

"Piękno muzyki (40). O kolejności uczuć i ich porządku"
OD REDAKCJI: Dzięki uprzejmości Pana Rafała, mamy przyjemność jeszcze raz podróżować poprzez świat muzyki, który przez wiele lat w niezwykły sposób opisywał Piotr Orawski – człowiek z ogromną wiedzą i pasją muzyczną, którą przekazywał radiosłuchaczom. Polecamy Państwu ten cykl.
.Sformułowanie tak zapisane w tytule może wzbudzać niepokój. O co właściwie chodzi? Z czym mamy do czynienia?
Wielu ludzi uważa, że miłość jest raz czymś na zawsze danym, więcej nawet – że jest czymś nieusuwalnym albo nawet czymś nieśmiertelnym i w imię tych bardzo wątpliwych prawd – jeśli to są prawdy – potrafi bliskich sobie ludzi skazać na okrucieństwo codziennego życia, na takie cierpienie, które sytuuje się na granicy emocjonalnej patologii. W jednej ze sztuk Sławomira Mrożka, Pieszo, pada sławny dialog: Dlaczego mnie tak traktujesz? A kogo mam tak traktować, skoro poza tobą nie mam nikogo? To jest klucz zarówno do chorobliwej miłości, jak i wszelkich podobnych relacji emocjonalnych, które, niestety, są na porządku dziennym, o czym mówi wiele filmów Pedro Almodovara.
Trudno wyznaczyć kolejność uczuć, ale z pewnością drogowskazem najważniejszym jest drugi człowiek, ten kochany. Jeśli pojawi się w jego stronę jakikolwiek – nawet najmniejszy – atak agresji, to już jest źle. Miłość nie jest agresją; jest współodczuwaniem, a często i współczuciem. To są dwie różne sprawy, chociaż często je ze sobą mylimy i nie zdajemy sobie sprawy, na czym różnica ta polega. Z pewnością jednak nie ma to nic wspólnego ze złością.
.Zasadniczy błąd, który bliscy ludzie wobec sobie popełniają, polega na tym, że kochaną przez siebie osobę traktują jak rodzaj własności. Jest to często sytuacja bezrefleksyjna i bezdyskusyjna. Tak jest i tak być musi. To błąd zasadniczy; miłość oznacza totalną otwartość na drugiego człowieka.
Kolejność uczuć oznacza nic więcej jak wewnętrzną rozmowę z samym sobą na temat własnego życia emocjonalnego i duchowego. Zarazem ustanowienia takich priorytetów, które będą ważne dla mnie i biskich mi ludzi.
Nie sprawdzi się taki model relacji, w którym każdy szuka swego. W kolejności uczuć to druga osoba jest najważniejsza. Tymczasem często dzieje się tak, że ta kolejność bywa zaburzana.
W epoce Internetu, w bardzo wielu portalach społecznościowych i randkowych, nawiązanie kontaktu nie ma właściwie nic wspólnego z relacją miedzy ludźmi. Jest patologią relacji emocjonalnych i intelektualnych.
Jeżeli służy tylko seksowi, a tak często jest – nie ma się czego wstydzić – to też jest ważny obszar aktywności ludzkiej. Jeśli jednak na tym grząskim gruncie chcemy zbudować coś trwalszego i ważniejszego, to szanse są marne, bo dopiero przezwyciężenie seksu pozwała na próbę tworzenia relacji mocniejszych niż tylko cielesność.
Kolejność uczuć polega też na czymś zupełnie innym, na od wieków podejmowanej próbie oddzielenia dwóch dla ludzi fundamentalnych spraw: tego, co dotyczy ciała, i tego, co sytuuje w sferze ducha. Wielu ludzi mówi, że są to rzeczywistości w jakiś sposób rozłączne; być może mają rację, ja jednak – jako intelektualny Manichejczyk – mam przekonanie, że w życiu człowieka są to naczynia połączone, bez względu na to, jak je wartościować.
Kultura chrześcijańska przekonywała nas zawsze, że dusza jest dobra, a ciało złe. To efekt wszelkich dawnych odstępstw od początkowej doktryny wiary chrześcijaństwa. Problem polega jednak na tym, że cielesność – czyli to, co dziś nazywamy seksem – jest z definicji potępiona jako zło i zepsucie totalne.
Wiele lat temu z moim przyjacielem, ks. Januszem Pasierbem, zastanawialiśmy, skąd w wielu dawnych religiach monoteistycznych jest tak znaczne potępienie cielesności, dlaczego ciało nie może być źródłem rozkoszy, a tylko potępienia i poczucia grzechu? Wiedzieliśmy, na czym to polega z punktu widzenia dogmatyki i zasad wiary, ale trudno nam było zrozumieć, jak się ma to do człowieka, do jego uczuć, miłości, wrażliwości.
Jeśli cielesność sprowadzimy tylko do seksu, to popadniemy w błędne koło. Z drugiej strony – o czym wielu ludzi mówić nie chce albo nie potrafi – seks dla seksu, tylko i wyłącznie nakierowany na siebie, nie jest czymś złym; jest radością, przyjemnością, rozkoszą. Czy jest to coś złego? I w jakim obszarze naszej mentalności? Jeśli nikogo nie krzywdzę, mam prawo to robić.
Kolejność uczuć polega właśnie na tym, żeby rozpoznać potrzeby własne i cudze, bez względu na to, jakie relacje wiążą mnie z innymi ludźmi. Kolejność uczuć to także priorytety; wiele ludzkich związków rozpada się z powodu zazdrości i zdrady seksualnej, tymczasem są to rzeczy stare jak świat. Ludzie nie są przedmiotami, które do nas należą; są istotami, które mają prawo do błędu i prawo wyboru. Mogą się mylić, ale porządek i kolejność uczuć przy obustronnej – rzecz jasna – dojrzałości – powinna trwać. Historia życia Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów jest tego najpiękniejszym dowodem.
Piotr Orawski