Liceum Krzemienieckie – Wołyńskie Ateny
Liceum Krzemienieckie funkcjonowało zaledwie przez kilka dekad – wpierw od 1805 do 1831 roku, a później jeszcze podczas trwania dwudziestolecia międzywojennego. Pomimo to zdobyło ono sławę jako ośrodek niezwykle ważny dla polskiej nauki i kultury, oddziałujący na społeczeństwo całego regionu na długo po jego pierwszym zamknięciu – do tego stopnia, że Krzemieniec zaczęto nazywać „Wołyńskimi Atenami”. Czym spowodowany był jego sukces?
Krótka historia założenia i działalności Liceum Krzemienieckiego
.Inicjatorem powstania szkoły w Krzemieńcu – wołyńskim mieście położonym sto kilometrów na wschód od Lwowa – był Tadeusz Czacki, doświadczony działacz społeczny, polityk, ekonomista, bibliofil i pedagog. Doświadczenie w szkolnictwie zdobywał on w czasach upadku Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Był między innymi członkiem Komisji Edukacji Narodowej, a także uczestniczył w przygotowywaniu tekstu Konstytucji 3 Maja. Po rozbiorach pełnił funkcję wizytatora szkół w przyłączonych do Rosji guberniach: wołyńskiej, podolskiej i kijowskiej. Jednocześnie utrzymywał kontakty z równie zasłużonym na polu edukacji Hugonem Kołłątajem.
W 1805 roku obaj przystąpili do organizowania nowej szkoły, stawiającej sobie za cel profesjonalne nauczanie żyjących na Kresach młodych Polaków. Wpierw placówka nosiła nazwę Gimnazjum Wołyńskiego, później przemianowano ją zaś na Liceum Krzemienieckie. Jej pierwszym dyrektorem został matematyk Józef Czech. Szkoła była płatna – siłą rzeczy kierowano ją więc do dzieci wywodzących się z bogatych rodzin, na przykład ziemiańskich. Program nauczania wykraczał znacząco poza to, co na ogół można było wynieść ze szkół średnich. Wśród przedmiotów znaleźć można było języki obce (rosyjski, francuski, łacinę, dla chętnych grecki i angielski), historię, geografię, prawo czy ekonomię. Duży nacisk kładziono również na zdobywanie wiedzy przyrodniczej i matematycznej.
O prestiżu i znaczeniu Liceum Krzemienieckiego świadczyła infrastruktura, o którą zadbał przede wszystkim Tadeusz Czacki. Szkolna biblioteka mieściła ponad trzydzieści tysięcy książek, zakupionych za astronomiczną kwotę kilkunastu tysięcy czerwonych złotych. W jego skład weszła między innymi dawna kolekcja druków króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, a także zbiory prywatne fizyka Franciszka Scheidta czy doktora medycyny Jana Lerneta. Czacki wyposażył Liceum także w obserwatorium astronomiczne oraz gabinet historii naturalnej. W 1811 roku powstała wreszcie w jego murach drukarnia, w której wydawano prace naukowe, broszury, pomoce naukowe i cenione podręczniki.
Liceum Krzemienieckie: życie po życiu
.Liceum Krzemienieckie było tworzone przez wykwalifikowaną kadrę. Pracowali w nim między innymi: historyk Joachim Lelewel, dramatopisarz Alojzy Feliński, ekonomista Michał Choński, botanik i geolog Andrzej Andrzejowski czy specjalizujący się w nauczaniu prawa pedagog Aleksander Mickiewicz, brat Adama. Dzięki ich zaangażowaniu i zapewnionemu przez Czackiego wyposażeniu szkoła wykształciła rzesze zdolnych naukowców, literatów, polityków, publicystów, artystów i społeczników, w tym Stanisława Worcella czy Antoniego Malczewskiego. Z ośrodkiem tym niejako związany był też Juliusz Słowacki, który w tym miejscu się urodził i wychował jako syn wykładowcy.
Niestety złoty okres w dziejach Krzemieńca szybko się skończył. W 1831 roku Wołyń został zaatakowany przez klęskę głodu i epidemię cholery, a dodatkowo w samym mieście spłonął magazyn wojskowy. Wszystko to odbywało się w cieniu rezonującego również na ten obszar powstania listopadowego. W tej trudnej sytuacji władze Liceum podjęły decyzję o odesłaniu uczniów do domów. Po upadku polskiego zrywu narodowego władze rosyjskie przystąpiły do reorganizacji systemu szkolnego. Decyzją kuratora nowo utworzonego kijowskiego okręgu naukowego Jegora von Bratke krzemieniecki ośrodek edukacyjny został przeniesiony do Kijowa. Przewieziono tam też zgromadzoną w Krzemieńcu kolekcję książek, przy okazji niszcząc dużą część zbioru i rozkradając co cenniejsze okazy.
Ożywienie krzemienieckiego społeczeństwa nie dobiegło jednak w ten sposób swego końca. Okazało się, że absolwenci Liceum stanowią zwartą grupę, odznaczającą się poczuciem wspólnoty. Żaden z nich nie chciał skazać z pozoru upadłego dziedzictwa na zapomnienie. W ciągu kolejnych kilkudziesięciu lat Krzemieniec pozostawał żywy w publicystyce, a na przełomie lat 50. i 60. XIX wieku grupa starzejących się już z wolna dawnych wychowanków podjęła nawet nieudaną próbę wydania wspominkowej monografii poświęconej dziełom szkoły.
Liceum Krzemienieckie za II Rzeczpospolitej
.Znaczenie Krzemieńca zostało też dostrzeżone po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Miejscowi działacze podjęli starania o reaktywację Liceum już w 1920 roku, podczas toczącej się wojny polsko-bolszewickiej. Bardzo szybko, bo 27 maja tego samego roku zgodę na ponowne założenie placówki wydał Józef Piłsudski. Szkole nadano duże posiadłości ziemskie i szereg zakładów przemysłowych, dzięki czemu jego byt finansowy został z nawiązką zabezpieczony.
Przez długi czas nowe Liceum Krzemienieckie zmagało się z problemami organizacyjnymi i w praktyce stanowiło zespół szeregu obiektów edukacyjnych: gimnazjum, seminarium nauczycielskiego i średniej szkoły rolniczo-leśnej. Szybko jednak okazało się, że pomimo trudności również i tym razem udało się stworzyć ośrodek aktywizujący nie tylko młodych wychowanków, ale i całą okolicę. Przy liceum działały kółka zainteresowań, związki harcerskie, pracownie fotografii i orkiestra. Szkoła organizowała kursy szybowcowe oraz zajęcia artystyczne. Krzemieniec znów zasłynął swoją otwartością na świat, a przy tym stał się ważnym ośrodkiem krzewienia patriotyzmu. Kres istnienia szkoły położył wybuch II wojny światowej i – bardziej bezpośrednio – agresja Związku Radzieckiego na Polskę 17 września 1939 roku.
Przedwojenna matura to były wrota do lepszego życia
.Międzywojenną maturę postrzegano jako wrota do lepszego świata. Powszechna była świadomość, że edukacja jest kluczowym czynnikiem warunkującym awans cywilizacyjny i powodzenie materialne” – pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” historyk PROF. Janusz MIERZWA.
„Reformy pierwszych miesięcy Polski niepodległej szły po linii (…) egalitaryzacji [szkolnictwa], umożliwienia dostępu do niego jak najszerszym rzeszom społeczeństwa. W duchu tych założeń swoją reformę przeforsował w 1932 r. minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego Janusz Jędrzejewicz. Nie zmieniła ona jednak generalnego wrażenia, że o ile w walce z analfabetyzmem II RP odnosiła sukcesy, to już powszechność szkolnictwa podstawowego kulała. Była to konsekwencja nie tylko powszechnej biedy, czego przejawem było np. porzucanie szkoły po kilku latach nauki czy posyłanie dzieci do szkół tylko w tych porach roku, kiedy łatwiej było je odziać, ale także niedrożnego systemu edukacji – istnienia ślepych ścieżek, głównie w postaci szkół powszechnych niższych stopni organizacji, niepozwalających na kontynuowanie nauki w zakładach szczebla średniego.”
„W tym stanie rzeczy już szkoła średnia (a nie uniwersytet) miała charakter elitarny. Złożyło się na to, poza wspomnianymi ślepymi ścieżkami, także kilka innych przyczyn. Jedną z nich był brak związku między programem w szkołach powszechnych a wymaganiami stawianymi przy przyjęciach do szkół średnich. Model ten w sposób oczywisty uprzywilejowywał tych, których stać było na dodatkowe formy kształcenia. (…) Nauka na poziomie szkoły średniej kończyła się uzyskaniem świadectwa dojrzałości, które odgrywało rolę zwieńczenia kolejnego etapu edukacji. Ważnego, bo mimo wszystko studia wyższe kończyła tylko 1/3 absolwentów szkół średnich (w pierwszej połowie lat 30. ok. 5–6 tys.). Posiadanie matury było traktowane jako formalny warunek przynależności do inteligencji jako warstwy społecznej.” – stwierdza PROF. Janusz MIERZWA.