Krwawy poniedziałek w Częstochowie – skutek nazistowskiej propagandy i nienawiści
4 września 1939 roku na ulicach Częstochowy rozegrał się jeden z najstraszniejszych aktów w dziejach miasta. Niemieccy żołnierze, najczęściej w sposób zupełnie losowy, zabili kilkuset niewinnych i bezbronnych mieszkańców miasta. Krwawy poniedziałek, jak nazwano tę tragedię, był wywołany przez chaos organizacyjny Wehrmachtu i rozchwianą psychikę żołnierzy.
Krwawy poniedziałek: przyczyny
.Podczas kampanii wrześniowej Częstochowa miała być broniona przez 7 Dywizję Piechoty Wojska Polskiego. Oddziały te opuściły miasto już 2 września. Przyczyną były klęski ponoszone w wojnie granicznej i związane z nimi ryzyko okrążenia miasta wraz z przebywającymi w nim żołnierzami. Dzień później do Częstochowy wkroczyły siły niemieckie pod postacią 46 Dywizji Piechoty III Rzeszy. Niebawem pojawiły się też grupy służby bezpieczeństwa (Einsatzgruppen), których zadaniem było rozprawianie się z oporem u źródła na wszelkie możliwe sposoby.
Przebywający w Częstochowie żołnierze niemieccy znajdowali się w złej kondycji psychicznej. W większości byli niezbyt doświadczeni i słabo przygotowani do trudów wojny. Obawiali się czyhających na każdym kroku zagrożeń, w czym widzieć należy rolę przedwojennej propagandy, przedstawiającej Polaków jako zbrodniarzy i faktycznych inicjatorów konfliktu. W Częstochowie i innych miastach regionu niepewność musiała być szczególnie duża. Na pobliskim Śląsku dwadzieścia lat wcześniej toczyły się przecież powstania narodowe wymierzone przeciwko Niemcom. W 1939 roku w Wehrmachcie żywe były zarówno strach przed odrodzeniem się ruchu niepodległościowego, jak i pragnienie zemsty na jego uczestnikach. Ponadto, Częstochowa była miastem robotniczym, co miało zdaniem agresorów wpłynąć na powstanie tam komunistycznej partyzantki.
Do krwawej rozprawy z Polakami wzywała niemieckich żołnierzy propaganda. Dowódcy zalecali wręcz okrucieństwo, również wobec cywilów. 22 sierpnia 1939 roku Hitler podczas konferencji w Obersalzbergu zalecał brak litości i skrupułów w dążeniu do pełnego wyniszczenia państwa polskiego. W podobnym tonie zwracał się do swoich żołnierzy w pisemnych rozkazach dowódca 10 Armii Walter von Reichenau. Wszystkie te słowa trafiały na podatny grunt w szeregach Wehrmachtu.
Przebieg wypadków w krwawy poniedziałek
.Bezpośrednią przyczyną represji były dwie strzelaniny, do których doszło po południu 4 września w rejonie Szkoły Rzemieślniczo-Przemysłowej oraz przy ulicy Strażackiej. W późniejszych raportach uznano, że oba incydenty zostały wywołane przez ukrywających się w Częstochowie polskich żołnierzy. W rzeczywistości Niemcy strzelali głównie do siebie i w powietrze. Wyimaginowane zagrożenie i chaos zaczęły grać u stóp Jasnej Góry tak wielką rolę, że wymiana ognia rozpoczęła się samoistnie. Efektem była śmierć kilkunastu oficerów i szeregowców.
W odpowiedzi na nieistniejące zagrożenie niemieccy żołnierze przystąpili do krwawej rozprawy z ludnością Częstochowy. Mieszkańcy byli masowo wyciągani ze swoich domów. Tysiące osób zgromadzono w różnych punktach miasta, między innymi na Placu Magistrackim (dzisiejszym Placu Władysława Biegańskiego), Nowym Rynku (dzisiejszym Placu Ignacego Daszyńskiego) i przed kościołem św. Zygmunta. Aresztowanym kazano godzinami trwać w bezruchu pod kolbami karabinów. Część z nich rozstrzeliwano na miejscu, czasem za posiadanie „broni” w postaci żyletki lub scyzoryka, a czasem zupełnie bez powodu. Do strasznych scen doszło też w częstochowskiej katedrze, w której wpierw Niemcy zgromadzili wielu cywilów, a później otworzyli do nich ogień.
Opisane wyżej wypadki były jednym z najtragiczniejszych w skutkach wojennych epizodów kampanii wrześniowej w regionie. Życie straciło według różnych szacunków od 250 do 500 osób. Trzeba jednak pamiętać, że nie był to odosobniony przypadek. Do podobnych akcji dochodziło w setkach miejscowości wzdłuż granic II Rzeczpospolitej. Wydarzenia te stanowią dziś wyraziste świadectwo efektów nieuzasadnionej wojny, propagandy i mowy nienawiści.
Nigdy uczciwie nie rozliczono tej wojny
.O współczesnych kontekstach niemieckiej inwazji na Polskę w 1939 roku pisze dla „Wszystko co Najważniejsze” brytyjski historyk Roger MOORHOUSE.
„Bezdyskusyjne za to jest, że w 1939 r. Polska znajdowała się w jednym z najbardziej niebezpiecznych miejsc na Ziemi – pomiędzy dwoma drapieżnymi, bezwzględnymi, ekspansjonistycznymi i totalitarnymi reżimami, które chciały ją zniszczyć. Polska zrobiła wtedy wszystko, co można było w granicach rozsądku zrobić, aby uniknąć ataku Niemiec. Twardo opierała się niemieckim groźbom i żądaniom (przypadek Czechosłowacji z poprzedniego roku dowiódł, że polityka uspokajania Hitlera ustępstwami prowadzi donikąd) oraz zawarła mocne międzynarodowe sojusze, które miały zniechęcić Hitlera do napaści.” – stwierdza Roger MOORHOUSE.
Zauważa on też, że „z nazistowskiego punktu widzenia zniszczenie Polski było (…) umotywowane względami natury historycznej, terytorialnej, ideologicznej i rasowej. Z tego też względu losy Polski podczas samej wojny potoczyły się niezwykle tragicznie; dość wymienić kampanię wrześniową, Holokaust, Powstanie Warszawskie. Nic zatem dziwnego, że w porównaniu z innymi krajami najnowsza historia jest nadzwyczaj żywo obecna w codziennych rozmowach Polaków. W pewnym sensie jest to całkowicie naturalna reakcja. Gdyby nie było narodowych krzywd, nie byłoby również potrzeby ich omawiania.”
„Z geopolitycznego punktu widzenia Polska jest obecnie bodaj w najlepszej sytuacji od kilku stuleci. Jej relacje z sąsiadami nadal jednak stanowią wyzwanie – na wschodzie agresywna i zapatrzona w przeszłość Rosja, na zachodzie ta część państw UE, które zachowują się tak, jakby zupełnie chciały zapomnieć o przeszłości. Na zignorowanie tego wyzwania Polska nie może sobie pozwolić.” – podsumowuje Roger MOORHOUSE.