Zygmunt FRANKIEWICZ: Wszechpotężne, centralnie sterowane państwo niszczy i tak słaby polski kapitał społeczny

Wszechpotężne, centralnie sterowane państwo niszczy i tak słaby polski kapitał społeczny

Photo of Zygmunt FRANKIEWICZ

Zygmunt FRANKIEWICZ

Senator RP. Prezes Związku Miast Polskich. Wcześniej był prezydentem Gliwic.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Każdy kolejny „warszawski” rząd ma tendencję do ograniczania samorządności – pisze Zygmunt FRANKIEWICZ

Samorząd terytorialny w Polsce został po 1989 roku wyposażony w szeroki zakres niezależności oraz solidne podstawy finansowe – to stwierdzenie padające z ust czynnego samorządowca może budzić zdziwienie wielu obserwatorów naszej debaty publicznej, w której przedstawiciele mojego środowiska wyrażają się głównie krytycznie o swojej sytuacji. Konstytucyjna ochrona niezależności gminy oraz zasada, że odpowiada ona na swoim terenie za wszystkie sprawy publiczne niezastrzeżone ustawami dla innych podmiotów, oraz niezła struktura dochodów własnych to bardzo silne fundamenty polskiego samorządu terytorialnego.

Gdyby wszystkie dotychczasowe rządy szanowały te zapisane w konstytucji zasady, ogólnopolskie korporacje samorządowe byłyby w zasadzie niepotrzebne. Niestety, rzeczywistość pokazuje, że tak nie jest. Każdy kolejny „warszawski” rząd ma tendencję do ograniczania samorządności. Ciągoty do silnego scentralizowanego aparatu państwowego zdają się nie mieć barw partyjnych, chociaż ostatnie dwa lata są jednak pod tym względem wyjątkowe.

Polscy politycy zdają się nie pamiętać, że samorząd terytorialny to część administracji publicznej, nieodłączna część państwa polskiego.

I regularnie traktują Polskę lokalną jak ekonom chłopa pańszczyźnianego. Mamy więc do czynienia z postępującą od prawie trzech dekad erozją zasady subsydiarności. Konstytucyjne domniemanie odpowiedzialności za własne sprawy jest podważane przez ustawodawców oraz orzecznictwo. Nie kwestionuję oczywiście uprawnień przedstawicieli suwerena do kształtowania Polski zgodnie ze swoją wizją, za którą stoi uzyskana w wyborach powszechnych legitymacja. Można oczywiście wierzyć, że scentralizowane państwo, zarządzane w najdrobniejszych szczegółach przez aparat biurokratyczny w rozlicznych ministerstwach, jest najlepszym modelem. Można nawet ignorować fakt, że historia naszego własnego kraju w jaskrawy sposób temu przeczy. Finansowe i moralne bankructwo systemu opartego na centralnym planowaniu zaowocowało właśnie tak silną pozycją samorządności w naszej konstytucji. Dopóki obowiązują klauzule generalne zawarte w ustawie zasadniczej, zwykła większość parlamentarna nie daje legitymacji do zasadniczej zmiany ustroju.

Powtarzanie, że samorząd terytorialny cieszy się od lat niezmiennie najwyższym poziomem zaufania społecznego spośród wszystkich rodzajów władz publicznych, że wiele miejsc w naszym kraju dokonało cywilizacyjnego skoku w dziedzinie infrastruktury czy jakości życia, jest wręcz truizmem.

Zdecydowana większość pozytywnych zmian w Polsce odbyła się dzięki samorządowi terytorialnemu lub przy sporym jego udziale. Polska jest krajem bardzo jednorodnym etnicznie i kulturowo, mamy dosyć proporcjonalnie rozłożoną sieć osadniczą i podobne uwarunkowania geograficzne na większości obszaru kraju. Jednak domniemanie, że lokalne wspólnoty mogą skutecznie same rozwiązywać swoje problemy, że istnieją uwarunkowania lokalne, które sprawiają, że ten sam problem może zostać z sukcesem rozwiązany na różne sposoby w różnych częściach kraju, jest moim zdaniem jak najbardziej uprawnione.

Gorset unifikujących wszystko przepisów może osłabiać rozwój, a już na pewno tłamsi aktywność obywatelską. To niski kapitał społeczny jest bowiem jednym z największych problemów współczesnej Polski.

Jestem absolutnie przekonany, że żaden, najgenialniejszy nawet minister nie zastąpi silnego i sprawnego społeczeństwa, które będzie miało ochotę i możliwości zabiegać o swój własny dobrobyt.

Zostałem poproszony o wskazanie we „Wszystko co Najważniejsze” dziesięciu najważniejszych spraw dla samorządu. Wybór niełatwy – chaos urbanistyczny wynikający ze złego prawa w dziedzinie planowania przestrzennego, wyzwania związane ze starzeniem się społeczeństwa i depopulacją, z imigracją, słabnięcie małych i średnich miast, wyzwania w dziedzinie infrastruktury, rozwój usług komunalnych. Punktem wyjścia do skutecznego zmierzenia się ze zdecydowaną większością wyzwań jest jednak moim zdaniem powrót do korzeni.

Musimy powrócić do zasady, że każdy szczebel władzy publicznej powinien realizować tylko te zadania, które nie mogą być skutecznie zrealizowane przez szczebel niższy lub same jednostki działające w ramach społeczeństwa. Absolutnie kluczowe dla dalszego dobrego rozwoju Polski jest zatrzymanie postępującej centralizacji i powrót do zapisanej w naszej konstytucji zasady pomocniczości. Nie możemy sobie pozwolić na dalsze krępowanie aktywności obywatelskiej, samorządności. Wszechpotężne, centralnie sterowane państwo niszczy i tak słaby polski kapitał społeczny, a w obywatelach wyrabia postawę roszczeniowości, oczekiwania, że to państwo zaspokoi ich każdą potrzebę – co oczywiście nigdy nie będzie możliwe.

Tyle wolności, samorządności i aktywności społecznej, na ile to możliwe, oraz tyle państwa, na ile to konieczne. Tylko tyle i aż tyle.

Zygmunt Frankiewicz
Tekst opublikowany w nr 4 magazynu liderów opinii „Wszystko Co Najważniejsze” [LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 30 czerwca 2018
Fot. Shuttestock