Łódź okiem mojego obiektywu
Łódź zmienia się bardzo dynamicznie. Z mojego punktu widzenia co pół roku panorama miasta wygląda inaczej. Kiedy na dobre zacznie się rewitalizacja, ten proces jeszcze przyspieszy. Dzięki temu nasze miasto zyska nowe oblicze. Podczas fotografowania będzie można wykorzystywać zupełnie inne ujęcia – pisze i przedstawia swoje zdjęcia Paweł OLEJNICZAK
.Rzadko rozstaję się z aparatem, patrzę na świat kadrami. Fotografowie podobno odróżniają o kilkadziesiąt tysięcy więcej odcieni kolorów niż inni. Odcienie Łodzi znam już tak, że gdy wchodzę gdzieś na dach i patrzę przez godzinę, wiem, co za chwilę stanie się ze słońcem, jaki będzie efekt, po układzie chmur poznaję, czy warto w dany dzień iść fotografować przy zachodzącym słońcu. To oczywiście przyszło z czasem, choć jeszcze wiele przede mną.
Jeśli mam opowiedzieć o mojej pasji fotografowania, to muszę opowiedzieć o Łodzi. Mówi się, że żeby nauczyć się dobrze fotografować, pierwsze 10 tysięcy zdjęć trzeba wyrzucić do kosza. Kiedy kupiłem lustrzankę i nie za bardzo wiedziałem, co z nią robić, te pierwsze 10 tysięcy zdjęć wykonałem w Łodzi.
Tutaj nauczyłem się fotografować. Później wyjechałem w świat i zacząłem robić zdjęcia, które spodobały się ludziom. Doświadczenia łódzkie dały mi bardzo dużo — znalazłem w sobie odwagę, dowiedziałem się, że prawie z wszystkimi ludźmi można się dogadać, wystarczy ich zaciekawić, pokazać swoje zaangażowanie. Gdziekolwiek teraz jestem, np. w Chinach, nie mam problemu z tym, by wejść na posterunek i pstrykać ludziom zdjęcia, wchodzić do biurowców czy zamkniętych na co dzień instytucji. Tej śmiałości nauczyłem się, fotografując Łódź.
.Chodząc z aparatem, w ogóle mieszkając w Łodzi, widzę, jak na moich oczach miasto zaczyna odżywać. Duży udział ma w tym dział promocji miasta, animujący wydarzenia integrujące mieszkańców. Z zachwytem oglądam imprezy w dzielnicach, które dotąd uważane były, oględnie mówiąc, za mało bezpieczne. Na Polesiu czy Bałutach mieszkają naprawdę bardzo fajni ludzie. Podczas robienia zdjęć w Łodzi nigdy nie zostałem napadnięty, okradziony, choć noszę sprzęt o sporej wartości. Podchodzę do „lokalsów” bez strachu, wypytuję o ciekawe miejsca do sfotografowania, angażują się, pokazują. Dzięki nim zaglądam do takich zakamarków, jakich nigdy bym się nie spodziewał.
.Najpierw była Piotrkowska. Wchodziłem w każdą bramę, klatkę, oglądałem każde ciekawe, pokręcone schody. Nieskromnie powiem, że o kamienicach na Piotrkowskiej wiem wszystko, znam skrytki, schowki, wiem, gdzie mieszkają bezdomni. Udokumentowałem ulicę Piotrkowską, potem całe szerokie centrum miasta. Są trzy miasta, które mają taką strukturę zabudowy jak Łódź. To Paryż, Londyn i Wiedeń. Każde z tych miast, uważanych za kolebkę cywilizacji europejskiej, mogłoby Łodzi pozazdrościć tak pięknej zabudowy i architektury. Istniejące kamienice, częściowo jeszcze mocno zniszczone, kiedy przejdą rewitalizację, będą wyjątkowym, na skalę nie tylko europejską, skupiskiem secesji na świecie. Nigdzie więcej nie będzie tak szerokiego, konsekwentnie zabudowanego secesją centrum.
.Łódzkie poszukiwania ciągle przynoszą niespodzianki. Stoi niepozorna kamieniczka, która niczym szczególnym nie przyciąga. W środku widzę takie schody, że nieruchomieję z zachwytu. Wracam do domu, sprawdzam w źródłach, dowiaduję się, kto był właścicielem. Ta rodzina żydowska miała w Łodzi fabryczkę, zaczynam jej szukać, fotografuję to, co zostało. W Łodzi człowiek naprawdę zdaje się dotykać tych czterech istniejących tu niegdyś obok siebie kultur. Widać, jak ci ludzie współpracowali, gdzie i jak mieszkali. I tak od fabryki do fabryki, od kamienicy do kamienicy. Całe serie zdjęć, jak kadry z ich życia.
.Panoramy Łodzi trzeba fotografować z dachów. Jeszcze kilka lat temu było to prostsze. Teraz przepisy bezpieczeństwa wymagają, by prosić o zgodę, a obcy człowiek nie dla każdego będzie wiarygodny. Zacząłem rozmawiać z administracjami budynków, ruszyłem na podbój biurowców. Na początku nosiłem ze sobą zdjęcia, żeby się uwiarygodnić. Tłumaczyłem, jakie zdjęcie chcę zrobić z danego miejsca, jakie będzie ujęcie. Jest taki jeden biurowiec na Piotrkowskiej — długo nie dało się dogadać z zarządcą, wszyscy moi koledzy po kolei odchodzili z kwitkiem. Musiałem szukać znajomości, żeby tam wejść. Cudem się udało. Jak się okazało, ujęcie z dachu nie było takie, jak sobie wymarzyłem, ale już piętro niżej, na 11 albo 13, widziałem z biura adwokackiego to, co chciałem zobaczyć. Pracownicy, bardzo zresztą mili i uczynni, zgodzili się. Od tamtej pory zaglądam tam od czasu do czasu, robię całe serie zdjęć.
Często fotografuję Łódź razem z Łukaszem Siekaczem. Robimy zdjęcia z tego samego miejsca, ale jeszcze nigdy żaden kadr nam się nie powtórzył. On ma swoje spojrzenie na miasto, ja mam swoje. Typowy krajobraz z dachu każdy z nas zrobi inaczej. Bywa, że wychodzimy o świcie na jakiś dach, ustawiamy się i nie wiadomo kiedy robi się godzina 15.00, czekamy więc do zachodu.
.Najbardziej plastyczne w Łodzi jest centrum. Mamy kamienice i tzw. łódzki Manhattan, który tworzy ciekawy skyline. Cieszę się, że miasto podczas planowania zabudowy przestrzennej bierze pod uwagę to, jak nowy budynek wpłynie na krajobraz. Mamy w Łodzi bardzo zaskakujące połączenia. Jest np. elektrociepłownia, która została wygaszona dwa lata temu. Przed panoramą z dwoma grubymi chłodniami kominowymi na rogu ulicy jest maleńki, zielony hotelik. Kiedy stanie się po drugiej stronie skrzyżowania, można zrobić zdjęcie tego hotelu, ale kiedy się oddalimy, możemy pokazać, jak nad tym hotelem góruje cała olbrzymia elektrownia. Widok ten wywołuje piorunujące wrażenie; zdjęcie, nie moje akurat, obiegło świat.
Naszym punktem widokowym jest tzw. górka śmieciowa na obrzeżach miasta. Z tego wzniesienia pięknie widać centrum. Szkoda, że Łódź nie stawia na punkty widokowe. To by się naprawdę szybko zwróciło.
.Lubię Łódź zniszczoną, która ma niesamowity klimat. Czasami nawet jestem zawiedziony, kiedy widzę efekt jakiejś rewitalizacji. Wiem doskonale, że wykonano ją zgodnie z zasadami sztuki, projektem i dawnym wyglądem, ale efekt mnie rozczarowuje. Np. pałac Kindermanna przy ulicy Wólczańskiej, gdzie jest zabytkowe okno z witrażem. Uwielbiałem je fotografować, szczególnie kiedy w środku, w muzeum, świeciło się światło. Teraz, po rewitalizacji, pałacyk jest kremowy, wygląda jak z Disneylandu.
.W ciągu dnia mamy dwie chwile, żeby zrobić ładne zdjęcie krajobrazowe, a w tych momentach nie więcej niż minutę. To takie wyjątkowe połączenie przejrzystości powietrza, oświetlenia chmur. W złotej godzinie, kiedy słońce już jest za horyzontem, po niebie przechodzi taki specyficzny błysk. W tym momencie, bardzo, bardzo krótkim, trzeba czuwać. Wtedy złapie się coś ładnego, a nie po prostu zrobi kolejną fotografię. Oczywiście na niebie muszą być jakieś chmury, bo to one odbierają ten błysk i nadają charakter scenerii. Wiele osób pyta mnie, czy obrabiałem zdjęcia w Photoshopie. Każde, nawet najbardziej nieprawdopodobne kolory można sfotografować, programy służą tylko do ich delikatnych korekcji. Staram się nie ingerować zbytnio w zrobioną fotografię.
Przy fotografowaniu, w tym także Łodzi, używam specjalnych filtrów. Dzięki nim uzyskuję głębsze nasycenie kolorów, lepszy kontrast czy specjalne efekty. Jest Piotrkowska, środek dnia, tłum ludzi, wiele samochodów. Zakładam odpowiedni filtr, odpowiednio ustawiam naświetlanie — i mam piękne, klimatyczne zdjęcie z pustą ulicą lub wybranymi anonimowymi postaciami.
Paweł Olejniczak