Karol WAŁACHOWSKI: Czy to Małgorzata Wassermann wprowadzi w Krakowie zmianę?

Czy to Małgorzata Wassermann wprowadzi w Krakowie zmianę?

Photo of Karol WAŁACHOWSKI

Karol WAŁACHOWSKI

Ekonomista, członek Klubu Jagiellońskiego. Krakus z wyboru.

zobacz inne teksty Autorki

Analizując historię prawicowych kandydatów na prezydenta Krakowa, można zauważyć, że Małgorzata Wassermann staje przed bardzo trudnym zadaniem. Od 12 lat prawicowcy przegrywają drugą turę w stosunku 60% do 40%, nie będąc nawet blisko pokonania Jacka Majchrowskiego – pisze Karol WAŁACHOWSKI

.Zadanie w praktyce może być jednak łatwiejsze. Do zwycięstwa potrzebne jest pozbycie się emblematu partyjnego i zebranie głosów niezdecydowanych wyborców. Coś, co nie udało się żadnemu z poprzednich kandydatów prawicy. Dotychczas w stosunku 60% do 40% przegrywali już Ryszard Terlecki, Stanisław Kracik, czy Marek Lasota.

Małgorzata Wassermann i jej otoczenie stają obecnie przed decyzją: czy powtarzać błędy poprzedników i kandydować tylko po to, by wzorem Andrzeja Dudy, Zbigniewa Ziobry czy Ryszarda Terleckiego zbudować kapitał polityczny potrzebny w ogólnopolskiej polityce, czy realnie starać się odbić Kraków z rąk Jacka Majchrowskiego z pomocą elektoratu centrowego.

Sytuacja wydaje się sprzyjająca. Prezydent przeżywa obecnie kryzys tożsamościowy. Spalarnia odpadów, Tauron Arena czy ICE już powstały. Kluby sportowe mają stadiony, a zadanie z ostatniej kampanii wyborczej, czyli podnoszenie jakości życia mieszkańców przez ulepszanie zieleni miejskiej, jest w trakcie realizacji. Nic nie zapowiada „nowego otwarcia” i nowych pomysłów na rządzenie. Pozostaje administrowanie tym, co jest już zrobione. Nie pomaga otoczenie prezydenta, które przytłoczone bieżącymi problemami lub nieposiadające wystarczających narzędzi nie wykazuje żadnej energii politycznej.

W stosunku do poprzednich wyborów na pewno wzrósł też negatywny elektorat Jacka Majchrowskiego. Szerokim echem odbiła się afera związana z zatrudnieniem Jana Tajstera jako dyrektora ZIKiT (który jest nieprawomocnie skazany za nieprawidłowości przy przetargach, postępowanie w toku), co wzmacnia teorię o istnieniu „prezydenckiego klanu, owianej czarną sławą familii” w Urzędzie Miasta Krakowa. Mieszkańcy coraz częściej dostrzegają także negatywne konsekwencje chaosu przestrzennego w mieście, na które prezydent nie ma żadnej odpowiedzi poza tą, że „prezydent nie ma wpływu na planowanie przestrzenne”. Całości obrazu dopełnia biologia. 71 lat to słuszny wiek, który uniemożliwia prowadzenie aktywnej, pracochłonnej kampanii wyborczej. Na pewno także w głowach wielu mieszkańców rysuje się wizja młodszego prezydenta, który mógłby wprowadzić zmiany w sposobach zarządzania miastem. 

Nie tylko metryka Małgorzaty Wassermann powinna być jej atutem, także nazwisko Wassermann dzięki działaniom jej ojca jest w Krakowie dobrze znane. Popularność Zbigniewa Wassermanna była porównywalna z popularnością obecnie urzędującego prezydenta. Kandydatka nie będzie musiała uświadamiać krakowian o swoim istnieniu. Małgorzata Wassermann jest już na tyle doświadczona zawodowo, by nie budzić w krakowianach lęku o „rewolucyjność”, z drugiej strony jest na tyle młoda, by budzić nadzieje na wzmożoną aktywność i proponowanie nowych pomysłów. W polityce będącej domeną mężczyzn płeć może być kolejnym atutem Małgorzaty Wassermann. W ostatnich latach możemy dojrzeć zwiększającą się rolę kobiet w polityce, które budzą większą sympatię wyborców niż mężczyźni. Patrząc na odnoszących sukcesy kandydatów, krakowianie z pewnością cenią formalne wykształcenie. Kariera prawnicza i merytoryczna funkcja w komisji ds. Amber Gold powinna być postrzegana na równi z profesurą Jacka Majchrowskiego. 

Z drugiej strony Małgorzata Wassermann ma także szereg wad. Obecnie nie legitymizuje się żadnymi dokonaniami w polityce lokalnej. Żaden z mieszkańców nie kojarzy jej z walką o najważniejsze sprawy dla miasta. Nie posiada doświadczenia w radzie miasta ani w organizacjach zajmujących się kwestiami miejskimi. Jej kariera polityczna rozpoczęła się od Sejmu, z pominięciem lokalnych szczebli. Jak można wnioskować z jej medialnych wystąpień, dużym problemem może być dla niej wiedza na temat funkcjonowania miasta. Do mediów przebiło się hasło Małgorzaty Wassermann „Moim priorytetem będzie to, żeby krakowianom żyło się łatwiej”, które jest klasyczną „mową trawą”, niemówiącą nic o jakimkolwiek pomyśle na rządzenie. Konkrety: drogi, korki, smog czy budowa metra nie zdradzają jakiegokolwiek pomysłu na kampanię, są raczej kolokwialnymi hasłami. Całości obrazu dopełnia deklaracja braku aktywności przed rozpoczęciem kampanii wyborczej.

Tak uprzejmi nie są inni kandydaci. Pomimo ciągnącego się serialu pod tytułem „Czy Jacek Majchrowski powtórnie wystartuje”, tak naprawdę kampania już dawno się rozpoczęła. Obecny Prezydent już od kilku miesięcy promuje się „kartą krakowską”, a Łukasz Gibała w zasadzie od poprzednich wyborów prezydenckich jest ciągle bardzo aktywny, działając pod szyldem stowarzyszenia „Logiczna Alternatywa”. Innych poważnych kandydatów nie widać na horyzoncie, gdyż inne ogólnopolskie partie poprą Jacka Majchrowskiego w koalicji anty-PiS. Kolejnym problemem może być zaangażowanie w komisję ds. Amber Gold. Nawet jeśli kampania się rozpocznie, nie jest oczywiste, że priorytetem będzie prezydentura w Krakowie. W partyjnej układance Amber Gold i walka z opozycją mogą okazać się ważniejsze. 

Wspomniane wady w teorii łatwo zatuszować. Wymaga to jednak swoistej „zmiany imaginarium” i zaprzestania powielania przegranych schematów ostatnich lat.

To z krakowskim otoczeniem Prawa i Sprawiedliwości kandydatka musiałaby wygrać jedną z najważniejszych bitew.

Niewystępowanie na PiS-owskiej ściance języka „dobrej zmiany” i niepodsycanie konfliktu PO-PiS czy brak priorytetowej symboliki smoleńskiej może być nie do przeskoczenia dla ważnych w krakowskim PiS-ie Ryszarda Terleckiego czy Bolesława Kosiora (obaj rocznik 1949). 

Tak więc, jeśli Małgorzata Wassermann chce realnie powalczyć o Kraków, najważniejsze są według mnie cztery kwestie:

Po pierwsze, przedstawienie nowych pomysłów dla Krakowa. Kreowanie swojego języka i wprowadzanie przeciwników na pola, w których tracą swoje atuty, jest jedną z ważniejszych rzeczy w polityce. Do tej pory prawicowi kandydaci byli reaktywni w stosunku do agendy Jacka Majchrowskiego. Potrafili tylko odpowiadać na jego postulaty. Pozostając w „imaginarium” obecnego prezydenta, kandydatka z pewnością przegra. Nie posiada takiej wiedzy o Krakowie i doświadczenia w administrowaniu. Wprowadzając nowe pomysły, można automatycznie przeciwstawić „nowe” „staremu” i zmarginalizować atuty politycznego oponenta. 

Po drugie, wykorzystanie swoich atutów metrykalnych. Najbardziej przemawiające do mieszkańców może być pokazanie starszego, zmęczonego pana w limuzynie z cygarem w ręku, otoczonego wianuszkiem popleczników. Z drugiej strony można pokazać młodą, energiczną osobę, która zna miasto, korzysta z niego jak zwykły mieszkaniec. Niepotrzebny jest garnitur i czarna limuzyna pokazująca status. Kandydatka powinna pokazywać, że jest podobna do zwykłego mieszkańca i wybiera raczej rower i spacer z psem. 

Po trzecie, schowanie logo PiS-u. Kwestia najbardziej problematyczna z perspektywy lokalnego otoczenia. Do tej pory kandydaci epatowali swoją partyjnością. Skutkowało to brakiem możliwości wyjścia z magicznej bariery 40% w drugiej turze. Najważniejszymi wyborcami będą mieszkańcy centrowi oraz ci, którzy mają dość partyjnego konfliktu PO-PiS. Kandydatka musi pokazywać się jako reprezentantka wszystkich mieszkańców, nie zaś jako kandydatka określonej partii politycznej. Mistrzem w tej kwestii jest Jacek Majchrowski, który posiada wspaniałą umiejętność żonglowania swoimi tożsamościami. Dobrym przykładem takiej postawy jest debata Majchrowski – Rokita z 2002 roku. W tamtym czasie obecny prezydent był kandydatem będącego na fali Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Odrzucił zaproszenie, gdyż nie zgadzał się na szufladkowanie siebie jako kandydata lewicy przeciwko prawicowemu Janowi Rokicie. Powód był prosty – Jacek Majchrowski zawsze reprezentuje wszystkich mieszkańców. Potrafi także jednoczyć wokół siebie inne grupy. PCK, Monar, kombatanci, Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych – to tylko niektóre przykłady.

Małgorzata Wassermann potrzebuje wizerunkowego nowego otwarcia, pokazującego inkluzywność jej kandydatury, i wciągania w swoje szeregi grup z innych porządków niż PiS-owski.

Po czwarte, uwierzytelnienie chęci bycia prezydentem Krakowa. Punkt najbardziej wymagający czasowo. Kandydatka spotkaniami z mieszkańcami, debatami, rozmowami powinna pokazać, że naprawdę chce zostać prezydentem Krakowa. Może to nastąpić tylko poprzez zostawienie potu na placu kampanijnego boju. Odwiedzenie każdej dzielnicy, stowarzyszenia, klubu sportowego, parafii etc. może skutecznie przebić pojawiające się w mediach spekulacje mówiące o tym, że realnym celem Małgorzaty Wassermann jest posada ministra sprawiedliwości, i uniemożliwienie zbudowania mocniejszej pozycji innym osobom w krakowskim PiS-ie.

.Władza w Krakowie leży obecnie na ulicy. Partie polityczne były w mieście do tej pory zbyt skonfliktowane, by wystawić kandydata mogącego powalczyć o prezydenturę, a zachowanie status quo było ważniejsze od zwycięstwa. Małgorzata Wassermann ma szansę przełamać 16-letnią dominację Jacka Majchrowskiego w Krakowie i wprowadzić świeże powietrze do urzędu. Wymaga to jednak przełamania „zakonowości” swojej partii i dużego wysiłku.

Karol Wałachowski

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 10 maja 2018
Fot. Shuttestock