Piotr ROMAN: Euroregion Nysa - nauka, doświadczenie dla wszystkich

Euroregion Nysa - nauka, doświadczenie dla wszystkich

Photo of Piotr ROMAN

Piotr ROMAN

Prezydent Bolesławca. Prezydent Stowarzyszenia Gmin Polskich Euroregionu Nysa.

Musimy podjąć wreszcie dyskusję, czy i jak poprzez inżynierię społeczną jesteśmy w stanie zahamować procesy depopulacyjne. Z powodu swojej wielkości i niskiej liczby ludności niektóre miasta i gminy nie posiadają potencjału rozwojowego. Muszą być częścią większego organizmu i lekarstwem nie jest w tym przypadku istnienie powiatów, ponieważ są one często zadłużone i bezsilne – pisze Piotr ROMAN

Euroregion Nysa był pierwszym Euroregionem w Europie Środkowej i Wschodniej. Jego tworzenie wymagało wyobraźni i ogromnej odwagi. Odpowiadali za to ludzie z opozycji demokratycznej Polski, Czech i Niemiec, złączeni w historycznych spotkaniach w Karkonoszach, z udziałem Václava Havla i Jacka Kuronia, ale też Mirosława Jasińskiego, który w przemówieniu na placu Karola w Pradze pozdrawiał Czechy w imieniu Solidarności.

Powołanie euroregionu w latach dziewięćdziesiątych spowodowało atak ze strony środowisk narodowych i skrajnej prawicy. W tamtym czasie, podczas obrad sejmowych, zarzucano temu próbę ograniczenia suwerenności Polski – w momencie, kiedy ona dopiero tę suwerenność odzyskuje. Brak zrozumienia w Warszawie był bardzo duży. Od początku powstawania euroregionów istotna była praca fundamentalna i ideologiczna w przełamywaniu narodowych stereotypów.

W tym czasie nie wiedzieliśmy, że twarde granice w ciągu następnych lat znikną. Potrzeba było wielkiej wizji i wyobraźni, aby wierzyć, że kiedyś staniemy się członkiem NATO, Unii Europejskiej i strefy Schengen. Skupialiśmy się na praktycznych problemach, które dotykały wszystkich krajów, jak na przykład „czarny trójkąt” na pograniczu Polski, Czech i Niemiec. Skrajnie nieefektywne wydobycie i przetwarzanie węgla brunatnego oraz bezmyślna gospodarka wodno-ściekowa zniszczyły krajobraz pogranicza. Rzeki były zanieczyszczone, a w Górach Izerskich nie było zdrowych drzew. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że nawiązanie współpracy między trzema krajami tak szybko doprowadzi do odtworzenia ekosystemu.

Z perspektywy władz centralnych często odnoszono się do terenów pogranicza jako prowincji, gdzie Polska się kończy. Naszym marzeniem było powiedzieć, że tutaj Polska się zaczyna.

Współpraca samorządów, ale także oddolne inicjatywy ludzi i organizacji pozarządowych doprowadziły do utworzenia euroregionu, kiedy nie było jeszcze środków europejskich. Pojawiły się one w kolejnych latach i chociaż były ogromną pomocą, nie były celem samym w sobie. Fundusze europejskie są trudne do pozyskania, ale pozwalały przez lata na aktywizację jednostek, organizacji posiadających pomysł na lokalny rozwój, bo euroregion to nie tylko samorządy, powiaty czy województwa, ale przede wszystkim ludzie.

Euroregion oprócz wydawania funduszy organizuje to, co najistotniejsze, z uwzględnieniem myślenia przyszłościowego, czyli małe projekty, o charakterze „people to people”. Jako samorząd jesteśmy traktowani jako przedstawiciele ludzi i organizacji odpowiadających za te projekty w organach europejskich czy samorządowych innych krajów.

Na Dolnym Śląsku są dwa euroregiony: Nysa i Glacensis. Aby mówić o ich rozwoju, należy zacząć od struktury organizacyjnej. Choć nie jestem zwolennikiem 49 województw, to niewątpliwie organizacja byłaby łatwiejsza, gdyby ośrodek decyzyjny oraz siedziba euroregionu znajdowały się w tym samym mieście. Tak było, kiedy istniało województwo jeleniogórskie. 

Duży region rodzi problemy dla centralnego organu decyzyjnego, który nie skupia się na rozwoju regionalnym, lecz centralnym. Rozwiązywanie najważniejszych problemów związanych z bezpieczeństwem, planowaniem przestrzennym, geografią, edukacją wymaga rozmów. Dlatego powoływane są grupy robocze, których jest kilkanaście. Po raz kolejny nie ma to żadnego związku z funduszami europejskimi.

Zarządzanie centralne stwarza problemy komunikacyjne. Kiedy była powódź, która zalała Bogatynię i Zgorzelec, to zgodnie ze scentralizowaną strukturą zarządzania urzędnik z Bogatyni powinien najpierw powiadomić Powiatowe Centrum Kryzysowe w Zgorzelcu, które następnie powiadamiało służby wojewody. Służby te kontaktowały się z centralą w Warszawie, ponieważ nie mogą bezpośrednio kontaktować się z partnerami niemieckimi. Warszawa powiadamia swoich odpowiedników w Berlinie, którzy następnie kontaktują się ze służbami w Dreźnie, a te powiadamiają instytucje odpowiedzialne w Görlitz. Dopiero po wielu godzinach informacja trafia do właściwych służb przygranicznych, które mogą odpowiednio zareagować. Dzięki istnieniu współpracy między Polską a Niemcami w aspekcie regionalnym i dzięki organizowanym szkoleniom strażaków polskich i niemieckich niepotrzebna była długa, scentralizowana procedura, ponieważ Niemcy mogli dowiedzieć się o zagrożeniu dużo wcześniej dzięki informacji od swoich polskich kolegów.

Jest to jeden z dziesiątków przykładów tego, jak korzystna jest sprawna regionalna współpraca między dwoma krajami na poziomie regionalnym. Oprócz pozyskiwania funduszy europejskich i organizowania małych projektów bierzemy także udział w większych przedsięwzięciach. Doprowadziliśmy do powstania polsko-niemieckiego funduszu edukacji młodzieży, który obecnie często wskazuje się jako wzór projektu do zrealizowania na pograniczu polsko-ukraińskim. Za jego sprawą zorganizowano dotąd blisko 1000 wyjazdów młodzieży do Niemiec.

Euroregion jest małą instytucją. Nie należy przeceniać jego roli. Budżet w wysokości jednego miliona złotych jest częściowo pokrywany z odpowiednich programów i ze środków gmin, które widzą sens w istnieniu tej instytucji. Uwzględniając zagrożenie potencjalnego zmniejszenia funduszy europejskich, należy wziąć pod uwagę to, że ta współpraca istniała i była efektywna, nawet gdy tych pieniędzy nie było.

Ostatnie dwadzieścia lat było bardzo dobrym okresem, jeśli chodzi o poziom dofinansowania, ale nie należy się do niego przyzwyczajać, tylko generować i pomnażać swoje możliwości i samowystarczalność. Bolesławiec uczestniczy w wielu przedsięwzięciach europejskich. Jako stolica miast granicznych Polski spotykamy się z odpowiednikami we Włoszech. Realizujemy projekt, który ma doprowadzić do utworzenia Europejskiego Ugrupowania Współpracy Terytorialnej. Jest to nowe narzędzie, które oznacza inny sposób ubiegania się o dofinansowanie europejskie. Realizujemy projekty z dziesięcioma miastami partnerskimi w Europie. Jesteśmy członkiem Europejskiej Federacji Miast Napoleońskich.

Prowadzonych inicjatyw jest bardzo dużo. Jeśli pieniędzy będzie mniej lub nie będzie ich wcale, to pozostaje sobie z tym poradzić. Jest to trudne, ponieważ wymaga pewnego kompromisu. Dla naszej strony, w przeciwieństwie do naszych partnerów w Niemczech, ciągle ważne są kwestie infrastrukturalne, jak drogi, budowa szkół. Niemiecka percepcja nastawiona jest na projekt jako środek do celu. Rewitalizacja ma służyć nie tyle odnowieniu budowli o historycznym znaczeniu, ile pewnej odnowie społecznej. Mimo tych różnic we wzajemnym rozumieniu bardzo dużo już udało się osiągnąć. Zbudowaliśmy oczyszczalnie ścieków na całej długości rzeki Bóbr. Są to projekty, których już nie można cofnąć.

Zagrożenie zmniejszenia środków finansowych wymaga podejścia samorządowego. Istotą samorządu jest różnorodność i elastyczność. Polityka jest sztuką osiągania celów. Jeśli możliwości będą inne, to wymagana będzie zmiana narzędzi, bo cele pozostaną te same.

Bolesławiec jest miastem sukcesu. W ciągu ostatnich lat udało mu się ewoluować z miasta strukturalnego bezrobocia do miasta niemal pełnego zatrudnienia. Powstają kolejne cztery tysiące miejsc pracy. Najważniejszy problem polega na tym, że w ciągu ostatnich dwudziestu lat liczne regiony skorzystały na rozwoju, jednak wiele z różnych powodów nie. Województwo dolnośląskie bardzo się podzieliło – na bogatą północ i biedniejsze południe, które wyjąwszy kilka przykładów jest terenem, który się wyludnia. Trzeba zadać sobie pytanie, czy w te tereny warto inwestować. Nie ma sensu budowanie przedszkola, kiedy w mieście nie ma młodych ludzi. Należy natomiast wymyślić sposób działania, aby doprowadzić do rozwoju tych obszarów. Nie jest to problem tylko Polski. W ciągu ostatnich lat z Niemiec Wschodnich do Niemiec Zachodnich wyjechały miliony młodych ludzi.

Musimy podjąć wreszcie dyskusję, czy i jak poprzez inżynierię społeczną jesteśmy w stanie zahamować procesy depopulacyjne. Z powodu swojej wielkości i niskiej liczby ludności niektóre miasta i gminy nie posiadają potencjału rozwojowego. Muszą być częścią większego organizmu i lekarstwem nie jest w tym przypadku istnienie powiatów, ponieważ są one często zadłużone i bezsilne.

Struktura administracyjna w Polsce jest archaiczna. Jeżeli popatrzymy na Europę, to wszędzie tam uznaje się, że właściwa struktura administracyjna jest jednym z najważniejszych czynników rozwoju.

W Niemczech przekształcono małe powiaty w duże i silne. Czesi zlikwidowali je całkowicie. W Danii opracowano próg wydolności rozwojowej gminy, który nie może być niższy niż dwadzieścia tysięcy mieszkańców. W Europie trwa dyskusja o właściwiej reformie terytorialnej i ta dyskusja musi też mieć miejsce w Polsce. Polska dokonała skoku cywilizacyjnego, który zmienił postrzeganie kraju i Polaków przez naszych sąsiadów. Niestety, nasz rozwój stał się nierównomierny i obawiam się, że mimo wysiłków inwestowanie w niektórych miejscach może stać się nieefektywne.

W książce „Gdyby burmistrzowie rządzili światem” Benjamin Barber przedstawia pewną utopię, obrazując, jak zmieniła się rola miast w ostatnich kilkudziesięciu latach. Czasem burmistrzowie rozwiązują większe problemy niż niektórzy przywódcy państw, dlatego tak ważna jest odpowiednia struktura organizacyjna.

Kiedy kilka lat temu mówiłem, że pochodzę z Bolesławca, to ludzie pytali, czy to miasto po drodze na Zgorzelec. Ta percepcja uległa zmianie. Euroregion Nysa jest jednym z najpiękniejszych miejsc w Europie. Niejednokrotnie prowadzimy z partnerami jego wspólną promocję. To partnerstwo jest współpracą nie tylko samorządów, ale także uczelni, muzeów, organizacji, jednostek. Turystyka stała się naszym absolutnym priorytetem. Ścieżka rowerowa wzdłuż Nysy Łużyckiej, a potem Odry jest najpopularniejszą ścieżką rowerową w Europie. Dzięki biletowi Euro-Nysa możemy podróżować przez 24 godziny w trzech krajach, korzystając z różnych środków transportu. Taka inicjatywa udała się tylko w Euroregionie Nysa i na pograniczu Holandii i Niemiec. Elementów współpracy jest wiele, a ona buduje regionalną markę.

.W Polsce jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Istnieją wewnętrzne potencjały, które są niewykorzystane. Nie ma uniwersalnej recepty na wszystko, a myślenie o niej jest pokusą centralizacji. Siłą europejskiego państwa jest różnorodność. Możemy obserwować i uczyć się, ale zawsze musimy wymyślać coś nowego.

Piotr Roman

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 10 grudnia 2018