Przegrał Rafał TRZASKOWSKI, wygrał Karol NAWROCKI. Jak to się stało? [Nathaniel GARSTECKA]

Polskie elity

Polskie elity z kompleksami nie mogły pozwolić, aby Karol Nawrocki zagrażał ich faworytowi, przeszkadzał mu w realizacji jego prezydenckich ambicji, niemalże plamił go swoją obecnością u jego boku jako kandydat w wyborach na najwyższe stanowisko państwa – pisze Nathaniel GARSTECKA

Faworytem był Rafał Trzaskowski

.Nie spodziewali się tego. Widzieli siebie już dumnych, triumfujących, na szczycie władzy. Widzieli siebie tam zbyt szybko. Polityka może być nieprzewidywalna, jeśli nie potrafi się właściwie ocenić nastrojów elektoratu, narodu. Sztab PO przekonał się o tym na własnej skórze. Nie mogąc pogodzić się z porażką, wraz z kilkoma sojusznikami z centrum i lewicy kwestionuje teraz wynik wyborów, nawet jeśli oznacza to tylko podsycanie napięć i frustracji.

Bez wątpienia dobrze się stało, że Karol Nawrocki wygrał z przewagą większą niż kilkadziesiąt tysięcy głosów. Wynik 51 do 49 proc., z różnicą prawie 400 000 głosów, nie powinien pozostawiać wiele miejsca na wątpliwości. Nie uwzględniono jednak zaciekłości obozu rządowego, niezwykle sfrustrowanego tym, że nie udało mu się zdobyć brakującego ogniwa monopolu władzy, jakim jest pałac prezydencki.

Wszystko wydawało się sprzyjać Donaldowi Tuskowi i jego ekipie. W 2020 r. Rafał Trzaskowski, wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej i prezydent Warszawy, przegrał tylko nieznacznie z urzędującym prezydentem Andrzejem Dudą, po tym, jak w ostatniej chwili zastąpił pierwotną kandydatkę centrystów, Małgorzatę Kidawę-Błońską, skazaną na miażdżącą porażkę. Entuzjazm wywołany kampanią w 2020 r. miał zostać ponownie wykorzystany do zakończenia pracy w 2025 r. Donald Tusk zapewnił sobie wcześniej zwycięstwo w wyborach parlamentarnych w 2023 r., wyborach samorządowych w 2024 r., a nawet w wyborach europejskich. Nic nie było w stanie powstrzymać postępowej machiny, a termin 2025 r. miał być tylko formalnością.

W końcu Rafał Trzaskowski miał pięć długich lat, aby się przygotować, zbudować machinę wyborczą, otoczyć się najlepszymi specjalistami i przekonać prowincję, aby na niego zagłosowała. Pięć lat na poprawienie ewentualnych błędów popełnionych podczas pojedynku z Andrzejem Dudą, na rozważenie wszystkich scenariuszy, zbudowanie niezawodnej argumentacji, przygotowanie solidnych „teczek” przeciwko wszystkim potencjalnym kandydatom Prawa i Sprawiedliwości. Wreszcie pięć lat na prowadzenie kampanii wśród partnerów PO, lewicy i centroprawicy (Polska 2050 i PSL), aby w drugiej turze nie zabrakło mu żadnego głosu.

24 listopada 2024 r. PiS ogłosiło poparcie dla kandydatury Karola Nawrockiego, doktora historii i dyrektora Instytutu Pamięci Narodowej. Był mało znany opinii publicznej, niepowiązany politycznie z PiS. Jego nominacja wzbudziła wątpliwości nawet w otoczeniu Jarosława Kaczyńskiego, lidera konserwatywnej partii. Media centrystyczne zareagowały ogromnym triumfalizmem. Sondaże wskazywały na zdecydowaną przewagę wiceprzewodniczącego PO zarówno w pierwszej, jak i drugiej turze. Niektóre badania wskazywały na wynik ponad 40 proc. w pierwszej turze i prawie 60 proc. w drugiej.

Rafał Trzaskowski nie mógł przegrać. On, warszawiak, Europejczyk, poliglota, były student Oksfordu i Paryża, doktor nauk politycznych, bliski środowiskom intelektualnym i artystycznym stolicy, humanista i postępowiec, przedstawiciel miejskiej elity, przekonany, że reprezentuje obóz dobra, światła i rozumu. Zwłaszcza przeciwko Karolowi Nawrockiemu, pochodzącemu z biednych, robotniczych dzielnic Gdańska, który podobnie jak wielu Polaków, doświadczył trudności związanych z transformacją gospodarczą, znalazł ukojenie w sporcie amatorskim i miał styczność z trudnymi środowiskami. Jak elita mogłaby przegrać z prostym ludem? Tak żartowali sobie dziennikarze i centryści.

Dlaczego wygrał Karol Nawrocki?

.Jednak Karol Nawrocki jest ucieleśnieniem republikańskiej merytokracji. Tej, którą powinny celebrować właśnie wyższe klasy społeczne. Tej, która umożliwia awans społeczny, pozwala młodym ludziom z mniej uprzywilejowanych środowisk marzyć o lepszej przyszłości, daje rodzicom nadzieję, że ich dzieci osiągną więcej niż oni sami. Tej, która gwarantuje spokój społeczny.

Syn tokarza ciężko pracował, aby opłacić studia. Pracował między innymi jako ochroniarz w hotelu. Mimo to udało mu się uzyskać tytuł magistra historii, a następnie doktora. Jego praca doktorska dotyczyła ruchu oporu wobec władz komunistycznych w rejonie Elbląga. Następnie piął się własnymi siłami po szczeblach kariery: od 2009 roku był zatrudniony w Instytucie Pamięci Narodowej, w 2013 roku został kierownikiem biura edukacyjnego IPN w Gdańsku, a następnie dyrektorem Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku w 2017 roku i dyrektorem IPN w 2021 roku. Od tego czasu zajmuje się walką z rosyjską propagandą i działaniem na rzecz lepszego upamiętnienia antykomunistycznych bojowników ruchu oporu. Po inwazji Moskwy na Ukrainę rozpoczął demontaż pomników ku czci Armii Czerwonej w Polsce i zachęcał dawne kraje bloku wschodniego do podjęcia podobnych działań. Z tego powodu znalazł się na czarnej liście wrogów reżimu Kremla i jest ścigany przez rosyjski wymiar sprawiedliwości.

Czarna kampania przeciwko Karolowi Nawrockiemu

Media zbliżone do rządu Donalda Tuska prześledziły jego przeszłość w celu znalezienia kompromitujących informacji, które mogłyby zniweczyć jego kandydaturę. Polska opinia publiczna została zasypana mniej lub bardziej prawdziwymi informacjami na temat powiązań Karola Nawrockiego z podejrzanymi środowiskami w Gdańsku. Został oskarżony o manipulowanie starszym mężczyzną, aby odkupić jego mieszkanie socjalne, wpuszczanie prostytutek do hotelu, w którym pracował jako ochroniarz, udział w zorganizowanych bójkach między chuliganami – po prostu o to, że nie miał uprzywilejowanej młodości wielkomiejskiej burżuazji.

Polskie elity z kompleksami nie mogły pozwolić, aby taka postać zagrażała ich faworytowi, przeszkadzała mu w realizacji jego prezydenckich ambicji, niemalże plamiła go swoją obecnością u jego boku jako kandydat w wyborach na najwyższe stanowisko państwa. Aktywiści centrowi i lewicowi okazali ogromną nienawiść, pogardę i protekcjonalność wobec tego „populisty”, „chuligana”, „prowincjonalnego alfonsa”. Poparcie Donalda Trumpa dla Karola Nawrockiego wprawiło rząd Donalda Tuska w szaleńczą wściekłość. „Międzynarodówka populistów!” – pisali dziennikarze. Ataki osobiste stały się jeszcze bardziej intensywne, czasami graniczące z absurdem.

Ataki na Karola Nawrockiego przebudziły uśpioną Polskę

Jednak wszystko, co udało się osiągnąć centrystom, to przebudzenie uśpionej Polski. Tej, która nie interesuje się polityką, nie głosuje, nie ma zdania, tej z małych wsi, z głębi kraju. Ta Polska poczuła się urażona pogardą elit, retoryką Rafała Trzaskowskiego i jego ideologiczną niekonsekwencją. Prezydent Warszawy, przyzwyczajony do parad homoseksualnych, wspierający nielegalnych imigrantów i prowadzący wojnę z samochodami osobowymi, próbował wcielić się w rolę silnego człowieka, troszczącego się o swój naród. Rola ta okazała się dla niego zbyt trudna.

W ciągu pięciu lat, które dzieliły dwie elekcje prezydenckie, Rafał Trzaskowski nie zrobił zbyt wiele, aby się do nich przygotować. Otoczył się nie ekspertami, ale aktywistami. Nie podróżował po kraju, ale zamknął się w Warszawie. Nie próbował zmienić swojego wizerunku postępowego miejskiego polityka, lecz wręcz przeciwnie, tylko go pielęgnował. Wysyłał sprzeczne sygnały swoim sojusznikom z lewicy i centrum. Jego przemówienia brzmiały fałszywie, a jego słowa nie były skierowane do całego kraju, ale tylko do niektórych uprzywilejowanych grup społecznych. Miał jednak atut: odrzucenie PiS przez znaczną część Polaków, symbol politycznej nienawiści między konserwatystami a centrystami od 20 lat, wykorzystywany przez Donalda Tuska i jego ekipę do celów wyborczych. Druga strona również wzięła udział w tej walce, chcąc przekształcić wybory prezydenckie w referendum przeciwko centrolewicowemu rządowi.

Dwie wizje Polski

W drugiej turze wyborów 1 czerwca 2025 r. zmierzyły się więc dwie wizje kraju. Z jednej strony Polska ośrodków miejskich, postępowa, globalistyczna, popierająca federalizm brukselski, wyniosła i wstydząca się swojej polskiej tożsamości. Z drugiej strony Polska miasteczek i obszarów wiejskich, zakorzeniona w przeszłości, konserwatywna, skromna, dbająca o bezpieczeństwo i suwerenność, popierająca utrzymanie uprzywilejowanych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Po zaciętej i długo nierozstrzygniętej walce zwyciężyła druga wizja, z niewielką przewagą.

Jednak zbyt niewielką? Szok i niezrozumienie w sztabie wyborczym Rafała Trzaskowskiego przerodziły się w zaprzeczenie i gniew. Niemożliwe stało się możliwe. Górna warstwa przegrała z dolną. Upadła cała progresywna wyobraźnia, ponieważ według elit krzywa historii niezmiennie zmierza ku postępowi. Tymczasem postęp został pokonany przez „reakcję”. „Jak to możliwe, że alfons i chuligan pokonał przedstawiciela humanizmu i oświecenia?”. To nie do przyjęcia.

Politycy centryści i lewicowcy rzucili się więc w poszukiwaniu błędów w liczeniu głosów i innych rzekomych „manipulacji wyborczych”, które miałyby być popełnione przez opozycję. Tak jak na Białorusi czy w Rosji przez tyranów tych krajów? Kilka głosów w jednej komisji, kilkadziesiąt w innej. W sumie kilka tysięcy. Nic nadzwyczajnego, gdy na poziomie krajowym liczy się dwadzieścia milionów kart do głosowania. Ale wystarczyło, aby według fanatycznych postępowców podważyć legalność wyborów pomimo 360 000 głosów przewagi Karola Nawrockiego. Niektórzy działacze wzywają do ponownego przeliczenia wszystkich kart do głosowania, a nawet unieważnienia wyborów na wzór rumuński. Przeprowadzać ponowne wybory, aż się wygra. Inni odmawiają uznania nowego prezydenta i domagają się, aby nie pozwolono mu objąć urzędu. Innymi słowy, sprowokować centrystyczny zamach stanu, któremu Bruksela prawdopodobnie nie miałaby nic do zarzucenia. Zabawne, biorąc pod uwagę, że obserwatorzy OBWE wskazali na brak przejrzystości po stronie rządu Donalda Tuska.

A może chodzi tylko o utrzymanie poziomu nienawiści?

.A może chodzi tylko o to, aby nie pozwolić na uspokojenie klimatu politycznego, utrzymać atmosferę konfliktu aż do wyborów parlamentarnych w 2027 roku? Nadal szerzyć nienawiść, podczas gdy centryści chcą zakazać „mowy nienawiści” w internecie? Nie ma wolności dla wrogów wolności! Karol Nawrocki widział, jak jego żona i dzieci były w najgorszy sposób obrzucane błotem. Czy to jest obóz humanistycznego i społecznego postępu? Otwarta, tolerancyjna i uśmiechnięta Polska, wielokulturowa i europejska? Jeśli się dobrze przyjrzeć, Karol Nawrocki wydaje się większym humanistą niż fanatycy po drugiej stronie.

Nathaniel Garstecka
Fragment cotygodniowej kroniki prowadzonej przez Autora w tygodniku „Gazeta na Niedzielę” [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 13 czerwca 2025