Podział Ukrainy na trzy części - demoniczny plan Kremla
Resort obrony Rosji przygotował dokument, w którym zakłada, że należy zlikwidować państwowość ukraińską i podzielić terytorium Ukrainy na trzy części; projekt ten może zostać przekazany nowej administracji USA – ujawniła 20 listopada agencja Interfax-Ukraina, powołując się na źródła w służbach specjalnych.
Rozbiór Ukrainy – plan Kremla
.Plan podziału Ukrainy znalazł się w rosyjskim dokumencie dotyczącym prognozy rozwoju sytuacji militarnej i politycznej na świecie do 2045 r. Jak przekazały źródła Interfax-Ukraina, nie jest wykluczone, że Rosja – za pośrednictwem rządów i przedstawicieli państw trzecich – będzie próbowała przekazać ten projekt nowym władzom w Waszyngtonie.
Po podziale Ukrainy jedną z trzech części mają zostać „nowe regiony Rosji”, powstałe po aneksji obwodów donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego, chersońskiego oraz Autonomicznej Republiki Krymu i Sewastopola do Federacji Rosyjskiej. Główne wysiłki wojskowe Kremla koncentrują się obecnie na realizacji tego zadania, czyli umocnienia władzy Kremla w „nowych regionach”.
Druga część podzielonego ukraińskiego terytorium to „prorosyjska formacja państwowa”, czyli byt państwowy z prorosyjskimi władzami, stworzony na terenach obwodów: kijowskiego, czernihowskiego, sumskiego, charkowskiego, połtawskiego, kirowohradzkiego, dniepropietrowskiego, odeskiego, czerkaskiego, winnickiego, żytomierskiego i miasta Kijowa. Plan Moskwy zakłada również odrzucenie przez takie państwo integracji europejskiej i euroatlantyckiej oraz obecność rosyjskich wojsk na jego terytorium.
Trzecia część to „terytoria dyskusyjne”, czyli zachodnia Ukraina – obwody wołyński, rówieński, chmielnicki, lwowski, iwanofrankowski, tarnopolski, czerniowiecki i zakarpacki. Kreml uważa, że przyszłość tych terytoriów powinna zostać rozstrzygnięta przez Rosję w porozumieniu z sąsiednimi państwami – Węgrami, Polską i Rumunią.
Kreml prognozuje także rozwój procesów międzynarodowych według czterech głównych scenariuszy. Scenariusze „dominacji USA i Zachodu” oraz „uzyskania przez Chiny statusu wiodącego mocarstwa na świecie” Rosjanie oceniają jako niekorzystne. W ocenie Moskwy mogą one zrealizować się w przypadku przegrania lub zamrożenia wojny z Ukrainą. Natomiast w scenariuszach nazwanych „kształtowaniem multipolarnego świata i podziałem stref wpływów przez wiodących aktorów” oraz „regionalizacją/chaotyzacją” Rosjanie zakładają zwycięstwo nad Ukrainą i rozwój sytuacji na świecie na warunkach akceptowalnych dla Kremla.
Rosyjski imperializm
.Na temat historii rosyjskiego imperializmu na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze prof. Jacek HOŁÓWKA w tekście „Imperialne marzenia Kremla„. Autor zwraca w nim uwagę, iż Rosja nie jest pierwszym imperium, które nie może pogodzić się ze zmniejszeniem swojego terytorium i wpływów.
„Ukraina należy do Rosji tylko w tym fantastycznym sensie, w jakim do Rosji należą Prusy Wschodnie, czyli obwód kaliningradzki, wszystkie etnicznie polskie tereny objęte zaborem rosyjskim w XIX wieku, a także zagrabione obszary Azji Mniejszej lub Besarabii. W takim metaforycznym sensie do Rosji należą wszystkie ziemie, które kiedykolwiek były częścią imperium rosyjskiego i które stają się jego częścią w wyobraźni najemnych kondotierów. Deklarację noworoczną popiera jedynie prosty i bezwstydny pogląd, że zagrabienie czyjejś ziemi przez Rosjan jest zawsze słuszne, ponieważ Rosja jest mocarstwem i ma nim być zawsze. Tak uważa władca Kremla i to sprawę zamyka. Natomiast ewentualna utrata posiadanych przez Rosję terenów jest zawsze niesprawiedliwa, gdyż powstaje przez dławienie rosyjskiej państwowości. Jest to objaw samowoli ludów drugorzędnych, niemających historii lub pełniących podrzędną rolę w jej przebiegu. Rosja musi zawsze zwyciężać, ponieważ wymaga tego jej odwiecznie praktykowany tryb istnienia. Nigdy nie była republiką, krajem rządzonym przez parlament lub wolę ludu. I to nie ma prawa się zmienić, ponieważ co raz stało się rosyjskie, musi na zawsze pozostać rosyjskie”.
.”Rosja nie jest pierwszym imperium, które głęboko przeżywa ograniczenie swych wpływów i posiadłości. W czasach nowożytnych to doświadczenie spotkało kolejno wszystkich kolonizatorów: Brytyjczyków, Francuzów, Belgów i Holendrów. Wytrącenie ich z roli metropolii kolonialnej raniło ich poczucie dumy, wydawało się bolesne i niesprawiedliwe. Kolonizatorzy zawsze cierpieli, pozostawiając zamorskie terytoria ich mieszkańcom. Uważali, że oddają je w ręce ludzi niepewnych i niedoświadczonych, czyli skazują je na upadek. Żadne wojsko nie lubi wycofywać się z administrowanych terenów. Gdy opuszcza pole swego działania, nagle widzi, jak jest bezużyteczne i zbędne. Widzi, że nie udało mu się zorganizować życia lokalnych społeczności, czyli dominowało jedynie dlatego, że stosowało przemoc bez żadnej racji” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA.
PAP/Iryna Hirnyk/WszystkocoNajważniejsze/MJ