Prof. Chantal DELSOL: Nowa moralność państwowa i religia obywatelska

Nowa moralność państwowa i religia obywatelska

Photo of Prof. Chantal DELSOL

Prof. Chantal DELSOL

Historyk idei, filozof polityki. Założycielka Instytutu Badań im.Hannah Arendt. Szefowa Ośrodka Studiów Europejskich na Uniwersytecie Marne-la-Vallée. Publicystka "Le Figaro". Określa się jako liberalna neokonserwatystka. Najnowsza jej książka to "Insurrection des particularités".

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autorki

Nasza moralność jest poewangeliczna, ale już bez powiązania z religią. Dominuje na ekranach telewizji. Zamieszkuje całą kinematografię epoki. Panuje w szkołach i na podwórkach, w rodzinach. Gdy trzeba coś w niej zmienić lub nadać jej nowy kierunek, zajmują się tym elity. Rządzący w Europie pod tym względem stanowią prawdziwe urzędnicze sanktuarium. W skrócie: powróciliśmy do sytuacji typowej dla pogaństwa – nasza moralność to moralność państwowa – pisze prof. Chantal DELSOL

Moralność państwowa

.Moralność chrześcijańska, w epoce cywilizacji chrześcijańskiej, inspirowała społeczeństwa, oczywiście najpierw dawała się poznać wiernym, ale później wszystkim, gdyż wpływała na zwyczaje i prawa. Wyśmiewaliśmy homoseksualistów, o ile ich nie karaliśmy, a niezamężne matki były marginalizowane. Każdy uczestniczył w porządku moralnym na swój sposób. W latach siedemdziesiątych przyjaciel chirurg chwalił się przede mną, że kobiecie cierpiącej na krwotok po nielegalnej aborcji przeprowadził zabieg oczyszczenia bez znieczulenia, „aby nauczyć ją życia”. Tak więc dla obrony moralności każdy był gotów udzielać lekcji. Czy nowa moralność pozostawia więcej miejsca wolności indywidualnej? W żadnym razie. Narzuca się z taką samą przemocą i szyderstwem jak moralność ją poprzedzająca. W zachodnim społeczeństwie ponowoczesnym odwodzenie kogoś od aborcji jest „przestępstwem utrudniania” karanym przez prawo. Nowa moralność stoi w radykalnej opozycji zarówno wobec dawnej moralności chrześcijańskiej, jak i wobec poprzedzającego ją efemerycznego nihilizmu. (…)

Niewątpliwie ta neoewangeliczna moralność, którą możemy nazwać humanitaryzmem, spełnia kryteria pasożytnictwa podane przez Péguya. Ukazuje, do jakiego stopnia świat ponowoczesny żyje z dziedzictwa chrześcijańskiego, co jest zresztą całkiem naturalne, bo przecież na poczekaniu nie wymyśla się moralności. Tymczasem nie odczuwając już potrzeby przyznawania się do własnych fundamentów i zawsze ufając swoim podstawowym emocjom, duch ponowoczesny czerpie nie tylko z dziedzictwa poprzedzającej go epoki, ale także, i to w obfitości, z innych źródeł, a mianowicie z myśli azjatyckiej. Jak zawsze, gdy takiego zapożyczenia dokonuje się bez uzasadnienia i jedynie ze względu na strach przed pustką, można żywić obawę, czy elementy pozyskane przez pasożytnictwo wytrzymają próbę czasu. Chesterton powiedział, że zasady bezwiednie zapożyczone z chrześcijaństwa „bardzo szybko więdną w rękach współczesnych ludzi”, gdyż jest daleko od wazonu do źródła. Piękny obraz. Czym staną się zasady, które nie mogą się już stale odnawiać, bo ich źródło zo stało usunięte? Być może te zasady zachowane dzięki pasożytnictwu albo palimpsestowi, gdy zostaną oddzielone od uprawomocniających je fundamentów, staną się czymś w rodzaju zwyczajów, które praktykujemy, nie pamiętając już o tym, skąd się wzięły. Kultury bez prawd metafizycznych, jak kultura chińska czy hinduska, mają moralności opierające się na zwyczajach i w ten sposób trwają w czasie. Jednak te moralności są utrzymywane i ewentualnie zmieniane przez władzę. Właśnie ta rzeczywistość także nas w końcu czeka. Mamy, już teraz, moralność państwową, coś przypominającego „religię obywatelską” Rousseau i rewolucji.

Moralność neoewangeliczna ustanowiona na prochrześcijańskim nihilizmie zależy od państwa i elit, które zapewniają, że nowa moralność jest szanowana, a wykroczenia wobec niej są karane. Faktycznie, nie ma już ani kleru, ani strażników świątyni – we właściwym sensie. Przypominamy sobie, że w społeczeństwach pogańskich religia i moralność są od siebie oddzielone: religia wymaga ofiar i obrzędów, a rządzący narzucają moralność. Właśnie w tej sytuacji znajdujemy się aktualnie: rządzące elity decydują o moralności, promulgują prawa dla stosowania jej i w razie potrzeby wdrażają je obelgami i ostracyzmem. Nasza moralność jest poewangeliczna, ale już bez powiązania z religią. Dominuje na ekranach telewizji. Zamieszkuje całą kinematografię epoki. Panuje w szkołach i na podwórkach, w rodzinach. Gdy trzeba coś w niej zmienić lub nadać jej nowy kierunek, zajmują się tym elity. Rządzący w Europie pod tym względem stanowią prawdziwe urzędnicze sanktuarium. W skrócie: powróciliśmy do sytuacji typowej dla pogaństwa – nasza moralność to moralność państwowa.

Refleksja Dietricha Bonhoeffera wprowadza jasne przejście pomiędzy nowoczesnością a ponowoczesnością religijną. Stwierdza on, że człowiek, stając się dorosłym i zdolnym do rozumienia świata i panowania nad nim, nie potrzebuje już hipotezy Boga, która odpowiada duchom słabym i nieświadomym. Wydawało się to mocno przestarzałe i pasujące raczej do nieco naiwnego XIX wieku, ale wiek XX nauczył nas, jak bardzo jesteśmy jeszcze (i zawsze?) słabi, a także nieświadomi. W przypadku Bonhoeffera nie należy zakładać jednak, że on sam nie był wierzący – wprost przeciwnie: jego życie i jego śmierć są tego świadectwem. Ustanowił więź między wierzącymi a innymi, nadając największe znaczenie życiu na ziemi, życiu moralnemu. Tutaj wszystko może i musi się zjednoczyć. Ten, kto wierzy w Chrystusa, kto wierzy w transcendencję, zachowuje to dla siebie i nie obnosi się z tym, gdyż najistotniejsze jest życie wspólne. Widzimy tutaj początki wieku mądrości, inspirującego dzisiaj wiele kościelnych ruchów, które wolą raczej nawoływać do solidarności, niż odwoływać się do transcendencji.

.W Mądrości krwi (Wise Blood), swojej pierwszej powieści napisanej w wieku 25 lat, Flannery O’Connor przedstawia pastora, który przemawia przed kinami i głosi Kościół, który sam utworzył, Kościół bez Chrystusa. Jego specyficzną teologię charakteryzował całkowity relatywizm i odwrócenie całej poprzedniej doktryny: bluźnierstwo jest tutaj jedyną drogą do prawdy – nie ma ani grzechu, ani upadku, ani sądu, ani odkupienia. Zbawienie zastępuje zadowalanie. W tym opowiadaniu całą prawdę zastępuje odrażająca i nieprzyzwoita moralność, jeśli można odważyć się na taki paradoks: „Na tym polega problem z wami, pastorami. Zbyt dobrze wam się powodzi, aby w cokolwiek wierzyć”. O’Connor, pisząc w połowie XX wieku, opisała już późną współczesność.

Chantal Delsol

Fragment książki: Koniec świata chrześcijańskiego. Inwersja normatywna i nowa era, przekł. Piotr Napiwodzki, wyd. WAM, 2023 [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 20 lutego 2025