Europie. Czy ktoś z Państwa już zastanawiał się nad tym, dlaczego kredyt na mieszkanie zaciągnięty w tym samym banku, ale w innym europejskim kraju jest tańszy niż w Polsce?
Minister opowiada, że Polacy chcą dopłat do kredytów. Rynek ich potrzebuje, w przeciwnym razie się załamie. W tłumaczeniu z deweloperskiego na polski znaczy to tyle: jeśli państwo nie dopłaci do kredytów, to mieszkania stanieją. Na to jednak deweloperzy i banki pozwolić nie mogą. Ustaliliśmy wszak na początku, że przecież pilnują swoich interesów.
Doskonale zaś wiemy, zarówno z własnego, jak i obcego podwórka, że dopłaty do kredytów przyczyniają się do wzrostu cen mieszkań. Wizja własnego lokum od wielu osób się oddala. Od tych, którzy nie załapali się na kredyt, od tych, którzy nie będą mieć zdolności kredytowej, od tych, którzy zarabiają za dużo, by ubiegać się o lokal komunalny.
Kredyt 2 proc. w ubiegłym roku spowodował wzrost cen mieszkań w dużych i średnich miastach. Nie da się nie zauważyć tej dynamiki. Dokładnie to samo spowoduje wprowadzenie kredytu 0 proc. Efekt to wyższe ceny mieszkań i wyższe opłaty za wynajem. Dla młodych osób to wybór między Scyllą a Charybdą – albo połowa pensji na wynajęcie mieszkania, albo kredyt na połowę życia.
Młodzi doskonale zdają sobie sprawę ze swojego tragicznego położenia i rozumieją działanie mechanizmów na rynku mieszkaniowym. Wśród młodych (tym razem widełki wiekowe to 18–39 lat) poparcie dla dopłat do kredytów (odpowiedzi: „zdecydowanie popieram” i „raczej popieram”) wynosi 30,6 proc., dla wsparcia finansowego dla samorządów na budownictwo społeczne, socjalne i komunalne – 50,85 proc., a dla budowy państwowych mieszkań na wynajem – 52,18 proc. Budowa tanich mieszkań przez państwo to nie komunizm i zniewolenie; wręcz przeciwnie – to realny wybór. Dopiero to pozwoli młodym ludziom realnie decydować, czy chcą wynajmować mieszkanie, czy wziąć sensownej wielkości kredyt i mieszkać na własnym.
.Dlatego za skandaliczne uważam słowa wiceministra Jacka Tomczaka, który podczas posiedzenia sejmowej komisji infrastruktury otwarcie przyznał: „Ludzie inwestują swoje środki w mieszkania i oczekują, że ceny nie spadną”. Zamiast Ministerstwa Rozwoju i Technologii mamy więc w Polsce Ministerstwo Deweloperów i Landlordów. Musimy zerwać z traktowaniem dobra tak podstawowego, jak miejsce do życia, jako narzędzia inwestycyjnego. Państwo wyznające taką filozofię to państwo chore. Gdyby chciało być w tej chorobie konsekwentne, to samorządy, Wody Polskie i Ministerstwo Gospodarki Wodnej powinny się zajmować utrzymywaniem wysokich rachunków za wodę i pilnowaniem podaży, jeśli tylko jakiś bogaty inwestor stwierdzi, że można na tym zrobić dobrą marżę.
Na posiedzeniu tej samej komisji największym problemem dla byłego ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka była kwestia poszanowania własności: „Dzisiaj olbrzymie zasoby mieszkaniowe w Polsce są niewykorzystane. Do pełnej maści tych socjalistów, komunistów, przedstawicieli środowisk lewicowych zwracam się z apelem. Jak odwołujecie się państwo do Wielkiej Brytanii, Niemiec, a chociażby do Litwy, to proszę zwrócić uwagę, że tam święte prawo własności jest przestrzegane. W Polsce niestety od lat 50. jest tak, że właściciel mieszkania nie ma możliwości, aby chronić swoje prawo do tej własności wobec lokatora, który zamieszkuje to mieszkanie. I dzisiaj setki tysięcy, jak nie miliony mieszkań są po prostu wolne (…). Jest wiele otóż mieszkań, które moglibyśmy już od jutra uruchomić i przeznaczyć na wynajem. Ale dlaczego tego nie robimy? Bo za trzy miesiące może się okazać, że mamy lokatora, który nie uiszcza… znaczy, nie realizuje swoich obowiązków wynikających z umowy. I lokator mówi nam: »Ja jestem pana, państwa, pani problemem, bo pan, pani jest właścicielem tamtego mieszkania, a ja jestem jego najemcą, którego chroni bezwzględne prawo«”.
Mamy tu do czynienia z podwójnym saltem, niestety ze złym lądowaniem. Słynne problemy z lokatorami, którzy są dla wynajmujących tylko utrapieniem, nie płacą, niszczą mieszkania, wywołują awantury, to jeden z największych chochołów w polskim dyskursie, w kraju, w którym długie lata zajęło zabezpieczenie ludzi przed eksmisjami na bruk, a i po wprowadzeniu odpowiednich przepisów wciąż zdarza się, że trzeba protestować przeciwko takim sytuacjom. W kraju gigantycznej i do dziś nierozliczonej afery reprywatyzacyjnej, za którą stały zorganizowane mafie, mające na swoich usługach nie tylko karków wyrzucających ludzi siłą z domów, ale też najlepszych prawników, którzy sprawnie załatwiali wszystkie formalności. W kraju, w którym znakomita większość wynajmujących korzysta dziś z najmu okazjonalnego, który najemcom nie zostawia prawie żadnych praw i de facto przywraca stan, w którym można eksmitować na bruk.
Mechanizm jest oczywiście zupełnie inny i tu wypowiedzi ministrów Tomczaka i Adamczyka się dopełniają.
Mieszkania stały się narzędziem inwestycyjnym, a wzrost cen jest tak szybki, że wielu inwestorów nie interesuje nawet zysk z wynajmu. Po co inwestować w coś, czego wartość rośnie szybciej niż zyski z wynajmu, i jednocześnie blokować sobie w ten sposób możliwość szybkiej sprzedaży? I po co rzucać swoje mieszkania na rynek, skoro to właśnie ich brak winduje ceny? No i wreszcie po co pozbywać się „inwestycji”, skoro stały wzrost zysku z niej – jak usłyszeliśmy od ministra Tomczaka – zamierza zapewniać państwo? Inwestycje zwykle niosą ze sobą ryzyko. Inwestor musi brać pod uwagę możliwość strat, musi umieć przewidywać, czy sytuacja rynkowa się nie odwróci. Cóż przyjemniejszego niż inwestowanie bez najmniejszego ryzyka, z gwarantowanym zyskiem, z interwencją państwa, gdy tylko na horyzoncie pojawi się możliwość zmiany trendów? To zapewne najważniejszy powód, dla którego głównym narzędziem inwestycyjnym w Polsce stał się beton. Na giełdzie, złocie, akcjach i obligacjach trzeba się znać. Żeby zarabiać na mieszkaniach też trzeba się znać – ale z odpowiednimi ludźmi.
.Często piszę i mówię o polaryzacji pomiędzy PO i PiS-em. Jak widać, gdy do gry wchodzi tajna siła w postaci Rzeczpospolitej Deweloperskiej, obie partie nie mają problemów, żeby zgodnie współpracować i mówić jednym głosem. Polaryzacja jest dla Was, Szanowni Państwo. Zgoda i działanie dla wspólnego (a w tym przypadku przede wszystkim – własnego) dobra jest dla deweloperów.