Prof. Andrzej NOWAK: Klęska imperium zła. Rok 1920

Klęska imperium zła. Rok 1920

Photo of Prof. Andrzej NOWAK

Prof. Andrzej NOWAK

Historyk, sowietolog, członek Narodowej Rady Rozwoju. Wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego. Profesor zwyczajny w Instytucie Historii PAN. Laureat Nagrody im. Lecha Kaczyńskiego, Kawaler Orderu Orła Białego.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Jeśli zapomnimy o historii wojny polsko-sowieckiej i Bitwy Warszawskiej, jeśli oddamy ją tym, którzy chcą zakłamać prawdę o „imperium zła”, chcą odwrócić znaczenia, a w końcu wyjść poza dobro i zło – wtedy nasze „szklane domy” mogą się pewnego dnia zawalić. „Pod gałęziami lip biesiada” – może zostać przerwana. Dlatego musimy pamiętać o roku 1920. I o tym, co było dalej – pisze prof. Andrzej NOWAK

Decydujące starcie: bitwa warszawska i walka o Lwów

.Dnia 2 sierpnia Biuro Polityczne KC RKP(b) pod nieobecność Stalina postanowiło jednak połączyć wysiłki obu skierowanych przeciw Polsce frontów. Warszawa została uznana za cel priorytetowy. Front Południowo-Zachodni miał wydzielić jednostki walczące z Polakami i podporządkować je Frontowi Zachodniemu (czyli Tuchaczewskiemu), a sam zająć się powinien wyłącznie walką z ostatnim bastionem „białej” Rosji na Krymie. Stalin był, jako komisarz Frontu Południowo-Zachodniego, bardzo niezadowolony. Protestował w serii telegramów do Lenina. Głównodowodzący Armią Czerwoną S. Kamieniew, nie mając żadnej politycznej siły, bał się stanowczych protestów Stalina – członka rządzącej partią i państwem „wielkiej czwórki” z politbiura. Dlatego też nie spieszył się z wymuszeniem na Froncie Południowo-Zachodnim przekazania pod komendę Tuchaczewskiego 1. Armii Konnej, a także 12. i 14. Armii. Stalin chciał faktycznie wstrzymać realizację tej decyzji aż do momentu, kiedy zdobędzie Lwów. Tuchaczewski domagał się obiecanych wzmocnień z Frontu Południowo-Zachodniego – jednak bez skutku. Konkretny rozkaz, przekazujący pod komendę Tuchaczewskiego większość 1. Armii Konnej oraz 12. Armię ze składu Frontu Jegorowa-Stalina, został wydany ostatecznie dopiero 14 sierpnia. W istocie dowództwo Armii Czerwonej, wraz z jej najwyższym zwierzchnikiem, przewodniczącym Rewwojensowietu Trockim, uznawało wcześniej, że Tuchaczewskiemu starczy własnych sił, by zdobyć Warszawę. Już 5 sierpnia przekazało ono Leninowi zapewnienie, że polska stolica zostanie zdobyta najpóźniej do 16 sierpnia.

To nie były czcze przechwałki. Stan samego tylko Frontu Zachodniego (bez trzech walczących także przeciw Polsce armii Frontu Południowo-Zachodniego) wynosił na początku sierpnia 1920 blisko 560 tysięcy ludzi, w tym ponad 136 tysięcy żołnierzy pierwszej linii. Wojsko Polskie cofało się niemal nieprzerwanie od ponad dwóch miesięcy. Józef Unszlicht zapewniał, że polscy robotnicy i „batracy” (czyli robotnicy folwarczni) gotują się już do rewolucji. Trocki nalegał (już od połowy lipca) na zwiększoną agitację wśród polskich robotników i chłopów w celu zaszczepiania w ich świadomości nowych bohaterów narodowych, których dotąd nie znali: „towarzyszy Dzierżyńskiego, Marchlewskiego, Radka, Unszlichta i in.”. Oni mieli zastąpić Piłsudskiego, Dmowskiego czy Paderewskiego w nowej Polsce.

Stalin zastanawiał się wówczas nad tym, w jakiej formie Polska zostanie włączona do „sowieckiej wspólnoty”. We wcześniejszym liście do Lenina zwracał uwagę, że przyszłe sowieckie Niemcy, sowiecka Polska, Węgry czy Finlandia nie powinny być od razu przyłączone do sowieckiej Rosji na takiej samej federacyjnej zasadzie jak Baszkiria czy Ukraina, ale zasługują na wprowadzenie dla nich zasady konfederacji, czasowo honorującej tradycje ich odrębności państwowej. Lenin nie spierał się w tym momencie o takie „szczegóły”, popędzał tylko towarzyszy. Na posiedzeniu Biura Politycznego z 12 sierpnia nawoływał stanowczo: „Z politycznego punktu widzenia jest arcyważne, aby dobić Polskę”.

.Tuchaczewski musiał się spieszyć. Jeszcze 19 lipca zakładał, że Warszawę uda mu się zająć nawet do 12 sierpnia. Tężejący polski opór zmusił go jednak do rewizji tych założeń i przyjęcia nowego planu. Wzorem dla sowieckiego dowódcy stał się wówczas feldmarszałek cara Mikołaja I – Iwan Paskiewicz i jego manewr z 1831 roku oskrzydlający „zbuntowaną” w powstaniu listopadowym Warszawę od północnego zachodu. Chciał odciąć Polskę od Bałtyku, przecinając zarazem linie komunikacyjne między Warszawą a Poznańskiem, ostatnim możliwym bastionem oporu polskiego żołnierza. Tuchaczewski spieszył się w kierunku Niemiec. Główne siły uderzeniowe Frontu Zachodniego miały forsować Wisłę w rejonie Włocławka i Dobrzynia. Grudziądz i Toruń miały paść w tym samym czasie, co osaczona od północy Warszawa. Ostateczną dyrektywę do tego ataku wydał Tuchaczewski 10 sierpnia.

6 sierpnia swoją dyrektywę zwrotu zaczepnego, który miał zatrzymać Tuchaczewskiego i zniszczyć taran uderzeniowy Armii Czerwonej, podpisał marszałek Piłsudski. Tym razem kontruderzenie musiało się udać. Gdyby zakończyło się niepowodzeniem – Warszawa nieuchronnie musiałaby paść. Skąd je wyprowadzić? Dokąd skierować? Jakie najważniejsze zadanie postawić? Jak skutecznie je wykonać? Od właściwej odpowiedzi na te pytania zależał teraz los Polski. Piłsudski, po niepowodzeniu poprzedniej wersji kontruderzenia z linii Bugu, postanowił obecnie skupić główne siły do kontruderzenia na południową flankę i tyły wojsk Tuchaczewskiego nad dolnym Wieprzem, wokół Dęblina. Taka była jedna z dwóch propozycji przedłożonych Naczelnemu Wodzowi przez szefa Sztabu Generalnego gen. Tadeusza Rozwadowskiego. Drugą była koncepcja skupienia polskiej siły uderzeniowej bezpośrednio na wschodnim przedpolu Warszawy, między Garwolinem i Mińskiem Mazowieckim, by stawić czoła nacierającym armiom Frontu Zachodniego niejako na wprost. Francuski doradca szefa Sztabu Generalnego gen. Maxime Weygand popierał ów drugi wariant. Piłsudski sam rozważał zarys planu przygotowywanej bitwy i podjął decyzję w nocy z 5 na 6 sierpnia w swoim pokoju w Belwederze.

Już po zwycięskiej bitwie warszawskiej rozgorzał spór: kto był autorem jej planu? Niechętni Piłsudskiemu zwolennicy Narodowej Demokracji gotowi byli obsadzić w tej roli gen. Weyganda. Ten jednak lojalnie przyznawał, że „Polacy odnieśli zwycięstwo w bitwie o Warszawę dzięki planom mistrzowsko przygotowanym przez Sztab Generalny i zrealizowanym przez Wojsko Polskie. Przypisuje mi się zbyt dużą sławę. Moim zadaniem była tylko lojalna i pełna współpraca z Wodzem Naczelnym Wojska Polskiego”. Plan w szczegółach zwycięskiego uderzenia znad Wieprza opracował istotnie Sztab Generalny pod kierunkiem gen. Rozwadowskiego. Temu ostatniemu, doświadczonemu eksgenerałowi armii austriackiej, tryskającemu optymizmem i pomysłami nawet w najgorszych chwilach odwrotu za Bug, przyznać trzeba na pewno wielką zasługę zarówno w podtrzymaniu ducha w centrum polskiego dowodzenia w pierwszych dniach sierpnia, jak też w dobrym przygotowaniu projektu decydującego uderzenia. Jednak to bez wątpienia sam Piłsudski – Naczelny Wódz, wybierając ostatecznie właściwy wariant, ponosił pełną odpowiedzialność za ten wybór – a zatem jemu należy się główny tytuł do chwały za tę właśnie decyzję.

Mijała właśnie szósta rocznica wymarszu jego 1. Kompanii Kadrowej z krakowskich Oleandrów. Wtedy pełni nadziei chłopcy ruszali na rozkaz swojego Komendanta do walki o Polskę niepodległą. Było ich nieco ponad 150. Teraz o uratowanie odzyskanej niepodległości walczyło całe zorganizowane w ciągu półtora roku Wojsko Polskie. Nadchodził jego najważniejszy sprawdzian. Front Północny pod dowództwem gen. Józefa Hallera obsadziły według planu Piłsudskiego dwie armie: 5. (gen. Władysława Sikorskiego) i 1. (gen. Franciszka Latinika). Ten Front, a w szczególności 5. Armia znalazła się na głównym kierunku uderzenia wojsk Tuchaczewskiego obchodzących Warszawę od północy. 1. Armia miała zadanie czysto defensywne: „odbicie ataków na Warszawę i zadanie nieprzyjacielowi możliwie wielkich strat”. Na południe od niej linię Wisły miała utrzymywać 2. Armia gen. Kazimierza Raszewskiego. Główna rola miała przypaść Frontowi Środkowemu, którym dowodził gen. Edward Rydz-Śmigły. Do decydującego ataku Front ten zdecydował się jednak poprowadzić osobiście marszałek Piłsudski (pod jego nieobecność w Warszawie miał zastępować go gen. Rozwadowski). Wchodzące w skład Frontu armie miały następujące zadania: 4. (gen. Leonarda Skierskiego) z rejonu Kocka–Dęblina powinna była wyprowadzić uderzenie w kierunku na Mińsk Mazowiecki; 3. Armia gen. Zygmunta Zielińskiego (od 15 sierpnia dowództwo przejmie Rydz-Śmigły) miała osłaniać tę grupę uderzeniową od południa, na odcinku od Kocka do Brodów. Front Południowy wreszcie miał bronić Galicji Wschodniej (ze Lwowem i zagłębiem naftowym) siłami 6. Armii gen. Wacława Iwaszkiewicza oraz Armii Ukraińskiej gen. Mychajły Omelianowycza-Pawlenki. Przewidziany na dowódcę tego frontu gen. Józef Dowbór-Muśnicki odmówił (ze względów ambicjonalnych i politycznych – jako zdecydowany przeciwnik Piłsudskiego) objęcia tego stanowiska i ostatecznie zajął je gen. Iwaszkiewicz.

12 sierpnia Piłsudski opuścił Warszawę, by udać się do zgrupowania Frontu Środkowego w Puławach. Przed wyjazdem wręczył Wincentemu Witosowi dymisję ze stanowiska Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza, upoważniając premiera do rozstrzygnięcia co do czasu opublikowania dymisji. Gdyby bitwa została przegrana, Polska musiałaby na kolanach prosić bolszewików o pokój. Piłsudski byłby do takich rokowań oczywistą przeszkodą. Witos tak zapamiętał tę dramatyczną rozmowę: „Naczelny Wódz był mocno skupiony i poważny, i jak mi się zdawało, przybity, niepewny, wahający się i mocno zdenerwowany… W rozmowie był niesłychanie ostrożny, a dotykając spraw bieżących stawiał raczej bardzo smutne horoskopy. Twierdził, że stawia na ostatnią kartę, nie mając żadnej pewności wygranej”. Po zakończeniu wojny Witos odesłał Piłsudskiemu tę, niewykorzystaną na szczęście, dymisję.

Pierwotnie termin polskiej kontrofensywy Piłsudski wyznaczył na 17 sierpnia. Przeciwnik jednak nie czekał. Można przyjąć, że rozstrzygający o losach całej wojny bój, nazywany potocznie bitwą warszawską, rozpoczął się 13 sierpnia. Do natarcia na bronione przez 1. Armię gen. Latinika przedmoście warszawskie – od Radzymina po Otwock i Karczew – ruszyły dywizje strzeleckie z 3. i 16. Armii Frontu Tuchaczewskiego. Radzymin padł. 5. Armia gen. Sikorskiego musiała wesprzeć zagrożony odcinek.

.Gen. Rozwadowski wydał rano 14 sierpnia dramatyczną Odezwę do żołnierzy z powodu rozpoczęcia bitwy pod Warszawą. Stawiał w niej mocną alternatywę: „Albo rozbijemy dzicz bolszewicką i udaremnimy tym samym zamach sowiecki na niepodległość Ojczyzny i byt Narodu, albo nowe jarzmo i ciężka niedola czeka nas wszystkich bez wyjątku. Pomni tradycji rycerskich polskich stanęli dziś wszyscy chłopi, robotnicy i cała inteligencja do walki tej na śmierć i życie. Pomni odwiecznego hasła «Bóg i Ojczyzna» natężymy też w tych dniach najbliższych wszystkie nasze siły, by zgnieść doszczętnie pierwotnego wroga, dybiącego na naszą zagładę. Zaprzysiągł on zgubę Polski, a łaknie zdobycia i rabunku Warszawy. Ale my stolicy nie damy, Polskę od nich osowobodzimy i zgotujemy tej czerwonej hordzie takie przyjęcie, żeby z niej nic nie zostało”.

Trwała utrata Radzymina oznaczałaby bardzo poważny wyłom w obronie Warszawy, dlatego też następnego dnia na zagrożony odcinek rzucone zostały odwody polskiej 1. Armii (Dywizja Litewsko-Białoruska, przemianowana na 19. Dywizję Piechoty gen Jana Rządkowskiego oraz 10. Dywizja Piechoty gen. Lucjana Żeligowskiego). By odciążyć zagrożony, kluczowy dla obrony stolicy odcinek, 5. Armia gen. Sikorskiego zaatakowała nieprzyjaciela nad Wkrą, w kierunku Nasielska, zaś marszałek Piłsudski zgodził się przyspieszyć termin głównego natarcia znad Wieprza na ranek 16 sierpnia. Teraz decydowały godziny. Radzymin przechodził 14 sierpnia z rąk do rąk. Niezwykle zacięte walki rozgorzały kilkanaście kilometrów dalej na południe wokół Ossowa. Tu groziła druga wyrwa w polskim froncie. Do pierwszego kontrataku w Ossowie, zorganizowanego przez dowódcę 33. Pułku Piechoty, ppłk. Jerzego Sawę Sawickiego, dołączyli ochotnicy sformowanego głównie z warszawskich uczniów i harcerzy I Batalionu 236. Ochotniczego Pułku Piechoty im. Weteranów Powstania Styczniowego. Szedł z nimi w natarciu ich kapelan, ks. Ignacy Skorupka, notariusz warszawskiej Kurii Metropolitalnej. 27-letni kapłan był znakomitym reprezentantem pokolenia obrońców Warszawy. Urodzony w rodzinie patriotycznej szlachty podlaskiej, wnuk powstańca z 1863 roku, pragnął zostać księdzem katolickim, by w ten sposób wzmacniać także duchową tożsamość Polaków, zagrożoną w prawosławnym imperium carów. Po ukończeniu Warszawskiego Seminarium Duchownego kontynuował studia w Akademii Duchownej w Petersburgu, a pierwszą parafię objął w 1917 roku… pod Moskwą. Przeniesiony w następnym roku na Ukrainę, do guberni czernihowskiej, stał się na tym terenie liderem polskiej społeczności, kierując jej ewakuacją z obszaru zagrożonego bolszewicką ofensywą. Poprzez pracę w parafii w Łodzi (zorganizował tam Towarzystwo Oświata – dla rozwoju polskiego szkolnictwa), trafił jesienią 1919 roku do Warszawy. Był administratorem „Wiadomości Archidiecezjalnych” i prefektem szkolnym, głosił kazania (m.in. w katedrze św. Jana w Wielkim Poście 1920 roku). Kiedy wróg stanął u bram miasta, poprosił władze kościelne o zgodę na objęcie funkcji kapelana wojskowego. Na front wyszedł wraz ze swym 236. Ochotniczym Pułkiem Piechoty 13 sierpnia. Zagrzewał odwagą innych. Zginął śmiercią żołnierza. Wedle jednych relacji padł, idąc na czele natarcia z krzyżem w ręku, wedle innych zginął, udzielając ostatniego namaszczenia jednemu z rannych Polaków. Po bitwie stał się jednym z jej symboli, uhonorowanym prawdziwie hetmańskim pogrzebem, z udziałem gen. J. Hallera i prezydenta Warszawy. Pierwszy kontratak jednak nie ocalił Ossowa. Dopiero ponowione natarcie polskich oddziałów, po solidnym przygotowaniu artyleryjskim, wyparło żołnierzy sowieckiej 79. Brygady Strzelców z Ossowa. Walki w tym miejscu były niezwykle krwawe: ponad tysiąc zabitych i rannych po obu stronach.

Kiedy sowiecka 16. Armia Nikołaja Sołłohuba szturmowała warszawskie przedmoście, na północy swój wielki manewr oskrzydlający kontynuowała 4. Armia Aleksandra Szuwajewa wraz z III Korpusem Konnym Gaj-Chana. Już 14 sierpnia nad ranem Kozacy Gaj-Chana pojawili się nad Wisłą, między Nieszawą i Bobrownikami. Wisły jednak nie zdołał sforsować. Rozpoczęła się krwawa walka o przedmoście Włocławka. 15 sierpnia najcięższe boje toczyła 5. Armia gen. Sikorskiego nad Wkrą, zmagając się z dwiema armiami sowieckimi. Udało się zatrzymać napór 3. Armii Łazara Uborewicza ku Wiśle, a zarazem zagrozić prawemu skrzydłu nacierającej od północy na Warszawę 15. Armii Awgusta Korka. Wielkim sukcesem okazał się rajd kawalerii gen. Aleksandra Karnickiego (8. Brygada Jazdy), który opanował 15 sierpnia Ciechanów. Było to miejsce postoju sztabu sowieckiej 4. Armii. Uciekając w popłochu, dowództwo tej armii, nacierającej na najważniejszym dla planu Tuchaczewskiego północno-zachodnim kierunku, straciło jedyną radiostację. Dalsze działania tej armii były w decydujących godzinach 15 i 16 sierpnia w znacznym stopniu sparaliżowane. Również udany okazał się dla Polaków dokonany 15 sierpnia kolejny kontratak na Radzymin, który został ostatecznie odbity siłami składającej się z dwóch dywizji Grupy gen. Lucjana Żeligowskiego. Linię frontu na odcinku radzymińskim wizytował w tym dniu premier Witos.

To nie był jeszcze ostateczny przełom, ale impet natarcia Armii Czerwonej został zdecydowanie zatrzymany. Nacierający bezpośrednio na Warszawę dowódca 16. Armii Nikołaj Dowoyno-Sołłohub wciąż jednak wierzył, że lada moment stolica Polski padnie jego łupem. Miał już przygotowany druk 12-godzinnego ultimatum do prezydenta miasta, wzywający do zaprzestania obrony i natychmiastowej kapitulacji. Jego żołnierze kolportowali przygotowaną już 5 sierpnia odezwę Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski „do proletariatu Warszawy”. Podpisana przez Marchlewskiego, Dzierżyńskiego i innych członków TKRP odezwa wzywała: „Warszawa przez was samych zdobytą być winna! Sztandar Czerwony nad placem Zygmuntowskim i Belwederem przez was powinien być zatknięty, zanim Czerwona Armia rosyjska do Warszawy wkroczy. Zrzucenie rządów szlachecko-burżuazyjnych, pochwycenie władzy w swe ręce i wyjście jako wolni proletariusze na spotkanie rosyjskiej armii wyzwoleńczej jest waszym szczytnym obowiązkiem”. 15 sierpnia stacjonujący w Siedlcach sztab 16. Armii Sołłohuba wydał odezwę informującą – nieco przedwcześnie – iż „Armia Czerwona wkroczyła do Warszawy, wypierając białą armię Piłsudskiego”. Na uroczyste wkroczenie do stolicy oczekiwali członkowie zaplanowanego dla sowieckiej Polski rządu – TKRP, którzy przenieśli się z Białegostoku do Wyszkowa, gdzie zajęli miejscowe probostwo jako swą ostatnią kwaterę przed Warszawą. Praca propagandowa i terror łączyły się już od tygodni w ich działalności, mającej zsowietyzować zajmowane przez Armię Czerwoną obszary. Już 4 sierpnia Dzierżyński wydał dyrektywę nakazującą przygotowanie obozów koncentracyjnych dla polskich wrogów „rewolucji socjalistycznej”. 15 sierpnia Tuchaczewski, realizując wydane dzień wcześniej wytyczne z Moskwy, podpisał szczegółowy rozkaz o formowaniu Pierwszej Polskiej Armii Czerwonej. Na jej czele został postawiony chorąży Roman Łągwa. Trzeba było jeszcze tylko zdobyć Warszawę.

Bolszewicki sen o „trupie białej Polski” zaczął się rozwiewać 16 sierpnia. Uderzenie zgrupowania polskiego znad Wieprza ruszyło o świcie. W ciągu jednego dnia, rozbijając słabe na tym odcinku formacje sowieckiej Grupy Mozyrskiej, wojska polskie posunęły się na północ o 45 kilometrów. Zagrożone zostały tyły nacierającej na Warszawę sowieckiej 16. Armii. Jednocześnie rankiem 16 sierpnia do ataku na Nasielsk ruszyły jednostki 5. Armii gen. Sikorskiego, wiążąc w walce niemal wszystkie dywizje sowieckiej 15. Armii Korka. Po południu Nasielsk został wyzwolony. Trwały ciężkie walki o Płońsk oraz obrona przedmościa włocławskiego przed ponawianymi atakami Kozaków Gaj-Chana. Tuchaczewski zaczął sobie zdawać sprawę, że Warszawy może w tym momencie nie zdobyć. Jako nowy najbliższy cel wskazał podległym sobie armiom (4., 3. i 15.) otoczenie i zniszczenie polskiej 5. Armii gen. Sikorskiego.

.Błyskawiczne tempo ofensywy Piłsudskiego znad Wieprza trwało jednak i krzyżowało wszystkie plany sowieckiego dowództwa. 17 sierpnia udało się odbić Siedlce i Mińsk Mazowiecki, gdzie jednostki zgrupowania Piłsudskiego weszły w kontakt z nacierającymi od zachodu oddziałami polskiej 1. Armii. Koncentryczny, prowadzony z udziałem lotnictwa i pociągów pancernych atak polski na Mińsk Mazowiecki obserwowali bezpośrednio gen. Józef Haller i Maxime Weygand. Niedoszły sowiecki rząd Polski uchodził w panice z Wyszkowa do Białegostoku.

Próba realizacji nowego planu Tuchaczewskiego rozbiła się o bohaterską obronę Płocka, gdzie III Korpus Jazdy Gaja próbował 18 sierpnia zdobyć przeprawę przez Wisłę. Kozacy Gaja wtargnęli na ulice miasta, mordując rannych polskich żołnierzy i gwałcąc masowo kobiety. Obrona zorganizowana naprędce przez mjr. Janusza Mościckiego zyskała wielkie wsparcie cywilnej ludności. Błyskawicznie powstawały barykady, których wspólnie z żołnierzami (także z pułku polskich Tatarów) bronili harcerze, gimnazjaliści oraz oddział płocki Służby Narodowej Kobiet. Korpus Gaja nie opanował całego miasta i nie zdołał ostatecznie sforsować Wisły. Płock, nagrodzony w kwietniu 1921 roku Krzyżem Walecznych, stał się, obok Radzymina, jednym z symboli postawy Polaków w obronie zagrożonej ojczyzny w sierpniu 1920.

Marszałek Piłsudski po powrocie do Warszawy postawił w południe 18 sierpnia nowe cele operacyjne przed swoimi armiami. Wojska frontów Środkowego i Północnego miały odciąć wycofującym się armiom Tuchaczewskiego drogę odwrotu na wschód. Dowodzenie nad Frontem Środkowym (grupa uderzeniowa: 4. Armia gen. L. Skierskiego oraz 2. Armia gen. Rydza-Śmigłego, osłaniana od południa przez 3. Armię gen. Z. Zielińskiego) przejął ponownie osobiście sam Piłsudski. Frontem Północnym (armie 1. – gen. F. Latinika i 5. – gen. W. Sikorskiego) dowodził gen. J. Haller. 19 sierpnia rozpoczęła się nowa faza wielkiej bitwy warszawskiej. To już był czas pościgu wojsk polskich za ustępującymi coraz bardziej bezładnie armiami sowieckiego Frontu Zachodniego. Już 19 sierpnia brawurowy atak 3. Dywizji Piechoty, działającej w składzie polskiej 2. Armii, doprowadził do odzyskania Brześcia. Na północnym odcinku jednostki 5. Armii wyzwoliły Ciechanów i odblokowały ostatecznie Płock. Sowieckie naczelne dowództwo 20 sierpnia nad ranem zatwierdziło faktycznie generalny odwrót całego Frontu Zachodniego. Dla znacznej części armii Tuchaczewskiego było jednak już za późno.

Dramatyczny przebieg miała walka wycofującej się sowieckiej 16. Armii (wraz z resztkami 3. Armii) o przebicie się na wschód w rejonie opanowanego przez Polaków 22 sierpnia Białegostoku. Część oddziałów sowieckich wyrwała się z okrążenia, jednak do polskiej niewoli dostało się pod Białymstokiem ponad 8 tysięcy czerwonoarmistów. Na północy armia gen. Sikorskiego zdołała odciąć większość sowieckiej 4. Armii. Trzy rozbite dywizje z tego zgrupowania uciekły za granicę niemiecką w rejonie Działdowa. Wyrwał się praktycznie tylko III Korpus Konny Gaja. Po ciężkich walkach, w których w rejonie Kolna starł się niemal z całą polską 4. Armią, ostatecznie także Korpus Gaja został zmuszony do przejścia granicy niemieckiej w Prusach Wschodnich, gdzie został internowany. Do Prus uciekły również dwie dywizje z 15. Armii Korka oraz jedna z 3. Armii Łazarewicza. Łącznie szacuje się, że w Prusach Wschodnich znalazło schronienie (zostało czasowo internowanych) 35 do 50 tysięcy sowieckich żołnierzy. Do 25 sierpnia, który uznawany jest na ogół za datę zamykającą czas wielkiej operacji warszawskiej, wojska Armii Czerwonej straciły w tej operacji nie mniej niż ok. 25 tysięcy poległych, a także ok. 66 tysięcy jeńców. Łącznie zatem z internowanymi w Prusach Wschodnich Front Tuchaczewskiego utracił ponad 130 tysięcy żołnierzy. To była katastrofa. Katastrofa wielkich projektów politycznych bolszewickiego kierownictwa, katastrofa także ambitnych planów militarnych wzorującego się na Paskiewiczu sowieckiego komandarma.

Wojna jednak nie była jeszcze zakończona. Na południu pod Lwowem stały armie Frontu Południowo-Zachodniego. Wbrew rozkazom z Moskwy nie poszły one na pomoc Tuchaczewskiemu. Natarcie siłami sowieckiej 12. Armii w kierunku Bugu na Lubelszczyźnie zostało zatrzymane w rejonie Hrubieszowa przez jednostki polskiej 3. Armii gen. Zielińskiego. 19–20 sierpnia 1. Armia Konna Budionnego próbowała bezpośrednim atakiem zdobyć Lwów. Wstępem do tego ataku była dramatyczna walka na wschodnim przedpolu Lwowa – pod Zadwórzem. 17 sierpnia złożony głównie z inteligencji i młodzieży lwowskiej batalion 240. Ochotniczego Pułku Piechoty odbił stację kolejową w Zadwórzu z rąk sowieckich. Dowodzeni przez kpt. Bolesława Zajączkowskiego ochotnicy odparli następnie sześć szarż oddziałów 6. Dywizji Kawalerii Budionnego. Ulegli dopiero po wystrzelaniu całej amunicji, w walce wręcz. W boju poległo 318 ochotników. Kapitan Zajączkowski i kilkunastu oficerów oraz żołnierzy polskich popełniło samobójstwo. Sowieci pod Zadwórzem jeńców nie wzięli. Ta walka bohaterskich obrońców Lwowa przeszła do historii pod nazwą „polskiego Termopile”. Podejmowany w następnych dniach szturm Lwowa został odparty.

20 sierpnia Budionny zdecydował się wreszcie wykonać rozkaz kierujący jego armię na pomoc Tuchaczewskiemu (Stalin był już wtedy w Moskwie, gdzie złożył rezygnację z funkcji komisarza politycznego Frontu Południowo-Zachodniego). Kawaleria Budionnego ruszyła na północ, w kierunku Lublina. Zadanie zatrzymania i zniszczenia tej głównej dotąd siły uderzeniowej Armii Czerwonej otrzymała polska 3. Armia, na czele której postawiony został 27 sierpnia gen. W. Sikorski, któremu podporządkowana została również Grupa Operacyjna gen. Stanisława Hallera (w skład tej ostatniej wchodziła m.in. 1. Dywizja Jazdy płk. Juliusza Rómmla). Budionny przeszedł Bug 27 sierpnia i wkroczył na Lubelszczyznę. Następnego dnia udało mu się przełamać opór, jaki pod Tyszowcami stawiła mu walcząca po stronie polskiej reprezentacja „białej” Rosji – Brygada Kozaków esauła Wadima Jakowlewa. Warto dodać, że sąsiedniego rejonu Włodawy i Lubartowa strzegła grupa gen. Stanisława Bułak-Bałachowicza, związana również z projektem budowy antybolszewickiego ośrodka rosyjskiego (lub białoruskiego). 29 sierpnia natarcie Budionnego zbliżało się do twierdzy w Zamościu, której z kolei bronili ukraińscy sojusznicy Polski – 6. Dywizja Strzelców płk. Marka Bezruczki. Na odsiecz Zamościowi pospieszyła Grupa gen. S. Hallera. Jednostki polskie oraz Grupa gen. Bałachowicza przeszły do działań zaczepnych. Armia Budionnego znalazła się pod Zamościem w okrążeniu.

31 sierpnia pod Komarowem doszło do jednej z największych bitew kawaleryjskich w XX wieku. Po stronie sowieckiej walczyły, przetrzebione mocno w poprzednich walkach, trzy dywizje jazdy; po stronie polskiej 1. Dywizja Jazdy płk. Juliusza Rómmla. Po obu stronach łącznie szarżowało ok. 70 szwadronów. W bitwie wyróżniły się zwłaszcza 1. Pułk Ułanów Krechowieckich oraz 14. Pułk Ułanów Jazłowieckich, jednak decydującą szarżę wykonał oddział 8. Pułku Ułanów Księcia Józefa Poniatowskiego pod dowództwem rtm. Kornela Krzeczunowicza, który przebił się przez centrum formacji sowieckiej, zdobywając nawet osobisty samochód Budionnego. Pierwszy raz w bitwie kawaleryjskiej Konarmia Budionnego została zmuszona do odwrotu. Udało mu się ostatecznie wycofać na wschodni brzeg Bugu, choć intensywne walki w rejonie Hrubieszowa trwały do 6 września. 1. Armia Konna stopniała z ponad 20 tysięcy „szabel” do stanu poniżej 5 tysięcy. Jej zdolność do prowadzenia akcji zaczepnych została faktycznie zlikwidowana. Również towarzysząca jej w walkach na Lubelszczyźnie na przełomie sierpnia i września sowiecka 12. Armia znajdowała się w rozsypce.

Wbrew nadziejom i planom bolszewickiego kierownictwa z początku sierpnia Polska nie dała się dobić. Pochód Armii Czerwonej został zatrzymany. Rozczarowanie Lenina było wielkie. Zderzenie z siłą ugruntowanego w zdecydowanej większości społeczeństwa dojrzałego patriotyzmu było dla bolszewików zjawiskiem nowym. Druga faktycznie próba sowietyzacji Polski, o wiele poważniejsza od tej pierwszej (z przełomu 1918–1919 roku), rozbiła się o to, co amerykański historyk Richard Pipes nazwał europejskim nacjonalizmem, a co tak korzystnie wyróżniło Polskę od anomii społecznej, na której bolszewicy zbudowali swój sukces w Rosji, na Ukrainie czy na Białorusi. Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski uciekł z Białegostoku, zatrzymując się aż w białoruskim Mińsku. Tam także kierowały się resztki formowanej na przedpolach Warszawy Polskiej Armii Czerwonej. Do Mińska zdołało dotrzeć zaledwie 35 jej żołnierzy…

„Przeklęta, ciemna Polska” – jak pisał 4 września Kliment Woroszyłow, towarzysz Stalina z walk pod Lwowem – wykazała „szowinizm i tępą nienawiść do «ruskich»”. Nie dla wszystkich była to w rzeczywistości nienawiść do „ruskich” – dla znakomitej większości polskiego społeczeństwa była to nienawiść do obcych, groźnych najeźdźców, a w każdym razie udokumentowana czynem gotowość do stawienia im czoła w walce o wolność własnego domu.

.O zwycięstwie w decydującym boju przesądził duch polskich żołnierzy. Nie dał się on złamać dwumiesięcznym odwrotem; nie dał się przyciągnąć hasłom zemsty klasowej, do której nawoływali bolszewiccy agitatorzy. Te setki tysięcy polskich chłopów, którzy zostali powołani pod broń w 1920 roku, by bronić Ojczyzny – zdały egzamin z polskości. To nie byli już tylko „tutejsi”, to byli Polacy, świadomi wspólnoty losu z tymi, którzy ramię w ramię z nimi stali twardo pod Warszawą, Nasielskiem czy Włocławkiem – z ochotnikami z szeregów polskiej inteligencji, gimnazjalistami, studentami, z robotnikami.

Andrzej Nowak

Fragment książki: Klęska imperium zła. Rok 1920, wyd. Biały Kruk, Kraków 2020 [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 14 sierpnia 2024