Piotr ORAWSKI: "Piękno muzyki (37). Credo, quia absurdum"

"Piękno muzyki (37). Credo, quia absurdum"

Photo of Piotr ORAWSKI

Piotr ORAWSKI

Muzykolog, nauczyciel i dziennikarz. W Trójce spędził jedenaście lat. Kolejne jedenaście lat zawodowej aktywności to Polskie Radio BIS. Po zmianie formuły programu trafił do Dwójki, swego naturalnego środowiska radiowego. Był tam do samego końca, realizując swoje wielkie marzenie młodości - wieloletni cykl codziennych audycji, w których opowiadał o skomplikowanych i fascynujących zarazem dziejach sztuki dźwięku. www.piotrorawski.pl

zobacz inne teksty Autora

OD REDAKCJI: Dzięki uprzejmości Pana Rafała, mamy przyjemność jeszcze raz podróżować poprzez świat muzyki, który przez wiele lat w niezwykły sposób opisywał Piotr Orawski – człowiek z ogromną wiedzą i pasją muzyczną, którą przekazywał radiosłuchaczom. Polecamy Państwu ten cykl.

.To Bóg stworzył świat. My nie mieliśmy na to najmniejszego wpływu.

Zaczęło się od tchnienia życia, które Michał Anioł – jak nikt inny przed nim – pokazał na fresku z Kaplicy Sykstyńskiej; dwa palce rąk Boga i człowieka ledwo się dotykają, pozostają w oddaleniu, ale w takim, które elektryzuje niewidzialną energią.

To chyba najpiękniejszy obraz stworzenia i wcielenia.

To Bóg stworzył piękno, a my odbieramy tę łaskę.

Bo piękno jest łaską. Jest czymś dla nas niepojętym – o czym tak przejmująco pisał Rainer Maria Rilke – może być też przerażenia początkiem i często bywa, gdy nie umiemy nijak ogarnąć jego pełni i doskonałości. A jednak dzięki niemu jesteśmy inni, bogatsi, zmienieni, bardziej ludzcy.

.Piękno i stworzenie to dwie najpiękniejsze tajemnice świata. Dają nam byt, dają istnienie, dają życie. Czy dają też nadzieję? Tego nie wiem i nigdy wiedzieć nie będę, bo w nadzieję zasadniczo nie wierzę, chociaż kultura nas uczy, że coś takiego jest.

Co wiemy o akcie stworzenia? O tym momencie krytycznym w fizyce, o osobliwości, w której wszystko się zaczęło, wybuchło? Nic. To jest podstawa naszej wiary i niewiedzy. Jeśli te dwie ścieżki naszej świadomości i naszego oglądu świata są w miarę równoległe i paralelne, to pół biedy. Jednak jeśli rozbiegają się jak rozrastający od bardzo dawna Wszechświat, to jest pewien zasadniczej natury kłopot.

Wiedza i niewiedza powinny być w jakiś sposób spoiste, a jeśli nie, to chociaż w jakimś sensie pogodzone. W dziejach myśli ludzkiej był to problem od dawna, od wyrażonego najdobitniej w refleksji przypisywanej cesarzowi Tertulianowi: Credo, quia absurdum [Wierzę, ponieważ to niedorzeczność]. Historycy próbowali tłumaczyć ten sąd racjami kulturowo-historycznymi i zapewne miało to sens. Ale słowa raz wypowiedziane trwają bez kontekstu historycznego, zwłaszcza jeśli dotyczą rzeczy czy spraw, które istotnie nas dotykają, które odwołują się do podstaw sensu naszej egzystencji. I tu już orzeczenie nie jest ani jasne, ani oczywiste. Wielu filozofów, teologów i myślicieli kwestionowało myśl Tertuliana, widząc w niej samej absurd – lub jak kto woli – niedorzeczność.

Jest to stary spór wiary i wiedzy, który zawsze próbowano nie tylko pogodzić, ale i racjonalnie wyjaśnić. Czy to się udało? Moim zdaniem nie.

Jestem nie tylko zwolennikiem cesarza Tertuliana, ale i manichejczykiem, co oznacza uczestnictwo w zasadniczym sporze o naturę zła. Czy jest jedynie brakiem należnego dobra, czy też może jest bytem osobnym i przynajmniej na tym świecie równoprawnym z dobrem, z którym nieustannie walczy? Brak nie może być bytem. Osobność zła jako samodzielnego bytu na osobowość kładzie nacisk: Jam częścią tej siły, co wiecznie zła pragnąc, wieczne dobro czyni – tak w Fauście Goethego powiedział o sobie jeden z najbardziej inteligentnych literackich diabłów, Mefistofeles. To byt, który ma imię, który działa, który jest. Jam jest, który jest.

Z perspektywy tradycyjnej teologii chrześcijańskiej – chociażby Św Tomasza z Akwinu – zło nie jest samodzielnym bytem, bo być nim nie może. Ja postrzegam to inaczej. Hannah Arendt jedną z najgłośniejszych ze swoich książek, tę poświęconą Eichmannowi, opatrzyła podtytułem Rzecz o banalności zła. Ma z pewnością rację, bo zło w wydaniu nazistów czy totalitaryzmów tak wygląda. A jednak ma także twarze inne.

Zawsze zastanawiałem się w imię jakich wartości religijnych człowiek zarzyna człowieka? Jakie racje kierują ludźmi, którzy w imię wyznawanej wiary potrafią zabić tysiące ludzi. Widziałem bolesne doświadczenie tego stanu rzeczy w Mostarze. Czym w takim razie jest wiara, jeśli przyzwala na tego rodzaju zbrodnie? Pogodzeniem wiary z wiedzą? Z wiedzą, która jest przyzwoleniem na hekatombę?

.Bardzo często rozważałem myśl Tertuliana i dochodzę do wniosku, że jest ona o tyle mądrzejsza od późniejszych racjonalizacji, bo nie zakłada… racjonalizacji, bo odwołuje się do sfery niepewnej, nieznajomej, niepoznanej. I to dobrze, bo z pychy ludzkiej wiedzy płonęły stosy, paliły się krematoria, ginęli – jak zawsze – ludzie. Wolę wierzyć w coś lub w Kogoś, kto jest niedorzeczny, ale nie jest nieludzki. To Bóg stworzył świat i niech tak zostanie.

Piotr Orawski

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 30 kwietnia 2015