[Mateusz KRAWCZYK] Tydzień Burasa, Momtaz, Czaputowicza, Nikela, Dróżdża, Foucaulta, Figury, Ferryego…

[Mateusz KRAWCZYK] Tydzień Burasa, Momtaz, Czaputowicza, Nikela, Dróżdża, Foucaulta, Figury, Ferryego…

OD REDAKCJI: Co warto z minionego tygodnia wyciągnąć, na kogo zwrócić uwagę, jakie trendy wyłowić i odtąd obserwować? Osoby, tematy, zagadnienia, nie unikając emocji, w autorskim – jak najbardziej subiektywnym – podsumowaniu tygodnia przedstawia Mateusz KRAWCZYK

.Po przerwie wracamy z przeglądem tygodnia. Idee, opinie, wydarzenia, postulaty – to wszystko, co najważniejsze i co wydarzyło się w ostatnim czasie. Krytyczne i sprawozdawcze spojrzenie na świat i najnowsze trendy.

Francja przejmuje stery w Unii

.Warto pochylić się nad analizą Piotra BURASA, dyrektora warszawskiego biura ECFR w Krytyce Politycznej [LINK]. Europa Zachodnia ostatnio zaskakuje coraz częściej, niestety niekoniecznie pozytywnie, co ma swoje odzwierciedlenie w chaotycznej polityce unijnej. W tekście obecne jest popularne już spojrzenie na stan Unii z poziomu widzenia punktu ciężkości: Niemcy czy Francja? A teza wyjściowa jest prosta: kultura Unii zbudowana na wzór niemiecki, teraz zmienia swoje tory i to Francja jest lepiej przygotowana na nową odsłonę. Unii.

A zaczęło się tak pięknie. Francja i Niemcy od 2018 r., chciały wspólnie decydować o przyszłych reformach UE. Od tego czasu wiele się jednak zmieniło. Dynamika albo chaos stosunków międzynarodowych, w kontekście, chociażby ostatniego roku udowadnia jedno: świat po raz kolejny zaskakuje tradycyjną politykę, a Niemcy i Francja, na samym początku wsiadając do wspólnego samochodu uznały, że nadążą za zmianami i opanują je. Zapomnnieli tylko uzgodnić, w którą stronę jechać… Nie mogąc się zdecydować, Macron wyskoczył w prawo, Merkel w lewo a samochód zderzył się ze znakiem. Trudno odmówić racji autorowi analizy, kiedy wspomina o aktywności Macrona i zachowawczości Niemiec. To prawda, Macron niezmienne chce tchnąć nowego (ale wciąż francuskiego) ducha do „niemieckiej unii”. I ta „niemieckość” jest szczególnie ciekawa: „Niemcy znacznie lepiej czują się w świecie zdominowanym przez „politykę reguł” niż w nieprzejrzystej rzeczywistości „polityki wydarzeń”. Nie mniej ważnym powodem tego stanu rzeczy jest fakt, że reguły, według których funkcjonowała dotąd Unia i jej polityki, zostały ustalone przy istotnym udziale samych Niemiec i dobrze odpowiadają ich wyobrażeniom, interesom oraz kulturze politycznej. Unia w dzisiejszym kształcie jest w dużej mierze „niemiecka”. 

„Kryzys UE w istocie jest bowiem kryzysem „niemieckiej’” Europy.”

Z jednej strony mamy więc unię „niemiecką” opartą o zasady i reguły, aczkolwiek  bez dostosowania do współczesnych problemów. Z drugiej propozycje reform, które przedstawiają o wiele śmielszą wizję organizacji. Zmiany wymagają akceptacji Niemiec, jednak w samej klasie politycznej nie ma woli decyzji. Francja chce przewodzić, ale jej zabiegi spotykają się co najmniej z irytacją. 

Brak woli, która przełamie stagnacje Unii. Skoro jest stagnacja, to nie ma reakcji. Brak reakcji to oddanie pola i dalszy upadek pozycji Europy. Na tle obecnego składu Parlamentu Europejskiego, czy prób wyboru Komisji Europejskiej, które również zwiastują stagnacje, tworzy się ciekawy obraz: czeka nas business as usual.

Przeszło bez echa w Polsce

.A szkoda. À propos aktywności Emmanuela MACRONA i jego woli przewodzenia dobrze oddaje to historia opisana w Politico [LINK] w artykule „The Macron method”. To kuluary polityki, gdzie prezydent Francji w iście bohaterski sposób dąży do pogodzenia dwóch skonfliktowanych graczy: Iranu i USA, podczas Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Tekst przygotowała Rym MOMTAZ, korespondentka Politico we Francji. Jeśli wierzyć jej słowom, to historię tę warto przeczytać z kilku względów. 

Po pierwsze, mamy tu fascynujące kuluary, które autorka przedstawia nie stroniąc od własnej opinii. Cały tekst nie jest pozbawiony uroku, choć z punktu widzenia sztabu Macrona miał zapewne być laurką dla prezydenta, przedstawiając go jako lidera poświęconego sprawie. To opowieść o [spoiler] nieudanej próbie Macrona, który mimo porażki, nie zniechęca się do podejmowania dalszych prób. Shuffle diplomacy koresponduje z jego wizerunkiem i cóż, ambicją: nie może być stołu dyplomatycznego, przy którym nie ma Prezydenta Francji (jakież to francuskie…).

To także historia o modus operandi polityki zagranicznej Macrona, którą dobrze oddaje fragment tekstu: „Celem Francji jest próba zmierzenia się z porządkiem światowym, wykorzystując te karty, które Francja posiada”[…] Wybieramy strategię śmiałości, ryzyka, co oznacza, że wszystko, co robimy i wszystko co robić będziemy, może się nie udać… Ale to, co jest absolutnie niedopuszczalne, to w ogóle nie próbować” [tłumaczenie red.].

Nie podobały mi się

.Ostatnie słowa Przewodniczącego JUNCKERA, podczas debaty parlamentarnej, podsumowującej działalność Komisji Europejskiej pod jego przewodnictwem. Pod żadnym pozorem proszę tego nie traktować jako krytyki 5. lat funkcjonowania KE. Tak, jak wskazywali europosłowie, był to okres sukcesów i porażek. Ignorancją byłoby ocenienie tego czasu jednoznaczną kategorią „porażka” lub „sukces”. Niestety są tacy, którzy to robią. Cenie Junckera za Europejski Korpus Solidarności, ale brakowało mu kapitału do przełamania stagnacji UE. O jego Białej Księdze w sprawie przyszłości Europy już niewielu pamięta.

Mógł jednak darować sobie słowa ostatniego apelu, kiedy prosił PE o kontynuację wysiłków na rzecz integracji europejskiej i przeciwdziałania „głupiemu nacjonalizmowi”. Czym jest ten głupi nacjonalizm? Nie wyjaśniając, a posługując się takim zwrotem, pozwolił jedynie, aby wszystkie ruchy, które są uwikłane w konflikt polityczny, a więc populiści, narodowcy, opozycjoniści do mainstreamu poczuli się adresatami tej etykiety. Niepotrzebne. I głupie.

Chciałbym

.Aby Proces Warszawski, który rozpoczął się konferencją Polsko-Amerykańską w Warszawie, prowadził do wzrostu naszej pozycji międzynarodowej, zamiast stawiania się w opozycji do jednej i pod silnym ramieniem drugiej strony wiadomego konfliktu. Ciężko jednak odsunąć cień pozostawiony po niejednoznacznie pozytywnym wydźwięku konferencji warszawskiej, której w opinii komentatorów, bliżej porażki niż sukcesu. Minister Jacek CZAPUTOWICZ 24. października otworzył w Warszawie posiedzenie Grupy Roboczej ds. Bezpieczeństwa Energetycznego w ramach Procesu Warszawskiego [LINK]. Plan dotychczasowych spotkań (w Seulu (na temat bezpieczeństwa cybernetycznego), w Waszyngtonie (w sprawie praw człowieka) oraz w Manamie (dot. bezpieczeństwa morskiego i lotniczego) a także przyszłych (14-15 listopada w Bukareszcie nt. przeciwdziałaniu rozpowszechnianiu broni rakietowej, ds. przeciwdziałania terroryzmowi oraz kwestii humanitarnych i uchodźczych na początku 2020 r. na kontynencie afrykańskim i południowoamerykańskim), wygląda imponująco. Trzymam kciuki za wymierne i pozytywne skutki, które warto oceniać, ale skoro to „proces”, to może to potrwać. 

Przykuł moją uwagę 

.Artykuł Dawida DRÓŻDŻA w Kulturze Liberalnej pt. „Rozkosz i nostalgia. Wokół 10. Festiwalu „Kamera Akcja”, jak tylko w przypisie przeczytałem: Foucault, Historia Seksualności. [LINK]. Cenie myśl Foucaulta wyjątkowo. Artykuł jest o kulturze, o festiwalu krytyków sztuki filmowej w Łodzi, na którym dyskusje wywołały dwa obrazy: „Portret kobiety w ogniu” Céline Sciammy oraz „Najlepsze lata” Jonaha Hilla.

Na „Portret…” dopiero się wybieram, więc recenzją się nie zajmę, odsyłam raczej do tekstu. To, co mnie urzekło, to emocje. Film traktuje o buncie, niepewności, młodości, uwikłanej w rygorystyczne reguły XVIII wieku. To film o uczuciach, burzliwych i niepewnych, które w nadmorskiej scenerii Bretanii rysują się prawdziwie dramatycznie. To spojrzenie w kulturową historię czasów, w tak wrażliwym temacie, jak seksualność. Foucault jest geniuszem, bo ucywilizował rozmowę na ten temat, poruszając ją na głębokim, psychospołecznym poziomie, uwikłanym w sieć władzy, zależności, upadku, degradacji i zniewolenia. Tak jak Dawid, zacytuje Mistrza „Wszystko, co nie jest podporządkowane rozrodczości lub przez nią uszlachetnione, traci dach nad głową i wszelkie prawa. Nie ma też dlań słowa. Zostaje wygnane, zabronione, wtrącone w milczenie. Nie dość, że nie istnieje, nie wolno mu zaistnieć i czeka je usunięcie w razie najmniejszych przejawów w czynie lub mowie. Wiadomo, na przykład, że dzieci nie mają płci: dlatego jest im zakazana, dlatego nie przystoi im o niej mówić, dlatego zamyka się oczy i zatyka uszy w przypadku, gdy ją demonstrują, dlatego narzuca się w tym względzie powszechne i przykładne milczenie”.

Ciekawe 

.Myśl następująca: przez świat przetacza się rewolucyjna myśl tzw. Nowego Zielonego Ładu, o którym w Nowym Obywatelu pisze Tomasz FIGURA [LINK]. Rewolucja ma twarz uwielbianej przez demokratów w Stanach kongreswoman Alexandri Ocasio-Cortez. Jak czytamy w teście „cele to „osiągnąć zerową emisję gazów cieplarnianych” i „stworzyć miliony dobrze płatnych miejsc pracy”. Aby zmniejszyć emisje, musimy ograniczyć spalanie paliw kopalnych, ale to na nich opiera się nasz system energetyczny. Dlatego konieczna jest przebudowa tego systemu, przekonuje Ocasio-Cortez. Powinien on jej zdaniem oprzeć się na innych źródłach energii – odnawialnych. Miejsca pracy, konieczne do obsługi tych nowych źródeł energii, mają stanowić odpowiedź na pytanie: co w takiej sytuacji z pracownikami branży energetycznej w jej obecnym kształcie.”. 

Postulaty Nowego Zielonego Ładu są podobne do tych postulowanych przez inne / nowe organizacje eko-klimatyczne: pozbycie się paliw kopalnych, a w ich miejsce wprowadzenie odnawialnych źródeł energii. Co do atomu to albo o nim nie ma ani słowa, unikając otwartego konfliktu merytorycznego, albo jest sprzeciw i argumentacja obudowana na emocjach. Nie tyle sama propozycja jest problematyczna, co jest rozmach. Kolejne kraje i partie polityczne przyjmują Green New Deal do swojego programu. Żądają zmiany rewolucyjnej, a kto się przeciwstawia, jest po prostu wrogiem, o czym pisałem w tekście „Czy uda się uniknąć rewolucji” w Wszystko Co Najważniejsze [LINK].

Problem dobrze oddaje fragment artykułu, który polecam: Plan przebudowy naszego społeczeństwa nie będzie kształtowany jedynie w niekończących się dyskusjach. Kształt nada mu walka klasowa, która określi to, kto wprowadzi zmianę. Na ten trop naprowadzają wypowiedzi związkowców o Zielonym Nowym Ładzie. To podmiot zmian odgrywa dla nich najważniejszą rolę, nie zaś szczegółowe określenie przedmiotu, jak chcieliby tego akademicko nastawieni działacze. Związkowcy wiedzą, że najważniejszą stawką w tym sporze jest tak naprawdę to, czy wezmą oni udział w tych przemianach, czy nie, a nie to, ile autobusów elektrycznych będzie jeździć w Warszawie, a ile w Krakowie.

Why so pesymistic? 

.Przecież w końcu to nie jest tak źle. Na Uniwersytecie Warszawskim w czwartek i piątek odbyła się konferencja Transformation in Central-Eastern Europe 1989-2019. W czwartkowy wieczór miał miejsce panel z udziałem ambasadorów z Litwy, Łotwy, Estonii, Bułgarii, Rumunii i Niemiec. Dyskusja i spotkanie były zaiste ciekawe. Miło były obserwować tylu ambasadorów krajów europejskich siedzących przy jednym stole, z serdecznością, uśmiechem, rozmawiających wspólnym językiem (European English).  Ostatnie pytanie moderatora dotyczyło nastrojów w społeczeństwach tychże krajów. Ambasadorzy jeden za drugim wymieniali się opiniami, które w gruncie rzeczy były pozytywne. Jasne, mamy dużo problemów i stoimy przed ważnymi wyzwaniami, ale w gruncie rzeczy, czy to spotkanie nie jest idealnym przykładem, jak blisko i dobrze razem żyjemy? Ambasador Niemiec w Polsce Rolf NIKEL zapytał wprost: why so pesymistic? I choć Ambasadorzy Bułgarii i Rumunii szybko mu przypomnieli: Schengen! Ambasador Bułgarii Emił Jałnyzow dodał do tego skandaliczną decyzję UE w sprawie Albanii i Macedonii Północnej, to w gruncie rzeczy paneliści zgodzili się ze sobą. Bo jak nie teraz, to kiedy? Jak nie Europa to, gdzie jest lepiej? 

W tym kontekście z najnowszego wydania Wszystko Co Najważniejsze (EMPIKi i www.operon.pl/wcn) polecam artykuł „Żyjemy w najlepszej epoce, w jakiej moglibyśmy się znaleźć” prof. Luca FERRY’EGO.

Mateusz Krawczyk

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 26 października 2019