Guillaume PITRON: Wojna o metale rzadkie. Ciemna strona transformacji energetycznej i cyfrowej

Wojna o metale rzadkie.
Ciemna strona transformacji energetycznej i cyfrowej

Photo of Guillaume PITRON

Guillaume PITRON

Reportażysta, analityk, ekspert Komisji Europejskiej i Parlamentu Francji w sprawie metali rzadkich. Laureat Prix du livre d'économie oraz Prix Erik Izraelewicz dla śledztw ekonomicznych. Autor "La guerre des métaux rares: la face cachée de la transition énergétique et numérique".

Niewielka dawka każdego z metali rzadkich wytwarza pole magnetyczne zdolne do generowania większej energii niż ta sama ilość węgla czy ropy. Tu leży sedno „zielonego kapitalizmu”, dążenia do zastępowania źródeł energii takimi, które nie wymagają spalania – pisze Guillaume PITRON

Przez całe wieki ludzkość eksploatowała najważniejsze znane metale: żelazo, złoto, srebro, miedź, ołów, aluminium. Ale od lat 70. XX wieku zaczęliśmy wykorzystywać niesłychane możliwości magnetyczne i chemiczne rzadszych metali występujących w niewielkich ilościach w skałach naszej planety. Metale te mają bardzo enigmatyczne nazwy: grafit, wanad, german, platynowce, wolfram, antymon, beryl, fluoryt, ren, promet… Jest ich około trzydziestu, a ich wspólnym mianownikiem jest współwystępowanie w naturze z metalami występującymi powszechnie.

Jak wszystko, co występuje w przyrodzie w małych ilościach, metale rzadkie są swego rodzaju koncentratami niesamowitych właściwości. Destylacja olejku z kwiatów pomarańczy jest długim i żmudnym procesem, ale zapach i właściwości terapeutyczne jednej tylko kropli tego eliksiru nie przestają zadziwiać naukowców. Produkcja kokainy gdzieś w głębi kolumbijskiej dżungli jest procesem nie mniej skomplikowanym, a efekty psychotropowe grama tego proszku potrafią kompletnie rozregulować ośrodkowy układ nerwowy człowieka. Podobnie rzecz się ma z metalami rzadkimi (nieraz naprawdę bardzo rzadkimi).

By uzyskać kilogram wanadu, trzeba oczyścić osiem i pół tony skały. Szesnaście, by wyprodukować kilogram ceru. Pięćdziesiąt, by otrzymać kilogram galu. A niewyobrażalną wręcz liczbę tysiąca dwustu ton, by otrzymać ledwie jeden kilogram lutetu.

Powłoka ziemska jest jednym wielkim „czynnikiem aktywnym”, konglomeratem atomów o niesamowitych właściwościach. To coś, co miliardy lat ewolucji mają najlepszego do zaoferowania. Niewielka dawka każdego z tych metali wytwarza pole magnetyczne zdolne do generowania większej energii niż ta sama ilość węgla czy ropy. Tu leży sedno „zielonego kapitalizmu”, definiowanego jako dążenie do zastępowania źródeł energii skutkujących emisją miliardów ton dwutlenku węgla przez takie, które nie wymagają spalania i w związku z tym nie emitują najmniejszego nawet grama tego gazu.

.Mniej zanieczyszczeń i więcej energii… Nieprzypadkowo więc jeden z tych pierwiastków nosi nazwę promet. Odkryty przez amerykańskiego chemika Charlesa Coryella w latach 40. ubiegłego stulecia, swoją nazwę zawdzięcza pani Coryell, która podpowiedziała mężowi postać Prometeusza, tytana ze słynnego greckiego mitu. Jak pamiętamy, Prometeusz z pomocą bogini Ateny wkradł się do Olimpu i ukradł święty ogień, by podarować go ludziom.

Nazwa ta mówi wiele o prometejskiej mocy, którą posiadł człowiek, opanowując metale rzadkie. Niczym demiurgowie nadajemy im zastosowanie w dziedzinach będących podporami transformacji energetycznej, czyli w technologiach zwanych „zielonymi” oraz w technologii cyfrowej. Konwergencja green tech i informatyki przyniesie, jak się nam obiecuje, lepszy świat. Dzięki zastosowaniu metali rzadkich elektrownie wiatrowe i panele słoneczne wytwarzać będą energię wolną od dwutlenku węgla. Energię tę będziemy następnie przesyłać zaawansowanymi technologicznie sieciami, pozwalającymi na jak najmniejsze jej marnowanie. Sieciami tymi sterować będą technologie cyfrowe, również wykorzystujące te metale.

Bizmut

.Jeremy Rifkin, wielki teoretyk transformacji energetycznej i wiążącej się z nią bezpośrednio trzeciej rewolucji przemysłowej, idzie nawet dalej. Według niego przenikanie się technologii „zielonych” oraz nowych technologii informatycznych i komunikacyjnych pozwala już dziś każdemu z nas produkować w dużych ilościach i tanio swój własny „zielony” prąd, a także dzielić się nim z innymi. Chodzi o telefony komórkowe, iPady oraz komputery, które używane na co dzień, stały się niezastąpionymi urządzeniami modelu ekonomicznego w większym stopniu przyjaznego środowisku naturalnemu. Proroctwa Rifkina są tak obiecujące, że stał się doradcą wielu szefów państw. Doradza na przykład francuskiemu regionowi Hauts-de-France we wdrażaniu nowych modeli energetycznych.

Ostatnie dziesięciolecie przyniosło niesamowity postęp. Wolumen energii wiatrowej jest siedem razy większy niż dziesięć lat temu. Paneli fotowoltaicznych jest 44 razy więcej. Energia odnawialna to dziś już 19 proc. całego światowego zużycia. Europa wyznaczyła sobie za cel zwiększenie tej proporcji do 27 proc. przed 2030 rokiem! Nawet technologie wykorzystywane w silnikach termicznych zależą dziś już od metali rzadkich, gdyż te umożliwiają projektowanie bardziej zaawansowanych i lżejszych pojazdów oraz samolotów, czyli zużywających mniejsze ilości paliw kopalnych.

Piryt

.Armie świata również dokonują transformacji energetycznej. Czy raczej transformacji strategicznej. Mylilibyśmy się, sądząc, że generałami kieruje troska o jak najmniejszą emisję dwutlenku węgla przez arsenały bojowe. Przy kurczących się światowych zapasach ropy naftowej stratedzy muszą antycypować wojnę bez tego paliwa. W 2010 roku jeden z liczących się amerykańskich think tanków zalecał pierwszej armii świata uniezależnienie się od paliw kopalnych do 2040 roku… Ale jak to osiągnąć? Właśnie wykorzystując energię odnawialną i powołując do życia armię robotów napędzanych prądem. Zdalnie sterowany arsenał wykorzystujący energię odnawialną miałby większy potencjał niszczycielski, a ponadto rozwiązywałby problem, którym jest dostarczanie paliwa w pobliże pola działań wojennych.

Zresztą wojna przenosi się obecnie na nowe terytorium, czyli infrastrukturę cyfrową nieprzyjaciela. Cyberarmie przyszłości, niszcząc sieci teleinformatyczne, będą w stanie same wygrywać ewentualne konflikty. Kierunek naszej transformacji w stronę świata zdematerializowanego jest więc po części wyznaczany przez generałów.

Skoro zaczynamy opierać wszystko na technologii cyfrowej, już wkrótce wiele z naszych zasobów zostanie zastąpionych przez… nic, czyli chmury, nienamacalne maile, ruch w internecie.

Digitalizacja ekonomii ma przynieść stopniowe i zbawienne zmniejszanie wpływu człowieka na świat ożywiony. Obie rewolucje – energetyczna i cyfrowa – sprzyjają nadejściu świata, który według wszystkich obietnic ma być światem lepszym.

Metale rzadkie wpływają również na zmianę sposobu prowadzenia stosunków dyplomatycznych. To kolejna transformacja, tym razem geopolityczna. Zwiększający się udział nowych energii, nieemitujących dwutlenku węgla, prowadzić będzie do zmiany układu sił między krajami producentami a krajami odbiorcami paliw kopalnych. Nowa sytuacja pozwoli Stanom Zjednoczonym przenieść swoje okręty z rejonu cieśnin Ormuz czy Malakka, którędy przebiegają szlaki transportowe ropy, w inne miejsca. Dojdzie również do nowego rozdania, jeśli chodzi o partnerstwo z monarchiami naftowymi w Zatoce Perskiej. Unia Europejska również wzmocni suwerenność energetyczną swoich członków, uniezależniając się od rosyjskich, katarskich czy saudyjskich dostaw ropy i gazu.

Z wszystkich tych powodów transformacja energetyczna nosi znamiona transformacji optymistycznej. Jej wdrażanie przychodzi z oporami, gdyż ropa i węgiel nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa. Jednakże świat, który powoli zarysowuje się na naszych oczach, leje miód na nasze serca. Powściągliwość energetyczna z pewnością osłabi napięcia związane z przywłaszczaniem sobie złóż paliw kopalnych, doprowadzi do powstawania „zielonych” miejsc pracy, a krajom zachodnim pozwoli na poprawę konkurencyjności ich gospodarek. Cokolwiek będzie sądził o niej Donald Trump, transformacja jest nieunikniona. Staje się sprawą wielkich pieniędzy, które przyciągają wszystkich graczy światowej gospodarki, w tym również koncerny naftowe.

Pallad

.Pierwsze oznaki transformacji energetycznej pojawiły się w Niemczech w latach 80. ubiegłego wieku. Ale to w Paryżu 195 państw jednogłośnie poparło przyspieszenie tej niesamowitej przygody. Celem jest ograniczenie do 2100 roku globalnego ocieplenia do poziomu nieprzekraczającego 2 stopni Celsjusza. Drogą do tego jest właśnie zastępowanie energii z paliw kopalnych przez „zielone” odpowiedniki.

Gdy delegaci zgromadzeni w Le Bourget pod Paryżem zabierali się do podpisania porozumienia, w sali pojawił się pewien wiekowy mędrzec z długą brodą i błękitnymi oczami, ubrany niczym pustelnik, który dopiero co zszedł z gór ze swej samotni. Z enigmatycznym uśmiechem na twarzy przeszedł pomiędzy szefami państw, wspiął się na mównicę i rzekł poważnym oraz uczonym tonem: „Wasze zamiary są chwalebne, a nowa rzeczywistość, którą właśnie powołujecie do życia, nie może nie napawać radością. Zapominacie jednak o niebezpieczeństwach, które wasza odwaga sprowadzi na świat!”.

Zapadła cisza. Mędrzec zwrócił się w stronę delegatów z państw zachodnich: „Transformacja ta doprowadzi do upadku wielu dziedzin waszych gospodarek, również tych najbardziej strategicznych. Wpędzi w ubóstwo całe rzesze zwalnianych masowo z pracy. Narastać będą niepokoje społeczne oraz pogarda dla zdobyczy demokracji, którymi się szczycicie. Dojdzie również do osłabienia waszej suwerenności militarnej”. Zwracając się do ogółu zgromadzonych, dodał: „Transformacja energetyczna i cyfrowa zdewastuje środowisko w proporcjach dotąd niespotykanych. Wasze wysiłki, ale i wysiłek, którego zażądacie od Ziemi, by mogła powstać nowa cywilizacja, będą tak znaczne, że nie ma pewności, czy wasz plan się powiedzie”. I skończył proroczym przesłaniem: „Wasza potęga zaślepiła was tak bardzo, że zapomnieliście o pokorze. O pokorze, którą ma marynarz wypływający na ocean czy alpinista u podnóża góry. Bo to żywioły będą miały ostatnie słowo!”.

Starzec ten jest oczywiście jedynie wytworem mojej wyobraźni. Nigdy nie wszedł na mównicę w trakcie szczytu COP21 ani nie odjechał kolejką podmiejską w stronę swej pustelni. Natomiast 195 delegacji obecnych tamtego dnia w Le Bourget, podpisując porozumienie paryskie i zobowiązując się do wykonania wspólnie trzynastej pracy Herkulesa, nie zadało sobie zasadniczych pytań.

.Skąd i w jaki sposób pozyskiwać będziemy metale rzadkie, bez których traktat ten jest fikcją? Czy będą zwycięzcy i przegrani na tej nowej szachownicy politycznej, jak miało to miejsce w przeszłości, gdy gra toczyła się o ropę i węgiel? Za jaką cenę ludzie i środowisko naturalne będą w stanie zapewnić dla naszych gospodarek bezpieczne dostawy tychże metali?

Guillaume PITRON
Fragment najnowszej książki Autora „La guerre des métaux rares : La face cachée de la transition énergétique et numérique”, wyd. Les Liens Qui Liberent. Przekład dla „Wszystko Co Najważniejsze”: Andrzej Stańczyk

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 22 października 2019