Rosja ma obecnie liczniejszą armię niż przed wybuchem wojny - brytyjski MON

W ciągu dwóch lat wojny na Ukrainie Rosja straciła więcej ludzi i sprzętu, niż początkowo przeznaczyła do udziału w inwazji, ale zdołała odbudować swoje siły; są one dziś liczniejsze, niż były dwa lata temu – przekazało 24 lutego brytyjskie ministerstwo obrony.
Rosja ma obecnie większą armię niż przed 24 lutego 2022 r.
.W codziennej aktualizacji wywiadowczej brytyjski MON podał, że Rosja początkowo wyznaczyła do inwazji na Ukrainę około 130 batalionowych grup taktycznych, które miały do dyspozycji około 1,3 tys. czołgów, ponad 5 tys. bojowych wozów piechoty i transporterów opancerzonych oraz co najmniej 100 tys. żołnierzy. Poinformowano, że w ciągu dwóch lat wojny rosyjskie straty są równe, a w wielu przypadkach przekraczają to, co stanowiło początkowe siły wyznaczone do inwazji.
Potwierdzone straty Kremla obejmują ponad 2,7 tys. czołgów oraz bojowych wozów piechoty i transporterów opancerzonych, a łączna liczba zabitych i rannych żołnierzy wynosi prawdopodobnie około 350 tys. „Mobilizacja i rekrutacja, a także produkcja (broni) i odnawianie istniejących zapasów oznaczają, że te straty zostały uzupełnione. Rosyjskie siły na Ukrainie są obecnie liczniejsze, niż były na początku wojny. Są obecnie zdolne dokonywać ataków wzdłuż linii frontu i stosować wobec ukraińskich sił strategię (walki) na wyczerpanie” – oceniono.
Różne etapy wojny na Ukrainie
.Wojna Rosji przeciwko Ukrainie trwa już dwa lata i w tym czasie przechodziliśmy przez różne etapy: od rozpaczy przez nadzieję po euforię – analityk ds. wojskowości Mariusz Cielma. „Teraz jest trudny moment dla Ukrainy” – dodaje ekspert. „Gdy Rosja napadła na Ukrainę dwa lata temu, oczekiwano – i to zarówno na Kremlu, jak i na Zachodzie, że nie potrwa to dłużej niż te przysłowiowe kilka dni. I ta groźba była realna, gdyby Ukraińcy nie obronili Kijowa” – podkreśla Mariusz Cielma, redaktor naczelny „Nowej Techniki Wojskowej”.
„Teraz jest ciężki moment dla Ukrainy, to prawda. Ale mówimy o tym po dwóch latach konfliktu. Rosja cieszy się ze «spektakularnego» sukcesu, jakim było zajęcie Awdijiwki, niewielkiej miejscowości w Donbasie, której nie mogli zdobyć od 2014 r. Ten «sukces» wymagał kilku miesięcy zmasowanych ataków i został opłacony ogromnymi stratami w ludziach i sprzęcie. Jego znaczenie jest głównie symboliczne, nie jest w stanie istotnie zmienić sytuacji na froncie” – dodaje Cielma.
Rosja stawia na masową armię
.„W tym momencie po stronie Ukrainy i wspierających ją państw Zachodu rzeczywiście jest problem, ale musimy też widzieć drugą stronę. Rosja nie osiągnęła swoich celów na Ukrainie i wciąż jest od tego daleka” – ocenia analityk. „Jeśli spojrzeć emocjonalnie, to wojna zaczęła się od szoku i rozpaczy, potem było spięcie i mobilizacja, a pod koniec 2022 r. ukraińskie sukcesy – kontrofensywa w obwodzie charkowskim i odzyskanie Chersonia. Kolejny rok to oczekiwanie na dużą kontrofensywę, później znowu nadzieja, aż w końcu – przyznanie, że się nie udało. Końcówka roku 2023 r. i druga rocznica wojny rzeczywiście wypada dość depresyjnie – to utrata Awdijiwki, ale też poważne pytanie o dostawy zachodnie i wsparcie dla Kijowa”. „I tutaj doprawdy żenujący jest ten amerykański wewnętrzny spór, uwikłany w krajową politykę w sytuacji, gdy dla Ukrainy jest to sprawa życia i śmierci” – konstatuje analityk. Od strony UE, która jest również ważnym donorem, sytuacja wygląda nieco lepiej, ale w wielu sprawach panuje decyzyjny paraliż.
.Na dwa lata wojny, jak dodaje, można też patrzeć „geograficznie”. „Tu także były różne etapy. Podczas gdy pierwszy rok, to były duże zmiany, związane najpierw z rosyjskim atakiem i zajęciem sporych terenów, a później ukraińskimi działaniami kontrofensywnymi, to cały 2023 r. to raczej lokalne zdobycze. Obserwowaliśmy przez pół roku walki o Bachmut, potem ofensywę na Zaporożu, ale i pod Bachmutem. Jesień to z kolei walki o Awdijiwkę, w rejonie Marjinki, Kupiańska – w obwodzie charkowskim” – wylicza Cielma. Rosjanie mają teraz inicjatywę, ale ich cele są już inne. „To nie są plany zdobycia całego obwodu w jednej operacji, lecz szukanie potencjalnych szans, uporczywe próby zdobywania pojedynczych miejscowości, działania o lokalnym zasięgu” – mówi ekspert. Jak dodaje, zmieniły się obie armie. Rosja, paradoksalnie ma dzisiaj na froncie więcej żołnierzy, niż na początku agresji, lecz „są to siły o gorszych zdolnościach, masa ma zrekompensować jakość”.
Drony coraz pospolitsze w rosyjskiej armii
.„Ta armia wyciągnęła wnioski, czegoś się nauczyła. Widzimy masowe zastosowanie dronów, dostosowanie lotnictwa do warunków na polu walki, czyli przede wszystkim sięgnięcie po korygowane bomby lotnicze (które odegrały ważną rolę w atakach na Awdijiwkę), skuteczne wykorzystanie rosyjskich dronów -kamikadze Lancet. Rosjanie mają też zdecydowanie bardzo dobrą walkę radioelektroniczną” – wylicza analityk. Dodaje, że Rosjanom udało się także „znaleźć źródło do dostaw systemu łączności Starlink i zacząć wykorzystywać go na froncie”. Ciągle jednak, jak podkreśla, „jest to armia, która stawia na ilość”.
Jak dodaje, Rosji udało się zbudować „koalicję”, nie została sama na polu walki. „Przecież ta wojna wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby nie ciągłe ataki irańskich (dronów) Shahedów. Z różnych danych wynika, że Rosja otrzymała od Korei Północnej od 1 mln do 2 mln pocisków artyleryjskich. Widzimy pierwsze zastosowanie północnokoreańskich rakiet balistycznych”.
Sytuacja Ukrainy coraz trudniejsza
.Autorytarny reżim „ma łatwiej”, jeśli chodzi o mobilizację nowych sił, nawet jeśli, bojąc się politycznych kosztów, nie ogłasza oficjalnie nowej fali mobilizacji. „Tymczasem Ukraina tak samo potrzebuje nowych sił. A ustawa mobilizacyjna z powodów politycznych utknęła, chociaż jest to paląca potrzeba. Wojsko mówi, że potrzebuje 500 tys. ludzi, a koszt to jest lekko licząc (w przeliczeniu) 70 mld zł” – zauważa ekspert.
„Ukraińska armia, to armia doświadczona, ale zmęczona. Dla władz politycznych ta wojna to obecnie zarządzanie kryzysem. Wynika to nie tylko z siły Rosjan, co właśnie z problemów ze wsparciem, niejasnymi perspektywami zachodniej pomocy militarnej, ale również z własnych słabości” – dowodzi ekspert. „Ogólnie nastrój jest dość pesymistyczny. Do tego dochodzi utrata Awdijiwki, wymiana dowódcy. W efekcie ogólnie panuje raczej spadek pozytywnych emocji, słabnie morale, co przez długi czas przyczyniało się do ukraińskiej przewagi” – mówi Cielma.
„Jasne punkty” dla Ukrainy w 2024 r.
.Analityk zwraca uwagę, że są pewne „jasne punkty”. „W ostatnich dniach na południu Ukraińcy wręcz masowo zestrzeliwują rosyjskie samoloty bojowe. To może oznaczać, że ktoś podjął ryzykowną, ale zapewne potrzebną decyzję o przesunięciu np. jednego z systemów Patriot z obrony choćby Kijowa. By dzięki temu ukrócić rosyjskie poczucie bezkarności i ataki bombami korygowanymi” – mówi.
Za najbardziej optymistyczną wiadomość i największy sukces Ukraińców w ostatnim czasie Cielma uważa „zepchnięcie do głębokiej defensywy rosyjskiej floty na Morzu Czarnym”. „Przy pomocy grupy operacyjnej wywiadu wojskowego, zastosowaniu dronów morskich, udało się zniszczyć niektóre rosyjskie okręty i zagrozić innym; przełamać blokadę morską. Ukraina może wywozić swoje zboże trasą przez ten akwen, co na początku wojny – już o tym wszyscy zapomnieliśmy – było niemożliwe, a następnie stało się przedmiotem rosyjskich rozgrywek i szantażu” – podsumowuje.
Narodziny nowej Europy
.Na temat uśpienia czujności Zachodu względem Rosji po zakończeniu zimnej wojny, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” piszą prof. Konstantyn SIGOW i Laure MANDEVILLE w tekście „Narodziny nowej Europy. Ukraina nas obudziła„.
„Spaliśmy. My, Zachód, mieliśmy głowy zaprzątnięte czymś innym. Nie licząc przyjaciół z Europy Środkowej, Bałtów i paru ekspertów, byliśmy naiwni, zaślepieni, cyniczni lub po prostu byliśmy ignorantami. Uwierzyliśmy, że sowiecki neototalitarny smok został pokonany, a on tymczasem odrodził się z ruin ZSRR. Nasi stratedzy, schowani pod amerykańskim parasolem – marząc wszakże, żeby się spod niego uwolnić – wmówili sobie, że na zawsze pozbyliśmy się wojny i że złe wiatry Historii już nigdy nie zawieją. Cóż za naiwność!”.
.„Niektórzy tak mocno skupili się na procesie rozpadu i niezgody toczącym nasze społeczeństwa, że nie dopuszczali do siebie myśli o innych zagrożeniach. Byli też tacy – w tym spora część naszych dyplomatów i polityków naznaczonych romantyczną wizją „rosyjskiego świata”, a czasem wręcz opłacanych przez tamten reżim – którzy uważali Putina za godnego szacunku i żywili nadzieję na wielkie strategiczne zbliżenie z Rosją jako przeciwwagę dla Stanów Zjednoczonych. Przekonywali, że nie należy stosować do Rosji kodów zachodnich społeczeństw, i wynajdywali tysiące usprawiedliwień dla pana na Kremlu. Niektórzy stawiali go sobie niemal za wzór – w kontrze do „dekadenckiego” Zachodu. Cóż za zaślepienie! Wszystkie te kalkulacje i złudzenia prysły wraz z agresją Rosji Putina na Ukrainę – wraz ze zmasowanymi bombardowaniami, dziesiątkami tysięcy zabitych, gwałtami, torturami, dołami śmierci, miastami obracanymi w morze ruin, otwarcie faszystowskimi deklaracjami, nieprzyzwoitymi propozycjami zawarcia pokoju, codziennymi kłamstwami, potiomkinowskimi konwentyklami na okupowanych terenach, a nawet szantażem użycia broni jądrowej. Przeżywamy katastrofę strategiczną i w końcu dostrzegamy, że mamy poważny problem rosyjski”.
PAP/Justyna Prus/WszystkocoNajważniejsze/MJ