Emmanuel Macron na czele koalicji przeciw wojnie Izraela w Strefie Gazy [Le Monde]

Prezydent Francji Emmanuel Macron stanął na czele koalicji państw sprzeciwiających się kolejnej ofensywie Izraela w Strefie Gazy, gdzie trwa katastrofa humanitarna – napisał we wtorek (20 maja 2025 roku) dziennik „Le Monde”, odnosząc się do opublikowanej dzień wcześniej deklaracji światowych liderów.
Dziennik „Le Monde” o stanowisku prezydenta Francji ws. Strefy Gazy
.Według gazety „Le Monde”, która powołuje się na źródła we francuskiej dyplomacji, zmiana w podejściu Macrona do wojny w Strefie Gazy zaszła, gdy w kwietniu podczas wizyty w Egipcie udał się do centrum ośrodka Czerwonego Półksiężyca. Organizacja ta jest odpowiedzialna za dużą część dostaw pomocy humanitarnej do palestyńskiej półenklawy. Macron miał wówczas zobaczyć skalę tragedii, widząc setki ciężarówek czekających na pozwolenie władz izraelskich, które notorycznie blokują wjazd pomocy do Strefy Gazy.
Dziennik „Le Monde” zwrócił uwagę, że o ile Francja zmieniła swoją postawę, to Unia Europejska nadal nie mówi jednym głosem. Część państw, takich jak Hiszpania czy Irlandia, od dawna sprzeciwia się działaniom Izraela, jednak instytucje UE i w tym przypadku działają opieszale – dodał dziennik „Le Monde”.
W obliczu ofensywy dyplomatycznej państw europejskich ministrowie spraw zagranicznych UE mają we wtorek w Brukseli zrewidować umowę stowarzyszeniową z Izraelem. Dalszym krokiem mogłoby być jej zawieszenie, ku czemu skłania się część państw, m.in. Francja i Holandia.
Dziennik „Le Monde” zaznaczył, że gdy Europejczycy pracują nad wspólną strategią wobec Izraela premiera Benjamina Netanjahu, Strefie Gazy kończy się czas.
Nie będziemy stać bezczynnie wobec „skandalicznych działań” Izraela; jeżeli to państwo nie zaprzestanie ofensywy na Strefę Gazy i w pełni nie odblokuje pomocy, podejmiemy przeciwko niemu „konkretne działania” – zapowiedzieli w wydanym w poniedziałek wspólnym oświadczeniu Macron i premierzy Wielkiej Brytanii i Kanady, Keir Starmer i Mark Carney.
Wojna w Strefie Gazy
.Strefa Gazy w swojej najnowszej historii nigdy nie była tak zniszczona – podkreśla „Le Monde”. Według danych lokalnych władz palestyńskich od początku odwetowej inwazji Izraela jesienią 2023 r. zginęło ponad 53 tys. Palestyńczyków, a przeszło 90 proc. zabudowań zostało częściowo bądź całkowicie zniszczonych. W ostatnim czasie katastrofa humanitarna nabrała jeszcze bardziej tragicznego wymiaru, gdy 2 marca Izrael wprowadził blokadę dostaw pomocy humanitarnej do Strefy Gazy, która nadal nie została w pełni zniesiona.
Wojna w Strefie Gazy trwa od 7 października 2023 r., gdy Hamas najechał południe Izraela; zginęło wówczas około 1200 osób, a 251 zostało porwanych. Według izraelskiej armii w niewoli pozostaje 23 zakładników i przetrzymywane są ciała 35 kolejnych osób.
Czy jest przyszłość dla Palestyny współistniejącej z Izraelem?
.Na pytania odnośnie dalszych losów dwóch narodów, pogrążonych w krwawej wojnie próbuje znaleźć odpowiedź profesor Jacek HOŁÓWKA, profesor nauk humanistycznych, który w swoim artykule na łamach Wszystko co Najważniejsze analizuje obecną sytuacje w Palestynie.
Według profesora, wiela nieszczęść w tej wojnie wynika z faktu, że w Strefie Gazy nie wiadomo, kto z kim walczy, kto podejmuje decyzje i kto nadzoruje ich wykonanie. Nie można powiedzieć, że wojna toczy się między Izraelem i Palestyną, ponieważ państwo palestyńskie nie istnieje. Nie jest to też wojna pomiędzy ugrupowaniem militarnym Hamas i siłami zbrojnymi Izraela, ponieważ ani Hamas, ani armia izraelska nie są autonomicznymi podmiotami prawa międzynarodowego. Czyli jest to wojna widmo lub wojna, której nie ma, co utrudnia negocjacje na temat pokoju. Z obu stron prowadzą ją ludzie uzbrojeni, którzy kierują swe pistolety maszynowe przeciw nieuzbrojonej ludności. Czyli masakra w biały dzień.
„Argument, że każda wojna jest tak okrutna i nieprzewidywalna, to pusty wykręt. Nie każda wojna wynika z celowego gmatwania relacji politycznych i administracyjnych przez wiele lat. To nie jest jedna z tych wojen, której w zasadzie nikt nie chce, ale których efekty dadzą się przewidzieć i ścierpieć. Większość tradycyjnych starć militarnych to wojny na odstraszenie i wyczerpanie przeciwnika. Od czasów generała von Clausewitza taka walka uznawana jest wprawdzie za działanie budzące lęk, ale pozostające na jakimś poziomie racjonalności. Ktoś coś traci, ktoś coś zyskuje, później następuje pokój. Obecne starcie na Bliskim Wschodzie to zupełnie coś innego. To nie wojna na przechytrzenie, usidlenie i zniechęcenie przeciwnika do walki. Ta wojna ma wyzerować przeciwnika, odciąć go od sojuszników i zadeptać jak pustynną żmiję” – dodaje ekspert.
Jego zdaniem tworzenie stanów splątanych i mętnych pod względem prawnym uznawane jest czasem za sprytny zabieg polityczny, podobny w stylu do misternej partii szachowej. Mnożenie wątpliwości, tworzenie sytuacji niezwykłych i niedających się rozplątać daje nadzieję na znalezienie nieznanych wcześniej rozwiązań, może lepszych niż wszystkie inne dotąd.
„Trzeba mieć jednak jakiś pomysł na zawarcie pokoju., a na Bliskim Wschodzie nikt go nie ma. Tam czeka się cudu i liczy na rozwiązanie noszące znamię historycznego przewrotu. Albo ma zniknąć Izrael, albo ma zniknąć arabska Palestyna i wszyscy mają być zadowoleni” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA.
Autor zadaje fundamentalne pytanie, czym w zasadzie jest Palestyna? Na obszarze nazywanym Zachodnim Brzegiem Jordanu istnieje od trzydziestu lat tymczasowa struktura administracyjna, która powstała na mocy porozumienia palestyńsko-izraelskiego z 1993 roku. To porozumienie wyróżnia trzy strefy (za Wikipedią): strefę A, obejmującą większe miasta na terenie określanym jako Zachodni Brzeg Jordanu i Strefę Gazy; strefę B, obejmującą osiedla arabskie objęte militarną kontrolą Izraela; i strefę C, czyli osiedla izraelskie pod całkowitą kontrolą Izraela, obiekty wojskowe i miejsca o znaczeniu strategicznym (np. Dolina Jordanu).
„Mówiąc to samo inaczej, strefa A to warunkowa autonomia arabska, strefa B to lokalna autonomia arabska w enklawach otoczonych przez tereny Izraela, strefa C to niby-arabska strefa bez jakiejkolwiek autonomii. Żadne państwo tak nie wygląda. Na mapie Zachodni Brzeg przypomina potłuczoną glinianą skorupę. Są tam osiedla arabskie z własnym lokalnym zarządem, poprzecinane liniami komunikacyjnymi nadzorowanymi przez Izrael. Jedyną całością wykluczoną spod nadzoru Izraela była do zeszłego miesiąca Strefa Gazy. Ta strefa formalnie pozostawała pod nadzorem Izraela, ale nadzór nie był sprawowany – rzekomo dla zwiększenia autonomii osiedli arabskich. A może nawet w imię przyjaźni i pokoju. Ten skrawek ziemi nieproporcjonalnie mały w stosunku do palestyńskich potrzeb pozwolił organizacji partyzanckiej Hamas zbudować system podziemnych korytarzy, łączących w całość magazyny zbrojeniowe, składy żywności i urządzenia pomocnicze nieznanego przeznaczenia” – zaznacza profesor.
Izrael okazywał cierpliwość, palestyńska ludność pozorną bezstronność i wytrzymałość. Niestety, kruche porozumienie, podsycane wzajemną nienawiścią, nie wytrzymało próby czasu.
„Czym zatem może się skończyć starcie między Izraelem a Hamasem? Tego dziś nikt nie wie. Ale teoretycznie możliwe są trzy rozwiązania. Albo Izrael wie, czego chce, i zastosuje koncepcję wojny von Clausewitza, czyli po osiągnięciu celów militarnych zaprowadzi trwały pokój, zdobywając sobie uznanie sąsiadów, Stanów Zjednoczonych i całego świata. Tak byłoby najlepiej. Albo Izrael pójdzie na całość i za van Creveldem ustali swą trwałą zwierzchność nad Palestyńczykami. Nie wiadomo, na jak długo. Albo – i to jest chyba najgorsze wyjście – Izrael przemieni wszystkich mieszkańców wschodniego wybrzeża Morza Śródziemnego w narody wiecznie wojujące. Czwartej możliwości już chyba nie ma. Chociaż – przepraszam – może niepotrzebnie pominąłem bombę atomową” – podsumowuje autor – cały tekst [LINK].
PAP/ LW