Prof. Piotr CZAUDERNA: Aporie wolności

Aporie wolności

Photo of Prof. Piotr CZAUDERNA

Prof. Piotr CZAUDERNA

Lekarz, chirurg dziecięcy, profesor nauk medycznych, w 2019 prezes Agencji Badań Medycznych. W 2015 r. powołany w skład Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP.

zobacz inne teksty Autora

Zainspirował mnie do skreślenia tych kilku słów niedawno przeczytany zbiór esejów francuskiego filozofa Jean-Luca Nancy’ego Arcyludzki wirus. Autor pisze o wątpiącym namyśle nad koronawirusem panującym powszechnie w Europie. Może tu właśnie kryje się źródło ruchów antyszczepionkowych czy nawet praźródło powątpiewania w istnienie samej epidemii? – pisze prof. Piotr CZAUDERNA

Nie chcemy czuć się oszukiwani przez innych – czy to przez rządy i państwa, czy to przez media, a nawet naukowców. Doskwiera nam brak wiary w wiedzę pewną, a tym bardziej w możliwość wytyczenia jedynego słusznego kierunku działań na froncie walki z pandemią. Zaczynamy więc kwestionować wszystko. Ba, więcej nawet, utraciliśmy obecnie wiarę w jedną spójną wizję świata. A może już od dawna jej nie mieliśmy?

Mamy niejasne przeczucie, że nasz świat się rozpada, ale jak pisze Jean-Luc Nancy, nie mamy go czym zastąpić.

Racja bytu współczesnych społeczeństw, którą była nieograniczona produkcja dóbr rynkowych jako motor wzrostu i źródło rosnącego dobrobytu, stała się zarazem przyczyną dramatycznie narastających nierówności. Idea ciągłego postępu doprowadziła do wyniesienia na najwyższy piedestał bardzo dosłownie rozumianej ludzkiej wolności i braku akceptacji dla nierówności, choć w rzeczywistości prawdziwa równość jest niemożliwa do osiągnięcia. Przepaść między bogatymi i możnymi a już nie tylko biednymi, ale wręcz większością obywateli świata stale się powiększa. Według raportu OECD z roku 2015 opartego na danych z 34 krajów należących do tej organizacji 10 proc. populacji zarabiało 10 razy więcej niż najbiedniejsze 10 proc. W USA 1 proc. bogatych posiada więcej majątku niż 90 proc. obywateli łącznie. Rozziew ten jest największy od wielu dekad i stale rośnie. Aż 82 proc. światowego bogactwa wygenerowanego w 2017 roku trafiło do najbogatszego 1 proc. ludzi. Według raportu charytatywnej fundacji Oxfam z 2018 r. 42 osoby posiadają tyle samo bogactwa co 3,7 miliarda ludzi, którzy stanowią biedniejszą połowę światowej populacji. Jeszcze w 2017 r. było to 61 osób, a w roku 2009 – aż 380! Bogactwo miliarderów rosło średnio o 13 proc. rocznie w okresie 2006–2015. Rosła też stale liczba milionerów.

Ale ekstremalne bogactwo to nie tylko historia krajów bogatych – liczba znanych miliarderów w Indiach wzrosła z dwóch w latach 90. do 65 na początku 2014 roku. Afryka Subsaharyjska ma 16 miliarderów obok 358 milionów ludzi żyjących w skrajnym ubóstwie. Dochodzi więc nie tylko do bogacenia się bogatych kosztem biednych, ale i koncentracji bogactwa w rękach nielicznych na niespotykaną w dziejach świata skalę.

Pojawienie się koronawirusa jak w soczewce pokazało, widoczne już wcześniej, słabości obowiązującego dziś modelu cywilizacyjnego. Jean-Luc Nancy w odpowiedzi na to konstruuje w swym myśleniu aporię autodestrukcyjnego dobra opartą na: dostatku niszczącym dostatek, szybkości zabijającej szybkość, zdrowiu niszczącym zdrowie i bogactwie nieprzynoszącym dobra i szczęścia, ale raczej gwałt i zniszczenie. Technonauka stała się naszym bogiem, a człowiek uzyskał iluzję wszechmocy.

Istnieje jednak jeden element będący podstawowym źródłem równości wszystkich ludzi i choć na co dzień nie chcemy o nim pamiętać, to pandemia COVID-19 brutalnie o nim przypomniała. Jest to pewność naszej śmierci. Jak pisze francuski filozof, jesteśmy wyjątkowi, bo rodzimy się i umieramy. Oczywiście możemy udzielić sobie różnych odpowiedzi na temat naszej egzystencji – możemy uznać, że jest ona dziełem przypadku; możemy też nadać jej walor celowości. Tej właśnie odpowiedzi szukają tak filozofia, jak i religie. Jak pięknie pisze Jean-Luc Nancy, świadomość, że przemijamy, że jesteśmy pozytywnie, absolutnie, nieskończenie i jednostkowo skończeni – to jedyny sposób nadania sensu naszemu istnieniu.

Przede wszystkim jednak jest to punkt wyjścia do zadania sobie wielkich ludzkich pytań. Tymczasem tę właśnie świadomość własnego przemijania współczesna cywilizacja usiłuje na wszelki możliwy sposób zagłuszyć, tak poprzez zalew konsumpcyjnych dóbr i gadżetów, jak i poprzez dostarczanie coraz to nowych podniet mających prowadzić do realizacji własnej wolności i zapewnienia nieograniczonych możliwości ludzkiej autokreacji. Uderzyła mnie inna z myśli Jean-Luca Nancy’ego: „W żadnej filozofii nie chodziło o taką ideę wolności, która byłaby zwykłą autonomią jednostki bez wpisania jej istnienia w świat”. Definiuje on wolność jako zdolność do działania wyłącznie na podstawie własnych decyzji. Jednak tak pojęta wolność zostaje pozbawiona jakichkolwiek moralnych czy etycznych konotacji na rzecz postawienia na podmiotowość jednostki.

O równości podmiotów decyduje fakt, że wszystkie są jednakowo wolne, a więc ludzka równość jest realizowana poprzez absolutną wolność. Jak pisze dalej filozof, wszystko, co wykracza poza to podwójne żądanie, np. solidarność czy braterstwo, jest pod względem godności ontologicznej drugorzędne. Tak więc pierwotną zasadą i ostatecznym celem ludzkiej egzystencji jest bycie wolnym. „Jesteśmy wolni, żeby być wolni”, jak uderzająco podsumowuje Jean-Luc Nancy. Ale przecież, jak sam dalej zauważa: „Wolność nie ma żadnej właściwości. Istnieje tylko zmieszana z wszystkim tym, co chce zignorować, co ją odpycha i przymusza – z potrzebami, z ograniczeniami, z ciężarem ciała, umysłu, uczuć, związków i popędów”.

Podobne intuicje prezentuje Chantal Delsol, francuska filozof, o której już kiedyś pisałem: „Relacja międzyludzka przestała być celem, aby stać się środkiem pozwalającym ustanowić równość, która stała się celem najwyższym”. Doszło zatem do odwrócenia celów i środków oraz do zapomnienia o skończoności człowieka.

A przecież człowiek zawsze potrzebuje tak rzeczy, jak i innego człowieka. Przestrzega ona przed zapomnieniem o tym, że poprzez rzeczy, których nam brakuje i głodu których nie da się nigdy zaspokoić, pragniemy zawsze drugiego człowieka. Trzeba w tym miejscu przywołać, nieco już zapomnianą, personalistyczną filozofię spotkania głoszoną, między innymi przez Martina Bubera i Emmanuela Levinasa, a której wielkim propagatorem w Polsce był ksiądz Józef Tischner. Przypomnę, że Martin Buber nie ustawał w poszukiwaniu możliwości prawdziwego spotkania, które prowadzi do odkrycia sensu ludzkiej egzystencji.

.Przeglądając się w innym i żyjąc w dialogu, odkrywamy bowiem drogę prowadzącą do źródeł naszego człowieczeństwa. Nie możemy zyskać zrozumienia ani spełnienia bez spotkania – najpierw z Bogiem, a potem z drugim człowiekiem. Tymczasem dziś zdecydowanie dominuje filozofia podmiotu wywodząca się w prostej linii z poglądów Kartezjusza oraz Immanuela Kanta, która jest oparta na subiektywnym postrzeganiu świata i sprzeciwie wobec istnienia wartości i prawd absolutnych, a także na dekonstrukcji wszelkich uniwersalnych zasad. W ten sposób człowiek staje się samotnym, choć można mieć nadzieję, że rozumnym, podmiotem rzuconym w otchłań makro- i mikrokosmosu. Wielkie triady chrześcijaństwa „Wiara-Nadzieja-Miłość” oraz klasycznej filozofii „Prawda-Piękno-Dobro” zastąpiła zupełnie inna triada – „Wolność-Równość-Różnorodność i Tolerancja”.

Może dlatego tak boleśnie odczuwamy samotność i izolację narzucone nam przez koronawirusa?

Piotr Czauderna

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 21 września 2021
Fot. WANA News Agency / Reuters / Forum